Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wspomnienie

 W chwili, gdy na wpół wydobyła się z ramion Aidana, Katherina przyjrzała mu się. Nie zmienił się ani trochę, te same turkusowe oczy w kształcie migdałów, te same przydługie czarne włosy założone za uszy. Usta rozciągnięte w radosnym uśmiechu. Innymi słowy Aidan Riordian Arushat. Był od niej niewiele wyższy, co było wyczynem przy jej metrze osiemdziesięciu wzrostu.

 Z początku jednak należy przybliżyć to, co łączyło tę dwójkę. Katherina Salvatore po ukończeniu szkoły zerwała wszelkie kontakty z Aidanem i wszystkimi, którzy nie popierali jej pana. W krótkim czasie wyrobiła sobie opinie gorszą, niż można było sobie wyobrazić. Jej imię wymawiano z takim samym strachem jak imię Czarnego Pana. Zabijała bez poczucia winy i moralności aż do pamiętnego dnia, gdy nawróciła się na stronę Zakonu. Jak można nazwać kogoś, kto nie może patrzeć na siebie samego? Tego określenia szukała Katherina, nie raz chciała ze sobą skończyć, a przy życiu trzymał ją tylko Severus. Aidan, chociażby był jej bliski, nie miał dla niej większego znaczenia. Jednak to on, a nie jej ukochany, pomógł jej się pozbierać. Pomógł poskładać jej życie, jak składa się stłuczoną szybę. Pocieszał ją i sprawił, że pozostali członkowie Zakonu Feniksa ją zaakceptowali. Były oczywiście wyjątki w postaci James'a Potter'a i Syriusza Black'a. Nie było szans, by ta dwójka się do niej przekonała, żadnych szans. Nienawiść między nimi była zbyt wielka. 

-Katherino Salvatore zmieniłaś się!- Zawyrokował.- Coś ty zrobiła, że wyglądasz jak...chodzący szkielet?

 Katherina spuściła wzrok. Co prawda, to prawda. Przez te wszystkie lata bardzo się zmieniła. Już w czasach szkolnych była bardzo szczupła, jednak cały stres pozbawił jej dodatkowych kilku kilogramów, przez co można było porównać ją do szkieletu. Ponadto jej włosy straciły cały urok tak jak i twarz, która nie przyciągała już zaciekawionych spojrzeń. Ostatecznie, w wieku trzydziestu trzech lat wyglądała, na kilkanaście lat starszą niż była. Teraz niekoniecznie wiedziała jak odpowiedzieć. Cóż, zabolało ją to stwierdzenie.   

-Ty za to nie zmieniłeś się wcale Arushat.- Odpowiedziała ostatecznie.  

 Wtem za nimi odchrząknął Lupin. Kobieta rzuciła mu mrożące krew w żyłach spojrzenie.   

-Lupin.- Wymówiła jego nazwisko, jakby był co najmniej brudną skarpetką.

- Ciebie też miło widzieć Katherino.- Odrzekł spokojnie, jakby jej słowa go nie ruszyły. Zapewne tak właśnie było.  

 Tak szczerze to nie nienawidziła go aż tak, jak to okazywała. Traktowała go tak dla zasady.  

-No już, już. Kate powinnaś być milsza, uśmiechnij się. To spojrzenie upodobnia cię do dementora. Kate!- Gdy nie zareagowała, palcami wskazującymi podniósł jej kąciki ust.- Lepiej.  

 Jakby ktoś teraz wszedł do Wielkiej Sali, pewnie zacząłby pokładać się ze śmiechu. Salvatore stała naprzeciw Aidana, który podtrzymywał kąciki jej ust, a jej oczy ciskały pioruny. Tak to zwykle wyglądało. Remus kaszlnął dwukrotnie, ukrywając rozbawienie, co nie do końca mu wyszło.Kilka sekund później brunet odsunął się od niej i jeszcze szerzej uśmiechnął.  

-Lupin, a co z twoim problemem?- Zagadnęła znienacka mistrzyni taktu.  

-Będę pił systematycznie Wywar Tojadowy, jeśli o to ci chodzi. Nie sądzisz, chyba że Dumbledore wpuściłby tu rozszalałą bestię?- Odparł.  

 Mina Katheriny sugerowała, że już on się postara o to by oswojona bestia, opuściła szybko mury tego zamku. Ciekawe jak dyrektor wybierał kolejnych nauczycieli Obrony. Jąkała z Czarnoksiężnikiem z tyłu głowy, narcystyczny laluś a teraz wilkołak.  

-Rozszalałą nie, lecz kto wie- mruknęła.- Przecież jeśli napadniesz na kogoś, to nie będzie twój pierwszy raz co Lupin?- mężczyzna przewrócił oczami, jej argument był trafny.  

-Będziesz tu teraz wywlekać brudy sprzed lat? Nie sądzę, by było to konieczne.- Rzekł Remus, tym razem poważniej.  

 Czarownica zmrużyła oczy i bez słowa się odwróciła. Ignorując Aidana wyszła z pomieszczenia i udała się do swoich komnat. Była więcej niż zła, była wściekła. Jakże denerwował ją ten przeklęty Lupin. Była również zła na siebie, sama w końcu wyciągnęła te niemiłe fragmenty przeszłości.   

1975 r. Hogwart  

-Severusie nie idź tam!- głos Katheriny rozległ się na korytarzu.- Oni znowu chcą wyciąć ci numer!   

 Złapała Severusa za rękaw szaty i szarpnęła, tym samym go zatrzymując. Była wściekła, że jej pseudo inteligentny przyjaciel dał się znów nabrać Black'owi, że też przez te wszystkie lata jeszcze się nie nauczył. Ten kretyn za każdym razem podchodził Severusa z różnych stron i niestety często udawało mu się wciągnąć w coś niebezpiecznego.

-Zostaw mnie i zajmij się swoimi sprawami Salvatore!- Wrzasnął i wyrwał się jej.  

 Zszokowana dziewczyna patrzyła, jak odchodzi. Wreszcie fuknęła groźnie, obróciła się na pięcie i wróciła do Pokoju Wspólnego. Jeśli nie chce jej słuchać, to niech nie słucha. Znów dostanie po łapach i może się wreszcie czegoś nauczy.   

 Następnego dnia nie spodziewała się tego, że eskapada Severusa może się tak skończyć. Jak to zawsze bywało, opowiedział jej o wszystkim. Dziewczyna miała chęć coś sobie zrobić. Jak mogła puścić go samego? To mogło skończyć się gorzej, o wiele gorzej.Rozmawiała z nim przez większość dnia.Oboje byli głupi, ona przez to, że puściła go samego, a on przez to, że tam poszedł.  

-Severusie Snape! Obiecaj mi, że już nigdy nie zrobisz czegoś tak nieodpowiedzialnego!- Zaatakowała go pod koniec dnia.

 Ten tylko spojrzał na nią zmęczonymi oczami i powtórzył to, co powtarzał już z setkę razy.

-Obiecuję, że nie dam się już namówić Black'owi na coś tak głupiego.- Był widocznie wykończony i jedyne na co miał teraz ochotę to łóżko.- Nie masz może eseju do napisania?   

-Napisałam go wczoraj, jakbyś nie wiedział-odparła.- Jednakże ty swojego nie skończyłeś...- w jej oczach pojawiły się szatańskie ogniki.- Mówiłeś o Black'u, a nie o mnie.  

 Jej słowa mogły oznaczać tylko jedno, wycieczka do biblioteki z uwzględnieniem umiejętności ominięcia Filcha. Severus zrobił bilans, który wskazywał, że brak eseju z Transmutacji był gorszą opcją od nocnej wycieczki. Szybko poszedł do dormitorium, skąd zgarnął wszystkie potrzebne przybory, wrócił i dał znać Katherinie, że może rzucić na nich Zaklęcie Kameleona. Mając je na sobie, czuli się jak oblani wodą. Szybko przemierzyli drogę do biblioteki, po czym bezszelestnie się do niej wślizgnęli. Na szczęście ani Filcha, ani Pani Norris nie było nigdzie w pobliżu. Zebrali potrzebne książki, a Severus przysiadł się i pisał to, co dyktowała mu przyjaciółka.  

  Moje najdłuższe opowiadanie tutaj *.* Czytających to opowiadanie proszę o komentarze :) Wyrabiam się jak na chwilę obecną z napisaniem jednego rozdziału dziennie i mam szczerą nadzieję, że taki stan rzeczy się nie zmieni :)   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro