Rozdział 13
😏
~~ Pov. Naruto ~~
Ćwiczymy wchodzenie na drzewa już od kilku godzin. Mi oczywiście od razu się udało, Sakurze wyszło po godzinie, a Sasuke nadal się męczy.
Nic dziwnego w końcu Haruno ma tak mało chakry, że kontrola jej jest dziecinnie prosta. No, a ja mam za sobą 17 lat doświadczenia.
Jeszcze chwilę tu sobie posiedzę i poczekam, aż Sakura gdzieś pójdzie. Potem chyba będę zmuszony pomóc trochę Sasuke. To naprawdę urocze jak stara się z całych sił i za każdym razem jest coraz bardziej wściekły.
Powoli podniosłem się z ziemii, akurat gdy moja urocza kicia po raz kolejny spadła z drzewa. Parsknąłem pod nosem i mruknąłem do niego:
- Spróbuj użyć mniej chakry.
- Hn - odburknął nawet na mnie nie patrząc. Standard.
Aby go zmotywować i jeszcze bardziej wkurzyć weszłem na to samo drzewo i siadłem sobie na jednej z wyższych gałęzi. Spojrzałem w dół i krzyknąłem:
- Sasuke! Chodź tu, jest naprawdę fajnie'ttebayo!
- Młotku przecież się staram! - fuknął na mnie i spróbował jeszcze raz. Chyba posłuchał się mojej rady, udało mu się wskoczyć na gałąź znajdującą się podemną.
Wyglądał tak pięknie, lekko zaróżowienie policzki i szybszy oddech spowodowane wysiłkiem, do tego iskrzące się czarne oczy. Mogłem z całą pewnością stwierdzić, że jest z siebie dumny.
Zsunąłem się ze swojego miejsca stając naprzeciwko Sasuke, był bardzo blisko mnie. Stanąłem na palcach i polizałem go po policzku.
- Dobra robota... - szepnąłem
Uchiha uśmiechnął się do mnie delikatnie i podrapał mnie za uchem. Poczułem przyjemny dreszcz, moje uszka bez mojej ingerencji samoistnie nadstawiły się do głaskania. Trochę się zawstydziłem, ale nie ruszyłem się nawet o centymetr.
- Chyba musimy już wracać. Zaraz zrobi się całkiem ciemno~ - powiedział Sasuke, chwycił moja dłoń i obaj skierowaliśmy się w stronę domu pani Tsunami.
* * *
Było już bardzo późno właśnie skończyłem się myć. Siedziałem w pokoju i czekałem na Sasuke. Ten oczywiście gdzieś się ulotnił. Czemu mnie to nie dziwi? Zdjąłem z siebie iluzję, moje dziewięć puszystych ogonów rozsypało się po pościeli. Westchnąłem głośno z irytacją. W tym momencie do pomieszczenia wpadł Uchiha. Widać, że był bardzo niezadowolony.
- Co się stało Draniu?
- Wkurzyła mnie, do łazienki chciała mi wejść.
Wywróciłem oczami, Sakurcia naprawdę powinna się opanować. Sasuke bez słowa położył głowę na moich kolanach i zaczął gładzić moje ogony.
- Jak się czujesz na pierwszej poważniejszej misji? - zapytałem z uśmiechem przeczesując czarne, aksamitne pasma.
- Jest całkiem nieźle... - wymruczał Sasuke nadstawiając mi uszy do głaskania.
- To dobrzeeee... - Moje słowa utonęły w ziewnięciu. Czarnowłosy na mnie spojrzał.
- Idziemy spać, jesteś zmęczony. - zarządził. No i kłóć się tutaj z takim Draniem. Sasuke ułożył się obok mnie. Leżeliśmy plecami do siebie. Jakoś tak mi niewygodnie. Nie zasnę.
Postanowiłem odwrócić się twarzą do Uchihy, on miał najwyraźniej taki sam pomysł. Teraz leżeliśmy patrząc sobie w oczy, a nasze nosy się prawie stykały.
Sasuke bez słowa owinął swoją dłoń wokół mojej klatki piersiowej przytulając mnie do siebie. Wtuliłem nos w zagłębienie jego szyi, śliczne pachnie. Po chwili odpłynąłem.
* * *
Dzisiaj Kakashi nam powiedział, że idziemy pilnować mostu. Okropnie się martwię, bo to właśnie dziś zaatakuje Zabuza i Haku. Muszę coś zrobić, muszę ochronić Sasuke.
* * *
Nie myliłem się, zaatakowali. Kakashi-sensei walczy teraz z Zabuzą, a Sasuke i ja jesteśmy w lustrzanym więzieniu. Zgrabnie omijałem wszystkie igły do czasu gdy zobaczyłem jak Sasuke oberwał. Zamarłem na sekundę, a to wystarczyło Haku, aby wbić mi igłę w rdzeń kręgowy. Chciałem się ruszyć, ale nie mogłem.
~Kurama? Co się dzieje?
~Daj mi 20 sekund, muszę zwalczyć truciznę
~Nie mamy tyle czasu!
Zacząłem lekko panikować. Sasuke może się stać duża krzywda.
Nagle zobaczyłem, że około 30 igieł leci w moją stronę niesamowicie szybko. Nie zdążę się odsunąć, niech to cholera.
Już szykowałem się na ból gdy nagle z nikąd wyskoczyły czarne włosy i szczupła sylwetka. Sasuke, NIE, NIE ZNOWU. Władam potężna mocą, a nie mogę ochronić przyjaciela, miłości mojego życia. Gdy odzyskałem zdolność ruszania się to natychmiast podbiegłem do Sasuke. No, ale było już za późno, Uchiha bezwładnie osunął się w moje ramiona.
Wkurzyłem się krew mi zaszumiała w uszach. Położyłem Sasuke delikatnie na ziemi. Moja iluzja prysła. Ogony falowały wściekle, otoczyła mnie złoto-pomarańczowa chakra Kuramy rozbiłem wszystkie lustra nie ruszając się z miejsca. Haku był w szoku Kakashi i Zabuza pewnie też. Rzuciłem się na chłopaka z rządzą mordu. Nikt nie ma prawa krzywdzić bezbronnego Sasuke!
Byłem niepokonany, chłopak nie miał szans. Pokonałem go, lecz nadal byłem wściekły. Zobaczyłem armię Gato na moście, to przez nich tu jesteśmy.
Rozgromiłem go co do jednego w kilka minut. Trochę się przy tym uspakajając.
Po wszystkim nałożyłem na siebie iluzję i znów miałem jeden ogon.
Podbiegłem do Sasuke i delikatnie pogłaskałem go po policzku, biedny. Szkoda, że nie mogę mu pomóc bardziej. Powinienem go chronić!
Kompletnie ignorując Sakure i Kakashiego wziąłem Drania na ręce najostrożniej jak umiałem i wolnym krokiem skierowałem się do domu pani Tsunami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro