Severus versus Aidan
Severus rozsiadł się w fotelu. Był wściekły. Wciąż zadawał sobie pytanie, czy Katherina coś do niego czuje. Przecież nie trzymałaby ich wspólnego zdjęcia w swoim notesie, gdyby był jej obojętny. W obecnej chwili miał chęć, sięgnąć po butelkę Ognistej. Nie mógł jednak tego zrobić, miał w końcu obowiązki. Arushat był kimś, kogo chciał się pozbyć. Nie miał wątpliwości, po co wrócił. Pragnął Katheriny, a on musiał mu przeszkodzić w zdobyciu jej. Nadszedł w końcu czas, powie jej to. Tyle lat już to odkładał i kiedyś w końcu musi jej to powiedzieć. Nie obchodziło go już to, że go wyśmieje albo najzwyczajniej odrzuci. Powie jej i będzie miał to z głowy. Wpierw jednak musi znaleźć właściwy moment, a nie było lepszych momentów niż pierwszy dzień szkoły. Uprzedzi Aidana. Przyszło mu na myśl, by wyjść z komnat i rozejrzeć się po zamku. Do uczty pozostało co najmniej kilka godzin, więc będzie mógł pospacerować w ciszy.Wstał z fotela i powolnym krokiem skierował się na korytarz. Wyszedł i nie zrobił kroku, gdy ktoś na niego wpadł. Kimś tym była rozzłoszczona Katherina. Mężczyzna uśmiechnął się wrednie, widocznie nie spotkała tylko „przyjaciela". Wiedział doskonale o tym, że Lupin będzie uczył. Nie miał jednak okazji poinformować o tym jej, a oto tego skutki.
-Uważaj, jak łazisz Salvatore.- Warknął.
Ta tylko obrzuciła go chłodnym spojrzeniem i mijając go, poszła dalej. Jej peleryna powiewała za nią, tworząc wrażenie skrzydeł. Nie zastanawiając się długo, obrał kierunek na Wielką Salę. Czas zmierzyć się z pewnymi osobami. Teraz to on miał tu władzę, on uczył dłużej i postara się by Arushat i Lupin opuścili swoje stanowiska do końca roku szkolnego, albo i szybciej. Już u progu usłyszał ich rozmowę i uśmiechnął się krzywo. Pokaże im gdzie ich miejsce. Wszedł do Sali i spojrzał na nich z nieskrywanym obrzydzeniem. Brunet mruknął nieprzyjemnie pod nosem i udał, że Severusa wcale tu nie ma. Jednakże Lupin uśmiechnął się niemrawo i przywitał go uprzejmie.
-Witaj Severusie.
-Lupin, jak tam wycieczki w świetle księżyca? Zjadłeś już może jakiegoś dzieciaka?- Zapytał od niechcenia.- Arushat a ty? Nadal podlizujesz się każdemu po kolei?
Tym razem Aidan wlepił w swojego przeciwnika nieodgadnione spojrzenie i wykrzywił twarz w okropnym grymasie. Nie lubił, gdy zarzucało mu się podlizywanie się komuś. Każdy ma swój słaby punkt, a to była jego pięta Achillesa. Jedyna słabość. Możliwe, że podlizywał się, lecz on tak tego nie okazywał. On po prostu był miły.
-A ty Snape jak tam twoje eliksiry? Eliksir Rozdymający wybuchł ci w twarz, czy może masz ten nos od urodzenia?- Dumny z tych słów, skrzyżował ramiona na piersi.
Severus szykował już świetną ripostę, gdy dołączył do nich ktoś jeszcze. Minerwa McGonagall w pierwszej chwili nie wiedziała, o co chodzi. Severus i Aidan patrzyli na siebie z nienawiścią, a obok stał niepewnie Remus. Wspomniana dwójka wyglądała, jakby za chwilę mieli się sobie rzucić do gardeł. Było to wielce prawdopodobne.
-Chłopcy co tu się dzieje?- Zapytała.- Aidanie? Severusie?... Remusie?
Gdy wymówiła ich imiona, wówczas zauważyli jej obecność. Aidan uśmiechnął się promiennie na widok profesorki, Severus mruknął pod nosem coś, co do złudzenia przypominało „lizus", a Remus nadal był lekko oszołomiony tą sytuacją.
-Pani profesor! Jak miło panią widzieć po tych wszystkich latach!- Wyszczebiotał Aidan radośnie.- Nie zmieniła się pani ani trochę, nadal taka piękna.
Czarownica uśmiechnęła się radośnie. Widocznie komplementy trafiły w nią tak, jak można się było spodziewać. Wbrew pozorom McGonagall łatwo można było ugłaskać. Wystarczyło kilka miłych słów i odpowiednie podejście.
-Aidanie, przestań mi się tu łasić.- Rzekła, choć ledwo widoczne rumieńce przeczyły jej słowom.- Tak właściwie to powiesz mi w końcu, co miała oznaczać ta sytuacja?
Tym razem jednak podejście nie było odpowiednie. Jej ton wskazywał na to, że mówi poważnie. Za czasów szkolnych wiele razy zwracała im uwagę za ciągłe spory na korytarzach. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają, a ta sytuacja była właśnie taką rzeczą.
-Zwykła wymiana zdań pani profesor.- Wybąknął niepewnie mężczyzna, a chwilę później uśmiechnął się podstępnie i rzucił Severusowi wyzywające spojrzenie.- Severus wspominał, że chciałby porozmawiać o czymś z panią. Podobno to ważne.
Wspomniany czarodziej wyprostował się i zacisnął szczęki. No tak, a czego miałby się spodziewać? Odwrócił się jednak w stronę McGonagall i powiedział.
-Tak...może pójdziemy do twojego gabinetu Minerwo?- Spytał uprzejmie, a gdy kiwnęła głową na zgodę, ruszył za nią. Po drodze jeszcze rzucił Arushat'owi groźne spojrzenie mówiące, że się zemści.
W tym samym czasie Katherina przewracała ze złością kartki książki, która na jej nieszczęście nawinęła się kobiecie pod ręce. Tuż obok na stoliku leżał cały stosik skrawków porwanego pergaminu. Cisza w salonie ja dobijała i nawet pomyślała nad tym, że mogłaby porozmawiać z Izaakiem. Odrzuciła jednak szybko ten dość głupi pomysł, szybciej niż na niego wpadła. Teraz wystarczyło czekać, aż ten dzień się skończy i będzie mogła wziąć Eliksir Bezsennego Snu. Zasnęłaby szybko i miałaby to wszystko choćby na kilka godzin z głowy. Teraz wystarczyło tylko wpaść na pomysł, jak mogłaby pozbyć się tego typka ze szkoły. Dręczyło ją także to, że jeśli on tu był i Potter też tu będzie to bardzo prawdopodobne, że i Black tu przybędzie. Nie to nie było prawdopodobne, to było pewne. Jeszcze tego brakowało, by kolejny morderca odwiedzał mury tego zamku. Black, aż sama myśl o nim wywoływała na jej ciele nieprzyjemne dreszcze. Nie to aby się go bała, prędzej brzydziła. Przez tyle lat zarzekał się, jakim to jest niewiniątkiem, a prawda wyszła na jaw. Był tak samo zepsuty, jak ci, których oczerniał. Tak samo pozbawiony moralności.Pokazał swoją prawdziwą twarz. Jak go spotka, rozprawi się z nim raz na zawsze. Nienawidziła takich jak on. Wcześniej, gdy miała mentalność typową dla Śmierciożerców może i by go zaakceptowała. Teraz jednak nie miała zamiaru. Była jeszcze kwestia ich konfliktu z dawnych lat, tego nigdy nie zapomni. Przez przypadek naderwała kawałek kartki, co szybko naprawiła. Nie powinna psuć sobie nastroju czymś takim jak Black.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro