Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Karkarow

 Czwarty rok nauki Katheriny w Hogwarcie nie należał do najlepszych.I nie chodziło przy tym wcale o Turniej Trójmagiczny. Wobec niego nie miała nic przeciwko, a nawet cieszyła się z odmiany. Przeszkadzała jej tylko obecność dwóch czarodziei, dyrektora Durmstrangu, Igora Karkarowa i Alastora Moody'ego. Śmierciożerca i jej dawny przyjaciel, którego nie chciała już nigdy widzieć. Najgorszy tchórz jakiegokolwiek znała. Jedynym co go obchodziło, był on sam. Całe dnie spędzała na unikaniu go. Co do aurora kontrolował każdy jej ruch. Czasem miała wrażenie, jakby ją śledził. Tak prawdopodobnie było, ponadto przeszukał jej gabinet. Nie protestowała, by nie ściągać niepotrzebnej uwagi na swoje komnaty. Jeszcze tego by brakowało, aby wniósł przeciw niej doniesienie o posiadaniu zakazanych przedmiotów.Posiadała takie przedmioty i to przeważnie one zdobiły jej lokum. W dodatku podejrzane ingrediencje i książki, za które dostałaby kilka lat w Azkabanie. Jeśli by tam oczywiście trafiła. Prawo mówiło, że żadna czarownica ani czarodziej będący dziedzicem Erisu nie może trafić do tego więzienia. Ustanowiono ten punkt wiele lat temu i nadal się go trzymało. Wolała jednakże uniknąć konsekwencji i skonfiskowania jej ulubionych dzieł.Do Wielkiej Sali zaglądała wyjątkowo rzadko, prosząc skrzaty, aby przynosiły jej jedzenie do komnat albo gabinetu. Lekcji wciąż przybywało i tym razem nie miała na głowie jednego roku, a cztery roczniki. Nie, aby się gubiła, po prostu narzekała na brak dużych ilości wolnego czasu. Ostatnimi czasy wprowadziła w czwartej klasie transmutację żywiołową, która polegała na zmianie różnych z początku przedmiotów w określony czysty żywioł i z powrotem żywioł w przedmiot. Jak się spodziewała, uczniowie uczęszczający na jej lekcje powoli się wykruszali, twierdząc, że to nie dla nich. W rzeczywistości nie mogli ogarnąć większości materiału. Nawet Katherina w początkach swojej nauki miała z tym problemy i doskonale wiedziała, jak trudna jest ta umiejętność. Wracając jednak do Turnieju, nigdy nie miała szansy uczestniczyć w takim wydarzeniu i zdążyła przewertować już mnóstwo książek mówiących o nim.Pierwsze zadanie zostało już wykonane. Smoki, bo nie było lepszego sposobu, by pozbyć się kilku uczniów. Teraz zbliżał się Bal Bożonarodzeniowy, podczas którego miał wprowadzić swój tajny plan.   

 W piątkową noc czarownica ubrana w swój codzienny strój, z peleryną zarzuconą na ramiona, przechadzała się po korytarzach. Szukała uczniów, którzy mieli gdzieś regulamin i robili sobie nocne wycieczki po zamku. Dzisiejszego dnia jeszcze nikogo nie znalazła i miała nadzieję, że kogoś wreszcie zgarnie. Specjalnie zamieniła się z McGonagall, by odpocząć. Wbrew pozorom wcale nie była zmęczona, co najwyżej zdenerwowana. Zwykle łapała minimum kilku uczniów w tygodniu, a w tym nie zaskoczyła nikogo. Czyżby wreszcie zaczęli przestrzegać zasad? Wątpliwe. Kryło się za tym coś innego, tylko co? Zaglądała do każdego zakamarka i była pewna, że ktoś wyszedł na spacer, a tu nic. Gdy skończył się jej dyżur, postanowiła wrócić do swoich komnat i przespać się trochę. Nie chciała być półżywa następnego dnia. Będąc już niedaleko Lochów, poczuła, jak ktoś obejmuje ją w pasie, przysłania usta i wciąga do jednej z sal lekcyjnych. Zaczęła się wyrywać i krzyczeć, aż napastnik ją puścił. Warknęła, gdy owym napastnikiem okazał się sam Igor. Co on sobie myślał?! Już miała mu w jakiś kąśliwy sposób przekazać, co sobie myśli, by ją tak traktować, jednak to on odezwał się pierwszy. Właśnie w chwili, gdy się odezwał, zobaczyła, że wygląda strasznie.Włosy sterczały mu w różne strony, oczy miał rozbiegane, a cerę chorobliwie bladą. Był przerażony. 

-Też to masz.- Wysyczał, pochylając się nad nią gwałtownie.  

 Kobieta nie wiedziała co robić. Mogła to załatwić z użyciem siły, lecz wątpiła, czy stojący przed nią mężczyzna zdołałby to przeżyć. Postanowiła dać się sytuacji rozwinąć. Odsunęła się najbardziej, jak mogła i zapytała.  

-Co mam Karkarow?  

-Nie udawaj! Wiesz, co mam na myśli! Severus i ty mnie unikacie!- Zaatakował ją, kierując łapska do jej przedramienia, które szybko schowała za plecami.- Pokaż mi go, u ciebie też taki jest, wyraźniejszy. U każdego taki jest.  

 Tak więc o to mu chodziło. Karkarow przeraził się tym, że jego Mroczny Znak zrobił się wyraźniejszy. Przeraził się tego, co może to oznaczać, powrotu Jego. Były śmierciożerca, który wydał innych, nie może się przecież czuć bezpiecznie. To dlatego był teraz w takim stanie, wiedział, co go czeka w bliskiej przyszłości. Śmierć.Typowy tchórz bał się, że nie wróci do łask swojego Pana. I słusznie, należało mu się to. Katherina spojrzała na niego jak na jakiegoś wielce obrzydliwego robaka.   

-Czyżbyś się bał Karkarow?- Prychnęła, wykrzywiając okropnie wargi.  

-A ty? Myślisz, że uwierzę w to, że się nie boisz Salvatore? Zachowujesz się jak cień, jakbyś się nie bała, to nie unikałabyś mnie przez cały czas.  

 Kobieta wybuchnęła sztucznym śmiechem.  

-Ja się nie boje Igorze, ja po prostu nie chcę zadawać się z trupem.- Odrzekła i odpychając go, wyszła na korytarz.  

 Mężczyzna wyszedł za nią i tym razem przygwoździł ją za nadgarstki do ściany, na tyle mocno, że nie mogła się wyrwać. Nie, żeby nie próbowała. Karkarow szybkim ruchem odsunął jej lewy rękaw i jego oczom ukazał się jej Mroczny Znak. Coraz wyraźniejszy, jak stwierdziła czarownica i korzystając z chwili nieuwagi Igora, kopnęła go mocno i zasłaniając przedramię, poszła przed siebie. Nie odwracała się, a jej oddech był przyspieszony do granic możliwości. Nie była już zdenerwowana, była wściekła. Postanowiła, że nie pójdzie do siebie, tylko zrobi nalot Severusowi. Miała bliżej do jego komnat. Zaklęcia zabezpieczające nie stanowiły dla niej problemu, zdjęła je bez trudu. W salonie odnalazła istny bajzel.   

-Czy on nigdy nie sprząta?- Wymamrotała pod nosem i ruszyła w stronę jego sypialni.  

 W momencie, gdy weszła, miała ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem. Naczelny Postrach Hogwartu spał w najlepsze, przytulony do misia. W pierwszej chwili chciała przetrzeć oczy, myśląc, że to, co widzi to złudzenie. Jednak to nie było to. Najprawdziwszy Severus spał przytulony do najprawdziwszego misia. Mogłaby to wykorzystać i przypadkiem się przed kimś wygadać, jednak postanowiła zachować to dla siebie. Podeszła i potrząsnęła delikatnie jego ramieniem. Czarodziej jęknął przez sen i strącił jej dłoń, po czym obrócił się na drugi bok. Potrząsnęła nim jeszcze raz, aż w końcu się obudził. Pierwszą jego reakcją po zobaczeniu jej było „dyskretne" schowanie przytulanki i atak.  

-Co tu robisz o tej porze?- Zapytał zaspany.  

-Chciałabym się napić czegoś mocniejszego.  

  A teraz moi drodzy czytelnicy proszę o jakąkolwiek opinię. Chciałabym dowiedzieć się, co sądzicie o tej historii.   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro