Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Barty

 Sprawy jak dotychczas miały się dobrze. Severus i Katherina coraz częściej spędzali ze sobą swój wolny czas. Nikt prócz Aidana i Dumbledore'a nie wiedział o ich związku. Oboje postanowili, że nie może się o tym dowiedzieć nikt niepowołany. Gdyby tak się stało, oboje byliby w niebezpieczeństwie. Sytuacja w Hogwarcie była wciąż napięta w związku z Turniejem. Tego dnia miało dobyć się ostatnie zadanie. Ponadto Moody cały czas deptał Katherinie po piętach. Cały czas czuła, że ktoś ją obserwuje i za każdym razem w pobliżu był właśnie on. Coś knuł i nie wiedziała co. Ona wraz z Severusem narzekali wciąż na podkradanie składników z ich składzików, a ostatnio kobieta zauważyła brak kilku fiolek Eliksiru Wielosokowego. Tego było już za wiele. Nie dość, że ktoś miał czelność, włazić do jej komnat to jeszcze ją okradał. Włamywacz omijał pułapki i nawet gdy prawie go nakryła, uciekł. Wiedziała jedno, była w to zamieszana Czarna Magia, którą czuć było w powietrzu.Żaden z uczniów nie mógł być w to zamieszany, więc odpowiedź była prosta, był to ktoś z nauczycieli. Większość tych pracujących w Hogwarcie można było od razu wykluczyć. Katherina podejrzewała cały czas Karkarowa, choć nikomu o tym nie mówiła.

 Wracając jednak do ważniejszych spraw zadanie, które miało się odbyć za kilka godzin, wiązało się z tym, że czarownica czuła niepokój. Odkąd się obudziła, miała wrażenie, że coś się wydarzy. Obecnie siedziała w klasie i przyglądała się uczniom. Pochyleni byli nad podręcznikami i czytali zadany rozdział. Jak się spodziewała, pierwsze skończyły czytać jej ulubione uczennice Rovena i Granger. Nie mogła się przemóc, by nazywać druga czarownicę po imieniu. Katherina dostrzegała to, jak grupka uczniów włącznie z jej kuzynką kręcą się, nie mogąc się doczekać ostatniego zadania w Turnieju. Rozumiała ich, sama miała ochotę przyspieszyć to wszystko. Widząc, że lekcja nie ma chwilowo sensu, postanowiła podenerwować trochę te dzieciaki. Postanowiła zacząć ich przepytywać z tekstu, którym nikt się zbytnio nie zainteresował, pomimo przeczytania go. Wykorzystując to, odjęła łącznie siedemdziesiąt pięć punktów. 

 Cały czas pozostały do przedstawienia ciągnął się niemiłosiernie.Na obiedzie panował zaś istny targ. Uczniowie przekrzykiwali się i zachowywali się, jakby kadra nauczycielska nie istniała. Wspomniani nauczyciele nie zachowywali się lepiej. Katherina pałaszując naleśniki, miała ochotę rzucić wokół siebie zaklęcie wyciszające. Gdyby tego nie było mało, Aidan postanowił do końca ją wykończyć. Pomyślała nawet, że jeszcze nigdy nie był aż tak natrętny.   

 Z radością przyjęła koniec przerwy obiadowej. Wszyscy zgodnie skierowali swoje kroki w stronę boiska do quidditcha, gdzie poprzedniego dnia Alastor Moody przygotował labirynt z przeszkodami. Katherina była łagodnie rzecz biorąc, była podenerwowana tym, że nie mogła tego nadzorować. Nie ufała aurorowi i zaufać nie zamierzała. Dotarłszy na miejsce nauczyciele i uczniowie zajęli swoje miejsca i zaczęli wyczekiwać rozpoczęcia ostatniego zadania. Wpierw jednak czwórka reprezentantów miała się spotkać z bliskimi. Po upływie dziesięciu minut miało się zacząć. 

 Zawodnicy w odpowiedniej kolejności zaczęli wchodzić do labiryntu, a widzom pozostało czekać. Widać było, że większość nauczycieli jest napiętych jak struny. Po półgodzinie pierwsza odpadła Delacour, dalej Krum. Pottera i Diggory'ego nigdzie nie było widać. Turniej wciąż trwał.  

 Kobieta wygodnie się rozsiadła, przeczuwając, że trochę to jeszcze potrwa. W pewnym momencie poczuła jak coś ją piecze. Z początku zignorowała to i dopiero chwilę później do niej dotarło, co to oznacza. Już tak dawno nie czuła tego uczucia. Dyskretnie podwinęła odrobinę rękaw, a gdy tak zrobiła, szczęka jej opadła. Mroczny Znak był czarny i wił się na jej skórze niczym prawdziwy wąż. Szybko zasłoniła przedramię i spojrzała w stronę Severusa. Czuł to samo. Byli wzywani.  

 Dzielnie wyczekali momentu, jak dwójka pozostałych uczestników wróciła, choć pieczenie rozbiło się nie do wytrzymania. Jednak coś było nie tak. Kobieta wstała, gdy tylko usłyszała czyjejś wrzaski i przyjrzała się Diggory'emu. Leżał bez ruchu i nie oddychał, a raczej tak wyglądał. Wokół zrobiło się zamieszanie. Wszyscy wpadli w panikę. Oczom Severusa ukazało się to, jak nauczyciel Obrony ciągnie gdzieś Pottera. Złapał Katherinę za dłoń i pociągnął w tę samą stronę, po drodze informując Dumbledore'a i McGonagall. We czwórkę domyślili się, gdzie profesor zabrał chłopca. Do gabinetu byłego aurora nie było daleko, jednak gdy do niego weszli, zobaczyli, jak nauczyciel krąży wokół ucznia. Dyrektor rozbroił go i w tym samym momencie z płaszcza Moody'ego wyleciała piersiówka. Katherina wyciągnęła po nią dłoń, otworzyła i powąchała zawartość.

-Wielosokowy.- Oznajmiła.

 Tak więc to nie był Moody. Powstawało pytanie, kto krył się za jego twarzą? Kto wykradał jej ingrediencje?

 Sprawy potoczyły się szybciej, niż nauczyciele się spodziewali. Mężczyzna zmienił się po pięciu minutach, a twarz, jaką ujrzeli, wprawiła wszystkich w zdumienie. Katherina patrzyła w oczy Bartemiusza Croucha Juniora. Tak więc to on ją szpiegował. Starał się zapewne znaleźć na nią haka i z tego to wynikało. Nie żywił do niej nigdy przyjaźni nawet, gdy razem służyli Czarnemu Panu.  

 Dumbledore podał mu Veritaserum i zaczął wyciągać z niego informacje.Poznali historię tego, jak zdołał wydostać się z Azkabanu oraz to, że zabił ojca. Wypytał go ponadto o wszystko, co dotyczyło Turnieju Trójmagicznego. Barty opowiadał o całym swoim sprytnym planie i między innymi o tym, że Puchar Turnieju Trójmagicznego był świstoklikiem.  

 Wiedziała, co niedługo się stanie. Dyrektor po skończonym przesłuchaniu odciągnął ją i Severusa na bok. 

-Mogę na was liczyć?- W zamian pokiwali głowami.- Idźcie już i... nie dajcie się zabić.  

 Severus pociągnął kobietę, która straciła wszystkie swoje siły. Ten koszmar rozpoczął się dla niej na nowo. Szybko przywdziali na siebie szaty śmierciożerców, zgarnęli maski i pobiegli do Zakazanego Lasu, by się teleportować.  

 Gdy tylko znaleźli się na miejscu, ból ustał. Zawsze tak to działało. Ból trwał, aż dana osoba stawi się przed obliczem Czarnego Pana. Znaleźli się przed starą posiadłością, której żadne z nich nie rozpoznawało. Obok był cmentarz, o którym wspominał Crouch. Ruszyli w stronę budynku.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro