Rytuał
Od zamordowania Karkarowa Katherina zmieniła się o sto osiemdziesiąt. Zmianę tę odczuli przede wszystkim uczniowie, którzy dotąd myśleli, że ich nauczycielka jest surowa. Ostatnimi czasy bowiem zwracała uwagę na dosłownie każde przewinienie. Umbridge była przy niej niewiniątkiem. Wszyscy pracownicy Hogwartu omijali ją szerokim łukiem tak jak i uczniowie. O tym, co trapiło Kate, wiedziały tylko dwie osoby. Dyrektor oraz Severus, który obwarował jej sypialnię zaklęciami wyciszającymi. Sprawy miały się jasno. Kobieta nie wytrzymała psychicznie, kolejnej krwi na swoich rękach. Noce oznaczały koszmary, które nawiedzały ją przez cały czas. Bała się zamykać oczy, a gdy już zasypiała, budziła się z krzykiem. Wszystkie twarze, na które patrzyła, nawiedzały ją. Bała się tego, że gdy wojna się rozpocznie na dobre, wielu z nich zginie z jej ręki. A wszystko to miało być dla większego dobra. Dyrektor za nic nie chciał wycofać jej ze szpiegowania, twierdząc, że jest przydatna.
Kate kończyła właśnie swoją lekcję, wypatrując jakiegokolwiek uchybienia. W końcu jej uwagę przykuł fakt, że siostry Patil wymieniają ze sobą liściki.
-Minus dwadzieścia punktów od Gryffindoru i tyle samo od Ravenclawu.- Warknęła.
W chwili, gdy tylko zadzwonił dzwonek i uczniowie wyszli, oparła się ciężko o biurko. Miała już wszystkiego dość. Połowa roku szkolnego już minęła, a jej stan się pogarszał. Nie rozmawiała z nikim. Nie dopuszczała do siebie ani Aidana, ani Severusa. Chciała być sama i sama poradzić sobie z własnymi problemami. Kilka razy rozważała również odprawienie rytuałów. Dałyby jej nowe życie i pozbawiłby sumienia. Jednak gdy wspomniała Severusa, wiedziała, że nie chce go stracić, a straciłaby go. Była tego więcej niż pewna.
-Kate?
Kobieta poderwała głowę i widząc Aidana, stojącego w progu syknęła.
-Wynoś się stąd.
Zaczęła zbierać swoje rzeczy. W tym dniu nie miała już więcej lekcji, więc nie musiała tu zostawać. Ignorowała skutecznie mężczyznę, który cały czas jej się przyglądał. Gdy wszystko, co potrzebne znalazło się w idealnym stosiku, zabrała go i szybkim krokiem opuściła klasę. Po drodze do swoich komnat zdążyła wlepić dwa szlabany i zwrócić uwagę Umbridge, by nie właziła jej w drogę. Będąc już u siebie, zabezpieczyła drzwi masa uroków, a dokumenty zostawiła na podłodze. Zdjęła surdut i buty, po czym w samej koszuli i spodniach weszła do łóżka. Zmęczenie było silniejsze od niej, musiała spać. Inaczej padłaby ze zmęczenia.
Koszmary jakby czyhały tylko na to, aż zamknie oczy. Wszędzie dookoła siebie, widziała martwe ciała. Jakimś cudem wiedziała, że to jej sprawka. Patrzyła na wszystkich swoich bliskich, aż obraz się zmienił. Oglądała własne wspomnienia, wciąż od nowa. Po bodajże godzinie tych męczarni ktoś ją obudził. Gdy tylko zauważyła kto, od razu chwyciła różdżkę i skierowała ją w stronę Severusa. Wydawał się tym zaskoczony.
-Co chcesz zrobić?- Zapytał.
Katherina przełknęła ślinę i wycedziła przez zęby.
-Wyjdź stąd i więcej tu nie przychodź. Nie chcę cię tu widzieć!
Severus jednak nie reagował na to i złapał ją za ramiona, mocno potrząsając.
-Uspokój się i przestań odstawiać sceny!- Krzyknął, patrząc jej w oczy.- Mam tego dość. Cały czas użalasz się nad sobą i warczysz, na kogo popadnie. Jesteś silna i poradzisz sobie, rozumiesz? Jestem pewny, że ci się uda. Pamiętasz, jak pozbierałaś się wtedy? Pozbierasz się i teraz. Po prostu uspokój się i daj sobie pomóc. Jeśli chcesz, to sprawdzę ci nawet tego gogusia.
Katherina rozluźniła się i odłożyła różdżkę. Pokiwała głową i wyszeptała.
-Mógłbyś go przyprowadzić?
-Oczywiście, że mógłbym- uśmiechnął się, a raczej skrzywił. Nie było mu na rękę ściąganie tu Aidana.- Przyjdę później, wyślij mi Patronusa.
Katherina pokiwała głową. Czuła się dziwnie. Nie chciała o niektórych rzeczach rozmawiać z Severusem. Nie miała prawa obarczać go wszystkim i tak miał już dużo na głowie. Mężczyzna wyszedł z jej sypialni, by po chwili pojawił się w niej Aidan. Z początku obawiał się uszkodzenia ciała, lecz gdy zobaczył, że kobieta leży najzwyczajniej w świecie i nie ma ochoty się awanturować. Podszedł do niej i podpytał ją.
-Nic mi nie zrobisz prawda?
Kate przewróciła oczami i odrzekła ze spokojem.
-Co najwyżej walnę cię poduszką, jeśli nie przestaniesz zachowywać się jak przestraszony królik.
-Ja jak królik? Chyba żartujesz...- Oburzył się.
Czarownica przyjrzała mu się i z wrednym uśmieszkiem na ustach, stwierdziła.
-No nie wiem, masz taki zajęczy pyszczek.
-Odezwała się najpiękniejsza kobieta świata.- Zawtórował jej.
Przekomarzali się tak dłuższy czas, aż Aidan przypomniał sobie o spotkaniu z Aurorą. Katherina po jego wyjściu, wyszła z łóżka i rozejrzała się po pomieszczeniu. Tak naprawdę wale się nie uspokoiła. Obmyślała tylko plan, jak zdobyć trochę czasu samotności. Postanowiła odprawić rytuał. Wcześniej nikomu o tym nie wspominała, nie było okazji. Po co miałaby tłumaczyć, że jej to pomogło? I tak nikt by tego nie pochwalał, a ona sama nie widziała w tym nic złego. Była to odmiana Czarnej Magii, o której już tak wielu zapomniało. Rytuały krwi były zakazane, lecz nie przeszkadzało to jej w odprawianiu ich.
Pierwszym co zrobiła, było znalezienie włosów Karkarowa. Posiadała włosy wszystkich śmierciożerców, na wszelki wypadek. Nie raz okazały się pomocne. Mając już jeden z najważniejszych składników, odsunęła na bok łóżko i podwinęła dywan. Ze składzika przyniosła kredę i złoty nożyk ofiarny. Kredą narysowała na podłodze równy okrąg, a w nim słowa zaklęcia „Derelinques animam meam solus". Oznaczały z łaciny nic innego jak „zostaw mnie w spokoju". Weszła do kręgu, po czym usiadła, w jednej dłoni trzymając nożyk i położyła włosy tuż pod słowami. Nacięła wnętrze dłoni i pozwoliła, by jej krew zalała włosy Karkarowa.
-Derelinques animam meam solus.- Powtórzyła te słowa pięciokrotnie.
Włosy i krew zajęły się błękitnym ogniem, wypalając ślad w podłodze. Katherina zaś poczuła, jak jej ciało wypełnia się magią rytuału. Przez moment jej żyły nabrały jasnoniebieskiej barwy, by po chwili wrócić do swojego normalnego wyglądu. Skończywszy, zabrała się do zacierania śladów. Kredę wyczyściła różdżką, jednak wypalonego śladu już nic miało nie wyczyścić. Wszystko wróciło na swojej miejsce, a czarownica wreszcie miała pewność, że zaśnie spokojnie. Tak właśnie się stało, koszmary zniknęły. Przespała całą noc, a następnego dnia wreszcie była wyspana. Nic nie mogło zniszczyć jej nastroju. Z takim właśnie nastawieniem wyruszyła do Wielkiej Sali. Nie wiedziała nawet, jak bardzo się myliła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro