Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niesamowite

Kolejny dzień dla Maddie rozpoczął się równo z godziną ósmą.
Była to sobota, lecz ten fakt nie przeszkodził Karkarowi w jego planach.
Otwierał wszystkie kajuty po kolei z informacją, że zbiórka odbędzie się za pięć minut.
Ostatnie pomieszczenie, w którym słodko spała Heir, również bez ostrzeżenia zostało otwarte.

- POBUDKA!

Maddie wyskoczyła z łóżka, łapiąc na ślepo magiczną broń, która odpoczywała na komodzie.
Zaspanym wzrokiem spojrzała na intruza.
Igor stał w wejściu z różdżką przyciśniętą do gardła.

- Oszalałeś? - wycedziła wściekle.

- ZBIURKA ZA PIĘĆ MINUT! - wyjaśnił, wciąż używając zaklęcia Sonorus. Wzmocniło ono siłę jego głosu do granic możliwości.
Maddie musiała zatkać sobie uszy, żeby nie ogłuchnąć. Nim właścicielka pomieszczenia mogła rzuciła crucio, Igor ewakuował się.

Jasnowłosa jako ostatnia wkroczyła na pokład główny, gdzie przeprowadzana była zbiórka. Już ustawiona grupa, zaopatrzyła się w ciepłe futra. Dzisiejszy dzień był równie zimny co wczorajszy, jeśli nie bardziej.
- Gotowe?

Cała osiemnastka uczniów, trzymała mocno w swoich dłoniach, kartki z imionami i nazwą szkoły.
Maddie zakaszlała, dołączając do nich.
Zmierzyła po kolei każdego z nich spojrzeniem i zapytała.
- Jesteście tego pewni?
- Tak jesteśmy! - odpowiedzieli chórem.

Heir nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Więc wam wszystkim, życzę powodzenia-
- A teraz ruszamy! - wtrącił Igor i klasnął w dłonie.

Nie czekając na nikogo, dyrektor zszedł ze statku.
Młoda kobieta szybko zrównała z nim krok, gdy zmierzali drogą do Hogwartu. Uczniowie podążali ich śladem.

- Czemu wyruszamy tak wcześnie? - szepnęła do niego.
- Lepiej mieć to z głowy. - powiedział nie patrząc na nią. Maddie zmarszczyła brwi.
- To przez Moody'ego prawda?
Karkarow nie zatrzymał się, ale popatrzył na nią przenikliwie.

Czarownica powiedziała pierwszą teorię, która przyszła jej na myśl. Teraz zaczynała trochę żałować, że wypaliła z tym bez zastanowienia.

Srebrnowłosy westchnął.
- ...Tak. Rozumiesz, on mnie nienawidzi.
Już raz wsadził mnie do Azkabanu. Nie był zadowolony na wieść, że z niego wyszedłem. - mówił a czoło marszczyło mu się złowrogo.

Heir słuchała uważnie, nie wierząc, że trafiła w sedno. Karkarow spojrzał przez ramię. Upewniwszy się, że uczniowie go nie słyszą, kontynuował.

- Pytałem Snape'a co szalonooki w ogóle robi w Hogwarcie, a on na to, że dostał posadę nauczyciela czarnej magii, y obrony przed czarną magią. - uśmiechnął się z niesmakiem.
- Dumbledore musiał postradać zmysły, skoro go zatrudnił. Severus mówił mi, że ten paranoik ciągle wtyka swój połamany nos tam, gdzie nie trzeba. Będę musiał...Co prawda nie mam nic do ukrycia, ale nie pozwolę sobie na prowokację z jego strony. On tylko czeka, żeby posłać mnie z powrotem za kraty.

Maddie wkrótce skinęła mu głową.
- Rozumiem. Nikomu, nawet największemu wrogowi nie życzę trafienia do Azkabanu. Chyba, że na to zasługuje.

Igor zatrzymał się. Byli już na miejscu, przed ogromnymi drzwiami wejściowymi.
- Wejdźcie, ogrzejcie się i poczekajcie na nas. - przemówił głośno, aby wszyscy go usłyszeli. Delegacja posłusznie wykonała rozkaz.

- ...Nie jestem już śmierciożercą. - szepnął cicho a głos mu zadrżał. - Nie chce tam wracać.

Maddie patrzyła na niego obojętnie. Wewnątrz jednak poczuła współczucie, słysząc jakim zrozpaczonym tonem mówił.

- Tu jesteście. - Dumbledore wyłonił się zza drzwi.
- Dzień Dobry mam nadzieję, że dobrze spaliście?

Karkarow od razu przybrał wesoły wyraz twarzy.
- Bardzo dobrze, ufam, że ty również Albusie. Wejdźmy do środka strasznie wieje. - Igor otulił się szczelniej swoim białym futerkiem.
- Naturalnie, zapraszam.

Trójka czarodziejów wkroczyła do wielkiej sali. Uczniów było niewiele, porównując z ilością obecnych wczoraj osób.
Na oko, może jakaś trzydziestka młodych czarodziejów trzymała się w dwóch grupach.
Maddie rozpoznała tylko wczoraj spotkaną trójkę - szatynkę, rudego chłopca i sławnego Harrego Potter'a, którzy stali w grupie po prawej.
Uczniowie Durmstrangu widocznie już wrzucili swoje kartki, bo rozsiedli się przy stole pod ścianą.

- Proszę jedzcie, pijcie. Wszystko tutaj jest do waszej dyspozycji. - Dumbledore zachęcająco wskazał w stronę pustego, stołu nauczycielskiego.
- ...Reszta profesorów na pewno zaraz dołączy. - skomentował niewzruszony. - Wybaczcie mi, lecz muszę porozmawiać pilnie z panią Pomfrey, szkolną pielęgniarką. - rzucił przepraszająco i opuścił sale.
Nie mając wyboru, oboje ruszyli do stołu.

Po dobrych trzydziestu minutach, Karkarow znów zebrał wszystkich razem.

- Skoro już zaspokoiliście głód to wracamy na statek. Wrócimy dopiero późnym popołudniem, gdy rozpocznie się uczta. - oznajmił.
Uczniowie Durmstrangu z pokorą przystali na to i ponownie przyodziali futra.
Igor nie mogąca już wyczekać wyjścia, wzdychał niecierpliwie.

- Dołączę do was później. Chciałabym zamienić kilka słów z ...- tutaj urwała, nie mając pojęcia do kogo mogłaby chcieć się udać. Nim przypomniała sobie imię nauczycielki astronomii, Karkarow spojrzał na nią pospiesznie.
- Tak, tak. Do zobaczenia. - rzucił i wypychając bezdusznie uczniów, opuścił szkołę.
Maddie z ulgą odetchnęła. Rozejrzała się ostatni raz po wielkiej sali. Obecnych zaczęło przybywać.
- Czas na małe śledztwo. - mruknęła i wyszła z sali.

Heir szła korytarzem, zerkając w wielkie okna, które ciągnęły się przez cały hol.
Czarownica wciąż dziwiła się, że w zamku jest tak ciepło mimo jego wielkiej powierzchni. Do tego podłoga i ściany były kamienne.

Uczniowie, którym udało się już wstać z zaciekawieniem patrzyli na młodą kobietę, gdy zmierzali na śniadanie.
Maddie zauważając to, zrobiła surową minę i unosząc głowę wysoko szła tam, gdzie nogi ją prowadziły.

- Dzień Dobry!

Spojrzała w stronę, z której dochodził głos. Okazało się, że znów był to Hogwartcki blond chłopiec.

- Dzień Dobry Draco.
Heir uśmiechnęła się przyjaźnie. Kto jak nie uczeń, może zdradzić jej więcej informacji na temat profesora Snape'a?

- Zastanawiałam się właśnie... - zaczęła, splatając długie palce za plecami. - ...Czy nie mógłbyś pokazać mi trochę waszej szkoły? Tutaj jest tak wiele pięter, chyba sama sobie nie poradzę. - mruknęła. Chłopiec spojrzał na nią z błyskiem w oku i wtedy młoda kobieta znów przemówiła.

- Och nie... zapomnij! Nie powinnam zajmować ci czasu. Na pewno sama dam sobie radę. - Mówiąc to odwróciła się, gotowa do drogi.

- Nie! Proszę zaczekać! Właśnie miałem zaproponować Pani zwiedzanie.

Zwycięski uśmiech zagościł na ustach dziewczyny.
Odwróciła się do niego udając zdziwienie.

- Na pewno to nie będzie problem? - powiedziała niepewnie.

- Żaden problem! To dla mnie zaszczyt. -
Draco puścił jej zadziorny uśmiech.

Heir delikatnie uniosła brwi.
- Czy ten chłopczyk właśnie ze mną flirtuje? - pomyślała, obserwując jak ruszył do przodu.

Malfoy opowiedział dziewczynie krótko o Historii Hogwartu, gdy zwiedzali parter.
Mówił o czwórce potężnych czarodziejów - Godryku Gryffindorze, Salazarze Slytherinie, Rovenie Ravenclaw i Heldze Hufflepuff, którzy założyli szkołę i od których powstały domy Hogwartu.
Dziewczyna wreszcie zrozumiała skąd wziął się ten podział. Chłopiec opowiadał dokładnie o swoim domu - Slytherinie. Wprowadził ją też w źródło konfliktu z uczniami z domu lwa.

- Każdy dom ma też opiekuna. Naszym jest profesor Snape. Nie mogliśmy trafić lepiej-

Chłopiec chciał dodać coś, ale dziewczyna przerwała szybko.

- Profesor Snape? To ten o czarnych włosach tak? - spojrzała na niego pytająco, mimo że dobrze znała odpowiedź.
- Tak. Uczy eliksirów w naszej szkole, ale wszyscy wiedzą, że chciałby uczyć obrony przed czarną magią. Dumbledore nie chce się jednak na to zgodzić. Woli co roku zapraszać jakiś szaleńców. Raz uczył nas nawet wilkołak! Ten Dumbledore jest-

Draco w porę ugryzł się w język. Gniewnie zmarszczone czoło, wróciło do swojej wcześniejszej postaci.
- Jest nieprofesjonalny. - zakończył spokojnie.

- Dobry z niego nauczyciel? Z profesora Snape'a?

Malfoy nie zastanawiając się, dlaczego dziewczyna wypytuje tyle o Severusa, odpowiedział.
- Najlepszy jakiego znam. O tutaj jest sala eliksirów, obok niej składzik. A tam - wskazał palcem na masywne, hebanowe drzwi. - kwatery prywatne profesora Snape'a.

Maddie rozejrzała się po lochach. Nie były wcale zimne i nieprzyjemne, wręcz przeciwnie. Panowała w nich miła, urokliwa atmosfera. Było bardzo spokojnie i cicho.

- Czyli mieszka w zamku tak? - zapytała, zaglądając do uchylonej klasy.
- Tak... Profesor nie ma um... nikogo. Rzadko opuszcza zamek.

Maddie uśmiechnęła się. Po chwili spojrzała w stalowe oczy chłopca.
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę Draco. Tak mi pomogłeś. - mówiła słodko. - Poświęciłeś mi tyle swojego czasu. Dziękuję.

Malfoy włożył ręce do kieszeni.
- Przyjemność po mojej stronie. - odparł i odwzajemnił gest. Odchrząknął jakby zawstydzony i wskazał na potężne drzwi, na których widniał wielki wąż.
- A tutaj jest pokój wspólny Slytherinu. By można było wejść trzeba powiedzieć hasło. Ja-

- Profesor Heir... Nie spodziewałem się, że zejdzie pani do lochów.

Ochrypły głos, zakłócił zwiedzanie.

- Alastorze. - kiwnęła mu niechętnie Heir. - Pan Malfoy właśnie oprowadzał mnie po tej wspaniałej szkole.
- Ach tak? - uniósł brew, patrząc na dwójkę.
- Dziesięć punktów dla Slytheirnu. - mruknął. - Można na słowo? - Alastor wbił w jej twarz oboje oczu.
- ...Oczywiście.

Maddie odwróciła się jeszcze szybko do blondyna, dziękując mu ostatni raz.
Po tym ruszyła za Moodym.
Ten kuśtykał wolno, nie mając zamiaru zdradzić, gdzie ją prowadzi, ani czego od niej chce.

Wychodząc z lochu na parter, Maddie zauważyła, że korytarz został przyozdobiony sztucznymi pajęczynami i świecącymi dyniami. W kątach można było zobaczyć jakieś śmieszne, tańczące szkielety.
Szalonooki prowadził ją dalej, aż do pierwszego piętra. Było one dopiero przystrajane przez starszych uczniów Hogwartu.
Stary auror zatrzymał się przed mahoniowymi drzwiami w spokojniejszej części tego poziomu.

- Mam tylko jedno pytanie do pani. - zaczął konspiracyjnym szeptem. - Czy Karkarow zachowywał się ostatnio podejrzanie?

Heir przekrzywiła głowę.
- Co ma Pan na myśli?
Moody nie drgnął, jedynie mocniej zacisnął wargi.
- Wiem różne rzeczy. - mruknął niewzruszony. - Aby szkoła była bezpieczna muszę zbadać każdą podejrzaną osobę.

Maddie skrzyżowała ramiona. Mimo wszystko Igor reprezentował ich szkole. Nie miała zamiaru napędzać plotek, dlatego milczała.
Napiętą ciszę przerwał głośny odgłos zegara. Wybiła osiemnasta.

- Czas już na mnie. - uśmiechnęła się do niego sztucznie.
Stary auror nic nie odpowiedział. Jego uważny wzrok śledził dziewczynę aż zniknęła za rogiem.

Maddie nie miała pojęcia, gdzie idzie. Na korytarzu, w którym właśnie się znalazła było całkiem pusto, a nie długo miała się zacząć uczta. Młoda kobieta pragnęła wydostać się z tej szkoły do statku, ale wciąż krążyła w niej jak w labiryncie.

W końcu znalazła się na wielkich schodach.
- Merlinie dzięki! - pomyślała, rzucają okiem na liczne obrazy. Teraz jak zejdzie na parter, powinna łatwo znaleźć wyjście.
Ruszyła więc w dół.

- Lepiej uważać na schodach.

Niski głos sprawił, że dziewczyna drgnęła.
Uniosła głowę w górę i zobaczyła, że z wyjścia jakieś dwa poziomy wyżej, wyłania się postać Severusa. Wyjście to wyglądało dziwnie, ponieważ od niego ani do niego nie prowadziły żadne schody. Jakby ktoś je stamtąd odciął.
Maddie opuściła głowę na dół, by ukryć uśmiech, który wkradał się na jej usta.

- Bardzo doceniam pana troskę, lecz nie mam lat sześciu a dwadzieścia sześć.

Snape uśmiechnął się na jej kąśliwy ton, ale dziewczyna nie mogła tego zobaczyć. Szła już schodami w dół, gdy nagle stopień, na który nastąpiła, zniknął.
Złapała równowagę w ostatnim momencie przed upadkiem. Jej noga utknęła w miejscu, gdzie jeszcze przed sekundą znajdował się kamienny stopień. Ledwo powstrzymała się od warknięcia.
Po kilku szarpnięciach udało się wydostać nogę. Niewzruszona ruszyła dalej, posyłając zwycięski uśmiech mężczyźnie, lecz wtedy schody jak na złość zaczęły się poruszać.
Dziewczyna znów się zachwiała. Obraz zawirował.

Heir powoli zaczęła rozumieć, że schody są magiczne i poruszają się w tylko sobie znanym kierunku.
Popatrzyła przed siebie prosto na twarz Snape'a, która zbliżała się niebezpiecznie.
Schody połączyły się z wejściem, w którym stał Snape, jak dwa pasujące puzzle.
Kruczowłosy mężczyzna ani myślał się cofnąć, mimo że ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.
Maddie poczuła dziwne uczucie w podbrzuszu. Było ono...wyjątkowe. Nigdy nie czuła czegoś takiego. W jej oczach pojawił się dziwny błysk.

- ...Niewiarygodne. - mruknął mężczyzna. Jego oddech uderzył w twarz Maddie.
- Co takiego? - zapytała.

Sekundy mijały a mężczyzna nic nie mówił. Przez chwilę jego wzrok stał się nieobecny, jakby przypomniał sobie o czymś.
Znów spojrzał na czarownice, ale jakoś inaczej. Przepychając się oschle obok niej, opuścił schody w mgnieniu oka.

Heir nie miała czasu pomyśleć o tej sytuacji, bo już następna osoba zaczęła zawracać jej głowę.
- Profesor Heir, tutaj Pani jest. Proszę za mną, uczta już się zaczyna.

Gdy Albus nie patrzył, Maddie przewróciła oczami.
- To jakieś fatum, że ciągle na niego wpadam, czy to on mnie śledzi? - pomyślała, wpatrując się w plecy Dumbeldore'a.

Mężczyzna z łatwością doprowadził ich do wielkiej sali. Dziewczyna choćby jak się starała, nie potrafiła zapamiętać wszystkich skrętów, przejść i korytarzy, którymi dotarli do celu.
W środku sali tak jak wczoraj, wszyscy oczekująco siedzieli przy stołach.
Maddie zatrzymała wzrok na uczniach Beauxbatons. Siedzieli spokojnie, próbując porozumieć się z "Krukonami".
Jeden chłopiec o kasztanowych włosach, znał dobrze angielski, bo otrzymał rolę tłumacza. Uczennice w szatach z niebieskim podszyciem, czerwieniły się na policzkach przy rozmowie z przystojnym francuzem.

Wzrok czarownicy skierował się na stół Slytherinu. Widząc, że uczniowie Durmstrangu siedzą spokojnie, ruszyła do reszty profesorów.
Kilka miejsc było jeszcze wolnych.
Heir kierowała się do miejsca przy Olimpii, chcąc wreszcie z nią pomówić.
W tym momencie zobaczyła Alastora, który chaotycznie spieszył do miejsca obok Karkarow'a.
Igor blady jak trup, rozejrzał się w poszukiwaniu ratunku.
Maddie wykrzesując w sobie ostatnie pokłady dobroci dla dyrektora Durmstrangu, zmieniła kierunek, w którym szła. Zamiast po prawej stronie Madame Maxime, usiadła na miejscu, do którego zmierzał Moody, odcinając mu tym samym drogę do zlęknionego Karkarow'a.

Zobaczyła, że ręce mężczyzny delikatnie drżą. Zaraz jednak schował je pod stołem i nie mówiąc słowa, popatrzył z wdzięcznością na dziewczynę.
Wkrótce stoły zapełniły się jedzeniem.
Maddie szybko pochłonęła danie, nie patrząc nawet w stronę soku z dyni.
Czas mijał a ona czuła, że uczta ciągnie się w nieskończoność, nie tylko dla niej.
Spoczywała znudzona na swoim miejscu, próbując przy okazji dyskretnie dojrzeć, gdzie siedzi Severus.

Teraz miała chwilę czasu, by przeanalizować zdarzenie, które miało miejsce na schodach. Jednak młoda kobieta nie miała zamiaru tego robić. Próbowała wyrzucić to wspomnienie z głowy, chcąc zapomnieć o nim jak najszybciej. Niepewnie jeździła widelcem po talerzu, gdy ten nagle zaiskrzył. Resztki dania zniknęły, ukazując czyste, błyszczące złoto.

Kandydaci niecierpliwie wiercili się na krzesłach. Maddie rzuciła swoim podopiecznym ciepłe i uspokajające spojrzenie. Albus wstał.
- Myślę, że jeszcze chwila i czara wyłoni wybranych. Ci, których nazwiska odczytam proszę, aby podeszli tutaj, przemaszerowali wzdłuż stołu nauczycielskiego i weszli do tej komnaty. - wskazał szybko na ostatnie, brązowe drzwi. Następnie machnął różdżką i wszystkie świece pogasły. Jedynie czara ustawiona przed stołem nauczycielskim, dawała jasny, błękitny blask. Podniecenie i niecierpliwość sięgały zenitu.

Maddie mocniej wbiła się w krzesło.
W sekundę niebieskie światło zostało zastąpione czerwonym. Język ognia wzniósł się wysoko i czara wyrzuciła nadpalony pergamin.
Albus schwytał go zręcznie.
- Reprezentantem Durmstrangu zostaje Wiktor Krum!

Oklaski i wiwaty wypełniły sale. Maddie początkowo spojrzała na Karkarow'a podejrzanie. Ten uniósł ręce w górę i spojrzał na nią miną typu "przysięgam nie miałem z tym nic wspólnego!" .
Heir po cichym westchnięciu, wstała i zaczęła głośno klaskać.
Delegacja Durmstrangu, mimo że trochę zawiedziona to z lekkim uśmiechem zaczęła wypychać Wiktora.

- Brawo, Brawo!!! - wiwatował Karkarow, który wstał zaraz za dziewczyną.
Wiktor dostojnie przeszedł wyznaczonym szlakiem, znikając ostatecznie za drzwiami.
W końcu sala ucichła, na nowo rozpoczynając oczekiwania.
Czara jak poprzednio "wypluła" pergamin.

- Reprezentantem Beauxbatons będzie Fleur Delacour!

W akompaniamencie braw od stołu podniosła się śliczna dziewczyna o srebrnych blond włosach. Uśmiechając się dumnie przeszła tą samą drogę co Wiktor i weszła do komnaty.
Jej rówieśnicy ze szkoły zachmurzyli się okropnie. Nawet nie siląc się na oklaski, wbili rozgoryczone spojrzenia w stół.

Atmosfera ponownie zgęstniała. Wszyscy wpatrzyli się usilnie w już błyskające, czerwone iskry. Czara wyłoniła ostatniego zawodnika.

- Reprezentantem Hogwartu jest Cedrik Diggory!

Stół uczniów z domu Hufflepuff wrzeszczał na całą salę, zagłuszając jęki porażki innych uczniów, którzy się zgłosili.
Z chaosu jaki panował przy stole borsuka wyłonił się przystojny chłopak o czekoladowych włosach.
Ruszył, szczerząc się szeroko do innych. Lecz nie było w tym uśmiechu ani wyższości, ani arogancji. Był to czysty uśmiech radości i szczęścia.
Szybko pokonał drogę między stołami, aż w końcu dotarł do wyznaczonego miejsca.
- Wspaniale! Więc mamy już naszych reprezentantów. Gratuluję i liczę na to, że każdy z wybranych spotka się z waszym poparciem.

Maddie odetchnęła, podobnie do reszty.
Zaczęła analizować jakie szanse ma ich kandydat, gdy nagle...
Dumbledore przerwał w pół słowa. Wszyscy niepewnie spojrzeli na buchającą płomieniem czarę. Maddie wstała powoli, by łatwiej dojrzeć co się dzieje.
W grobowej ciszy dało się słyszeć szelest pergaminu, który wyleciał z czary i frunął teraz w dół.
Albus machinalnie pochwycił go sztywną ręką.
Długo patrzył w niego bez ruchu, jakby całkowicie skamieniał.
Wszyscy wraz z nim, nie śmieli się poruszyć.
W końcu dyrektor suchym głosem przeczytał.
- Harry Potter.

Maddie nie dowierzając, na wzór innych odwróciła głowę na stół, przy którym siedział chłopiec.
Jego mina była równie zdezorientowana co u całej reszty.
Heir zdenerwowana popatrzyła na Dumbledore'a. Starszy czarodziej rozmawiał z Minerwą McGonagall, która podeszła do niego na miękkich nogach. Dyrektor powtórzył po chwili, suchym głosem.
- ...Harry Potter! Podejdź proszę.

Maddie naprężyła się. Gdy tylko chłopiec wszedł do komnaty, gdzie czekali reprezentanci, poszła w ślad za nim.
Nagle mocna ręka spoczęła na ramieniu Heir, trochę ostudzając jej zapał.
Był to zmartwiony Albus. Chciał coś powiedzieć, ale czarownica wyrwała się i ruszyła do komnaty.
W niewielkim pomieszczeniu zdążyła zauważyć potężny kominek, przy którym stali uczniowie, nim całkowicie skupiła swój wzrok na okularniku. Zbliżyła się do niego drapieżnie. Ten wciąż blady i zagubiony wycofał się aż pod ścianę.

- Czy wrzuciłeś swoje imię do czary ognia lub kazałeś komuś to zrobić za ciebie? - szepnęła, uważnie badając jego oczy. Reprezentanci popatrzyli na siebie ze zdziwieniem.
- Nie! Ja przysięgam nie! - zamknął oczy jakby oczekiwał, że dziewczyna go uderzy.
Heir wymamrotała "Legiliments" i delikatnie wniknęła w jego umysł. Nie miała zamiaru przekopywać jego wspomnień.
Sztuki penetracji umysłu uczyła się od potężnego, rosyjskiego profesora Wadima, który uczył w Durmstrangu na zastępstwie. Opanowanie legilimencji w tak wysokim stopniu umożliwiło dziewczynie wyczuwanie kłamstw.
Wystarczyła króciuteńka chwila, aby dziewczyna zrozumiała, że chłopiec mówi prawdę.

- Wybaczy pani! - Ludo wpadł do komnaty jak huragan. Pochwycił oszołomionego Harrego za ramię i potrząsnął nim radośnie.
- Niewiarygodne! Niesamowite!
Bagman był ewidentnie rozpromieniony, co jeszcze bardziej wyprowadzało jasnowłosą z równowagi. Mężczyzna popatrzył wesoło na reprezentantów.
- Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale o to ...czwarty reprezentant!

Krum zmarszczył groźnie czoło. Cedrik wlepił otępiały wzrok w Bagman'a, a Fleur uśmiechnęła się kwaśno, zapewne sądząc, że to żart.
Wtem do pomieszczenia wskoczył Dumbledore, spokojny Crouch oraz wściekli jak diabli Karkarow i Madame Maxime.
Fleur zmarszczyła nos.
- Madame Maxime! On mówi, że ten chłopiec też ma być reprezentant.
- Wyjaśnij to Dumblidor. - Olimpia starała się mówić spokojnie, spoglądając na Albusa.
- Tak, tak wyjaśnij. - Karkarow machnął zachęcająco ręką, uśmiechając się chłodno. - Nie pamiętam, żeby szkoła, która organizuje turniej mogła wystawić większą ilość zawodników. Ale mogę się mylić! Poprawcie mnie, jeśli źle przeczytałem regulamin. - zasyczał ironicznie, wciąż z uśmiechem na ustach.
I oto do komnaty wkroczyli kolejno profesor McGonagall i profesor Snape.
Maddie zerknęła na ostatniego tylko kątem oka. Ręce miał splecione przed sobą i przyglądał się z oczekiwaniem Dumbledore'owi.

- Igor ma rację. Nie macie prawa wystawić dwóch zawodników. - odezwała się spokojnie Maddie. Głos zabrał Karkarow.
- Gdybyśmy wiedzieli, że tacy młokosi mogą wziąć udział, rozszerzylibyśmy pulę kandydatów. Twoja linia wieku zawiodła, skoro ten chłopczyk jest tutaj.

Maddie spojrzała na srebrnowłosego. Na początku był taki miły w stosunku do Albusa, a teraz jawnie kpił z niego.

- Proszę nie winić profesora Dumbledore'a. To wyłącznie wina Potter'a, odkąd jest w tej szkole ciągle łamie zasady.

Snape z całą satysfakcją złożył winę na chłopca, w którym już widać było, że się gotuje.

- Mamy tutaj do czynienia z poważnym problemem. - zaczęła głośno Maddie. - ...Jednak ten chłopiec nie ma z tym nic wspólnego.

Snape popatrzył na nią zmieszany. Nim ktokolwiek zdążył zadać pytanie "ależ skąd ty to wiesz?" dziewczyna wyjaśniła.
- Dzięki zaawansowanej legilimencji jestem w stanie wyczuć, czy kłamie. Rozmawiałam z nim i jestem pewna, że mówi prawdę.

Powiedziała to tak stanowczo i mocno, że obecni zamilkli.

- Proszę uwierzcie! Ja na prawdę nie miałem z tym nic wspólnego.

Harry nie wytrzymał napięcia i przerwał ciszę. Otwierał ponownie usta, ale unosząca się dłoń Minerwy sprawiła, że posłusznie zrezygnował.

- Ustaliliśmy już, że to nie był Pan Potter, ani żaden jego kolega. - zaczęła surowo Minerwa. Karkarow nie pozwolił jej jednak kontynuować. - Więc panie Crouch, panie Bagman co wy na to? - zapytał wzburzony.
Szef departamentu przemówił uprzejmie.
- Na mocy kontraktu z czarą ognia, każdy kogo nazwisko zostanie wyrzucone, zobowiązany jest do udziału w konkursie.

Igor skrzywił się.
- To może w takim razie znów wrzućmy nazwiska, żeby każda szkoła miała po dwóch reprezentantów! Chyba, że ktoś ma lepszy pomysł?

Dotąd cichy Ludo, na te słowa uśmiechnął się rozbawiony.
- Panie Karkarow to niemożliwe. Czara wygasła i nie zapłonie aż do następnego turnieju-
- W którym Durmstrang na pewno nie weźmie udziału! - po raz kolejny Igor, wszedł komuś w zdanie. Maddie kiwnęła głową, zgadzając się z nim.
- Tak ogromna niezgodność, nie zdarzyła się jeszcze w żadnym turnieju. To oburzające, a odpowiedzialność ponosi za to wyłącznie Hogwart. - Heir powiedziała.
Wszyscy obecni (oprócz Hogwartczyków) skinęli jej głowami.

- Taka ładna, a taka głupiutka.

Nowy głos uraczył obecnych. Maddie mrugnęła, myśląc czy czasem się nie przesłyszała. Spojrzała jadowicie na autora tych słów - Alastora Moody'ego.

- Ach Pan chyba żartuji! - wzburzyła się Madame Maxime, łypiąc na niego groźnie.

- Jak śmiesz. - zasyczała Heir. Zrobiła krok w stronę starego aurora, który miał jeszcze czelność patrzeć jej w oczy.
Musiała się wysilić, żeby nie rzucić w niego Cruciatusem.

- Alastorze! - skarcił go twardo Albus. Zatrzymał również Heir, łapiąc znów za jej ramię.
- Wszyscy jesteśmy w trudnej sytuacji. Muszę zgodzić się z profesor Heir, że to my ponosimy za to odpowiedzialność jako organizatorzy-

- My? - prychnął szalonooki. - A gdyby się okazało, że to KTOŚ - mówiąc to popatrzył wymownie na Karkarow'a, który już zaciskał pięści. - wrzucił nazwisko Potter'a chcąc jego śmierci?
- To nie możliwe! - uśmiechnął się w jego stronę, dalej optymistyczny Bagman.

- Wszyscy wiemy, że Moody jest paranoikiem. Dziwne, że ktoś taki uczy obrony przed czarną magią i zaraża swoim niezdrowym podejściem młodzież, ale Dumbledore na pewno miałeś powód. - mówił Igor, zamieniając swoje podenerwowanie w atak. Z każdym jego zdaniem napięcie w pokoju rosło.

- Że ja sobie wyobrażam spiski?! - huknął Moody. - Chyba się zgodzicie, że ktoś kto to zrobił na pewno był wyszkolonym czarodziejem.
- Gdzie tu jakie dowodi! - Olimpia uniosła ręce do góry, na tyle na ile pozwalał jej niski sufit.
- Oszukanie potężnej czary nie jest łatwe. Należałoby użyć zaklęcia Confundus by manipulować jej wyborem. Trzeba byłoby też podać nazwę innej szkoły, żeby dodatkowo zmylić czarę-
- Chyba bardzo długo nad tym rozmyślałeś Moody. - rzucił oskarżająco Igor.
- Tak rzeczywiście, bardzo szybko na to wpadłeś. - Maddie mówiła wolno, patrząc na niego groźnie. Uniosła teatralnie obie ręce. - Oczywiście, nikt cię nie podejrzewa! - powiedziała sarkastycznie, uśmiechając się chłodno. - Po prostu, skoro jesteś taki mądry Moody, to może przepowiesz nam jeszcze od razu, kto to taki chciał tej śmierci Potter'a i oszukał czarę ?

Moody zacisnął wargi i milczał. Jedna jego ręka powędrowała do kieszeni.
Albus zareagował natychmiastowo.
- Myślę, że nie mamy wyboru. - przemówił. - Nie wiemy, jak doszło do tej sytuacji, ale musimy ją zaakceptować. Cedrik jak i Harry zostali wybrani i wezmą udział w Turnieju.

Pierwszy raz od przyjazdu, Maddie usłyszała tak ostry i władczy ton dyrektora Hogwartu.
Pomimo tego prychnęła głośno i ruszyła do wyjścia.

Tak była tym wszystkim przejęta, że nie zauważyła jak długo tam siedzieli i dyskutowali. Gdy wyszła, stoły w wielkiej sali były puste, również na korytarzach nie było nikogo. Ruszyła więc zamaszystym krokiem do wyjścia ze szkoły.

Tyle emocji w niej iskrzyło. Młody chłopiec nie ma szans w konkursie, ale to przecież niedorzeczne, żeby jakakolwiek szkoła wystawiła dwóch reprezentantów.
Mimo, że nie przyznała racji Alastorowi z uwagi na jej dumę, to było w tych jego szalonych spekulacjach trochę prawdy.
Ktoś musiał użyć zaklęcia na czarze, ale kto... i po co.

Na szczęście od wielkiej sali nie było daleko do wyjścia i Maddie spokojnie dotarła do wielkich drzwi.

- Zaczekaj.

Jak pod wpływem zaklęcia, jej nogi zatrzymały się w sekundę. Głos należał do Severusa. Przez głowę młodej kobiety przeleciało szybko wiele pytań. Mimo wszystko odwróciła się niewzruszona.
- O co chodzi?

Dziewczyna dopiero widząc kruczowłosego mężczyznę, przypomniała sobie, że musi w końcu dowiedzieć się czy będzie potrafił jej pomóc.

- Jesteś pewna, że Potter nie kłamał? - zapytał zwyczajnie, trochę jakby ...nieśmiało?
- Jestem w stanie poręczyć życiem. - odpowiedziała mu sucho, wręcz niemiło.

Mężczyzna milczał, po chwili skinął głową.
- A więc twoja legilimencja musi być na wysokim poziomie, skoro potrafisz wyczuć, czy ktoś kłamie czy też mówi prawdę. - mówił robiąc krok w jej stronę.
- Tak też i jest. - skomentowała niecierpliwie. - Nie pamiętam żebyśmy przeszli na "ty". - uniosła brodę w górę.

Na jego ustach ukazał się uśmieszek.
Wyciągnął do niej rękę.
- Severus.

Heir spojrzała na jego twarz, potem na rękę i w końcu uścisnęła ją.
- Maddie.

Czarownica poczuła lekki prąd przechodzący po jej ciele. Chciała puścić jego rękę w obawie, że czujne oko czarodzieja to zauważy. Snape jednak nie poluźnił uścisku.
Maddie zmarszczyła czoło. Spojrzała na niego i wtedy mężczyzna brutalnie przyciągnął ją do siebie.
Zbliżył się do jej ucha i wyszeptał.

- Dlaczego mnie śledzisz?

Mózg dziewczyny rozpoczął pracę na najwyższym poziomie. Co powiedzieć? Prawdę? A może lepiej delikatne kłamstwo? Cisza przedłużała się, działając na niekorzyść Heir.
Snape niecierpliwie warknął wciąż blisko jej głowy. Ciarki przeszły po jej plecach.

- Pracujesz z Moodym? - syknął, naciskając mocniej rękę czarownicy, którą wciąż trzymał.
- Oczywiście, że nie. - oburzyła się.
Jednym, niespodziewanym ruchem odrzuciła od siebie czarnowłosego. Obróciła jego rękę, łapiąc szybko drugą i niedelikatnie przyszpiliła go do wielkich drzwi.

Jego twarz zdobił typowy uśmieszek, dlatego nie mogła wywnioskować co na prawdę odczuwa.
- Jesteś mistrzem eliksirów, tak? - zapytała.

Maddie była silna, lecz wystarczyłoby, gdyby mężczyzna zechciał, mógłby pozbyć się jej rąk z nadgarstków. Jednak on ustawił tylko wygodniej plecy i spojrzał jej w oczy.
- Tak jestem.

- Wiesz czym jest klątwa krwi?
- Wiem.
- Od jakiegoś czasu pracuje nad lekarstwem, jakimś eliksirem, który będzie w stanie pomóc i usunąć klątwę krwi. ...Ktoś ważny potrzebuje tego, nim klątwa zamieni go w bestię.

Mężczyzna spojrzał na nią badawczo.
- Wiem, że bardzo dawno udało się komuś usunąć klątwę. - dodała trochę głośniej. Snape kiwnął głową, zapewne znając tę historię. Heir puściła szybko jego ręce i odsunęła się o krok.

- ...Chcę tylko żebyś spróbował pomóc. - przemówiła smutno, chcąc zagrać na jego emocjach. Patrzyła chwilę w dół, w końcu usłyszała ciche westchnięcie.

- Spróbować... - powtórzył po niej. - ...Można spróbować.

Fiołkowe oczy dziewczyny błysnęły. Posłała mu swój najszczerszy uśmiech.
Inni, których prosiła o pomoc od razu odmawiali, rozkładają bezsilnie ręce.
To jest jej szansą. On jest jej szansą.

- Dziękuję Severusie. - powiedziała czuło. Gdy mówiła jego imię, drgnął.

- Na jutro, przynieś wszystko co może nam pomóc. Nie ma zbyt wielkich szans, ale spróbujemy zacząć. Tak więc po porannej uczcie omówimy taktykę działania. ...Mam kilka pytań, nic więc jeszcze nie obiecuję.

Maddie kiwała głową na każde zdanie. Mężczyzna spochmurniał okropnie, jakby żałował mocno swojej decyzji.

- Miłej nocy i jeszcze raz dziękuję! - powiedziała i popchnęła ciężkie drzwi.
- ...Mhm. - mruknął cicho i ruszył w stronę zejścia do lochów.

Nocny chłód owiał postać dziewczyny. Niebo przyozdabiało tysiące gwiazd. Popatrzyła w górę oddychające głęboko. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Pełna nadziei, ruszyła na statek.
Będąc już w swojej kajucie, podeszła do kufra. Pod stosem ubrań, kryły się wszystkie zapiski i księgi, mówiące o klątwie krwi.
Popatrzyła na nie z góry i odsunęła się do łóżka. Upadła na nim ciężko, wywołując lekki skrzyp.

- W końcu będę musiała mu powiedzieć, że to ja potrzebuję tego eliksiru. - myślała. Ułożyła się wygodniej i przeczesała włosy. - Co, jeśli przestanie mi pomagać, gdy się dowie? Albo zostawi mnie i uzna za potwora?

Pytania krążyły po jej głowie sprawiając, że na samą myśl o jutrze bolał ją brzuch.
Po jakimś czasie rozmyślań, usłyszała hałas za drzwiami. Zapewne to Karkarow z Krum'em wrócili dopiero z obrad.
- Czy mogę zaufać komuś kogo ledwo znam? - Nowe wątpliwości napłynęły do jej głowy.
Nie mogąc zasnąć przez stres, postanowiła wziąć trochę eliksiru na spokojny sen, w który również się zaopatrzyła.
- ...Jutro. Pomyślę o wszystkim jutro. - wyjąkała półprzytomnie.
Nadszedł upragniony sen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro