Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

~~ Pov. Naruto ~~

Gdy dotarliśmy na miejsce, minąłem w drzwiach przerażoną kobietę i poszedłem do naszego tymczasowego pokoju z nieprzytomnym Sasuke na rękach. Nadal jestem wściekły, na wszystko i wszystkich, a najbardziej to na siebie.

Delikatnie położyłem Drania na łóżku i powoli zacząłem wyjmować igły z jego ciała. Jestem tak zdenerwowany, że nie mogę utrzymać iluzji, więc znów mam dziewięć ogonów. No ale to teraz mój najmniejszy problem. Wyciągnąłem wszystkie ostre, cienkie cholerstwa z ciała Uchihy, po czym przyjżałem mu się uważnie. Spał i wyglądał tak spokojnie, pięknie.

Pogłaskałem go czule po policzku.

- Głupku znów mnie ochroniłeś własnym ciałem, mógłbyś przestać. To bardzo irytujące'ttebayo

Uśmiechnąłem się jak głupek, a po mojej twarzy płynęły łzy smutku, radości, a przede wszystkim ulgi.

- M-młotek...

Spojrzałem na Sasuke, miał otwarte oczy i uśmiechał się lekko. Był jeszcze bledszy niż zazwyczaj, ale żyje i to jest najważniejsze.

Czarnowłosy podniósł swoją dłoń do mojej twarzy i otarł moje łzy. Uśmiechając się lekko.

- Hej nie płacz, wszystko jest przecież dobrze.

- Sas-suke cieszę się, że nic ci nie jest. - wyszeptałem i przytuliłem się do niego delikatnie, aby go nie zabolało.

* * *

Opatrzyłem delikatnie wszystkie rany czarnowłosego i zostawiłem go w pokoju, aby trochę odpoczął. Nałożyłem na siebie iluzje, aby nikt się mnie nie wystraszył. Właśnie zszedłem do kuchni i rozmawiałem z panią Tsunami, gdy nagle jak torpeda do mieszkania wpadła Sakura. Jej, wręcz cudownie. Jednak Haruno, będą sobą musiała zacząć krzyczeć :

- Naruto-baka! Jakim prawem zostawiłeś mnie tam samą?! No i gdzie jest mój Sasuke-kun?!

Ale ona jest denerwująca, po każdym takim cyrku mam ochotę sprawdzić, czy rasenganem można przebić człowieka na wylot.... Nieważne.

- Sasuke nic nie jest, leży w łóżku. Nie drzyj się na mnie. - warknąłem poddenerwowany i oparłem się o ścianę w przedsionku domu.

Tak jak przewidywałem, różowowłosa pobiegła na górę z prędkością światła. No, a chwilę później do domu wszedł Kakashi. Miał kilka ran na twarzy, ale to raczej nic poważnego.

- Z Sasuke wszystko w porządku? - zapytał nie patrząc na mnie

- Przeżyje - westchnąłem i skierowałem się na górę. Boję się myśleć co Sakura chce mu zrobić.

Tak jak myślałem, gdy weszłem do pokoju zastałem nieprzyjemny widok. Nie dość, że Sakurcia obudziła Sasuke, to jeszcze ściska go strasznie mocno. Widzę, że go to boli, wkurzyło mnie to.

- Dobra, dosyć tego! - warknąłem i spojrzałem wymownie na Sakure. Ta kompletnie nie załapała aluzji. No cóż na idiotki trzeba mieć jakieś sposoby...

- Sakura-chan, Sasuke napewno jest bardzo głodny~

Jak przewidziałem dziewczyna natychmiast zerwała się z miejsca i poleciała cała w skowronkach do kuchni. Ja już nie mam do niej sił.

Podeszłem do Sasuke, siedział oparty o ramę łóżka. Albo mi się wydaje albo jest jeszcze bledszy niż zazwyczaj, a pod oczami malują się sine półksiężyce. Usiadłem obok Uchihy i pogłaskałem go delikatnie po policzku.

- Nigdy więcej tak nie rób - szepnąłem cicho. On nic nie powiedział tylko powoli skinął głową i wyciągnął do mnie ręce. Natychmiast zrozumiałem przekaz i wtuliłem się w niego. Pachniał bardzo ładnie, tak świeżo.

Nagle usłyszałem coś dziwnego, na początku myślałem, że się przesłyszałem, ale okazało się że nie, Sasuke zaczął mruczeć...

* * *

Następnego dnia od rana było dosyć spokojnie, po śniadaniu szybko się ogarnęliśmy i wracamy już do wioski, szkoda, że nie mogę się tam teleportować. No, ale przynajmniej możemy biec, a nie iść spacerkiem jak wcześniej.

Ubrałem się w dużą pomarańczową bluzę i czarne, wąskie spodnie. Dzisiaj jest dosyć pochmurno i chłodno. Pff, nie lubię takiej pogody, wolę słońce.

Spojrzałem przed siebie i uśmiechnąłem się pod nosem. Przede mną biegnie Sasuke i cóż mogę powiedzieć, że ma bardzo ładny kolor spodni.

~ Zboczeniec
~ Wcale nie!

Odpowiedziałem Kuramie w myślach, jednak poczułem, że policzki zaczynają mnie piec. W tym samym momencie Kakashi zakomunikował:

- Dobrze, biegniemy już 3 godziny, zatrzymamy się tu i odpoczniemy.

Wszyscy mu przytakneliśmy. Kątem oka widziałem, że Sakurcia ledwo za nami nadąża. Ona zawsze była tak słaba?

* * *

Sasuke usiadł, opierając się o drzewo, a ja tuż obok niego. Dziwnym trafem moja głowa wylądowała na jego ramieniu.

- Nie za wygodnie ci Młotku? - zapytał, uśmiechając się kącikiem ust.

- Cichaj Draniu - mruknąłem, wtulajac się w jego ramie. Nic nie powiedział tylko poczułem, że owinął swój ogon wokół mojej tali. Uroczy...

~ Chyba przystojny

~ Tak przystojny, ale uroczy

~ A ty jesteś strasznie niezdecydowany. Ciekawe kto będzie kobietą w tym związku?

~ Kurama!

~ No co? Ja tylko pytam

Po tym jego cudownym pytaniu, stwierdziłem, że nie ma sensu już z nim gadać.

Skąd on w ogóle bierze takie pomysły?! Ja i Sasuke, razem....

Chociaż... to nie brzmi znowu tak najgorzej.

~ Masz rację, Naruto Uchiha brzmi po prostu idealnie.

~ Chyba ci coś zrobię ty cholerna wiewiórko!

- Naruto!

Szybko przestałem rozmawiać z Kuramą i spojrzałem na Sasuke.

- Co? - spytałem niezbyt inteligentnie

- Idziemy dalej Młotku, przespałeś całą przerwę.

Aha. Czyli spałem na Sasuke, no cóż dobrze mi się spało.

Z ciężkim westchnieniem, wstałem z mojego Sasuke- znaczy się z ziemi i pobiegliśmy w dalszą drogę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro