Rozdział 7. Czy jest za późno?
/Wiktor/
Gdy tylko dojechałem ze swoim zespołem od razu wysiadłem z karetki. Zaraz za nami przyjechał zespół Anny i Artura. Spojrzałem w stronę palącego się budynku. Strażacy starali się zgasić pożar. Zaś policja wkładała jakieś osoby do radiowozu.
-Wiktor dobrze, że jesteście.- Usłyszałem za sobą głos Moniki. Policjantka opowiedziała nam co się tu wydarzyło z relacji podejrzanych. Byłem przerażony jak powiedziała, że chodzi o Nowego i jego rodzinę. Miałem nadzieję, że nikomu nic poważnego nie jest. Spojrzałem na zespół Anny. Ania jakby czytała mi w myślach poszła szukać tych maluchów, a ja ze swoim zespołem zacząłem czekać na informacje.
/Anna/
Szukałam z Kubą oraz Lidką dzieci Nowego. Miałam nadzieje, że dzieciom nic złego nie jest. W pewnej chwili usłyszałam płacz. Zaczęłam iść z Kubą i Lidką w stronę odgłosów. Po czasie zauważyłam białego wilka siedzącego koło koszyku i patrząc na... Dzieci Nowego. Na górce stała prawdopodobnie cała wataha wilków. Biały wilk na mnie spojrzał i od razu wstał warcząc.
-Zachowajcie spokój.- Powiedziałam i po chwili zaczęłam powoli podchodzić do wilka który nadal warczał.
-Pani doktor! To szaleństwo!- Wykrzyczał Kuba, a czarny wilk szykował się do ataku. Stanęłam. Zaczęłam ponownie podchodzić. Gdy tylko udało mi się wziąć synka Nowego na ręce poprosiłam Lidkę by wzięła córeczkę Nowego. Zabraliśmy dzieci do karetki. Jak szliśmy do karetki widziałam jak załoga Wiktora reanimuje... Nowego. Pod czas jazdy do szpitala zbadałam dzieci. Były na oko całe ale lepiej by w szpitalu zostały zbadane. W szpitalu dzieci zostały zabrane na badania. Kuba i Lidka poszli do bazy, a ja poczekałam pod szpitalem. Po około 10 minutach pod szpital przyjechał zespół Artura, a 5 minut później pod szpital przyjechał zespół Wiktora. Widziałam jak wnoszą za-intubowanego Nowego do szpitala. Gdy tylko Wiktor wyszedł podeszłam do niego.
-Wiktor wiadomo co z Nowym?- Spytałam patrząc na niego.
-Zatrzymał się po drodze. Ma też poparzenia 2 i 3 stopnia.- Słowa Wiktora przeraziły mnie.
-Miejmy nadzieję, że jemu i Marynie nic groźnego nie grozi.- Powiedziałam gdy zaczęłam z nim iść do bazy.- Poza tym trzeba będzie powiadomić mamę Nowego. Nie wiadomo jak długo Nowy i Maryna tu będą. Maluchy będą potrzebować opieki.- Powiedziałam patrząc na Wiktora.
-Racja Aniu. Jeśli dzieci będą zdrowe będą potrzebowały opieki.- Odparł Wiktor gdy weszliśmy do bazy.
-Jeśli będzie potrzeba ktoś z nas zajmie się dzieciakami.- Powiedział Wiktor na co Artur od razu spojrzał.
-Wujaszek Artur zajmie się małymi Nowakami.- Powiedział na co wszyscy się zaśmialiśmy.- No co? Jestem najlepszym wujaszkiem tutaj.- Dodał po czym usiadłam z Wiktorem na kanapie. Mam nadzieję, że z Nowym i Maryną będzie dobrze. Oczywiście powiedziałam Arturowi by zadzwonił po mamę Nowego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro