Uczta Powitalna
W Wielkiej Sali zdążyli zebrać się uczniowie. Katherina wpatrywała się uparcie w drzwi, zza których miała przyjść za chwilę Rovena wraz z resztą pierwszorocznych.Przeczuwała, że jej kuzynka trafi do Sltyherinu jak reszta rodziny.Wreszcie drzwi otworzyły się i mogła dojrzeć dziewczynę idącą z dumnie uniesioną głową. Rovena była idealną kopią ojca. Te same włosy, oczy, nos i chytry uśmieszek. Ceremonia rozpoczęła się. Dzieci podchodziły kolejno do Tiary aż w końcu nadeszła kolej dziewczynki.
-Rovena Lestrange.
Katherina wyprężyła się jak struna i czekała. Chwila, dwie chwile i już było wiadome.
-Slytherin!
Na twarz kobiety wypłynął dumny uśmieszek, aż przepełniała ją duma. Cóż solidarność w rodzinie była podstawą. Severus natomiast skrzywił się tylko i przewrócił oczami.
-Mam nadzieję, że jest pojętna.- Mruknął pod nosem.- Mam już dość półgłówków w moim domu.
-Ma talent do Numerologii i Eliksirów i nie jest półgłówkiem.- Odpowiedziała mu oburzona Katherina.
Jak zawsze to bywało dyrektor, wygłosił krótką mowę. Trwało to chwilę, po czym wszyscy zabrali się do jedzenia. Stoły zastawione były obficie najróżniejszymi smakołykami i pech chciał, że dwójka Nietoperzy miała przed sobą tylko jeden talerzyk z pasztecikami.
-Te paszteciki należą do mnie.-Warknęła Katherina wyrywając nieświadomemu mężczyźnie talerzyk z dłoni.
-Ach tak? Niby jakim prawem?- Obruszył się Severus.
-A takim, że jeśli mi ich nie oddasz, powiem profesor McGonagall kto, pozbawił ją szaty na środku korytarza, na czwartym roku.- uśmiechnęła się podstępnie.
Severus najwidoczniej utracił ochotę na paszteciki dyniowe i zajął się szarlotką. Mało kto wiedział, że ta dwójka była niezwykłymi żarłokami, ponieważ po ich wyglądzie w żaden sposób nie można było tego stwierdzić.
Po skończonej kolacji, Katherina pożegnała się i udała do swoich komnat. Czas by je umeblować. Korytarze wypełniały głosy uczniów. Dotarła na miejsce dość szybko i od razu zabrała się do pracy.
Wpierw wzięła jedną z walizek i zaczęła przygotowywać gabinet. Kolor kominka zmieniła za czarny a kamienne ściany, przyozdobiła obrazami, przedstawiającymi krajobrazy Erisu. Biurko zastawiła notesami i różnymi drobiazgami.
Trudniej było z salonem. Jego ściany przemalowała na ciemną zieleń, pułki zastawiła księgami. Wyczarowała wygodne dwa fotele i mały hebanowy stolik. W drugim kominku rozpaliła ogień, po czym skierowała się do składziku. Tam porozstawiała swoje eliksiry i składniki do nich. Została sypialnia i łazienka. Zmęczona powlekła się do sypialni gdzie małe skromne łóżko, zmieniła na ogromne łoże z baldachimem a ściany, przemalowała na czarno. Szafę zapełniła ogromną ilością szat, sukni i innych ubrań. Tak samo zrobiła z toaletką, o której najwidoczniej pomyślał dyrektor. W łazience natomiast pozmieniała tylko nieliczne szczegóły. Był tam duża wanna, toaleta, umywalka, którą wymieniła na stosowniejszą, lustro i półka.
Zadowolona z wykonanej pracy napełniła wannę ciepłą wodą i zrzuciła z siebie suknię. Skrzywiła się na widok swojego zmasakrowanego ciała. Było ziemiste, chude i poznaczone mnóstwem blizn. Niektóre były zasługą klątw a inne ran zadanych przez żołnierzy jej brata. Nie chciała na to wszystko patrzeć dłużej niż to, było konieczne, weszła więc do wanny i odprężona, przysnęła.
Prawie się utopiła, gdy jej głowa znalazła się pod wodą. Parskała i kaszlała, wypluwając połkniętą wodę. Otrząsnęła się i zaczęła głośno oddychać. Minęło z dziesięć minut, gdy już uspokojona powlekła się do łóżka. Nie bawiła się już w szukanie pidżamy, najzwyczajniej wcisnęła się pod kołdrę i ułożyła do snu.
Następnego dnia o świcie czarownica wstała, przeciągając się i przeszła się do salonu. Dochodził bowiem stamtąd zapach świeżej kawy, co było dziwne. Rozbudzona zobaczyła tylko filiżankę kawy, kawałek pergaminu oraz list. Domyśliła się, że jest na nim jej rozpisany plan lekcji oraz to gdzie znajduje się jej klasa. Przyjrzała się mu. Każdego dnia miała lekcje z którąś z grup, a pierwsze zajęcia były dla wszystkich pierwszorocznych.Jak było napisane pierwszą lekcję, miała o godzinie dziewiątej. Poszukała wzrokiem zegara, była piąta co oznaczało cztery godziny wolności.Powąchała kawę, Esmeralda Special jej ulubiona. Upiła pierwszy mały łyk i mruknęła z zadowolenia.Odstawiła na chwilę kawę i otworzyła list.
Droga Katherino!
Doszły mnie słuchy, że wróciłaś do świata żywych. Mam szczerą nadzieję, iż o mnie nie zapomniałaś i nie wyrzucisz tego liściku do kominka. Chciałabym spotkać się z Tobą w weekend na kawie. Przyjdź do Trzech Mioteł o piątej wieczorem.
Rachel Hadaway
Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i wyczarowawszy patronusa w postaci smoka odesłała jej wiadomość. Rachel znała z przyjęć rodzinnych. Była to inteligenta i niezwykle rozmowna czarownica. Widziały się tylko kilka razy jednak Katherina zapałała do niej ogromną sympatią.
-Dumbledore wie jak uszczęśliwić swoich pracowników.- Uśmiechnęła się. To właśnie on musiał powiadomić dawną znajomą.
Wróciła do sypialni, zabierając po drodze jedną z książek. Skoro miała tyle czasu, postanowiła spędzić go na czytaniu. „Najgroźniejsze stworzenia: jak pozyskać z nich składniki" była idealna na taką okazję. Rozsiadła się na kołdrze i przysunęła się do poduszki, na której się oparła. W jednej dłoni trzymała filiżankę a w drugiej książkę.
Nawet się nie zorientowała, jak minęły trzy godziny, a gdy już zarejestrowała upływ czasu, smętnie odłożyła książkę i podeszła do szafy. Wyjęła z niej bieliznę, proste czarne spodnie, równie czarną koszulę i jakże by inaczej czarny surdut. Wybrała do tego ciemne trzewiki a włosy, związała w ciasny kok. Tak ubrana wyszła z komnat i zabezpieczyła je, jak i gabinet zaklęciami.
Lekcje powinny się za chwilę kończyć a według tego, co napisał jej Dumbledore jej klasa mieściła się na pierwszym piętrze. Przerwa miała być pięciominutowa, więc powinna się pośpieszyć, by zdążyć przed uczniami. Szybko przemierzyła drogę do sali i zdążyła przed końcem lekcji, gdyż nie spotkała żadnego ucznia ani nauczyciela. Tylko Filch plątał się po zamku.
Klasa była jedną z największych jaki miał Hogwart. Pomiędzy ławkami były prawie dwumetrowe odległości, a one same zostały wykonane z niepalnego drewna. Na podwyższeniu stało biurko nauczycielskie wykonane z drzewa wiśniowego. Na nim zaś leżały podręczniki, które sama uprzednio przygotowała.
Wiedźma wyszła z klasy i postanowiła się trochę przejść, była już przerwa więc za chwilę uczniowie powinni się schodzić. Nie musiała czekać długo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro