Wspólne Święta cz. II
Katherina obudziła się we wspaniałym nastroju. Wyciągnęła się niczym kot i mruknęła radośnie. Odrzuciła leniwym ruchem kołdrę i nie przejmując się zimnem, wyszła z łóżka. Dywan był przyjemnie miękki, gdy szła do łazienki. Jedno spojrzenie na lustro i wiedziała, że nie wygląda najgorzej. Doprowadziła się do porządku i pół godziny później wychodziła już z zaparowanego pomieszczenia. Na dzisiejszy dzień przygotowała już specjalne ubrania. Mianowicie wąskie czarne spodnie i sznurowaną koszulę. Nie było sensu stroić się czy ubierać się stosownie. Poza swoje komnaty nie wyszłaby w takim stroju i wychodzić nie zamierzała. Była dopiero godzina szósta rano więc do spotkania zostały co najmniej dwie godziny. Czas ten postanowiła spędzić z książką. Sięgnęła po pierwszą lepszą pozycję i rozsiadła się w fotelu. Nie mogła się jednak skupić na lekturze. Cały czas jej myśli zaplątało dzisiejsze spotkanie. Myślała między innymi o tym, czy porzucą w końcu tę udawaną sympatię i zaczną się zachowywać jak oni. Drażniło ją ich potulne zachowanie.Już dobre kilka miesięcy zachowywali się tak niedorzecznie.Przerzucała kartki, aż w końcu w odpowiednim czasie pojawiły się skrzaty domowe obładowane jedzeniem. Wskazała im stolik, na którym mają je rozłożyć, teraz wystarczyło tylko czekać na gości i mieć nadzienie, że wspaniale pachnący kurczak nie wystygnie zbyt szybko.
Mężczyźni pojawili się o ustalonej godzinie, udając pogrążonych w rozmowie. Wystarczyło szybkie spojrzenie, aby ich rozszyfrować. Ukradkiem posyłali sobie nienawistne spojrzenia. Nie kontrolowali tego, jak widać, było to silniejsze od nich.Czarownica wpuściła ich. No tak teraz wystarczy wykorzystać ich niewiedze do cna. Postanowiła, że da zagrać im w szachy i będzie przyglądała się, jak radzą sobie z nerwami. Był to plan idealny, ponieważ prędzej czy później sami się zdemaskują. Znała ich na tyle dobrze, by wiedzieć, że razem w jednym pomieszczeniu i siedząc po przeciwnych stronach szachownicy, nie ma szans, aby się nie posprzeczali, albo chociaż nie poobrzucali specyficznymi określeniami.Wskazał im miejsca i przewróciła oczami, gdy Severus przechodząc obok ciastek, ukradkiem zwinął jedno z nich. Nie tylko ona miała słabość do tych słodkości.Zapadła niezręczna cisza, gdy trójka czarodziei rozsiadła się, każdy w swoim fotelu. Dzień wcześniej Katherina transmutowała jedno pióro w dodatkowy fotel. W tej chwili nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć. Spojrzała na każdego po kolei, wzrokiem błagając, by któryś z nich się odezwał. Jak zwykle uratował ją Aidan, choć przeczuwała, że będzie chciał czegoś w zamian.
-Kate o ile mnie pamięć nie myli, wspominałaś coś o szachach-zagadnął.
Kobieta pokiwała głową i spokojnie podeszła do kominka, na którym leżały szachy. Przyniosła je i poczekała, aż jej goście zrobią trochę miejsca na stoliku, a gdy tak się stało, postawiła szachownicę i usiadła. Przyglądała się jak Severus i Aidan rozstawiają figury i na pozór grzecznie rozmawiają.
Jak się spodziewała tak i się stało, mianowicie zaczęli się sprzeczać. Z początku niewinnie i na pozór dyskretnie. W dogodnym momencie wymknęła się pod pretekstem poprawienia makijażu, którego na sobie nie miała. Czarodzieje byli zbyt zajęci zaciętą walką tą na szachownicy i tą słowną. Zamknęła za sobą drzwi do sypialni i przystawiła do nich ucho. Jeśli jej się poszczęści, coś usłyszy.
-I po coś przyłaził? Tylko psujesz nastrój.
-A ty? Jak sądzę to mnie, zaprosiła wcześniej.
-Tylko dlatego, że byłeś bliżej... Ej! To moja wieża.
-Teraz już moja.
-No i czego się tak szczerzysz? Jeszcze ci sztuczna szczęka wypadnie.
-O ile pamiętam, to ja jestem od ciebie młodszy, i to o dwa lata.
-Twój wygląd świadczy o czymś innym.
-Przynajmniej nie wyglądam jak cukierek.
-Znów będziesz mi wypominał tę szatę? Była ładna i podobała się Aurorze...
-Zupełnie nie wiem, co ta wariatka w tobie widzi.
-Nie obrażaj jej, jest bardzo inteligentna.
-W takim razie ponowie pytanie, co ta „inteligentna" wiedźma widzi w kimś twojego pokroju.
-Oh, może to, że jestem przystojny, inteligentny i niezwykle czarujący... I z czego się śmiejesz?
-Z tych trzech słów, kiedy ostatnio widziałeś się w lustrze?
-Odezwał się posiadacz nosa większego niż cała twarz.
-Wychodzę...
-I co powiesz Katherinie hę? Masz posadzić swój kościsty tyłek na fotelu i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie mam ochoty przeżywać horroru, tylko dlatego, że wielmożna mroczna księżniczka się obraziła.
Wspomniana kobieta zakrywała usta, by nie wybuchnąć śmiechem. Czy wiedziała, że Aidanowi podoba się Sinistra? Nie i zastanawiało ją, czemu jej o tym nie powiedział. Aurora była bardzo miłą czarownicą, ale nie wyobrażała sobie jej przy boku Arushata. Mieli kilka cech wspólnych i wiele całkowicie przeciwnych. Musiała przyznać zaskoczył ją taki obrót spraw. Nie chcąc utracić czegokolwiek, z ich konwersacji wróciła do słuchania.
-...coś długo jej nie ma.
-Jest kobietą, jakbyś dotąd nie zauważył, a kobiety spędzają wieczność na pucowaniu swoich twarzy.
-A zauważyłeś może, że poszła poprawić makijaż, którego nie miała?
-Więc poszła się umalować.
-Tyle tylko, że ona się nie maluje.
-Maluje, po prostu tego nie dostrzegasz. Cofnij ten ruch.
-Ani mi się śni, załatwię cię w dwóch ruchach.
Kilka chwil później, usłyszała wiązankę przekleństw, gdy Severus dopełnił słowa i wygrał. Znów nowe doświadczenie, usłyszeć takie słowa od Aidana? Rzadkość. Niestety zabawa musiała się skończyć, w końcu przyszliby sprawdzić co się z nią dzieje. Musiała zatem ich uprzedzić i sama wrócić. Wstała, otrzepała koszulę i w ostatniej chwili przypomniała sobie, po co tu przyszła. Szybko popędziła do łazienki i nałożyła trochę tuszu na rzęsy, by nie wzbudzać podejrzeń. Szczerze nie przepadała za makijażem, czuła się w nim jak w masce, która naruszona będzie wyglądać okropnie. Wróciła do salonu z uśmiechem na ustach. W duchu modliła się, by nie odkryli tego, że podsłuchiwała. Choć miała ich za głupszych od siebie, nie byli aż tak głupi. W każdej chwili mogli się domyślić. Spojrzała na to, jak znów rozkładają figury i zapytała.
-Kto wygrał?
Triumf na twarzy Severusa i lekkie skrzywienie warg Aidana udzieliło jej odpowiedzi, którą już znała. Doświadczenie podpowiadało jej, że już niedługo przynajmniej jeden z nich wybuchnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro