Rozdział 19
~~ Pov. Naruto ~~
Idę właśnie na spotkanie z Minato, u Sasuke miło spędziliśmy czas, trochę nam się przysnęło. No, ale nie ma nic lepszego niż budzenie się w objęciach osoby,którą kocha się nad życie.
W sumie dziś pocałowaliśmy się jeszcze raz, gdy już miałem wychodzić to Uchiha przyciągnął mnie do siebie i pocałował. To nie było wprawdzie tak intensywne jak za pierwszym razem, ale było i to się liczy.
Właśnie sobie uświadomiłem, że idę i szczerzę się jak głupi. Natychmiast się ogarnąłem i założyłem kaptur na głowę. Już nie pada, a ja dalej mam na sobie ubrania Sasuke. Pachną nim ...
Wtuliłem się w ciepły materiał i przyśpieszyłem nieco, aby się nie spóźnić.
W końcu po 10 minutach marszu dotarłem pod główną bramę Konohy. Minato już tam stała i czekał na mnie. Był ubrany jak nie Hokage. W granatową bluzę i luźne dresy.
- Hejka! - krzyknąłem materliaizując się przed ojcem.
- Oh, cześć Naruto - Minato obdarzył mnie promiennym uśmiechem.
- Gdzie idziemy? - spytałem, a mój ogon poderwał się do góry.
- Może przejedziemy się po lesie? - Yondaime pogłaskał mnie po głowie.
- Jasne'ttebayo! - odparłem
Blondyn zachichotał i mruknął cicho pod nosem:
- Jesteś naprawdę podobny do Kushiny
Uśmiechnąłem się i zmarkotniałem, no tak w tym świecie nie jestem ich synem. W tym świecie muszę uratować Sasuke, którego otacza mrok. Muszę uratować miłość mojego życia!
- To o czym chciałeś porozmawiać? - spytał Minato gdy doszliśmy na skaraj lasu.
- O...egzaminie na chunnina - westchnąłem ciężko
- Co z nim? - ojciec spojrzał na mnie badawczo
- W moim poprzednim świecie Kazekage był w zmowie z Orochimaru i...
- i co ? - spytał blondyn, jego oczy płonęły morskim błękitem.
- i przez nich zginął Trzeci Hokage ... - wyszeptałem markotnie, a moje uszka oklapły.
- Naruto, nie martw się - tata chyba zauważył mój stan, bo uśmiechnął się pocieszająco.
- Nikt mnie nie zabije, obiecuję.
- Obyś się nie mylił wymamrotałem cicho.
* * *
Nasze spotkanie dobiegło końca, idę teraz sam do domu. Jest godzina 18:00, ale z racji tego, że dziś pochmurny dzień to jest już całkiem ciemno.
W moim domu też będzie ciemno nikt nie będzie tam na mnie czekał. Wzdrygnąłem się, a po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz. To nie fair, chcę iść do Sasuke.
Nie chcę znów być sam w tym zimnym domu... No, ale przecież rzadko coś idzie po mojej myśli.
~~ Pov. Sasuke ~~
Od chwili gdy Naruto opuścił mój dom w mojej głowie w kółko powtarzały się wydarzenia sprzed godziny. Naprawę się całowaliśmy i to nie raz.
Czuję się tym lekko skrępowany, zazwyczaj nie okazuje uczuć. No chyba, że chodzi o Naruto, on zawsze jest wyjątkiem. Chciałbym go jeszcze dzisiaj zobaczyć po tym co się stało już sam nie wiem co myśleć.
Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie w kuchni, dochodzi 18:00. Ciekawe co ten Młotek teraz robi...
Moje rozmyślenia przerwał głośny odgłos burczenia. Mój żołądek domaga się jakiegoś posiłku i to jak najszybciej.
Otworzyłem lodówkę, zostało mi trochę zupy z pomidorami. Mniam, bezwiednie oblizałem wargi językiem. W tym momencie poczułem delikatny smak miso na ustach, Naruto...
Spłonąłem rumieńcem.
Po kolacji stwierdziłem, że pójdę się przespacerować. Po pierwsze w ogóle nie chce mi się spać, a po drugie lubię spacerować, gdy jest już ciemno na dworze.
Założyłem na nogi swoje czarne glany i zmieniłem bluzę na cieplejszą. Wieczorami jest już dosyć zimno.
Po zamknięciu mieszkania, wkroczyłem w mrok nocy.
* * *
Po 20 minutach spaceru zorientowałem się, że dotarłem pod dom Naruto. Znowu.
Ostatnimi czasy często mi się to zdarza, może by tak do niego pójść?
Tak, dokładnie tak zrobię, w końcu ktoś mnie musi ogrzać. Uśmiechnąłem się lekko na tę myśl.
Zajrzałem przez uchylone okno do pokoju Młotka. Tak jak sądziłem blondyn tu jest, siedzi na łóżku, trzyma coś w dłoniach i ... płacze?
Zamarłem i natychmiast wyostrzyłem zmysł słuchu. Nie myliłem się, przez uchylone okno do moich uszu dobiegał cichy szloch chłopaka. W następnej sekundzie spostrzegłem, że coś tu jest mocno nie tak.
Lisie uszka Młotka leżały płasko na głowie, a ogony zwisały smętnie z łóżka. To nie był tylko zwykły smutek, a głęboka rozpacz.
Nagle Naruto poderwał głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Jego błękitne kule topiły się we łzach. Ten szybko je otarł wierzchem dłoni i podszedł do okna.
- Sasuke? - spytał cicho i wpuścił mnie do środka
- Kogo innego się spodziewałeś? - burknąłem i przyciągnąłem go do uścisku.
Czuję jak cały drży, co się do cholery stało?!
- Sa-suke - stłumiony głos chłopaka wypełnił moje uszy
- Jestem tu Naruto, już tu jestem - wymruczałem delikatnie i zacząłem go uspokajająco głaskać po plecach.
Po kilkunastu minutach gdy mój Lisek wreszcie się uspokoił, poczułem jak wiotczeje mi w ramionach.
Szybko położyłem go na łóżku, chyba zasnął z namiaru negatywnych emocji. Biedny, polizałem go po policzku dokładnie zlizując jego słone łzy. Nie pozwolę, żeby więcej płakał.
Już chciałem wstać, gdy poczułem, że blondyn chwytam mnie za materiał bluzy i niespokojnie warczy.
Westchnąłem, chyba jestem zmuszony tu zostać. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem. Zdjąłem buty, zamknąłem okno i położyłem się obok chłopaka, przytulając go do siebie i okrywając nas kołdrą.
- Miłych snów, Naruto...
^ ten komiks mnie rozczulił
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro