Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Koniec roku szkolnego

-Gdzie zamierzasz spędzić wakacje?- Profesor McGonagall przysiadła się na krawędź biurka Katheriny.  

 Katherina zignorowała pytanie. Przez ostatni czas, gdy wyszło, że Czarny Pan wrócił do żywych, nie mogła spać. Nie miała pojęcia, że Nauczyciel Obrony, taki ktoś jak Quirrell mógłby służyć jej dawnemu Panu. Powinna wyczuć jego obecność, cokolwiek choćby ten głupi turban. W końcu nie zdejmował go ani na chwilę, dzień w dzień miał go na głowie.Oczywiście Harry Potter nie był jej całkowicie obojętny, jednak nie miała teraz głowy do niczego. Dumbledore musiał mu coś powiedzieć o niej i Severusie, gdyż ostatnimi czasy patrzył na nich łagodniejszym wzrokiem.  

-Katherino? Pytałam gdzie, spędzisz wakacje?- Tym razem pomachała jej dłonią przed oczami.  

-Myślałam nad powrotem do domu. Izaak i Izabella będą tacy „szczęśliwi", że wrócę.- Wyrzuciła opryskliwie.- Zastanawiałam się też, czy nie przenieść się do dawnej posiadłości Salvatore'ych w północnej Anglii. 

 Możliwe, że byłoby to dobre wyjście. Tam nikt nie zakłócałby jej spokoju i mogłaby spędzić czas w swoim własnym towarzystwie. W końcu, po co wracać tam, gdzie cię nie chcą? Posiadłość ta znajdowała się kilka mil od Sunderland i otoczona była zaklęciami ochronnymi. Tylko nieliczni o niej widzieli. Dość spory zamek położony na wzniesieniu, duży ogród i piękne widoki. Kuchnia i pomieszczenia dla służby dawno nie były używane tak jak i sypialnie, jadalnie i reszta pomieszczeń z biblioteką włącznie. Balthazar Salvatore, syn Isabelli Salvatore, który kazał go wybudować, nie pomyślał o tym by zamiast czarodziei i różnych stworzeń zatrudnić skrzaty domowe Bowiem gdyby tam były, zamek nie wyglądałby jak muzeum kurzu i pajęczyn.  

-Możesz pomieszkać trochę u mnie, nie pogardziłabym tak miłym towarzystwem.- Uśmiechnęła się starsza czarownica. 

 Katherina parsknęła i pokręciła głową z niedowierzania.  

-Pani Profesor wiele rzeczy słyszałam, ale jeszcze nigdy tego, że moje towarzystwo jest miłe...Ja naprawdę wolałaby spędzić ten czas sama. Wie pani, że mam wiele rzeczy do przemyślenia. Nie chciałabym zresztą robić pani kłopotu.Pani profesor nie powinnyśmy być teraz w Wielkiej Sali? Zaraz się zacznie Uczta Pożegnalna.  

 Minerwa MacGonagall pokiwała głową i obie szybkim krokiem wybrały się na Ucztę. Uczniowie zaczęli już się powoli schodzić, a przy stole nauczycielskim brakowało kilku nauczycieli. Sam dyrektor zajął swoje miejsce i usilnie dyskutował z nauczycielem Zaklęć.Czarownice przemaszerowały pomiędzy stołami i zajęły swoje miejsca. Severus obrzucił je pytającym spojrzeniem.  

-Co się tak patrzysz?-Zapytała Katherina.  

 Mężczyzna odwrócił szybko wzrok i skierował go przed siebie. Po jego wyprostowanej postawie można by go porównać do jednego zwierzęcia, do napuszonego pawia. Zauważyła nawet, że założył lepsze szaty.  

 Sala zapełniła się już całkowicie i naszedł czas na przemowę dyrektora, który wstał już i poprawił fiołkowe szaty. Nie minęło dużo czasu jak mina zrzedła Severusowi i z pawia stał się bazyliszkiem. Żyłka pulsująca na jego skroni groziła pęknięciu, a widelec mógł się pożegnać z dawnym kształtem. Slytherin właśnie utracił Puchar Domów przez Złote Trio. Cóż mogłoby rozwścieczyć Severusa bardziej? Opanował się jednak szybko i zignorował przytyk Opiekunki Gryffindoru.  

 Nawet jedzenie nie ukoiło jego nerwów, wręcz przeciwnie. Oberwało się niewinnemu ciastu truskawkowemu, które na swoje nieszczęście było czerwono złote.  

-Zostaw to, czym ci ono zawiniło?

 Ciasto miało teraz konsystencje kremu i nieciekawy wygląd a on nadal wściekle je dźgał.Puścił mimo uszu jej słowa, wpatrując się z nienawiścią w talerz. Katherina postanowiła nie denerwować go bardziej i zajęła się sobą.Cała ta szopka nie trwała długo, nim się obejrzała, uczniów już nie było. Widząc pustą salę, wstała i ruszyła do wyjścia, gdy Severus złapał ją za dłoń. Spojrzała na niego i uniosła brew.  

-Podobno nie masz gdzie się zatrzymać...-zaczął.- W moim domu jest wolny pokój.  

-Proponujesz mi zakwaterowanie?  

-A podobno jesteś wybitnie inteligentna...tak proponuję ci pokój.- Powiedział i puścił jej dłoń.

 Kobieta rozważyła tę propozycję. Z jednej strony nie chciała ryzykować. Wiele rzeczy mogło wyniknąć poprzez mieszkanie w jednym domu. Natomiast z drugiej strony byłoby to dobrym rozwiązaniem. Nie musiałaby wracać do siebie ani dokonywać renowacji starego, zakurzonego zamku. Severus miał sporą bibliotekę i mieszkał na wyludnionej ulicy, co było sporymi plusami. Może i bała się tego, że zdradzi swoje uczucia, jednak co jej szkodziło. Przez tyle lat udało jej się ukrywać je, więc uda się przez dwa miesiące.Pokiwała głową i uśmiechnęła się lekko. Może ten czas nie będzie taki zły jak myślała.  

- Kiedy się tam wybierasz? Możemy zabrać się razem, tylko spakuję kilka rzeczy i nie nie patrz tak, to zajmie dosłownie chwilkę.  

-Za kilka godzin. Idź, będę czekał przy wejściu, lepiej, żebyś się nie spóźniła.- Pogroził jej palcem.  

 Mruknęła gniewnie i z zadartą brodą wyszła z Wielkiej Sali. Miała się spakować, jednak postanowiła zostawić większość rzeczy. Nie było sensu ich zabierać i tak nie zmieściłyby się w jednym pokoju. Samo pakowanie poszło jej sprawnie, zmieściła się w cztery kufry, które zmniejszyła i włożyła do kieszeni swojej szaty. Upewniła się, że nie wypadną i rozejrzała się wokoło. Przez te miesiące znów czuła się jak w domu. Wbrew pozorom za swoim domem nie tęskniła ani trochę. Za czasów, gdy żyła Belzebuba dało się tam wytrzymać, teraz jednak był to zamek opanowany chłodem. Królowa była kopią swojej matki i nawet jej mąż nie wiedział jak się zachować. Z jednej strony oczekiwał czegoś więcej niż to, co otrzymywał, czyli nic. Dworzanie czekali, aż ich Pani się zmieni, błagali wręcz o to.  

 O uzgodnionej godzinie stawiła się przed wejściem do zamku gdzie czekał na nią Severus. Razem wyszli do Zakazanego Lasu gdzie teleportowali się na Spinner's End. Jak zwykle było tu brudno i nieciekawie. Z jednego z domów dobiegały pijackie krzyki, na które Severus się skrzywił.Aż za dobrze pamiętał, jak to w jego domu odbywały się takie awantury.  

 Severus kazał jej iść za sobą do jednego z domów. Otworzył drzwi i przepuścił ją. Wewnątrz było brudno, jednak nie krytycznie. Stan budynku można było określić jako znośny.  

-Schodami w górę, pierwsze drzwi po prawej- pokierował ją.  

 Ruszyła po skrzypiących schodach, w których jeden stopień był obluzowany i musiała go ominąć. Piętro było w lepszym stanie. Weszła do pokoju, o którym mówił mężczyzna. Prócz rozpadającego się łóżka i komody był pusty.

-A więc niech zaczną się wakacje.- Przymrużyła oczy i uśmiechnęła się niczym lis.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro