✨2✨
Juliett obudziła się rano, ku jej zdziwieniu nic ją nie bolało. Sięgnęła po lusterko i zaniemówiła. Na jej twarzy nie było nawet lekkiego draśnięcia. Jednak to nie brak ran najbardziej zszokował dziewczynę, a fakt że jej włosy były białe jak śnieg. W momencie zapomniała o pracy, zaległych rachunkach za wynajem małego pokoiku, który nazywała domem i że nigdy nie wydostanie się z tej dziury.
- Nie. Nie. Nie. - powtarzała w kółko chodząc po pomieszczeniu - To niemożliwe, ja jestem człowiekiem, a nie medykiem!
Szybko przemyła twarz wodą z dzbanka i ruszyła w miasto. Biegła. Jednak kiedy zobaczyła panującą wokół pustkę, przypomniała sobie o tym, że jest przecież godzina pracy i nie powinno jej tu być. Skręciła w jedną z uliczek uciekając do domu.
- Super, właśnie spóźniłam się do pracy. Już nie mam co tam wracać, wylali mnie - pomyślała ze smutkiem
Nagle drogę zagrodził jej strażnik, był w jej wieku, może trochę starszy i tak jak każdy miał białą jak śnieg skórę i czarne włosy ,i oczy.
- Witam witam - odezwał się chłopak z wrednym uśmieszkiem - A ty...
Strażnik skamieniał i podszedł bliżej do Juliett. Chwycił kosmyk jej białych włosów.
- To nie są naturalne włosy. - stwierdził, po czym dodał - Więc jaką masz moc?
Przyłożył jej nóż do ręki i przeciął, przez co spłynęła krew. Jednak rana zagoiła się, zdecydowanie za szybko.
- Medyk! - wykrzyczał uradowany chłopak - Teraz idziesz ze mną.
Już chciał złapać dziewczynę za ramię, jednak ta zrobiła zgrabny unik. Juliett wytrzeszczyła oczy na strażnika, nawet nie wiedziała ,że tak umie. Kiedy strażnik zbliżył się z nożem w ręku, dziewczyna spanikowała. Zrobiła unik obok strażnika i zaczęła biec.
- Wracaj tu! - wykrzyknął zdenerwowany strażnik.
Juliett szybko biegła na tyły domów i szybko wskoczyła do beczki, która stała pod ścianą zaułka. Strażnik stanął obok niej, nieświadomy, że cel jego poszukiwań jest w beczce. Nagle zza rogu wybiegła mała dziewczynka. Strażnik wykorzystał okazje i złapał ją, a nóż przyłożył jej do gardła.
- Wiem, że gdzieś tu jesteś! Wyłaź, albo to dziecko umrze!
Juliett wyszła z ukrycia. Popatrzyła na dziecko i zorientowała się, że przecież ją zna.
- Puść ją! - jej głos był pewny, ale w środku bała się o życie tej małej istotki
Strażnik popchnął dziewczynkę w stronę Juliett, na co ta szybko kucnęła i złapała dziewczynkę w objęcia.
- Za twoją głowę dostane u rady tyle srebra, że sobie nawet nie wyobrażasz - syczał w jej stronę - Jesteś gotowa na śmierć?
Nagle Juliett poczuła zimną stal na szyi, to był miecz, który miał pozbawić ją głowy.
- Kiedy Cię odepchnę masz uciekać jak najdalej, rozumiesz? - zapytała szeptem Juliett
Pięcioletnia dziewczynka pokiwała główką na znak zgody. Wszystko działo się bardzo szybko. Kiedy strażnik zadał cios Juliett odepchnęła dziewczynkę, a sama wyciągnęła w stronę miecza rękę i zamknęła oczy. Czekała na śmierć, śmierć która nie nadchodziła. Zamiast czuć niewyobrażalny ból ramienia, słyszała tylko głuche uderzenia. Kiedy dziewczyna otworzyła oczy nie mogła im uwierzyć. Strażnik walił w wielką tarcze, przypominającą bańkę, która chroniła Juliett. Jednak jej radość nie trwała długo, ponieważ bańka zaczęła pękać przez miecz chłopaka. Zanim ten jednak ją rozbił, Juliett opuściła ręce i uciekła w prawo wyniku czego żołnierz bezwładnie poleciał na twarz. Dziewczyna spojrzała w jego puste, ciemne oczy.
- Dlaczego ty to robisz?! Dlaczego no?!
Juliett podeszła do leżącego na ziemi chłopaka dalej patrząc mu w oczy i położyła mu dłoń na klatce piersiowej w miejscu gdzie powinno być serce.
- Czy ty w ogóle masz uczucia? - zapytała tym razem szeptem.
Nagle wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Włosy chłopaka z czarnym zrobiły się kasztanowe, jego skóra z białej przybrała normalnych kolorów, a czarne bezduszne oczy zmieniły barwę na brązowo-żółte.
~*~
W tym samym czasie na zamku królewskim, który teraz należał do Rady panował tłok. W głównej sali trzy, przerażające postacie siedziały na tronach i czekały na ważny raport. Po chwili jeden z żołnierzy wszedł do sali, ukłonił się i stanął na baczność.
- Co przynosisz za wieści? - zapytała stara kobieta.
Posłaniec przełknął ślinę i odpowiedział drżącym głosem.
- Jeden z żołnierzy znalazł medyka...
Hejjj. 😊
Na sam początek wrzucam dwa rozdziały.
Następny będzie za tydzień. 😘
Mam nadzieje, że na razie się podoba i z góry przepraszam jak są jakieś błędy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro