Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Komnata Tajemnic

 Gdy lekcja się skończyła, a biurko Katheriny zostało zawalone marnymi pracami kobieta zatrzymała w klasie Rovenę. Dziewczynka przez całą lekcję była markotna i nieobecna.  

 Poczekała, aż podejdzie do niej, a gdy tak się stało, pochyliła się i zapytała spokojnym tonem.

-Roveno co się z tobą dzieje? Przez całą lekcję wyglądałaś, jakbyś upoiła się czymś. Wytłumacz mi to.- Nie podnosiła głosu, choć miała na to ochotę.  

 Po jej słowach zapanowała cisza.Martwiła się o nią, w końcu miała się nią opiekować. W jakim świetle to ją stawiała ją ta sytuacja. Dziewczyna miała opuszczoną głowę. Katherina pokręciła głową, wstała i podeszła do niej. Uniosła jej głowę za podbródek i jeszcze raz zapytała.

-Co się dzieje Roveno?  

-Ja nadal to pamiętam ciociu. Nie spałam całą noc, bałam się. Te głosy...to było straszne-wyszeptała.

 Katherina uśmiechnęła się smutno i gestem nakazała Rovenie, aby usiadła. Sama przysiadła się obok.Poczekała chwilę, a gdy miała pewność, że słucha, zaczęła.

-Posłuchaj mnie. Jak dobrze wiesz, masz w żyłach krew dziedziczki Salazara Slytherina. Slytherin był wężousty, a cechę tą się dziedziczy. To twój spadek, z którym wiążę się odpowiedzialność. Nie powinnaś bać się swojego dziedzictwa, powinnaś nosić je z uniesioną głową.- Rovena uśmiechnęła się nieśmiało.- A teraz zmykaj, nie chcesz się przecież spóźnić na Zaklęcia, prawda?  

 Gdy kuzynka Katheriny już zniknęła, ona sama odetchnęła. Czekała ją rozmowa z dyrektorem, który będzie chciał dowiedzieć się jak najwięcej. Niewiele wiedziała na temat Komnaty Tajemnic i Dziedzicach Slytherina, prócz tego, co dotyczyło jej rodziny. Zebrała prace i ułożyła je w stosik. Później po nie przyjdzie.  

 Wyszła z klasy i zabezpieczyła ją zaklęciami, a gdy to zrobiła, skierowała się do gabinetu Dumbledore'a. Po drodze natknęła się na ucznia, który widocznie pomyślał o zerwaniu się z lekcji. Zapłacił za to szlabanem i utratą dziesięciu punktów.  

 Dyrektor już na nią czekał. Uśmiechnął się na jej widok, przywitał i zaproponował dropsa. Został za to nagrodzony ponurym spojrzeniem. Katherina nienawidziła słodyczy w takiej postaci i nawet Merlin nie zmusiłby jej do zjedzenia tego paskudztwa. 

-Chciał się pan dowiedzieć kilku rzeczy na...wie pan- zaczęła.

-Skoro przyszłaś mów. Nie powiem, że nie jest to ważne i nie musisz mówić. To jest bardzo ważne, a to, co wiesz może nam bardzo pomóc- spoważniał.- Zaczęło się na petryfikacji Pani Norris, a nie wiemy, na czym się skończy.   

 Pokiwała głową i usiadła przy biurku dyrektora. Nie zamierzała mówić wszystkiego, miała zamiar pominąć większość faktów.  

-A więc Komnata Tajemnic to miejsce, gdzie żyje potwór. Nikt nie wie, czym jest, jednak jak wiadomo jest zabójczy. Ma za zadanie pozbyć się mugolaków, a nie czarodziei czystej krwi i półkrwi. Znaczy się, ktoś nim steruje. Salazar Slytherin ukrył go gdzieś i tylko ktoś godny będzie mógł go odnaleźć. Volcupela Slytherin, bo o informacje o niej panu chodzi, była jego dziedziczką, lecz nie uczęszczała do Hogwartu. Znaczy to tyle, że coś kazało jej zwariować. Może odezwały się jej geny, a może ktoś do tego doprowadził. Słyszałam kiedyś, że dużo pisała. Nie mam pojęcia, co było w jej zapiskach. Nawet jeśli istniały, to już ich nie ma, nigdzie nie ma o nich wzmianki. Zwariowała, popełniła samobójstwo. To tyle, jeśli chodzi o moją wiedzę dyrektorze.- Skończyła i złożyła dłonie na kolanach.  

-Coś mi mówi Moja Droga, że wiesz więcej, niż mówisz.  

 Katherina uśmiechnęła się sztucznie. Myśli, że ją przejrzał, ale nie z nią takie numery. Nie było to pierwszy raz, kiedy to chciał wyciągnąć z niej jakieś sekrety. Jak i wtedy tak i teraz niczego się nie dowie. Wszystko, co dotyczy rodziny, poza nią nie wychodzi. Każda czystokrwista rodzina trzymała się tych przekonań.  

-Niestety nie mogę panu pomóc. Ubolewam nad tym, lecz nic więcej nie wiem. Wszystko, co dotyczyło Volcupeli zostało zniszczone, nie mamy nawet jej portret.- kłamstwo.- Gdyby nie to, że ciotka Ursell lubi plotkować nie wiedziałabym o niej nic- kolejne kłamstwo, ciotka Ursell nigdy nie plotkowała, wolała towarzystwo książek.- Proszę mi wierzyć, gdybym cokolwiek wiedziała, powiedziałabym to. Teraz, jeśli mogę, chciałabym wrócić do siebie i sprawdzić prace. Do widzenia.- Pożegnała się grzecznie i wstała do wyjścia.

-Do widzenia Katherino.- Powiedział Dumbledore z miną, która sugerowała, że ani trochę jej nie wierzy.  

 Zeszła po schodach, a gdy znalazła się na korytarzu, rozejrzała się wokoło. Było cicho, za cicho. Czujnym okiem ogarnęła całą przestrzeń i udała się do swojej klasy, by zabrać zostawione wcześniej zadania domowe. Całą drogę pokonała spięta z myślą, że ktoś ją obserwuje. Co dziwne, zaobserwowała, że klasa była otwarta. Ktoś w niej był, czuła to. Co prawda nic nie zostało zmienione, jednak coś było nie tak. Zebrała pergaminy i wyszła, tym razem dokładniej zabezpieczyła salę. Tym razem nikt nie powinien tam wtargnąć.  

 Korytarze tym razem wypełnione były uczniami, którzy latali po nich jak dzikusy. Kilka razy ktoś na nią wpadł. Uczyła tu już dwa lata i z radością stwierdziła, że miała opinię Wrednej Wiedźmy. Dzieciakom na jej widok odbierało mowę. Jedyną rzeczką, która powodowała, że była straszniejsza od Severusa było to, iż ona nie faworyzowała nikogo. Owszem miała kilku ulubieńców, lecz i im nie raz się oberwało. Była nauczycielką, z którą nie warto było zadzierać. Gdy się jednak zadarło, lepiej było być martwym.Potrafiła bowiem zaleźć za skórę nawet nauczycielom. Za swoich lat szkolnych nikt nie śmiał jej dokuczać czy obrażać. Znała więcej zaklęć czarnomagicznych i miała większe umiejętności niż większość nauczycieli. Gdy banda Pottera kiedyś z nią zadarła, Black i Potter wylądowali w skrzydle szpitalnym na kilka tygodni z powodu obrażeń wewnętrznych. Pomimo prób ukarania ją za to, nigdy nie dowiedziono, że to ona im to zrobiła. Była na tyle sprytna, że po walce usunęła im wspomnienia jej dotyczące.  

 Łącznie wycięła mnóstwo kawałów nie tylko uczniom, ale i nauczycielom, nie zostając nigdy złapana za rękę. Za każdym razem zdołała skierować podejrzenia na kogoś innego. Na szóstym roku wraz z Augustusem Roockwoodem i Severusem pozbawiła Minerwy McGonagall szaty w Wielkiej Sali, a winę za to poniósł jakiś Gryfon, iż to jego różdżką to zrobili.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro