Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✨12✨

Śpiący w mroku prowadzili wieśniaków z wioski na główny plac.
Większość żołnierzy miała w rękach pochodnie. Każdy wiedział co się zaraz stanie, mieszkańcy zostaną wysłani na ciężką pracę w kopalniach, a wioska zostanie spalona. Kiedy wszyscy znaleźli się na placu, wystąpił jakiś oficer. Już miał coś powiedzieć, gdy nagle mężczyzna upadł na ziemię, a z pleców sterczała strzała. W pierwszej chwili wszyscy stali sparaliżowani, nie wiedząc co się dzieje. Jednak strzały dalej padały, niewiadomą z kąd, zabijając żołnierzy.

Po pozbyciu się żołnierzy, których nie było tak wielu, zabrano mieszkańców wsi tymczasowo do wioski rebeliantów. Ludzi prowadziła Angell, Zane, Emily i kilka innych osób. Za to Rozalinda, Sam, Will i Juliett zabezpieczali tyły.

Kiedy było już po wszystkim, zebrali się liderzy i król. Przy stole siedzieli już wszyscy.

- Za łatwo nam poszło. - odezwał się nagle Zane
- Jak to? - zapytał Mark nie do końca rozumiejąc
- Było o wiele mniej żołnierzy niż zawsze - wtrąciła Emily
- I nie wysłali za nami żadnego oddziału - odezwała się Angell
- Coś mi tu nie gra. - odezwała się znowu Emily - Trzeba mieć oko na tych ludzi. To może być pułapka.
- Zgadzam się - poparł ją Mark - Za jakiś tydzień zaczniemy ich wyprowadzać po cichu do małych wiosek, ale na razie trzeba tym ludziom zapewnić dobre warunki do życia. A i jeszcze...
Nagle do pokoju wbiegł młody chłopak z smutną miną. Chłopak miał w ręku kilka papierów, które szybko odłożył na stół, przeprosił i odszedł.
Mark sięgnął po raport i zaczął go czytać.
- Tak jak przypuszczaliśmy. Wioska została spalona. - król westchnął - Macie jakieś propozycje, gdzie ich przeniesiemy?

~*~

W czasie, gdy Liderzy nagradzali się, Juliett, Will i Rozalinda siedząc przy ognisku rozmawiali. Niedaleko nich w namiotach mieszkańcy spalonej wioski jedli kolacje.
- Nie rozumiem dlaczego to zrobili - odezwała się Juliett nadal patrząc w ognisko
- Im wystarczy sam fakt, że ty tam mieszkałaś. W końcu jesteś ostatnim medykiem w Arkonii i chcą Cię dopaść, chociaż nikt nie wie dlaczego tak się na tych medyków uwzięli- odpowiedziała Roza
Juliett wzdrygnęła się. Nigdy nie podejrzewała, że będzie ścigania przez Radę . Will objął ramieniem Juliett i pocałował ją w czubek głowy.
- Nie pozwolę, aby coś Ci się stało - wyszeptał nad jej głową.

~*~

Do wielkiej sali tronowej, w której siedziały trzy postacie wbiegł zdyszany żołnierz.
- Wielka Rado, wioska została spalona. Wieśniaków i szpiega uratowali Rebelianci. Wszystko według planu. - powiedział wojownik
- Dobrze, możesz odejść. - odpowiedział Patrick, po czym żołnierz ukłonił się i odszedł.
- Leonardzie, myślisz że ta smarkula, może nas zdradzić lub zawiedzie? - spytała Beatrycze, nerwowo obgryzając paznokcie
- Uspokój się kobieto! Nie zdradzi nas. Mamy przecież w lochach jej siostrę i młodszego brata. I nie zawiedzie. Zna medyka na tyle dobrze, aby ostudzić jej czujność. - odpowiedział
- Znają się?! - zapytał Patrick, który zakrztusił się, pitym właśnie winem
- No przecież powiedział to przed chwilą tłumoku - powiedziała Beatrycze z poważną miną i walnęła Patrika w głowę
- I z kim ja muszę pracować? Sami idioci. - pomyślał Leonard

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro