1. Obietnica
Abigail poprawiła swój krawat, aby go nieco rozluźnić. Próbowała powstrzymać drżenie rąk, gdy jej smukłe palce musnęły zielony materiał krawatu. Wzięła ukrytkiem uspakajający oddech, próbując zachować kamienną twarz. Skinęła głową w kierunku Agnes, by dać jej znać, że z nią wszystko jest dobrze. Zerknęła ukradkiem w kierunku pierwszorocznych, stwierdzając, że wszyscy już dawno zjedli. Widząc jak prefekci domu Roweny wstają, również tak uczyniła. Odchrząknęła, dając znak Christopherowi , że czas się zbierać.
- Pierwszoroczni za mną! - powiedziała donośnie, zwracając tym sposobem uwagę Ślizgonów.
Chris w mgnieniu oka znalazł się koło dziewczyny, na co ta westchnęła bezgłośnie. Posłała mu wymuszony uśmiech, po czym ruszyła przed siebie. Chłopak nie ustępując dziewczyny na krok, szedł koło niej, próbując zachować obojętny wyraz twarzy. Brunet przytrzymał jej drzwi, na co ta posłała mu skinięcie głową, przyspieszając kroku zaraz za zakrętem. Zatrzymała się, dając przejść prefektom z Hufflepuffu, wraz ze swoja świtą.
- Witajcie moi drodzy w domu Salazara Slytherina - gdy czarnowłosa wypowiedziała te słowa ozięble, z pozoru przyjaznym głosem, nastolatkowie spojrzeli na nią otwartymi oczami. - Jestem z tego pewna, że niejeden z was będzie godnie reprezentował nasz dom. - brunet stanął obok niej, przybierając swój wyćwiczony bezczelny uśmiech. Ślizgonka jednak nie dała się na niego nabrać. Znała go zbyt dobrze, by nabrać się na pozory, które tworzył za każdym razem w jej towarzystwie. Odsunęła się od niego dyskretnie, kontynuują - Od razu wam mówię, że wszelkie uwagi, pytania lub problemy macie zgłaszać do mnie... - powiedziała, obserwując reakcję młodych Ślizgonów.
- Witajcie młodzieży! - poczuła na swoim barku czyjeś ramię. Otworzyła gwałtownie oczy, będąc zszokowana nagłym zwrotem akcji. Spojrzała do góry, patrząc wprost w błękitne tęczówki natrętnego Gryfona. Charlie stał oparty o ramię Ślizgonki, posyłając Chrisowi szelmowski uśmiech, na co ten wydął czerwone policzki ze złości. Pewnie by jakos zareagował, gdyby nie fakt, że różnica wzrostu między nim, a Gryfonem była widoczna. - Szkoda, że takie talenty marnują się w Slytherinie... - powiedział, na co pierwszoroczni z Gryffindoru zaśmiali się cicho, patrząc w Gryfona jak w obrazek. - U nas zapewne nauczylibyście się wiele pożytecznych rzeczy...
- Na pewno, na przykład zapewne weszłoby wam w nawyk brak utrzymywania higieny osobistej... Tak jak mówiłam... - dziewczyna strąciła łokieć rudowłosego ze swojego ramienia, posyłając mu nienawistne spojrzenie - Musicie uważać na pozostałe domy... szczególnie Gryffindor, ponieważ wszyscy wiemy, że Gryfoni rozumem i inteligencją pochwalić się nie mogą... - tym razem podopieczni domu węża się cicho zaśmiali.
Dziewczyna obróciła się na pięcie, ruszając w stronę lochów. Otrzepała swój mundurek, stwierdzając, że została czymś ubrudzona przez Wesleya. Zazgrzytała zębami, zaciskając ręce w pięści. Opamiętała się jednak szybko, rozluźniając się nieco. Odgarnęła włosy do tyłu, przepuszczając Chrisa z pierwszorocznymi.
- Miło było poznać - pomachał do niej Charlie. Dziewczyna miała wielką ochotę rzucić w niego zaklęciem niewybaczalnym. Nim zeszła do podziemia, posłała mu mordercze spojrzenie, które było obietnica, że zrobi z jego życia piekło, jeśli jeszcze raz ośmieli się ją ośmieszyć. A Abigail Adams obietnic dotrzymywała zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro