Rozdział 23
~~ Pov. Naruto ~~
Leżałem sobie na kolanach Sasuke, cholerny Drań jest cieplutki. Czekamy już pół godziny na Sakure. Ta nadal nie kontaktuje. Cóż może byłbym znudzony gdyby nie Sasuke.
Ten Drań ciągle mnie albo całuje albo liże. Ja zaraz zejdę na zawał, w końcu Uchiha cholerny Sasuke doskonale wie, gdzie mnie polizać abym czuł się wręcz za dobrze.
To nie fair!
Nagle Sakura się poderwała z ziemi i zaczęła opentańczo krzyczeć. Aż się wzdrygnąłem i wcisnąłem głębiej w tors Sasuke.
- Japierdole - wymruczałem, wpatrując się w watę cukrową.
- A było tak miło - westchnął czarnowłosy chłopak, głaszcząc mnie delikatnie po włosach, zachaczając palcami o czubki moich uszu.
Niechętnie podniosłem się z jego kolan i stanąłem przed Sakurą.
- Żyjesz? - spytałem krótko.
- Ugh, to tak boli! - zapiszczała dziewczyna
- Co? - burknąłem, lustrując ją wzrokiem i szukając na jej ciele poważnych ran.
- To! - odparła wskazując na szramę pozostawioną przez moje pazury. Rana jeśli to w ogóle można tak nazwać, miała centymetr długości i nawet nie było krwi.
- Uspokój się jesteś ninja, to nie rana. - moje zirytowanie zaraz osiągnie apogeum.
- Sasuke-kun, on mnie zranił! - Sakura pobiegła w stronę chłopaka i rzuciła mu się na szyję.
Zazgrzytałem zębami ze złości, niech ona go zostawi. Nie chcę, aby Sasu śmierdział tak jak ona. Warknąłem cicho wpatrując się w nich, Uchiha od razu na mnie spojrzał i zrzucił z siebie Haruno.
- Naruto, chodźmy. - uśmiechnął się delikatnie i chwycił mnie za rękę. Nie odpowiedziałem, tylko pozwoliłem się poprowadzić.
* * *
Drugi etap egzaminu na chunnina zaliczyliśmy wzorowo, nawet Sakura, chyba zniechęcona, przestała się aż tak bardzo awanturować.
To co mnie zdziwiło to fakt, że w tym świecie nie będzie walk pomiędzy etapem drugi i trzecim. Dlatego teraz mamy miesiąc przerwy, a dopiero potem trzeci i ostatni etap egzaminu na chunnina.
W tym przeklętym lesie nie zastaliśmy Orochimaru, ba nawet go nie wyczułem! Nie wiem co o tym myśleć z jednej strony to dobrze, ale z drugiej nie mogę niczego przewidzieć. Martwię się co będzie dalej z Sasuke.
Spojrzałem na chłopaka spod przymrużonych powiek, aktualnie jesteśmy na obrzeżach Konohy i mamy przerwę w treningu. Drań siedzi obok mnie, a jego ogon jest owinięty wokół mojej nogi. Chyba jest zdenerwowany, ale z drugiej strony kto go tam wie, w końcu to Uchiha.
- Ne, Sasuke? - mruknąłem łapiąc go delikatnie za rękę.
- Hn? - chłopak spojrzał na mnie pytająco.
- Co chciałbyś robić w przyszłości? - westchnąłem wpatrując się w jego śliczne oczy.
- Być shinobi, czy to nie oczywiste Młotku? - Drań uśmiechnął się wrednie.
- Ta, tyle to ja wiem, ale masz jakieś inne plany, gdzie chciałbyś mieszkać, czy coś... - oparłem głowę na jego ramieniu, czując jak ogarnia mnie coraz większe zmęczenie.
- Nie wiem gdzie chciałbym mieszkać, ale wiem, że z tobą wszędzie będzie dom. - wyszeptał Sasuke, głaszcząc mnie po głowie.
Czułem jak zdradziecki rumieniec zalewa moje policzki, a przyjemne dreszcze przechodzą przez kręgosłup. Moje lisie uszy stanęły na baczność w geście ekscytacji. To takie zawstydzające, cholerny Drań!
- Jesteś idiotą - wymamrotałem, gramoląc się chłopakowi na kolana.
- Naruto? - Sasuke złapał mnie za biodra.
- Czego chcesz? - spytałem opierając się czołem o czoło Drania, patrząc mu w oczy.
- Obiecasz mi, że przyszłość spędzimy razem? - wyszeptał cichutko.
To jakim tonem to wypowiedział... Tak niepewnie, czuję jaki jest zdenerwowany. Jego uszy są położne płasko we włosach, a smukły, czarny ogon zacisnął swój uścisk na mojej nodze.
- Sasuke Draniu, zadajesz głupie pytania. - zachichotałem - Oczywiście, że z tobą zostanę, obiecuje, że będziemy razem. - Polizałem pocieszająco chłopaka po policzku i uśmiechnąłem się promiennie.
- Ta... - westchnął Sasu, a po chwili usłyszałem jak z gardła czarnowłosego wydobył się głęboki pomruk. Uchiha mruczał, nie często to robił, ale kocham gdy to się dzieje, jest taki słodki.
- Może skończymy na dzisiaj? - spytałem, głaszcząc policzek chłopak.
- Dobry pomysł. - odparł i pocałował mnie delikatnie w usta, jego wargi są takie ciepłe, a język... jego koci języczek, kocham...
Totalnie odpłynąłem w krainę marzeń, której głównym bohaterem był ten cholerny Drań.
- Idziemy do mnie? - mruknąłem, podnosząc się niechętnie z kolan Sasu.
- Możemy. - burknąłem Uchiha podnosząc się z ziemi i mocno przeciągając. Nie wiedziałem, że potrafi tak ładnie się wygiąć w tył. Poczułem jak moje policzki zalewa krwista czerwień.
- Tak chodźmy! - krzyknąłem i wskoczyłem na najbliższe drzewo, biegnąc w stronę domu.
- Młotku! Co ci się znowu dzieje?! - słyszałem za sobą głos zdenerwowanego Sasuke.
Zignorowałem go i tylko przyspieszyłem biegnąc w stronę swojej kawalerki. Niech się teraz Drań pomęczy i mnie złapie.
Proszę nowy rozdział, chociaż mam wrażenie, że jest jakiś słaby, cóż bywa...
Ale na następne rozdziały planuję coś zajebistego ;)
Do następnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro