Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Katherina

  Do kawiarni w centrum Londynu wpadła zmęczona czarownica w błękitnej sukni, Była to wysoka kobieta o szczupłej i wysokiej sylwetce. Jej twarz była wręcz chorobliwie blada a kości policzkowe i ściągnięte usta nadawały jej twarzy surowości. Wszystkiego dopełniały duże, czarne oczy i kruczy, arystokratyczny nos zaś włosy układające się w idealne fale były równie jak oczy w kolorze czarnym. Rozejrzała się po kawiarni i wzrokiem wyłapała starszego mężczyznę, który czekał na nią. Podeszła do stolika i usiadła na prostym krzesełku. 

-Chciał się pan ze mną spotkać profesorze Dumbledore więc jestem.-Powiedziała, patrząc czarodziejowi w oczy.  

-Witam Panno Salvatore! Nie spodziewałem się, że przybędziesz na czas. Pamiętam, iż nigdy nie przejmowałaś się punktualnością Moja Droga.- Odpowiedział uprzejmie i się uśmiechnął.  

 Mężczyzna miał długą siwą brodę, która pokrywała połowę twarzy. Ją zaś rozświetlały niebieskie oczy ukryte za okularami połówkami oraz promienny uśmiech. Ubrany był w jasną szatę.zdobioną gwiazdkami.  

-Też miło mi pana widzieć profesorze. Nie mniej jednak pragnę dowiedzieć się, w jakim celu tu jestem.- Mówiła kobieta, prostując plecy.  

-Katherino, dokładnie tydzień temu otrzymałem zgodę na wprowadzenie Magii Żywiołów w Hogwarcie jednakże mam mały kłopot ze znalezieniem kompetentnego nauczyciela.- Nachylił się nieznacznie- Przedmiotu tego może nauczać ktoś, kto włada wszystkimi żywiołami i doskonale się na nich zna. Magia ta należy jak, wiesz do gatunku prawie wymarłego i jedynie w Erisie można szukać kogoś, kto wie o niej. Od razu pomyślałem o Tobie, byłabyś idealna na to stanowisko. Myślę, że ktoś już się za Tobą odpowiednio stęsknił. W końcu, kiedy ostatnio odwiedzałaś Severusa? Na moje oko to było cztery lata temu. Katherino dobrze się czujesz?

 Katherina trochę pobladła. Z jednej strony chciała wrócić i to bardzo, lecz wiedziała, jaką ma opinię. Wiele lat temu była Śmierciozercą, Ulubienicą Czarnego Pana. Rodzice, gdy dowiedzą się kto, naucza ich dzieci, podniosą larum. W końcu to niedopuszczalne by morderczyni przebywała wśród dzieci.  

-Tak tylko...czy to odpowiednie? Zna pan moją sytuację i wie pan, że rodzice dzieci, które mam nauczać też ją znają. Z całym szacunkiem, lecz nikt o zdrowych zmysłach nie dałby mi tej posady-warga zaczęła jej drżeć.- Ja nie mogę.  

 Starszy czarodziej zmarszczył brwi, poważnie się zaniepokoił. Nie spodziewał się bowiem, że Katherina Salvatore będzie bała się pokazać jakiemukolwiek czarodziejowi na oczy. Owszem wiedział o urazie jednak po tylu latach, powinien on już zelżeć.   

 Cztery lata temu Panna Salvatore została zaatakowana przez kilkunastu czarodziei. Byli oni spokrewnieni z jej ofiarami i pragnęli na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość. Właśnie wtedy wybuchła, praktycznie pozabijała agresorów. W ostatniej wręcz chwili opanowała się i uciekła a od tamtego czasu nikt jej w Anglii, nie widział.  

  -Katherino musisz wrócić, potrzebuję twojej pomocy... On wrócił. Podobno widziano go kilkakrotnie...  

  Czarownica przerwała mu.


-Wiem, wiem, że On wrócił. Wiem, że Czarny Pan żyje. Mam piętno na przedramieniu, które co dzień mi o tym przypomina. Nie wrócę tam, nie mogę.- Ton jej głosu wyrażał strach.

  -Drogie Dziecko nie poddawaj się strachowi, oczekuję Cię wraz z Twoją kuzynką Roveną Lestrange w Hogwarcie. Jak mniemam, otrzymała list?   


Wstał i z uśmiechem na ustach opuścił lokal, zostawiając zszokowaną Katherinę, która nie wiedziała nawet co powiedzieć. Miała do wyboru zgodzić się lub nie. Zgoda wiązała się z narażeniem czyjegoś życia tak jak i niezgodzenie się na tę propozycję. Ostatecznie i tak musiałaby wrócić, lecz w innych okolicznościach, wezwana przez Czarnego Pana. Katherina uśmiechnęła się smutno.

  -A więc Hogwart.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro