Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✨2✨

Juliett obudziła się rano, ku jej zdziwieniu nic ją nie bolało. Sięgnęła po lusterko i zaniemówiła. Na jej twarzy nie było nawet lekkiego draśnięcia. Jednak to nie brak ran najbardziej zszokował dziewczynę, a fakt że jej włosy były białe jak śnieg. W momencie zapomniała o pracy, zaległych rachunkach za wynajem małego pokoiku, który nazywała domem i że nigdy nie wydostanie się z tej dziury.


- Nie. Nie. Nie. - powtarzała w kółko chodząc po pomieszczeniu - To niemożliwe, ja jestem człowiekiem, a nie medykiem!


Szybko przemyła twarz wodą z dzbanka i ruszyła w miasto. Biegła. Jednak kiedy zobaczyła panującą wokół pustkę, przypomniała sobie o tym, że jest przecież godzina pracy i nie powinno jej tu być. Skręciła w jedną z uliczek uciekając do domu.


- Super, właśnie spóźniłam się do pracy. Już nie mam co tam wracać, wylali mnie - pomyślała ze smutkiem


Nagle drogę zagrodził jej strażnik, był w jej wieku, może trochę starszy i tak jak każdy miał białą jak śnieg skórę i czarne włosy ,i oczy.


- Witam witam - odezwał się chłopak z wrednym uśmieszkiem - A ty...


Strażnik skamieniał i podszedł bliżej do Juliett. Chwycił kosmyk jej białych włosów.


- To nie są naturalne włosy. - stwierdził, po czym dodał - Więc jaką masz moc?


Przyłożył jej nóż do ręki i przeciął, przez co spłynęła krew. Jednak rana zagoiła się, zdecydowanie za szybko.


- Medyk! - wykrzyczał uradowany chłopak - Teraz idziesz ze mną.


Już chciał złapać dziewczynę za ramię, jednak ta zrobiła zgrabny unik. Juliett wytrzeszczyła oczy na strażnika, nawet nie wiedziała ,że tak umie. Kiedy strażnik zbliżył się z nożem w ręku, dziewczyna spanikowała. Zrobiła unik obok strażnika i zaczęła biec.


- Wracaj tu! - wykrzyknął zdenerwowany strażnik.


Juliett szybko biegła na tyły domów i szybko wskoczyła do beczki, która stała pod ścianą zaułka. Strażnik stanął obok niej, nieświadomy, że cel jego poszukiwań jest w beczce. Nagle zza rogu wybiegła mała dziewczynka. Strażnik wykorzystał okazje i złapał ją, a nóż przyłożył jej do gardła.


- Wiem, że gdzieś tu jesteś! Wyłaź, albo to dziecko umrze!


Juliett wyszła z ukrycia. Popatrzyła na dziecko i zorientowała się, że przecież ją zna.


- Puść ją! - jej głos był pewny, ale w środku bała się o życie tej małej istotki


Strażnik popchnął dziewczynkę w stronę Juliett, na co ta szybko kucnęła i złapała dziewczynkę w objęcia.


- Za twoją głowę dostane u rady tyle srebra, że sobie nawet nie wyobrażasz - syczał w jej stronę - Jesteś gotowa na śmierć?


Nagle Juliett poczuła zimną stal na szyi, to był miecz, który miał pozbawić ją głowy.


- Kiedy Cię odepchnę masz uciekać jak najdalej, rozumiesz? - zapytała szeptem Juliett


Pięcioletnia dziewczynka pokiwała główką na znak zgody. Wszystko działo się bardzo szybko. Kiedy strażnik zadał cios Juliett odepchnęła dziewczynkę, a sama wyciągnęła w stronę miecza rękę i zamknęła oczy. Czekała na śmierć, śmierć która nie nadchodziła. Zamiast czuć niewyobrażalny ból ramienia, słyszała tylko głuche uderzenia. Kiedy dziewczyna otworzyła oczy nie mogła im uwierzyć. Strażnik walił w wielką tarcze, przypominającą bańkę, która chroniła Juliett. Jednak jej radość nie trwała długo, ponieważ bańka zaczęła pękać przez miecz chłopaka. Zanim ten jednak ją rozbił, Juliett opuściła ręce i uciekła w prawo wyniku czego żołnierz bezwładnie poleciał na twarz. Dziewczyna spojrzała w jego puste, ciemne oczy.


- Dlaczego ty to robisz?! Dlaczego no?!


Juliett podeszła do leżącego na ziemi chłopaka dalej patrząc mu w oczy i położyła mu dłoń na klatce piersiowej w miejscu gdzie powinno być serce.


- Czy ty w ogóle masz uczucia? - zapytała tym razem szeptem.


Nagle wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Włosy chłopaka z czarnym zrobiły się kasztanowe, jego skóra z białej przybrała normalnych kolorów, a czarne bezduszne oczy zmieniły barwę na brązowo-żółte.



~*~



W tym samym czasie na zamku królewskim, który teraz należał do Rady panował tłok. W głównej sali trzy, przerażające postacie siedziały na tronach i czekały na ważny raport. Po chwili jeden z żołnierzy wszedł do sali, ukłonił się i stanął na baczność.


- Co przynosisz za wieści? - zapytała stara kobieta.


Posłaniec przełknął ślinę i odpowiedział drżącym głosem.


- Jeden z żołnierzy znalazł medyka...



Hejjj. 😊


Na sam początek wrzucam dwa rozdziały.


Następny będzie za tydzień. 😘


Mam nadzieje, że na razie się podoba i z góry przepraszam jak są jakieś błędy.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro