Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Świąteczny wypad do Londynu

-A czemu miałbym Ci pomóc?- Zapytał, unosząc pytająco brew.  

-Jesteś moim najlepszym i jedynym  przyjacielem i mnie lubisz, więc z pewnością mi pomożesz. Ba, znamy się tak długo, że jesteśmy jak rodzina. A rodzinie się pomaga... Wiem, że i tak to zrobisz, a w takim razie może spędzimy ten wolny czas w inny sposób? - Zapytała z nadzieją w głosie.- Proponuję wycieczkę do Londynu. Jak za starych dobrych czasów.No nie daj się prosić, są Święta.

 Na twarz Mistrza Eliksirów wypłynął lekki rumieniec, co równało się z niemą zgodą. 

-Pijemy Wielosokowy czy wyruszamy we własnych postaciach?- Dopytała go kobieta.- I tak nas nikt nie pozna, więc myślę, że nie byłoby sensu. Zmienimy ubrania poza terenem szkoły.  

-Też tak myślę, teraz czy później?- Katherina roześmiała się i złapawszy Severusa za dłoń pociągnęła go do wyjścia.  

 Dzięki temu, że była Przerwa Świąteczna nie natknęli się na żadnego ucznia ani tym bardziej nauczyciela. Przez całą drogę parskali śmiechem i dosłownie chichrali się jak małe dzieci. Gdyby zobaczył ich jakiś uczeń, zapewne wylądowałby w Skrzydle Szpitalnym z powodu doznanego szoku. Nie codziennie w końcu spotyka się dwóch najsurowszych profesorów w takiej sytuacji.Dotarłszy poza teren Hogwart zmienili swoje szaty czarodziei na typowo mugolskie stroje: ciepłe kurtki, golfy, spodnie i czapki.

-Gdzie najpierw?  

-A pamiętasz ten Park? Nie wiem dokładnie, gdzie jest, ale z chęcią powtórzyłabym tę bitwę na śnieżki.- Uśmiechnęła się nieśmiało.  

 Czarodziej parsknął śmiechem. Sześć lat temu święta spędzili, nocując w Regent's Park. To właśnie tam odbyła się wspomniana bitwa, zakończona dopiero po trzech godzinach. A do walki używali nie tylko śniegu, w ruch poszły również pacyny błota.  

-Regent's Park- Wyciągnął dłoń i teleportowali się do wspomnianego miejsca. Wszystko wokół było piękne, jezioro skute lodem, śnieg na każdej płaskiej powierzchni, i sople lodu.

-Mogłabym spędzić tu wieczność.- Rozmarzyła się czarownica, mocno opatulając się kurtką.   

 Było już kompletnie ciemno i zbliżała się północ, gdy nagle sobie coś przypomniała. Wigilia, jeszcze nigdy nie obchodziła tak naprawdę świąt. Owszem w zamku, w którym mieszkała, odbywały się bale, jednak nigdy nie było tak jak w opowieściach jej koleżanek. Czego się spodziewała? Przecież jej matka nie przyszłaby i nie przytuliła małej córki. Czasem można było odnieść wrażenie, że Maurussa Salvatore nie miała dzieci. Całą czwórką opiekowały się niańki i pomocnice. Sama królowa była oschłą, surową i bezlitosną kobietą. Całe życie nie okazała uczuć w stosunku do dzieci i męża. Był on dla niej tylko kimś, z kim musi żyć i nie było mowy o miłości. Severus też nie miał łatwo. Ciągłe awantury, ojciec alkoholik nienawidzący magi. Cóż, idealne warunki do świętowania. Przysunęła się do mężczyzny i oparła się o niego. Może i była kopią matki, jednak chciała mieć normalną rodzinę. Chciała świąt, kolęd i reszty tego okropieństwa.  

-Tylko mi tu się przypadkiem nie rozrycz.- Syknął Severus, jednak objął ją ramieniem.  

 Katherina uśmiechnęła się smutno. Płakać nie zamierzała, za to przytulić się do obiektu westchnień już tak. Pachniał miętą i Ognistą. Dziwne nie zauważyła żadnych butelek. Severus nieczęsto pił, tylko wtedy gdy zdarzyło się coś złego albo w pewnych wyjątkowych sytuacjach. Mruknęła i przycisnęła się do niego mocniej.  

-Co ty na to, by przejść się do jakiegoś baru i spić do nieprzytomności?- Zaproponowała.  

 Było to najlepsze wyjście. Oboje stosowali tę praktykę co roku w Święta i na Sylwestra. Tylko w ten sposób mogli zapomnieć. Na chwilę, ale zawsze. Czarodziej pokiwał głową.  

-Wpierw przejdźmy się. Maże wyczarujemy łyżwy? Lód wygląda na mocny.- Stwierdził.  

-Jak wpadnę do wody i się utopię pod lodem, to mój duch będzie nawiedzał Cię przez resztę życia.- Zagroziła i odsunęła się trochę.

 Wyczarowali łyżwy i podeszli do jeziora. Lód jak twierdził Severus był mocny i równy. Mężczyźnie gorzej szła jazda w zamian za to Katherina robiła piruety i śmiała się do rozpuku. Już przeszło kilka lat nie jeździła na łyżwach. W pewnym momencie potknęła się jednak o mały występek i runęła na Severusa. Ten wylądował na plecach i przejechał plecami z metr po lodzie. 

-Cały jesteś?- Zapytała czarnowłosa, podnosząc się z trudem i zaklęła, gdy zobaczyła swoją kostkę.

 Była rozcięta i najwidoczniej złamana, na co wskazywała opuchlizna i jej wygląd. Wykręciła się pod dziwnym kątem. Nie czuła jeszcze bólu, który miał nadejść za moment.  

-Sev, zawsze byłeś lepszy w nastawianiu kości. Mógłbyś coś z tym zrobić?- przy tym wskazała na własną nogę.  

 Severus dopiero podniósł się do pozycji siedzącej, masując się po krzyżu. Miał zaciętą minę, lecz pomógł przyjaciółce i po chwili byli już na brzegu. Noga została uleczona i teraz tylko ślad krwi na nogawce przypominał o tym małym wypadku. Nic nie mówiąc, powlekli się przed siebie, by po kilkunastu minutach teleportować się przed mugolskim barem. Z zewnątrz przypominał melinę, lecz na szczęście w środku wyglądał znośnie. Od razu udali się do baru, by zamówić „coś najmocniejszego". Jak można było się spodziewać, już po godzinie rozmawiali luźno, śmiejąc się co drugie słowo i bełkocząc.Z rozmowy na temat eliksirów przeszli na prywatne sfery.

-Na siódmym roku mówiłeś coś o tym, że masz kogoś na oku. Powiesz wreszcie, o kogo chodziło? To była Cyzia, Bella a może ta szlama Evans?- zapytała znienacka Ketherina podpierając głowę dłonią. Była nieziemsko ciekawa, kto podobał się Severusowi.  

 Severus zmrużył oczy. To jasne miał uraz co do tego konkretnego słowa.  

-Od kiedy to interesuje cię, kto mi się podoba? Mówiłem, że nie powiem i nadal będę się tego trzymał- zaperzył się.  

 No tak, na tym należało zaprzestać. Jeśli czegoś nie chciał powiedzieć, to nigdy tego nie mówił. Nawet niektóre groźby nie pomagały. A niestety ten temat nigdy się nie wypowiadał. Tylko raz napomknął o tym, że ktoś mu się bardzo podoba. Katherina drążyła, bezskutecznie. W końcu pogodziła się z tym, że nigdy się nie dowie. Wykluczyła wszelkie Puchonki i większość Ślizgonek. Mogła to być jedna z Krukonek. Gryfonek nie brała pod uwagę, nienawidził tego domu i było raczej niemożliwe, że imponował mu ktoś z niego. Była rzecz jasna Evans, jednak to nie mogła być ona.Po prostu nie. Wiedziała, że żywił do niej uczucia i to silne. Dowiedziała się tego zaraz po tym, jak wrócił w nie najlepszym nastroju do Pokoju Wspólnego i powiedział jej o wszystkim. 

-Tak pytam- przewróciła oczami.  

 Przy barze spędzili jeszcze kilka godzin, a gdy wrócili do Hogwartu ledwo trzymali się na nogach. Obijali się od ściany do ściany, aż w końcu poupadali i ułożyli się wygodnie na korytarzu.  

 W takim właśnie stanie zastała ich Minerwa McGonagall, która uśmiechając się po nosem teleportowała ich do komnat Severusa. Z początku nie mogła uwierzyć w to, co ma przed oczami.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro