Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Konsekwencje przeszłości

 Więc to dlatego Aurora zainteresowała się Aidanem. Nie chodziło o miłość, chodziło o zemstę. Chciała zemścić się na niej poprzez jej przyjaciela. Wykorzystała go tylko dlatego by się do niej dobrać. Arushat nie należał do osób nieufnych, wręcz przeciwnie. To pewnie podczas któregoś ze spotkań Sinistra podała mu Amortencję, a on nawet tego nie zauważył. Najtrudniejszym etapem w podaniu, po kryjomu tego eliksiru jest właśnie pierwsza dawka, później idzie już całkiem łatwo. Katherinę przeszedł dreszcz na myśl, do czego mogła go zmusić. Choć istniał też inny szczegół. Czemu właśnie teraz? Przecież nie wiedziała o Aidanie wcześniej i o tym, że przybędzie do szkoły. Przystanęła, a w jej głowie coś się przestawiło. A jeśli ktoś chce wrobić Aurorą, bo wie, że Salvatore odkryje działanie Amortencji? Przecież Sinistra była inteligentną wiedźmą i znała możliwości swojej koleżanki z pracy. Nie podałaby się ot, tak na tacy, jak pierwsza lepsza naiwna kretynka. Więc wychodziło na to, że i ją ktoś musiał do tego zmusić. Tylko do czego to dążyło? Kto za tym stał? Black? Nie, on nie działał nigdy w ten sposób. Podobno widziano go w okolicy, ale to nie było w jego stylu. To oznaczało, że będzie trzeba przeprowadzić śledztwo, a ona zostawiła jedyne dowody w barze.  

 Zawróciła i z taką samą prędkością wróciła do Trzech Mioteł. Niestety nie było ich tam. Była w zamian za to kartka, którą Madame Rosmerta jej dała, twierdząc, że ktoś ją dla niej zostawił. Niska kobieta o jasnych włosach. Było na niej napisane: „Dom Aurory Sinistry, wieczorem. Przyprowadź koleżków, a stracisz przyjaciela". Niżej widniał adres. No to pięknie. To nie Aurora to napisała, znała jej charakter pisma. Istniał ktoś trzeci, tylko kto?

 Był już prawie wieczór, więc nie mając nic innego do zrobienia, Katherina teleportowała się na miejsce. Całkiem spory dom w dobrym stanie. Rozejrzałam się. Stał prawie na odludziu, daleko na południu i wschodzie można było dostrzec kilka innych zabudowań. Kobieta ruszyła niepewnie w stronę budynku, nie wiedząc, co tam spotka. Drzwi były otwarte i nie miała pojęcia czy to dobry, czy zły znak. Wewnątrz było schludnie i minimalistycznie. Zero zbędnych bibelotów, wszystko miało swoje określone miejsce. Widać tu było rękę nauczycielki astronomii. W pewnej chwili czarownica dosłyszała dźwięk spadającego wazonu. Obróciła się w stronę, z której ten hałas dochodził.  

-Odłóż różdżkę Salvatore.- Wycedził ktoś stojący za nią.  

 Zrobiła, jak jej kazano i znów się odwróciła. Stała przed nią wspomniana niska blondynka. Była podenerwowana, widocznie nigdy nie była w takiej sytuacji, tylko zgrywała twardą.

-Gdzie jest Aidan i Aurora?- Zapytała spokojnie. Nie chciała pokazać, jak bardzo jest podenerwowana.   

-W Hogwarcie, a gdzie mieliby być? Amortencja jak wiesz niedługo, przestanie działać... Jesteś taka inteligenta i błyskotliwa, a dałaś się nabrać jak dziecko.- Blondynka roześmiała się.- Pewnie nie wiesz, kim jestem? Flawia Sinistra, żona Thomasa.

 Katherina pokręciła głową. A więc to tak. Zadała następne pytanie.  

-Czego chcesz?  

 Tamta tylko roześmiała się i odpowiedziała poważnym tonem.  

-Tego, czego chcieli tamci czarodzieje cztery lata temu. Twojego cierpienia, zemsty... Nie zabiję cię, nie zasługujesz na śmierć. Wiem o tym, co ci siedzi w głowie. Jak to jest przeżywać koszmar każdego dnia? Jak to jest widzieć tę setkę twarzy? Jak to jest czuć ich ból?- Zzarownica krążyła wokół brunetki, która spuściła spojrzenie. Może i było to głupie, ale nie zamierzała walczyć.- Wiesz, co ci zrobię, a nie uciekasz. Morderczyni chce kary?- Za każdym słowem Katherina miała ochotę samą się torturować. Bolało ją to, co mówiła, bardzo.  

 W okamgnieniu poczuła znajomy ból. Doznawała tortur Cruciatusem już tyle razy, że zdołała rozpoznać ile nienawiści czarodziej, wkładał w to zaklęcie. Tym razem było jej mnóstwo. Zgięła się w pół i skuliła na podłodze. Zwijała się z bólu, wrzeszcząc wniebogłosy. Nie wiedziała, ile trwało to, co robiła z nią ta wiedźma. Nie używała tylko Cruciatusa, było tego więcej o wiele więcej.Miała wyobraźnię, musiała to przyznać. Nawet Katherina czasami miała mniej pomysłów niż ona. Musiała to planować długo. Po kilku godzinach, które dla Salvatore były wiecznością, poczuła, jak ktoś ciągnie ją za kostkę, po czym teleportuje się wraz z nią. Nie mogła otworzyć oczu, które były napuchnięte. Jej szata była w strzępach a z ciała sączyła się krew.  

-Zostawię cię tu, może znajdą twoje truchło przeklęta zdziro. Gnij tu i ciesz się, że tak to się skończyło. Następne spotkanie będzie gorsze.- Usłyszała znów ten głos.   

 Na szczęście zostawiła jej różdżkę. Było to nadzwyczaj dziwne. Zmasakrowała ją, ale zostawiła różdżkę.Jaki zdrowy na umyśle czarodziej nienawidzący drugiego czarodzieja zostawia mu różdżkę i to w nienaruszonym stanie? Każdy inny wykorzystałby tę sytuację i przełamał ją.

 Czarownica leżała tak z różdżką w dłoni, niezdolna, by cokolwiek zrobić. Nic nie widziała, ale czuła, że ma połamane kości i porozcinane ciało. Niespodziewanie usłyszała czyjeś głosy i to, że ktoś do niej podbiega. Gdy usłyszała, czyje to głosy to krew ją zalała. Świetnie, przewspaniale. Jej życie zależało od Pottera i Weasleya, którzy szturchali ją w tej chwili. Ostatnimi siłami wycedziła, dając im znak, że żyje.  

-Minus...minus pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru...za chodzenie po błoniach tak późną porą.- Kosztowało ją to na tyle, że odkaszlnęła krwią i straciła przytomność.  

 Chłopcy spanikowani postanowili sprowadzić pomoc. Jeden z nich został przy nauczycielce, a drugi pognał do zamku. Oboje nie wiedzieli co zrobić w takiej sytuacji. Profesor Salvatore traciła krew i wyglądała z każdą chwilą coraz gorzej. Minut dzieliły ją od przejścia do innego świata.Ron Weasley siedząc przy znienawidzonej czarownicy, martwił się o to, że może już być za późno. Zastanawiał się również, co się takiego jej stało.Wyglądała jakby ktoś, zrobił sobie z niej worek treningowy. Z przerażeniem oglądał to, w jakim stanie są, jej kończyny powyginane w najróżniejsze strony.Pomoc nadeszła szybko w postaci Madame Pomfrey i Minerwy McGonagall, która krzyknęła na widok zmasakrowanego ciała Katheriny. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro