Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zadanie

 Wraz z pierwszym września nadeszła ona. Różowa poduszka na igły z wyglądu podobna do płaza, a jej charakterek i Voldemorta by pogrążył. Była ona ostatnią osobą, którą Katherina chciała widzieć w zamku. Przywitała się z nią, krzywiąc się na sam jej widok. Miała gdzieś Umbridge i zamierzała pokazywać to na każdym kroku. Obie wiedziały, że Salvatore była nietykalna i żadna siła nie mogła tego zmienić. Choć znając życie, Dolores będzie starała się, pozbyć się jej ze szkoły na wszelkie możliwe sposoby.  

-Witaj Dolores, gustowny kolor- w te słowa włożyła najwięcej ironii, ile tylko mogła. 

-Katherina, ciebie też miło widzieć, widzę że ci się wiedzie.- Odrzekła podobnym tonem, po czym uśmiechnęła się jak sztuczna, porcelanowa lalka.  

 Obie zmierzyły się chłodnymi spojrzeniami. Jakby mogły, rzuciłyby się pewnie na siebie z pazurami. Pierwszy raz spotkały się podczas przesłuchiwań. Katherina zgłosiła się z własnej woli. Miała za sobą Albusa Dumbledore'a, który pomógł oczyścić ją i Severusa z zarzutów. Oczywiście Dolores Umbridge to się nie spodobało. Już wtedy była na dość wysokim stanowisku i po przesłuchaniu zatrzymała ją, przekonując ją, że powinna trafić do Azkabanu.  

 Kobiety rozdzielił Aidan, widzący co się zapowiada.  

 Był miły dla wszystkich. Zapewne, gdyby spotkał Czarnego Pana na swojej drodze, zagadałby na temat pogody i pochwalił jego ubiór w międzyczasie, zadręczając go swoim optymizmem. Kate pomyślała, że byłby to niezły pomysł. Jakby napuścić Aidana na Voldemorta mieliby kolejną wojnę z głowy. 

-Moje drogi panie po cóż ta nerwowa atmosfera?- Obie automatycznie zgromiły go wzrokiem. Nie ruszyło go to jednak. Objął ramionami Katherinę i Dolores.- Niedługo zjadą się uczniowie, a jako nauczyciele powinniśmy dawać im przykład.

 Pierwsza wyrwała się Umbridge, podnosząc głos.

-Proszę mnie zostawić Arushat!

 Oszołomiony mężczyzna spojrzał na nią dziwnie. Wyglądał, jakby wszystko z niego uleciało bowiem, nie spodziewał się po niej takiej reakcji ze strony koleżanki z pracy. 

-Ale...-Wystękał.- Przepraszam...ja...tylko  

 Kobieta jednak już odchodziła, nie zwracając na niego uwagi. 

-Wredna landryna.- Stwierdziła z przekąsem Katherina i wyłuskała się spod ramienia Aidana, po czym dodała.- Nie przejmuj się, ona tak ma.  

 Czuła się w obowiązku uspokojenia swojego przyjaciela. Nawet jeśli to była taka błaha sprawa. Aidan niestety należał do gatunku ludzi optymistycznych i źle reagujących na wrogość innych. 

 Mężczyzna spuścił smutno głowę, przyciągając spojrzenia innych.

-Aidan, przestań robić przedstawienie.- Syknęła mu do ucha Kate.  

 Gdy jej słowa nie pomogły, szturchnęła go w ramię. Zdziwiła się, jak ten, zamiast nadal być smutny, uśmiecha się szeroko.

-Ty oszuście!- Burknęła i obrócisz się na pięcie odeszła od niego jak najdalej. Podpięła się pod rozmowę McGonagall i Vector.  

 Nauczycielki rozmawiały na temat kryterium oceniania prac, co kobietę nie do końca zainteresowało. W jej głowie kwitło pytanie. Gdzie jest Severus? Mówił jej wcześniej, że przybędzie do Hogwartu na czas, a nadal nie było po nim śladu. Został wezwany pięć godzin temu i powinien już dawno być z powrotem w Hogwarcie. Czarny Pan zawsze potrafił znaleźć idealny moment na wzywanie swoich sług, nie ma co. Czarownica poważnie się już martwiła. Bała się czy przypadkiem coś mu się nie stało. Często takie niespodziewane wizyty kończyły się źle dla wezwanych. Interesowało ją również, co działo się na tym spotkaniu i co Czarny Pan miał do powiedzenia Severusowi.  

 Stała tak obok dwóch nauczycielek, aż nauczycielom wyszedł na spotkanie dyrektor. Uśmiechnięty od ucha do ucha w szacie, niebezpiecznie przypominającej żółtko. Katherina dyskretnie schowała się niczym cień za Minerwą. Nie chciała rozmawiać z Dumbledorem.  

 Czas płynął, a Severusa wciąż nie było. Kobieta zaczęła się już martwić nie na żarty. Niedługo rozpocząć się miała uczta, gdyż uczniowie zaczęli już wchodzić do Wielkiej Sali. Jednak tego, co się za chwile stanie nie spodziewałaby się za nic. Siedziała już spokojnie przy stole nauczycielskim, gdy poczuła pieczenie przedramienia. Wytrzeszczyła oczy i rozejrzała się, czy nikt na nią nie patrzy. W chwili, gdy miała już tego pewność, uchyliła rękaw szaty i zaklęła pod nosem. Wstała, dumnie poprawiając szatę i dyskretnie podeszła do dyrektora. Odciągnęła go od profesora Flitwicka.

-Muszę...- Przerwała, nie wiedząc jak ubrać tę sytuację w słowa. Wskazała tylko dyskretnie na swoje przedramię, które wciąż dawało o sobie znać.  

-Idź, jakoś wytłumaczę twoją nieobecność.- Powiedziawszy to, popędził ją.

 Nie kłóciła się, tylko pobiegła do swoich komnat. Wzięła z nich swój strój śmierciożercy i kominkiem przedostała się do domu Severusa. Stwierdziła, że tak będzie szybciej. Wyszła z domu, ponownie go zabezpieczając i teleportowała się na miejsce spotkania. Pojawiła się w tej samej ruderze, co ostatnio. Szybkim krokiem ruszyła do wejścia, jednak nim zdążyła przekręcić gałkę drzwi, te otworzył ktoś inny. Zza nich wyjrzała głowa Glizdogona, który gdy tylko zobaczył, kto przed nim stoi, wpuścił ją do środka bez słowa. Znała drogę, do salonu. Wewnątrz czekał już Severus i Voldemort. Pierwszy stał przy kominku, podczas gdy Czarny Pan rozsiadł się w fotelu. Na jego kolanach spoczywała Nagini.

-Katherina, czekaliśmy na Ciebie.- Powiedział, obrzucając ją podejrzanym spojrzeniem.- Razem z Severusem macie nowe zadanie. Macie pozbyć się Igora Karkarowa, a wcześniej jego całej rodziny. To nic trudnego nieprawdaż Katherino?

 Kobieta pokiwała głową. Wewnątrz jednak miała ochotę, rzucić swemu Panu w twarz, że to jego by się z chęcią pozbyła. Jednak co miała zrobić? Ponadto Voldemort wybrał chyba najgorszy moment na takie zagrywki. Co jak co ale był początek roku szkolnego, a oni byli nauczycielami. 

-Idźcie już i nie wracajcie, póki nie wykonacie zadania. W takim przypadku wiecie, co was czeka.- Wiedzieli i to aż za dobrze.  

 Oboje wyszli z rozpadającej się posiadłości, a gdy znaleźli się na zewnątrz Katherina zapytała mężczyznę.

-Gdzie on jest?

-W domku letniskowym w Bułgarii, jego rodzina ukrywa się razem z nim, żona i dwójka dzieci.- Powiedział, patrząc jej w oczy.

 Katherina myślała intensywnie, nie odważyłaby się zabić dzieci ani tej kobiety. Jednak był pewien sposób. 

-Sev... A co jeśli dalibyśmy jego żonie spory zapas Wielosokowego? Jej i dzieciakom. Karkarow już jest martwy, ale ich możemy ocalić- wyszeptała.  

-Chyba kpisz, myślisz, że zostawiłaby męża? Pozbawimy ich wspomnień i wyślemy gdzieś daleko.- Polecił, po czym dodał.- Chodź, nie mamy czasu.  

 Kobieta złapała go za dłoń, po czym poczuła, jak znika jej grunt pod nogami. Chwilą wystarczyła, aby zauważyła, że stoi w bagnie.

-Dzięki Snape!- Burknęła i spróbowała się ruszyć.- Severus?

 Nigdzie nie widziała mężczyzny. 

-Severusie?!

 Niespodziewanie tuż obok niej, ktoś warknął. Obróciła się i ujrzała go, cały umazany był szlamem bagna.

-Przymknij się kobieto, głuchy by cię usłyszał. Mamy zasadzić się na niego, a nie informować, że ktoś chce się go pozbyć.  

 Spoglądała na niego to na siebie. Oboje umazani i brudni. Gdy tylko wykonają zadanie, zamorduje go gołymi rękami. 

-Patrz- wskazał jej domek, oddalony od nich o trzydzieści metrów.- Otoczony zaklęciami ochronnymi, ale jest luka. Naprzeciw drzwi. Widzisz?- Pokiwała głową.- Nie mogą się teleportować. Podpalisz dom i poczekamy, aż wyjdą. Ty zajmiesz się Karkarowem, a ja jego rodziną. Wytłumaczymy, że żony i dzieci nie było, a sam Igor wrzeszczał, że nigdy ich nie znajdziemy.

-Dobrze, idę- zakomunikowała i ruszyła przed siebie. Po drodze wyczyściła swoją szatę.  

 Prześlizgnęła się przez lukę w zabezpieczeniach, po czym bez ceregieli przywołała ogień i podpaliła dach. Ogień z prędkością światła rozprzestrzeniał się po całym budynku. Nie czekała długo. Z domu wybiegła blondynka z zawiniątkiem w ramionach i kilkunastoletnia dziewczynka. Za nimi wyszedł on, Karkarow. Tuż obok Katheriny pojawił się Severus. Kobieta posłała klątwę w Igora, którą ten bez problemu odbił. Atakowała go zaciekle, aż w końcu jego różdżka znalazła się w jej dłoni. Szybkim ruchem przełamała ją, kawałki odrzuciła na bok i podeszła do niego. Nim pozbawiła go życia, powiedziała tylko.

-Twoja rodzina przeżyje, ale ty nie możesz.- Zawahała się, lecz w końcu podniosła różdżkę.- Avada Kedavra.  

 W tym samym czasie Severus zdołał ogłuszyć żonę Karkarowa i pozbawić ją wspomnień. Dziewczynka wyrywała mu się, lecz sprawnym ruchem przytrzymał ją i rzucił na nią Obliviate. Najmłodsze dziecko i tak nie zapamiętałoby tego. 

-Wstawiłem do wspomnień jego żony, aby zabrała dzieci i uciekała do Azji. Powinno wystarczyć.- Orzekł, po czym spojrzał na zwłoki Igora.- Bierz go, zaniesiemy go jako dowód.  

 Katherina złapała martwego mężczyznę za nadgarstek i poczekała na Severusa. Razem teleportowali się z powrotem przed posiadłość, w której urzędował Czarny Pan. Wiedzieli, że czeka ich kara. Owszem zabili Karkarowa, ale jego rodziny nie. Z niewzruszonymi minami lewitowali ciało za sobą. Jak się spodziewali, ich Pan nie był zadowolony. 

- Katherino zawiodłaś mnie. Crucio!- ciało Kate wygięło się pod nienaturalnym kątek, a z jej ust wypłynął krzyk. 

 Gdy wężowaty skończył z nią, przyszła kolej na Severusa. Bawił się nimi na zmianę. W końcu puścił ich wolno, nie zwracając uwagi na ich stan. Oboje byli poznaczeni krwią, wypływającą z ran, które powstały dzięki zaklęciu. Ledwo dotarli do Hogwartu. Słaniali się na nogach, wzajemnie się podtrzymując.  

 Katherina czuła, że jej sumienie zostało obciążone o kolejną duszę. Co z tego, że był to jeden z gorszych śmierciożerców? Jedyne, na co miała ochotę to upić się do nieprzytomności i zaszyć się w jakimś odludnym miejscu, gdzie nikt jej nie znajdzie. Miała dość wszystkiego i wszystkich. Karę, jaką otrzymała od Czarnego Pana, przyjęła z ulgą. Tylko w innym znaczeniu. Była dla niej karą za kolejne morderstwo. Karą za to, że ona wciąż żyła, a jej ofiary gniły pod ziemią.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro