Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Podsłuchana rozmowa

 Minęło już kilka miesięcy od rozmowy Severusa i Katheriny w Pokoju Życzeń. Szkolne sprawy zaprzątały umysły obojga. Ponadto Czarny Pan ostatnimi czasy zainteresował się młodzieżą, a w szczególności młodymi ślizgonami. Rovena co było niestety nieuniknione, przyjęła Mroczny Znak. Kate starała się ponad wszystko, by oddalić to w czasie jak najbardziej, choć niewiele to pomogło. Najzwyczajniej w świecie nie była w stanie zmienić woli Voldemorta. Dzień przed przyjęciem przez nią owego znaku przesiedziała ze swoją kuzynką całą noc. Minęła im ona na rozmowach i zapewnianiu, że wcale nie będzie źle. Obie jednak wiedziały, iż jest to kłamstwo. Nie było co się oszukiwać, Mroczny Znak miał pozostać na jej przedramieniu już na zawsze.Był również Draco. Kobieta i o niego się martwiła. Był synem Narcyzy i Lucjusza, co oznaczało, że jako dobra przyjaciółka powinna go ochraniać i mu pomagać.

 Była niedziela, co oznaczało wolny dzień. Pierwszy raz w życiu czarownica zatęskniła za swoim domem. A tak właściwie za biblioteką.Wcześnie rano zebrała kilka swoich rzeczy i udała się do dyrektora z informacją o swojej kilkugodzinnej nieobecności. Po uzyskaniu pewności, że może opuścić mury zamku, niczym na skrzydłach wyleciała z niego i pędem skierowała się ku bramie. Chciała odwiedzić dawne ulubione miejsca i książki dawno nieodwiedzane. Rzadko kto zaglądał do biblioteki prócz niej. Owszem było kilku czarodziei i dwa wampiry odpowiedzialne za utrzymanie tego wspaniałego miejsca w jako takim porządku, lecz nie spełniali oni wszystkich wymagań.  

 Tym razem między wymiarowa teleportacja wyczerpała ją jak nigdy wcześniej. Nic dziwnego, gdyż przez ostatnie dni żyła w ciągłym stresie. Miało tak pozostać aż do wojny, podczas której rozwiążą się wszystkie jej problemy. Po wojnie wiadome będzie, kto obejmie władzę i jaki będzie świat. Niestety Katherina zdawała sobie sprawę, że wojny może nie przeżyć. Pojawiła się akurat przed wejściem. Tym razem było cicho. Burzowe chmury zbierały się nad zamkiem, a w oddali można było dostrzec zbitą ścianę deszczu, która w zastraszającym tempie pędziła w stronę czarownicy. Ta jęknęła i pobiegła słabo do wrót, których próg przekroczyła najszybciej, jak się dało. Strażnicy powitali ją skinięciami głów.

 Przyzwyczaiła się już do tego, miała na to mnóstwo czasu. Nie chcąc zaliczyć spotkania z kimś z rodziny, już na samym początku wcisnęła się na klatkę schodową dla służby i nim rozpoczęła mozolną wspinaczkę do biblioteki. Dotarła na właściwe piętro po pięciu minutach, a gdy tak już się stało, odetchnęła. Korytarzem udała się w prawo, by stanąć przed pięknymi wrotami. Piękne, ciemne z wyrzeźbionymi scenami, które ukazywały ogrody. Bez namysłu uchyliła je i bezszelestnie wślizgnęła się do wielkiej sali, która zawładnięta była słowem pisanym. Odetchnęła i zajęła się tym, co robiła najlepiej- czytaniem.  

 Nawet nie zauważyła, gdy minęły trzy godziny. Nikt nie wchodził do biblioteki, tak że zatraciła kontakt z rzeczywistością. Odzyskała go jednak, słysząc dźwięk otwieranych drzwi i głosy. Zwinnie schowała się w kąt i nadstawiła ucho. Było to jedno z jej przyzwyczajeń, które nieraz uratowało jej życie.   

- Musisz to skończyć...  

-Tylko po to mnie tu ściągnąłeś?  

 Kobieta rozpoznała oba głosy i nie wiedziała co cała ta sytuacja, mogła oznaczać. W jakim celu Severus i Izaak się spotykali i co miał na myśli jej brat? Pytania kłębiły się w jej głowie, lecz postanowiła wrócić do nasłuchiwania, a nóż czegoś się dowie.  

-Masz się trzymać z daleka od Katheriny, zrozumiałeś? Nie pozwolę, by ktoś twojego pokroju kładł na niej łapska.

-Nie mów o niej jak o towarze. Czy ty w ogóle z nią rozmawiałeś?- Zapytał Severus, tonem sugerującym, że ma dość tej rozmowy.  

-Nie i nie zamierzam. Jest moją siostrą i to wystarczy. Razem z Izabellą jesteśmy w stanie Ci zapłacić, bylebyś tylko zniknął z jej życia.- Ton Izaaka sugerował, że jest na skraju wytrzymałości.

 Drugi z mężczyzn roześmiał się drwiąco.

-Tym chcesz się mnie pozbyć Salvatore? Myślisz, że ją zostawię dla złota? Czyś ty się z meduzą na mózgi pozamieniał? Dopóki będzie mnie chciała przy sobie, dopóty jej nie zostawię. Odejdę tylko wtedy, gdy będzie tego chciała. Nie próbuj podobnych sztuczek, bo nic ci nie dadzą. Zresztą czy ty się słyszysz? Jeszcze pięć lat temu razem z tą białą myszą chcieliście ją zabić, a teraz chcecie dla niej jak najlepiej? To chore.  

-Zastanów się dobrze, nie zasługujesz na nią.- Izaak, powiedziawszy to, obrócił się na pięcie i ciężkim krokiem opuścił bibliotekę.  

 Nastąpiła chwila ciszy, aż w końcu Severus odezwał się poważnie.

-Możesz wyjść Katherino.

 Czarownica miała ochotę uderzyć się w czoło. Dopiero zauważyła, co ją zdemaskowało. Torbę, do której zebrała swoje rzeczy, położyła na widoku. Wstała z podłogi i otrzepała ubranie z nieistniejących paprochów.Wyszła zza regału i niepewnie spojrzała na czarodzieja. Wyglądał dziwnie, co spowodowane było tym, że miał na sobie coś innego niż swoje nieśmiertelne szaty, mianowicie granatową szatę, która podkreślała jego chudość.  

-Słyszałaś wszystko?- Zapytał.

 Pokiwała głową. Przyzwyczaił się już do takich zachowań. Rodzina interesowała się nią tylko, gdy sprawa jej dotycząca dotyczyła całej rodziny, nigdy w innych przypadkach. Już nie raz Severus dostawał ostrzeżenie od rodziny Salvatore'ych. Według nich nie spełniał warunków, które pozwoliłyby mu choćby przebywać w otoczeniu Kate. Wszystko przez jego pochodzenie. Zapanowało niezręczne milczenie.

-Widzę, że jesteś zajęta, może już pójdę.- Mężczyzna zaczął się wycofywać.

-Nie, zostań. Przydasz mi się- w ostatnim momencie Katherina powstrzymała go i uśmiechnęła się sztucznie.- Już dawno tu nikt nie zaglądał...  

 Mężczyzna zgodził się zostać i razem spędzili wśród książek cały swój wolny czas. Oboje cieszyli się, że nikt im nie będzie przeszkadzał. Katherinę cały czas coś jednak dręczyło. Nie zachowywała się jak jego dziewczyna, o ile mogła się nią nazwać. Powód był prosty. Po upłynięciu dłuższego czasu, odkąd to wyznali sobie miłość, nie wiedziała, co miałaby robić. Ich relacje nie zmieniły się tak, jak myślała, a żadne z nich nie chciało zrobić następnego kroku. Nadal pozostawali na relacjach przyjacielskich, co niezwykle irytowało czarownicę. Nie chciała całego życia spędzić w taki właśnie sposób. Chciała czegoś więcej, lecz dopóki to Czarny Pan rozdawał karty, było to w pewnym sensie niemożliwe.Bała się, że mógłby on skrzywdzić jej ukochanego, tylko by mieć nad nią władzę. Mógłby zrobić z niej marionetkę i kazać jej robić okropne rzeczy. Rzeczy, które jeszcze bardziej obciążyłyby jej sumienie.  

  Przepraszam za to, że tak długo nie było następnego rozdziału. Miałam zbyt dużo na głowie i cały czas brakowałoby mi czasu na dokończenie go.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro