Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Cecha

Oczywiste było, że Gryffindor różnił się znacznie od Slytherinu. Był to z pewnością zupełnie inny typ uczniów, usposobienia, ambicji... wierzycie w to nadal? Dla brunetki rzeczą śmieszną było, że po tylu latach czarodzieja wciąż określano po Domie, do jakiego przynależał. To były jedynie pojedyncze cechy, które sprawiły, że na resztę życia staniesz się takim człowiekiem, jakim chciano byś był. I nie jeden człowiek, w tym Abigal miała się dowiedzieć, że nawet w domu Godryka są większe szumowiny niż niejeden zepsuty Ślizgon. 

Abigal wiedziała, że spośród ich czwórki, to Agnes zagrywała najbardziej nieczysto. Mimo, że Abigal do perfekcji wyćwiczyła siłę manipulacji i swe aktorstwo, Brittany onieśmielała i jednocześnie przerażała swą siłą oraz nieczystymi zagrywkami, Chris... był Chrisem, który każde słowo potrafił obrócić przeciwko komuś. Za to tak Agnes posiadała najgorszą umiejętność. Potrafiła jak nikt inny grać uczuciami. I tylko głupi by nie przyznałby jej racji, że to najgorsza rzecz jaką można wyrządzić drugiemu człowiekowi. I z każdym dniem Abigal była tego coraz pewniejsza, że miała za uszami najbardziej nieczyste zagrania, gdy słodka i niepozorna Agnes tego ranka złamała serce kolejnej osobie. Jednak blondynka chyba niezbyt się nie przejmowała załamanym widokiem kapitana drużyny ich domu. Jak nigdy nic nalewała sobie soku, podśpiewując pod nosem. Dlatego brunetka wiedziała, że ją lepiej mieć przy sobie.

- Abi - Agnes szturchnęła koleżankę w ramie, gdy te stały pod salą Obrony przed Czarną Magią - On patrzy się na ciebie - zaświergotała, trzepocząc rzęsami, na co Abigal jedynie mruknęła pod nosem, wyczekując przyjścia nauczyciela. Doskonale wiedziała, że chodziło o Weasleya. Spojrzała krótko z politowaniem na Agnes, to na Chrisa, który oglądał dwójkę bijących się Gryfonów.

- Niech patrzy. Niezbyt mnie to obchodzi. - odpowiedziała w końcu, spostrzegając, że ta oczekuje odpowiedzi.

- Profesor dzisiaj się nie zjawi, musiał wyjechać. - Przed grupą pojawiła się Madame Hooch, na co wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni. - Bierzcie swoje rzeczy, idziemy na dwór. - Powiedziała nauczycielka, zawracając, a jej szata zafalowała za nią. Weszła między bijących się Gryfonów, przez co oboje upadli oszołomieni na ziemię, samą siłą jej ręki.

- Macie biegać. - Głos nauczycielki zagłuszył nieco silnie wiejący wiatr, który nie pozwalał uczniom, aby stać choćby wyprostowanym, jednak i tak ta niezbyt wesoła nowina dotarła do uszu uczniów. Uczniowie zareagowali głośnymi jękami niezadowolenia. - Cisza! - powiedziała Madame Hooch. - Ten kto zrobi trzy okrążenia, może wracać do zamku... - po tych słowach zmierzyła ich surowych wzrokiem, mówiącym, że jeśli znajdzie się choć jedna osoba, która nie wykona trzech okrążeń, gorzko tego pożałuje. Kobieta skinęła głową, udając się na trybuny. Sam fakt, że wiał mocny wiatr, niebo było zasłonięte chmurami i zapowiadało się, że miało się rozpadać w każdej chwili, to w dodatku wszyscy byli w szatach. Tak jak chłopacy mieli na tyle dobrze, że ich mundurek składał się z spodni, tak dziewczyny musiały trzymać spódniczki, które podwiewał wiatr. Jednak Abigal zauważyła, że niektóre niespecjalnie się starały, aby płeć przeciwna nie zobaczyła ich dolnej bielizny. Brunetka na szczęście nosiła zawsze pod spódnicą grube rajstopy lub leginsy do połowy ud. Tak też, chcąc mieć to za sobą, ruszyła przed siebie jako pierwsza, zostawiając za sobą marudzących uczniów.

Tępo narzuciła od razu, biegnąc truchtem, jednak przy drugim okrążeniu spostrzegła, że ktoś ją dogania.

- Witaj przyjaciółko. - Tuż obok niej znalazła się ruda czupryna Charliego Weasleya, na co przyśpieszyła. Jak wiele by dała, żeby dogonił ją nawet Chris, zamiast niego. 

- Nie przypominam sobie Weasley, abyśmy przeszli na ty. - powiedziała lodowatym głosem.

- Jak zwykle nie okazująca uczuć i nie dająca poznać po sobie, co chodzi Ci po tej ślicznej główce... to w Tobie lubię. - wyszczerzył się, jednak ta zamiast przewrócić oczami i go zignorować, przyjrzała mu się bliżej. Coś w tym uśmiechu, wydawało się jej sztucznego, nieprawdziwego i wymuszonego. Jej podświadomość podsunęła jej myśl. Coś jest nie tak. 

"Nie wiem co ty knujesz Weasley, ale się na pewno dowiem". - pomyślała, zaczynając ostatnie okrążenie, wyprzedzając go. Tym razem chłopak już jej nie doganiał.

- Stephan... mogę na słowo? - zapytała po powrocie do szkoły, podchodząc do Kapitana drużyny Slytherinu. Chłopak niechętnie skinął głową, ruszając za nią, tuż za najbliższy róg. - Mam do Ciebie prośbę, jest to swego rodzaju przysługa z Twojej strony w wdzięczności za moją przysługę daną Ci niedawno... - powiedziała.  Widząc jego podejrzliwy wzrok, westchnęła. - Przede mną nie musisz udawać Stephan... wiem jak Agnes złamała Ci serce... dlatego mnie wysłuchaj. Chciałabym, abyś nie tyle co śledził, a zdobywał dyskretnie o nim informacje, badał coś na jego temat... Przeczuwam, że ten coś knuje i jest to związane z nami. - powiedziała. Wyższy od niej chłopak zmrużył oczy. Wiedział, że nie mógł odmówić. Szczególnie, gdy te przerażające oczy, patrzyły wprost na niego. Był jedynie zdolny do skinięcie głową, przełykając ciężko ślinę.

- Z-zrobię to... jeżeli przekonasz Agnes, by mi dała jeszcze jedną szansę... żeby chociaż ze mną porozmawiała. O-od wczoraj mnie unika... a byliśmy ze sobą tak blisko. - wyszeptał, bojąc się spojrzeć w oczy, niższej dziewczynie.

Abigal uśmiechnęła się współczująco, poprawiając jego marynarkę. 

- Niech Ci będzie. - powiedziała, puszczając jego szatę. Tuż obok nich zaśmiali się zawodnicy  Gryffindoru, z którymi rozmawiała Agnes. Abigal nieznacznie się skrzywiła, gdy odnalazła wzrok Weasleya na sobie.

- A i jeszcze jedno. - zwróciła się do chłopaka. - Daj im popalić na jutrzejszym meczu Staphan... nie narzekałabym, gdyby któryś z nich wylądował w skrzydle szpitalnym.

Pięści Kapitana zacisnęły się, gdy zobaczył jak i Agnes śmieje się z nimi.

- Z przyjemnością.  - powiedział.

Zastępstwo za eliksiry, mają z Huch włef i muszą biegać. Abi biega, a do niej przyłącza się Wesley.

Abigal nawet nie udawała, że ją to bawiło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro