Święta Wojna
Pierwszy dzień szkoły, Katherina odetchnęła i dostojnym krokiem weszła do Wielkiej Sali. Uczniowie zasiedli już do śniadania i zajęci byli rozmowami. Przeszła między stołami, a gdy dotarła na swoje miejsce, zauważyła coś dziwnego. Miejsca przy stole zostały pozmieniane tak, że obok jej miejsca po prawej stronie siedział Severus a po lewej Aidan. Oboje ignorowali się, poodsuwani od siebie najdalej jak to możliwe. Usiadła pomiędzy nimi i przywitała się, jednak żaden jej nie odpowiedział. Przyjęła to ze zdziwieniem i nałożyła sobie owsianki. Po kilku minutach jednak nie wytrzymała. Ta dwójka zachowywała się jak pięcioletnie dzieci, a ona nie będzie tego tolerowała. Odłożyła głośno łyżkę i wycedziła przez zęby.
-O co znowu poszło?- Jej ton nie znosił sprzeciwu.
Nie doczekała się jednak reakcji z żadnej ze stron. Aidan dźgał widelcem niewinne jajko a Severus rozdrobnił kiełbaskę jak tylko się dało. Trzema było użyć mocniejszego kalibru. Nie zwracając na zdziwione spojrzenia nauczycieli i uczniów chwyciła obu za uszy i wstała, ciągnąc ich za sobą. Posypały się jęki sprzeciwu, które ucichły, gdy ścisnęła ich uszy mocniej. Ruszyła przed siebie, ciągnąc tą dwójką i całkiem psując ich reputacje. Jeśli słowa nie pomagały, trzeba było użyć siły fizycznej. Zatrzymała się dopiero kilka metrów od Wielkiej Sali i puściła ich.
-A teraz gadajcie.- Zapytała ponownie, patrząc każdemu z nich w oczy.- Już!- Dodała głośniej, gdy nie dosłyszała odpowiedzi.
Mężczyźnie odwrócili się do siebie plecami, skrzyżowali ramiona i uparcie odmawiali udzielenia odpowiedzi. Oznaczało to jedno, obrazili się.Katherina wzniosła oczy ku niebu, tego się po nich nie spodziewała. Zachowywali się gorzej niż dzieci, dwójka dorosłych czarodziei najzwyczajniej się na siebie śmiertelnie obraziła. Jeszcze brakowało, by któryś tupnął nogą i kazał się przepraszać.Kobieta postanowiła użyć perswazji, a jeśli i to nie pomoże to, nie pomoże już nic.
-Będziecie ze sobą pracowali macie dawać przykład dzieciom, a tymczasem odstawiacie przedstawienie! Kto widział, aby dwójka dorosłych czarodziei się na siebie obrażała? Nie chcecie mówić? Nie mówcie. Obiecuje, że jeśli do końca dnia nie podacie sobie dłoni, zrobię coś, czego pożałujecie do końca życia. Urządzę wam takie piekło, że nawet Dumbledore was nie ocali, a teraz wybaczcie. Niektórzy w tej szkole muszą dawać przykład uczniom.- oznajmiła i spojrzała na każdego z osobna.
Odwróciła się i odeszła ze stukotem obcasów, w stronę swojej sali lekcyjnej. Severus i Aidan stali nadal oniemiali. Był to jedyny raz, gdy się ze sobą zgadzali i na równi byli przerażeni. Jeśli Katherina Salvatore obiecywała im piekło, to dotrzyma słowa. Trwali tak jeszcze przez moment aż Aidan odchrząknął.
-Ten no...będziemy udawać, że się pogodziliśmy? Nie wiem jak ty, ale ja nie chcę stać po drugiej stronie różdżki Kate.- Wydusił z trudem.
-Zgoda, ale tylko przed nią i wybij sobie ze swojego durnego łba, wypady na Ognistą.-Powiadomił go z przekąsem Severus.
Drugi mężczyzna prychnął pod nosem.
-W twoich snach Snape. Będziemy musieli zwracać się do siebie uprzejmie...Seve... Nie, nie przejdzie mi to przez usta- jęknął.- To niewykonalne.
Severus przewrócił oczami i obróciwszy się, odszedł, powiewając szatami. Aidan tymczasem uśmiechnął się i poszedł we własną stronę. Jego pierwsza lekcja. Od dziecka uwielbiał Historię Magii i to jego matka przekonała go do niej. Potrafił godzinami sterczeć nad księgami i czytać o wojnach i dawnych dziejach. Miał lekcję z piątym rokiem, więc zapowiadały się jedne z najciekawszych tematów, czasy wiktoriańskie.
Katherina tymczasem czekała w klasie na uczniów trzeciego roku. Czekała również na swoich pięciu wybranków. Nie wiedziała, czy ma się cieszyć z powodu, że Potter zrezygnował z jej przedmiotu czy nie. Z jednej strony źle się czuła z marnotrawstwem talentu, jednak jego zaangażowanie w naukę sprawiało, iż sama miała ochotę go wyrzucić z sali, co nie raz miało miejsce. Siostry Patil były przeciętne nawet z tak dużymi umiejętnościami tak jak i Malfoy. Owszem uczyli się, lecz niewystarczająco. W zamian za to Hermiona Granger i Rovena były jej ulubionymi uczennicami. Obie przykładały się w niezwykły sposób do wszystkiego, za co się zabierały. Obie również miały ponadprzeciętne zdolności i każdej z nich chciała w przyszłości zaproponować nauki u Mistrza Żywiołów Wiktora Dorado. Ten na pierwszy rzut oka miły mężczyzna był tuż za nią najlepszym Mistrzem Żywiołów. Nikt jednak nie kwapił się, aby pobierać u niego nauki. Chętni wykruszali się po pierwszej rozmowie, gdy to Dorado przedstawiał im plan zajęć, w których nie było mowy o życiu prywatnym. Przez całe pięć lat, miała się liczyć tylko ta sztuka, a Pannie Granger powinno to odpowiadać. Sama zaś miała wziąć się za Rovenę.Świat czarodziei za dziewięć lat powinien powiększyć się o dwie Mistrzynie Żywiołów. Już ona się o to postara. Musiała się jednak zająć lekcją. Zadzwonił dzwonek i do jej klasy wsypała się jedenastka dzieci. Uśmiechnęła się na myśl, że zostali tylko najlepsi. Nie było sensu rozdrabniać się na poszczególne żywioły, gdyż wystarczyło, wybrać na każą lekcję jeden z żywiołów, a tym, którzy się nim nie posługiwali zadać odrabianie prac domowych. Było to dobre rozwiązanie ze względu na to, iż mogła przerobić więcej tematów i znaleźć czas dla wszystkich swoich uczniów. Zaczęła lekcje od przepytywania.
-Panno Lestrange, kto był bogiem Ziemi w Starożytnym Egipcie?- Zapytała i czekała na odpowiedź.
-W Starożytnym Egipcie bogiem Ziemi był Geb, utożsamiany z pierwiastkiem męskim. Był on mężem bogini nieba Nut i między innymi ojcem boga słońca Re. Razem z Nut byli wyobrażani jako jedność w charakterze chaosu. W rzeczywistości jak podają starożytne podania, Geb był jednym z pierwszych Mistrzów Żywiołów i szczególnie upodobał sobie Ziemię, uważał ją za matkę wszelkiego życia. Prawdopodobnie to on stworzył większość zaklęć, dzięki którym możemy panować nad tym żywiołem.- Odpowiedziała dziewczynka z dumnym wyrazem twarzy.
Nauczycielka pokiwała głową zadowolona. Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwała.
-Dobrze, dziesięć punktów dla Slytherinu. Panno Granger, jakie zaklęcie stosujemy w przypadku zniszczonych roślin. Proszę zaprezentować je w praktyce.- Powiedziawszy to, wyczarowała roślinę i sprawiła, że ta obumarła.
-Należy użyć zaklęcia Alacritas wymawiając je trzykrotnie.- Wyrecytowała formułkę, po czym zapytała- Mogę?
W chwili, gdy Katherina kiwnęła głową, Hermiona podeszła i poprawnie wymawiając zaklęcie, przywróciła roślinę do życia. Znów sukces.
-Dziesięć punktów dla Gryffindoru.
Tak toczyła się dzisiejsza lekcja. Przepytywanie zajęło całą lekcję. Przyznała poszczególnym domom więcej punktów, niż ich odebrała. Było to w pewnym sensie pocieszenie, przynajmniej nie musiała niańczyć większości tych nieudolnych dzieciaków, nieprzykładających się do nauki.
Jak zwykle proszę o opinie, może się w końcu ich doczekam w większej ilości. :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro