Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pokój Życzeń

 Severus Snape po raz setny gorączkowo przetrząsał stosik pergaminów w poszukiwaniu właściwego, na którym zapisane były ostatnie wskazówki dotyczące Remedium. Po upłynięciu jeszcze dwóch minut musiał zamieszać eliksir czterokrotnie i wypowiedzieć właściwe zaklęcia. W tym właśnie był problem, bowiem ów pergamin zniknął gdzieś, a bez zaklęcia jego dom mógł zniknąć z powierzchni ziemi. W ostatnim momencie odnalazł go na podłodze wśród sterty innych.

-Przydałoby się, by ktoś tu posprzątał- mruknął pod nosem.

 W innej sytuacji oddelegowałby do tego Katherinę, jednak gdy ta nie wiedziała o tym, co tu robi, nie byłoby to dobrym rozwiązaniem. W pierwszej kolejności nawrzeszczałaby na niego i zapewne przeklęłaby za to, że traktuje ją jak kurę domową. Jedno było pewne, Kate nigdy nie zamierzała nią być i nikt absolutnie nikt nie mógłby jej do tego zmusić. Prędzej taka osoba zostałaby, zamordowana przez samą zainteresowaną niż dopiąłby swego. Nie, zdecydowanie nie był to dobry pomysł.

 Eliksir w kociołku zabulgotał, co przywróciło mężczyznę do rzeczywistości. Prześledził wzrokiem dla pewności dwa razy treść zaklęcia. W tym samym czasie chochelką mieszał miksturę, która przybrała, po zamieszaniu srebrny odcień. Odłożył pergamin i skierował różdżkę w stronę Remedium.

- Aufero mortem, daret vitae, salvos corpore- powiedział, po czym opuścił różdżkę i przyjrzał się ponownie eliksir.

 Ostatecznie barwa i konsystencja były idealne. Eliksir przypominał lekko zabarwione na niebiesko mleko.Jego zadowolenie przerwał zegar ścienny wybijający północ. Zaklął i przelawszy eliksir do fiolki, odstawił go w bezpieczne miejsce. Katherina pewnie zdążyła już dowiedzieć się, że nie ma go w jego komnatach. Krótko rzecz mówiąc, miał przekichane.Trudno mu było cały czas wymykać się tak, by tego nie zauważyła. Ile to już razy obrażała się na niego śmiertelnie, próbując tym samym wyciągnąć z niego informację, co robi w swoim gabinecie. Jeszcze nigdy się nie dał podpuścić, co denerwowało ją jeszcze bardziej. Remedium było pierwszą tajemnicą (chwilową), jakiej jej nie wyjawił. Nęciło go nie raz, aby jej jednak powiedzieć, ale musiał zrobić to samotnie, dokończyć eliksir.

 Szybko ubrał się w czyste szaty, ponieważ ingrediencje były kapryśnie, krótko mówiąc potrafiły przyczepić się każdego materiału i wszedł do kominka. Przeniósł się wprost do swoich komnat, gdzie już czekała ona. Zwężone oczy i wzrok godny bazyliszka sprawiły, że miał ochotę cofnąć się i zniknąć gdzieś gdzie go nie znajdzie. Było jednak za późno by cokolwiek zrobić.

 Miała na sobie zieloną koszulę, którą zakładała tylko w ważnych okazjach, ponadto rozpuściła włosy. Takiej jej nie widział już dawno. W połączeniu ze straszną miną zapowiadało to coś złego. 

-Gdzie byłeś- zapytała na pozór spokojnym tonem, który i tak, wywołał u mężczyzny dreszcze. Zastanowił się chwilę, nim odpowiedział.

-Byłem u siebie. A tak właściwie co ty tu robisz?- Spojrzał na nią pytająco.

-Chciałam ci coś pokazać.- Zapadła chwilowa cisza.

-Co chciałaś mi pokazać?- Spytał, unosząc brew.  

 Bez słowa Kate podeszła do niego i pociągnęła za dłoń, dając mu tym znak, by poszedł za nią. Prowadziła go w miejsce, które już nie raz odwiedzali, w miejsce, z którym wiązało się tak wiele wspomnień. W miejsce, gdzie ćwiczyli za młodu zaklęcia i warzyli potajemnie eliksiry.Prowadziła go do Pokoju Życzeń znajdującego się na siódmym piętrze. Katherina puściła dłoń Severusa, dopiero gdy znaleźli się na miejscu. Z wyrazem skupienia na twarzy przeszła się trzy razy. Gdy tylko stanęła w miejscu, w ścianie pojawiły się drzwi. Spojrzała z triumfem na twarzy, na mężczyznę.

-Wchodzisz?  

-Tak, wchodzę.

 Tego, co jednak było wewnątrz, nie spodziewał się wcale. Pokój Życzeń zmienił się w piękną szklarnię. W donicach stały przeróżne rośliny od paproci do tulipanów, a z sufitu zwieszały się girlandy niezapominajek. Pośrodku zaś stał nieduży stolik, na którym leżał błękitny obrus i stała jedna świeca. Płonęła jasno, oświetlając stolik. Wszystko to wydawało się jakby nierealne. Severus musiał zamrugać kilka razy, by upewnić się, że to, co widzi, jest prawdziwe. Było jak najbardziej.

-Kiedy ty to...- Nie dokończył i tylko wskazał ręką ogół.

-To nie ja, tylko Pokój, aczkolwiek jak ci się podoba? Chciałam spędzić z tobą trochę czasu, a nie do końca wiem gdzie mogłabym cię wyciągnąć.- Stwierdziła.

 Była to oczywiście prawda. Nikt na chwilę obecną nie mógł się o nich dowiedzieć. Gdyby ktoś niepowołany usłyszał o ich relacji, wykorzystałby ją przeciw nim. Niepowołanym numer jeden był sam Voldemort, który wykorzystałby jedno z nich, grożąc zabiciem drugiego. Już sama ich przyjacielska relacja wkopywała ich w niebezpieczeństwo. Śmierciożercy znani byli z tego, że nie okazywali uczuć innym.

 Mężczyźnie pierwsze co przyszło na myśl to to, że Kate zmieniła się i to dość zauważenie. Zachowywała się inaczej, a uśmiech na jej twarzy gościł o wiele częściej niż jeszcze dwa lata temu. Zauważył również, że nie wygląda jak wieszak i tu i ówdzie się zaokrągliła. Prosto rzecz biorąc, wyglądała o wiele lepiej. Wyglądała na szczęśliwą.Był jeszcze ten „romantyczny" gest. Katherina Salvatore nie bywała romantyczna.

-Od kiedy to jesteś romantyczna?- Zapytał z nadzieją, że jego wybranka nie zmienia się powoli w typową kobietę.  

 -Nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę romantyczna. Po prostu podoba mi się tutaj, nie mów, że tobie nie.- Tu spojrzała na niego w niezrozumiały sposób.  

-Przepraszam, lecz właśnie ściągnęłaś mnie do Pokoju Życzeń, który opanowały kwiaty. Jest tu również stolik z postawioną na nim świecą. Widocznie zgubiłaś gdzieś wzrok, jeśli nie dostrzegasz tu romantyczności.

 Ignorując jego docinkę, wzięła go ponownie za dłoń i pociągnęła do stolika. Przy nim stały dwa wygodne krzesła, na jednym z nich usiadła.

-Jeśli dobrze się orientuję, to powinno tu być coś do jedzenia- stwierdził mężczyzna.  

-Nie ściągnęłam Cię tu, by jeść. Ja chciałam porozmawiać.- Orzekła Katherina, wyłamując dłonie pod stołem.- Ostatnimi czasy oddaliliśmy się od siebie. Ty siedzisz całe dnie w swoim gabinecie, a ja cóż chcę w końcu, dowiedzieć się co tam robisz. I ostrzegam tym razem, nie wyjdziesz stąd, póki nie odpowiesz na moje pytanie. Już o to zadbałam, drzwi otworzą się dopiero, jak powiesz mi prawdę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro