Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niespodzianki miłe i niemiłe

 Wakacje, wakacje i po wakacjach. Tak to właśnie wyglądało. Severus obmyślał już plany jak wykurzyć przyszłego Nauczyciela Historii Magii z Hogwartu. Już on się postara by ten laluś trzymał się z dala od Katheriny.  Odkąd Arushat zaczął kręcić się obok niej, postawił sobie za cel pozbycie się go. Niestety wszelkie próby były daremne. Był przekonany, że Aidan miał jakieś podejrzane zamiary wobec Katheriny. Potwierdziło się, to gdy jej matka wyznaczyła go jako przyszłego małżonka dla córki. Tego było za wiele. Nie miał prawa do Katheriny.Z takimi myślami Severus Snape rozpoczął dzień.

 Leniwe spojrzenie na zegarek i wiedział, że jest godzina piąta rano. Oznaczało to, iż miał cztery godziny na to, by przygotować się do powrotu do zamku. Tym razem nieszczególnie się cieszył. Jakby mógł, zatrzymałby śpiącą w pokoju po drugiej stronie hallu czarownicę tutaj. Wcale, ale to wcale nie podobała mu się wizja jej w objęciach jego wroga.   

 Katherina w tym samym czasie siedziała już od godziny na łóżku i przeglądała stare albumy. Znalazła trzy zdjęcia jej i Aidana. Na pierwszym była wraz z nim nad jeziorem gdzie daremnie próbowali złapać Trytona. Drugie przedstawiało ich na spotkaniu Klubu Ślimaka, a trzecie na korytarzu. Pamiętała dokładnie, jak jednemu z trzecioklasistów dostał aparat na święta i latał po szkole, robiąc wszystkim zdjęcia. Mimowolnie się uśmiechnęła wpatrzona w fotografię. Postanowiła nie chować go razem z resztą i schowała do swojego notesu nauczycielskiego.Poprzedniego dnia spakowała się, więc teraz mogła sobie spokojnie po odpoczywać.

 Wróciła więc myślami do pierwszego zdjęcia. Ona była wtedy na piątym a on na szóstym roku i jak to zwykle bywa, wpadli na genialny pomysł. Otóż Katherina potrzebowała kawałka skóry Trytona do eksperymentu, a Aidan najzwyczajniej się nudził. Właśnie tak zaczęło się czterogodzinne siedzenie nad jeziorem, zakończone przemoknięciem do suchej nitki. Nie uwzględnili tego, że stworzenia mogą nie chcieć użyczyć im kawałka swojej skóry. Wciągnęły ich pod wodę i gdyby nie koledzy, mogliby pożegnać się z życiem. Nauczyciele nigdy nie dowiedzieli się o tym wydarzeniu, choć podejrzewali, że coś takiego mogło mieć miejsce.  

 Czarownica była w tamtych czasach niewinna. Pomimo zamiłowania do Czarnej Magii, nie skrzywdziła nikogo trwale i z premedytacją. Wtedy to prócz potajemnych pojedynków i wkradania się do Działu Ksiąg Zakazanych, była przykładną uczennicą. Myślała o tym, by przyłączyć się do Voldemorta, lecz nie było to jej priorytetem. Planowała wtedy, że w szóstym roku nauki powie Severusowi o swoich uczuciach. Chciała być pewna, że nie stchórzy. Aidan wiedział o tym i chciał jej pomóc. Z tego powodu często z nią rozmawiał, a nie wiedzący tego Severus kipiał zazdrością.  

 Poleżała tak jeszcze godzinę, by w końcu zwlec się z łóżka i przebrać w coś stosowniejszego niż krótkie spodenki i koszulka. Zarzuciła na siebie prostą sukienkę, odsłaniającą pokiereszowane ramiona. Nie przejmując się tym zeszła na dół, aby zrobić śniadanie. Nie zamierzała czekać aż to Severus je zrobi, równie dobrze mogła czekać na to, że Voldemort pokocha Pottera. Jak mogła się spodziewać, kuchnia ziała pustkami i prócz kawałka szarlotki nie znalazła nic. Nie było sensu wołać skrzata, zgarnęła ciasto i usiadła z nim przy stole. Było suche, ale zjadliwe.  

-Pożerasz moje ciasto.- Usłyszała, kończąc jeść.  

-Tak? Nie widziałam karteczki z treścią: „Własność Severusa Snape'a" - Sarknęła i odwróciła się do rozmówcy.- Co masz w planach robić do południa?-zapytała. 

 Mężczyzna udał, że się zastanawia.   

-Hmm pomyślmy, brakuje mi na składzie eliksiru na naderwane mięśnie, a wnioskuję, że będzie potrzebny w Skrzydle Szpitalnym. Jak pewnie wiesz, tak nieznośna kobieta nagabuje mnie co raz, gdy jej czegoś brakuje...-urwał i spojrzał na nią dziwnie.- Idziesz?  

 Pokiwała głową, wstała i ruszyła za Severusem. Wprowadził ją do swojej pracowni i razem zebrali składniki. Przygotowanie ich nie było trudne, robili to od lat. Mieli podobne style warzenia, podobne ruchy. Zawdzięczali to naukom u tego samego Mistrza Eliksirów. Nie rozmawiali, tylko pracowali. Każdy szanowany Mistrz Eliksirów nie rozmawiał podczas warzenia, słowa rozpraszały, a jeden błąd mógł kosztować życie.  

 Wszystko musiało być idealne, eliksir był do połowy gotowy. Z pedantyczną dokładnością wlała pięć kropel wywaru z szaleju jadowitego, zamieszała dwa razy zgodnie ze wskazówkami zegara, zmniejszyła ogień, po czym dodała cztery otwornice i znów zamieszała. Wyłączyła ogień i spojrzała w kociołek z uśmiechem szaleńca na twarzy. Eliksir był idealny, unosiła się z niego czerwona mgiełka i ostry zapach. Przelała zawartość do dwóch fiolek i zakorkowała je. Obok niej Severus również skończył warzyć i przelewał właśnie zawartość.

-Pierwsza.- Powiedziała z nutką dumy w głosie.  

-Nie ciesz się tak, mamy pół godziny na dotarcie do szkoły.- Czarodziej ściągnął ją na ziemię.  

 Zamrugała i pognała do sypialni, by się przebrać, po drodze krzycząc.  

-Weź moje rzeczy! Wszystko jest spakowane!  

 Katherina przebrała się w szatę wyjściową w ekspresowym tempie, a tymczasem Severus zbierał jej rzeczy. Sam nawet nie wiedział, czemu to robi. W oko wpadł mu notes, którego kobieta zapewne nie włożyła do kufra. Wziął go, a z niego wypadło zdjęcie. Podniósł je i nie wiedział co myśleć. Ona trzymała jego zdjęcia? Ich zdjęcia? Ze złością wepchnął je na powrót do notesu, a jego samego do kufra. Gdy Czarownica wróciła, nie było go już w sypialni, czekał w salonie przy kominku z jej i swoim bagażem. Miał minę, jakby wypił sok z cytryny.

-Coś się stało?- Zapytała zdziwiona.  

 Nie odpowiedział, tylko wskazał jej, by szła pierwsza. Zrobiła to, nie drążąc tematu. Nie chciała się kłócić. Wylądowała we własnych komnatach, gdzie zostawiła bagaże i wyszła do Wielkiej Sali. W czasie wakacji Aidan napisał kolejny list, informując ją między innymi o tym, że będzie czekał we wspomnianym miejscu. Korytarze były przyjemnie ciche, nic prócz stukotu jej butów o posadzkę nie zakłócało ciszy. Dotarła na miejsce, a gdy zobaczyła dwóch rozmawiających czarodziei zamarła. Mieszały się w niej dwa sprzeczne uczucia, radość na widok przyjaciela i złość na widok wroga z czasów szkolnych. Otóż Aidan Arushat rozmawiał z nikim innym jak Remusem Lupinem. Zastanawiało ją co ktoś jego pokroju mógł robić w Hogwarcie. Podeszła do nich z uniesioną głową i już miała coś powiedzieć, gdy wylądowała w czyichś ramionach.

-Kate!- Wrzasnął uradowany Aidan, dusząc przyjaciółkę.  

-Dusisz mnie.- Wydyszała, próbując wyrwać się ze stalowych objęć.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro