Znów w zamku
Przyjęcie zakończyło się późną nocą. Katherina zmęczona wyprowadziła całą czwórkę i teleportowała się z nimi przed bramy Hogwartu. Rovena i Draco przysypiali już na stojąco, a od Severusa zionęło alkoholem. Zastanawiało ją kiedy, zdołał się napić i z jakiego powodu. Przecież nie było tak źle, a może było, tylko tego nie widziała? Odprowadzili dzieci do Pokoju Wspólnego i przypilnowali, by oboje trafili do swoich łóżek. Gdy tak się stało, oboje udali się w swoje strony. Katherina zastanawiała się, jak skończyłaby się ta noc, gdyby nie Alexander. Była już tak blisko i wszystko szlag trafił. Jeden czarodziej ze świetnym wyczuciem chwili zepsuł wszystko. Nim runęła na łóżko, zdjęła biżuterię i jakimś cudem wysupłała się z sukni. W ostatniej chwili przypomniała sobie o makijażu, który następnego ranka ją zdenerwuje. Zgrzytnęła zębami i poczłapała do łazienki. Wyszorowanie tego paskudztwa zajęło jej dłuższą chwilę, a znalezienie koszuli nocnej następną. Miękką pościel powitała z błogim uśmiechem. Zasnęła szybciej niż, się spodziewała. W snach przeżywała dzisiejszy dzień inaczej.
Przebudziła się następnego dnia w nieciekawym humorze.Bolała ją głowa i wszystkie kończyny, a w szczególności stopy. Już dawno nie widziała ich w takim stanie. Otarcie na otarciu, wspaniale. Na składzie powinna mieć jeszcze jakieś leczące maści. Wstała wiec z łóżka i powlekła się, sycząc co raz z bólu do składzika. Na szczęście znalazła odpowiedni specyfik i czym prędzej wsmarowała go z obolałe stopy. Po dziesięciu minutach maść zadziałała i po ranach nie został nawet ślad. Wyciągnęła się i rozejrzała. Była sobota i dziś uczniowie mieli wybrać się do Hogsmeade, więc mogła odpocząć. Jednak najpierw musiała zrobić coś ze swoim strojem. Owszem koszula nadawała się do spania, lecz nie do spędzania wolnego czasu. Wygrzebała z szafy luźne spodenki i koszulkę. Była sama, więc nikt jej nie będzie oglądał w tym stanie, a ona sama zdążyła się już przyzwyczaić do tej sieczki. Poza tym było jej wygodnie. W takich ubraniach czuła się komfortowo.
Rozsiadła się w fotelu i różdżką przywołała do siebie butelkę Ognistej. Spojrzała na oba trzymane przez siebie przedmioty. Heban, Pazur Sfinksa, 13 cali, sztywna. Pamiętała, jak ta różdżka ja wybrała. Kupiła ją u Ollivadera i była to jedyna różdżka, jaką wytworzył o takim specyficznym rdzeniu. Zawsze dobrze jej służyła. Jej wzrok przeniósł się na butelkę. Po chwili namysłu odstawiła ją i zawołała skrzata domowego. Poprosiła go o kawę i paszteciki, po czym wzięła do ręki książkę i zaczęła czytać. Kilka minut później pojawiła się jej skrzatka z tacką, z kawą i pasztecikami. Przyjęła jedzenie z radością. Odłożyła książkę do góry grzbietem i zgarnęła cały pasztecik do ust. Była głodna, pomimo że wczoraj mocno się objadła. Niestety taki idealny stan rzeczy trwał do momentu, gdy do jej salonu niczym huragan wpadł Aidan. Wyglądał, jakby wygrał życie. Uśmiechnięty od ucha do ucha i tryskający radosne iskry z oczy. Porwał ją w ramiona i okręcił się wokół własnej osi, cudem nic nie strącając. Katherina zapiszczała zdezorientowana na znak sprzeciwu, a gdy ją puścił, zapytała nazbyt głośno.
-Co ci odbiło Arushat?!- Była na wpół rozbawiona i na wpół zdenerwowana.
-Aurora wybiera się ze mną do Hogsmeade za dwie godziny- wypalił, nadal tryskając radością.
Katherina pokręciła głową i uśmiechnęła się, cieszyła się szczęściem swojego przyjaciela. Jednak w obecnej chwili miała ochotę wrócić do pałaszowania pasztecików i pysznej kawy, która miała zaraz wystygnąć. Musiała znaleźć sposób na to, by wykurzyć stąd mężczyznę. Pojawiało się przy tym pytanie. Jak? Postanowiła spoważnieć i udawać, że źle się czuje. Coś czuła, że ta metoda podziała. Otarła znacząco czoło i powiedziała słabo.
-Świetnie, ale jeśli mógłbyś, to idź już. Nie najlepiej się czuję.- Starała się nadać swojemu głosowi dramaturgii. Była dobrą aktorką i musiała to wykorzystać.
Widocznie podziałało, gdyż Aidan pokiwał głową, jeszcze raz ją uścisnął i już go nie było. Czarownica odetchnęła i wróciła do książki oraz kawy. Smakowała wyśmienicie, bez dodatku cukru i mleka. W pewnej chwili przysnęła, zgięta w fotelu.
W tym samym czasie Severus przechadzał się korytarzami. Szukał jakichś uczniów, którzy nie poszli do Hogsmeade i pałętali się po zamku. Miał ochotę wlepić jak największą liczbę szlabanów i odebrać tyle punktów ile się dało. Był wściekły i musiał na kimś ta wściekłość wyładować, a uczniowie nadawali się idealnie. We wczorajszym dniu ten głupi Lestrange wszystko popsuł. Gdy Katherina była już poza zasięgiem nie miał do zrobienia nic innego jak zaszyć się przy stoliku i odciąć od całej tej farsy. Przysiadła się do niego jedna z dalekich krewnych Katheriny, Okavia Dunchester. Do tej natrętnej wiedźmy nie docierały żadne słowa, dopiero gdy zaczęła się do niego kleić, musiał zareagować. Dosłownie zmył się z zamku, twierdząc, że poczeka w ogrodzie. Ulokował się za rzeźbą Posejdona i czekał, aż przyjęcie się skończy i będzie mógł wrócić. Nie zostawiłby przecież Katheriny. Przed nim rozpościerało się bezchmurne niebo, które pokryło się po godzinie morzem gwiazd. Transmutował chusteczkę i leżak i tak ukryty odpoczywał, cały czas rozmyślając o tym, co robi teraz Kate. Mógłby wrócić, lecz wizja spotkania namolnej czarownicy, całkowicie go zniechęcała. W pewnej chwili do jego uszu dotarły stłumione głosy. Uśmiechnąłem się wrednie i podszedłem w stronę, z której dochodziły. Na miejscu znalazłem dwójkę szóstorocznych krukonów. Znajdowali się w dość jednoznacznej sytuacji.
-Ravenclaw traci 50 punktów za każde z was.- Zawyrokował.-Szkoła to nie miejsce na schadzki Panie Hiddleston.
Dumny z siebie ruszył dalej. Zawędrował aż na Wieżę Astronomiczną, gdzie co stwierdził z ledwo zauważalnym smutkiem, nikogo nie było. Nie mając już nic ciekawszego do zrobienia, postanowił wrócić do lochów i może wstąpić do Katheriny, której nie widział na śniadaniu. Powinna już wstać. Tak więc skierował swoje kroki w stronę komnat Kate.
Będąc na miejscu, nie bawił się w pukanie. Wszedł do jej salonu, rozglądając się do okoła. Znalazł ją zwiniętą w fotelu. Tuż obok leżała pusta filiżanka po kawie, talerzyk z okruszkami i książka o zaawansowanych eliksirach. Odłożył tom na półkę, a kobietę wziął na ręce i zaniósł do sypialni. Gdy się obudzi, będzie mu dziękowała za to, że nie bolą ją plecy. Postał nad nią przez dłuższy czas, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro