Rozdział 18
~~ Pov. Naruto ~~
Zaraz jak skończyło się spotkanie z Kakashim, to jak najszybciej pobiegłem w stronę siedziby Hokage. Muszę porozmawiać z Minato i go ostrzec przed Orochimaru i Kazekage. Teraz to się dopiero pokomplikuje!
Jak burza wpadłem, a raczej wskoczyłem do gabinetu taty nawet nie pukając. Miałem farta Minato siedział sam i podpisywał jakieś papiery.
- Naruto! Przestraszyłeś mnie, stało się coś? - spytał blondyn lustrując mnie wzrokiem.
- Tak. Musimy pilnie pogadać. - odparłem opierające się o biurko.
- Um, skoro to takie ważne... Ale teraz nie mogę mam za chwilę spotkanie. Dziś wieczorem ci pasuje? - Minato wyrzucił z siebie na jednym oddechu.
- Tak, a gdzie? - spytałem
- Przed główną bramą o 17:00, wybierzemy się na spacer - blondyn puścił mi oczko.
- Jasne - mruknąłem z lekkim uśmiechem na twarzy i szybko podeszłam do okna. - To do wieczora! - rzuciłem i wyskoczyłem na zewnątrz.
Spacerowałem sobie po wiosce, gdy nagle poczułem, że na mój nos spadła kropla wody. Spojrzałem w górę nad Konohą zbierały się deszczowe chmury.
Świetnie zaraz lunie, a mój dom jest po drugiej stronie wioski. Zrezygnowany naciągnąłem kaptur na głowę, dosłownie minutę później zaczął padać deszcz.
Szybko wbiegłem pod daszek jakiegoś sklepu, aby nie zmoknąć z tym, że ten deszcz dopiero się rozkręcał. Mój dom jest za daleko zanim bym tam dotarł to byłbym cały mokry.
Nagle doznałem olśnienia. Dzielnica klanu Uchiha, a konkretniej dom Sasuke znajdował się niedaleko. Jak przeskoczę po dachach to dotrę tam w 3-4 minuty.
Cóż skoro on może mi się wpychać do domu z butami to ja też mogę.
Z tą myślą naciągnąłem mocniej kaptur i wskoczyłem na najbliższy dach. Tak jak myślałem zdążyło się już konkretnie rozpadać.
Musiałem dużo bardziej uważać, bo dachy już robiły się trochę śliskie od wody, a ja biegłem na pełnej prędkości. Jednak po chwili dom Sasuke wyłonił się zza zakrętu.
Westchnąłem radośnie już jest mi cholernie zimno. Dobrze wiedziałem gdzie znajduje się pokój Sasuke, więc bez namysłu wszedłem na posesję.
Gdy znajdowałem się pod odpowiednim oknem najpierw zajrzałem do środka. Automatycznie czując, że się rumienię. Sasuke stał bokiem do okna w samych ciemnych dresach, wiszących luźno na biodrach, bez koszulki.
Miałem dobry widok na jego bladą, nieskazitelną skórę i świetnie wyrobione mięśnie. Mało tego, czarny smukły ogon delikatnie unosił się nad talią odchylają materiał spodni w tym miejscu.
To było dla mnie za dużo, szybko odwróciłem się, aby uspokoić rumieńce i kulturalnie poczekać aż chłopak się ubierze.
Po następnych 2 minutach moknięcia znów się odwróciłem, tym razem Sasuke siedział na łóżku i miał na sobie koszulkę. Westchnąłem z ulgą i delikatnie zapukałem w szybę.
Uchiha zaczął rozglądać się zdezorientowany po pokoju, lecz gdy spojrzał w okno i mnie zobaczył natychmiast poderwał się z miejsca.
- Co ty tu robisz Naruto? - spytał otwierając okno. Szybko wskoczyłem mu na parapet i zapytałem:
- Przyjmniesz zbłąkanego wędrowca?
Ten przyjął mi się uważnie, lecz po chwili mruknął:
- Jasne, wchodź
Wskoczyłem szybko do pokoju, zdjąłem buty i uśmiechałem się czując ciepło. Sasuke w tym czasie zaczął grzebać w jakiejś komodzie. Po chwili dostałem w twarz jakimś materiałem.
- Przebierz się, bo się przezięmbisz - powiedział czarnowłosy.
Skinąłem głową szybko zdejmując z siebie bluzę i spodnie. Dopiero gdy zostałem w samych bokserkach zrozumiałem gdzie się znajduję. Spojrzałem na Sasuke, chłopak lekko zarumieniony wlepiał we mnie swój wzrok, wcale się przy tym nie krępując.
Na maksa zawstydzony szybko się ubrałem, okazało się, że dostałem czarne dresowe spodnie i bluzę z kapturem do kompletu.
- Dzięki - wymruczałem siadając obok Sasuke na łóżku. Zdjałem też iluzję, więc moje dziewięć ogonów rozsypało się po pościeli.
Sasuke bez słowa zaczął głaskać mnie delikatnie po uszkach. Zamruczałem szczęśliwy i położyłem się na jego kolanach.
Chłopak kontynuując głaskanie zapytał:
- Naruto, czy coś się stało? Po spotkaniu z Kakashim odbiegłeś gdzieś przestraszony.
Kochany Drań, martwi się o mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem i przekręciłem tak, że patrzyłem Sasuke w oczy.
- Już w porządku, chyba się po prostu zdenerwowałem - mruknąłem, pacając jednocześnie swoim ogonem plecy Sasuke.
- Jesteś pewien? - ten spojrzał na mnie badawczo.
- Tak - szepnąłem, podnosząc się. Siedziałem teraz Sasuke na kolanach wpatrując się w jego piękne czarne jak smoła oczy, można się było w nich zgubić.
Nasze twarze dzieliły centymetry, po kilkunastu sekundach poczułem język Sasuke na swoich ustach. Chłopak delikatnie je lizał, zarumieniony mruknąłem z aprobatą i lekko je uchyliłem.
Już kilka sekund później, które wydawały się jak wieczność, Sasuke przycisnął swoje wargi do moich. Poczułem, że z jego gardła wydobywa się radosne mruczenie.
Odwzajemniłem pocałunek i sam rozchyliłem usta, liżąc wargi Drania. Nagle poczułem jego język w swoich ustach, a z mojego gardła wydobyło się ciche westchnienie.
Pozwoliłem mu przejąć kontrolę na naszym pocałunkiem, oddając mu ochoczo czułości.
Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, położyłem głowę na torsie wciąż mruczącego Sasuke.
Ten bez słowa położył się na łóżku i przyciągnął mnie do siebie. Mocno się do niego przytuliłem owijając go swoimi ogonami.
Nigdy by mi nawet do głowy nie przyszło, że ten dzień może być taki przyjemny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro