5. Omashu
– Zuko daj spokój! Skup się na treningach a ja się zajmę wykryciem gdzie poleciał Avatar. – Próbuję przekonać chłopaka siedzącego przy mapie.
– Nie będę trenował puki go nie znajdę!
– Jeżeli nie będziesz trenował cymbale to nawet jak go znajdziesz to ci się nie uda go pojmać. – Mówię uderzając go w tył głowy na co ten wściekle warczy.
– Nie będziesz mi rozkazywać na moim statku. Wyjdź stąd albo..
– Albo co? – Patrzę na niego wyzywająco. – Wyzwiesz mnie na Agni Kai? Wydasz ojcu? Czy może wyrzucisz ze statku? – Staję przed nim zakładając rękę na rękę. – Nie strasz mnie Zuko, bo dobrze wiesz, że beze mnie ci się nie powiedzie. Przypomnij sobie, że sam mnie zaprosiłeś do tej misji. Więc teraz z łaski swojej wstań od tego stołu i idź poćwiczyć, bo z twoim poziomem nasze Agi Kai trwałoby zastraszająco krótko. – Prycham podchodząc do mapy, a chłopak nic nie komentując wychodzi trzaskając drzwiami. Jeden zero księciuniu.
Z westchnieniem przyglądam się mapie zaczynając główkować gdzie ten dzieciak mógł polecieć.
***
– A więc po głębszej analizie.. – Zaczynam mówić do zgromadzonych, czyli Zuko, Iroh, Kapitana oraz dowódcy sił zbrojnych naszego okrętu. – Udało mi się ustalić gdzie może znajdować się nasz cel. Przeanalizowałam różne możliwości i różne opcje. – Przyglądam się mapie.
– To moja droga, jak sądzisz gdzie się znajduje.
– Pierwszą opcją nad jaką się zastanawiałam były mgliste bagna. Mogli się tam skryć, nie wiedząc o legendach z nimi związanych. Ale wydaje mi się, że minęli bagna od zachodu po czym udali się do Omashu. – Wszyscy słuchają mnie ze skupieniem. – Wydaje mi się również.. że wiem jaki jest ich cel podróży. – Wszyscy patrzą na mnie ze zdziwieniem.
– Jak? – Pyta zdumiony książę.
– Zdążyliśmy zauważyć, że nasz Avatar posługuje się tylko magią powietrza.
– Przecież używał magii wody..
– Podczas pobytu w stanie Avatara, a nie wiemy jak dokładnie działa ten stan. Gdyby miał opanowaną magię wody to mógłby sam ugasić wioskę a nie posługiwać się wężem morskim. – Patrzę na zgromadzonych którzy kiwają głowami w zrozumieniu. – Stąd moja hipoteza.. że młody Avatar nie umie posługiwać się innymi żywiołami poza powietrzem, a co za tym idzie, gdy przyjrzymy się kierunkowi w jaki zmierzają jedynym sensownym miejscem by Avatar mógł się nauczyć magii wody, bo od tej podejrzewam zaczyna. Jest Północne Plemię Wody. – Kończę wbijając szpilkę w dane miejsce. Odwracam się w ich stronę z bananem na twarzy.
Iroh zaczyna bić brawo.
– To, że Zuko cię zabrał było najlepszym pomysłem na świecie. – Komentuje mężczyzna na co miniony chłopak przewraca oczami.
– A mój ojciec był głupcem zostawiając cię na tamtej wyspie. – Dodaje Kapitan. – Brawo. – Kiwa mi głową z uznaniem. – Czyli cel Omashu?
– Dokładnie Kapitanie. A teraz jeżeli panowie pozwolą udam się na odpoczynek. – Odzywam się po czym wychodzę z pomieszczenia.
***
– Nie możemy tak po prostu pojawić się tam w strojach magów ognia. – Prycham. – To miasto jest pełne magów ziemi, sam Avatar miałby problem w walce z nimi. Ty Zuko w ogóle nie powinieneś się tam pojawiać. Każdy zna historię o wygnanym księciu ukaranym przez ojca i naznaczonym piętnem. Iroh jest znanym generałem. Ja tam pójdę.
– Ty? Przecież sama nie dasz rady..
– A kto powiedział, że muszę od razu się ujawniać.. a co jakbym się dołączyła do Avatara?
– Chcesz nas zdradzić?!
– Nie Zuko.. Dei chodzi raczej o to by być wtyką w ich drużynie. Ale nie uważasz moja droga, że lepiej by było jakbyś dołączyła się do nich później?
– Fakt, teraz może być za wcześnie, chociaż jeżeli spotkam ich teraz w Omashu i napomknę coś o tym, że wędruję po świecie, będzie mi się później łatwiej wbić do ich drużyny. Bo pewne jest to, że muszę dołączyć do Avatara przed jego pobytem na biegunie.
– To zostawmy tę rozmowę na później, na razie jesteś nam potrzebna. – Komentuje Zuko.
– Jeżeli masz ruszyć do Omashu musimy znaleźć ci przebranie. Kapitanie, mamy jakieś stroje innych narodów?
– Powinni być kilka strojów magów ziemi. W którejś z kajut.
– W takim razie idę poszukać.
***
Zbliżam się do Omaschu, od kilkunastu minut idę krętą kamienną drogą. Spoglądam na miasto, które wbrew pozorom budzi podziw. Już z daleka dostrzegłam strażników, gdy znajduję się w zasięgu ich wzroku przeczesuję włosy, gdy nagle zahaczam o coś ręką. Ze zgrozą stwierdzam, że owym przedmiotem jest mały złoty płomyczek. Szybko wkładam go za pasek po czym delikatnie się uśmiecham.
– Gadaj po co przychodzisz? – Odzywa się postawny mężczyzna.
– Witam miłego pana. Przybyłam do Omashu znaleźć schronienie.
– Kim jesteś?
– Nazywam się Lin, jestem wędrowcem.
– Wyglądasz na mądrą dziewczynę. Nie narób sobie problemów. Witamy w Omashu.
– Dziękuję. – Kłaniam się delikatnie. Tuż przede mną mur zaczyna drżeć i nie mija sekunda gdy trzy warstwy kamienia rozsuwają się ukazując mi miasto. Gdy zaczynam przechodzić mury zamykają się za mną. Rozglądam się po mieście. Łał. Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. – No Avatarze, teraz tylko cię znaleźć. – Mruczę pod nosem.
– Droga piękna Pani! Mam dla Panienki niezwykłą! Niepowtarzalną ofertę! Dwie kapustki w cenie jednej!
– Ugh.. ja podziękuję prze pana. – Uśmiecham się miło do mężczyzny. – Wie pan, nie jestem fanką kap.. – W tym momencie na stoisko wpada rozpędzony wózek, przez co zaliczam twarde lądowanie.
– Moja kapustka! – Krzyczy zrozpaczony handlarz.
– Moja głowa. – Jęczę.
– Och, najmocniej cie przepraszam. Nic ci nie jest? – Słyszę głos młodego chłopca. Podnoszę głowę a moim oczom ukazuje się mój obiekt poszukiwań. Avatar.
– Nie, nic mi nie jest. Tylko chyba trochę się poobijałam. – Śmieję się pocierając dłonią kark.
– Jestem Aang a ty?
– Jestem D.. Lin. Miło mi cię poznać. – Uśmiecham się niezręcznie na moją pomyłkę.
– Mi ciebie też. Przepraszam ale przyjaciele na mnie czekają. – Odzywa się odchodząc.
- Ej Aang! – Krzyczę za chłopakiem.
– Tak Lin? – Pyta gdy już do niego podbiegnę.
– Jesteś Avatarem, prawda? – Chłopak wytrzeszcza na mnie oczy.
– Jesteś wróżbitką? – Przygląda mi się mrużąc oczy.
– Nie. - Zaczynam się śmiać. – Twoja strzałka na głowie. Tylko nomadowie ją mają. A z tego co wiem ostatnim żyjącym nomadem był avatar. Ale z drugiej strony.. jesteś strasznie młody. – Przekrzywiam głowę udając, że mnie to fascynuję.
– Tak, jestem Avatarem. Ale skoro wiesz kim jestem to chciałbym wiedzieć kim jesteś?
– Ja jestem w sumie nikim. Zwykły ze mnie wędrowiec, włóczęga.
– Jesteś bardzo młoda jak na wędrowca czy włóczęgę.
– A ty na Avatara. – Zaczynam się śmiać.
– Też racja. Ale mam sto dwanaście lat, mimo że tego nie widać.
– Łał! Ja mam tylko 16 lat. Dobra leć bo twoi przyjaciele się będą martwić.
– O jejku, masz rację! Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy Lin!
– Ja również Aang, powodzenia! – W tym momencie uśmiechnięty chłopak znika za zakrętem. W końcu mogę ściągnąć z twarzy ten sztuczny uśmiech. Dzieciak.
***
– I jak udało ci się? – Pyta od razu Zuko gdy tylko wchodzę na statek.
– Oczywiście, że tak. Śmiałeś we mnie wątpić Zuzu? – Śmieję się pod nosem a chłopak tylko prycha. – Iroh, kupiłam ci twoją ulubioną herbatę u handlarza! A dla ciebie Zuko mam ziółka na uspokojenie i dobry sen.
***
Movska
Mam fazę na pisanie tej książki plus rozdziały nie są zbyt wymagające więc prawdopodobnie dziś pojawi się trzeci rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro