✨12✨
Śpiący w mroku prowadzili wieśniaków z wioski na główny plac.
Większość żołnierzy miała w rękach pochodnie. Każdy wiedział co się zaraz stanie, mieszkańcy zostaną wysłani na ciężką pracę w kopalniach, a wioska zostanie spalona. Kiedy wszyscy znaleźli się na placu, wystąpił jakiś oficer. Już miał coś powiedzieć, gdy nagle mężczyzna upadł na ziemię, a z pleców sterczała strzała. W pierwszej chwili wszyscy stali sparaliżowani, nie wiedząc co się dzieje. Jednak strzały dalej padały, niewiadomą z kąd, zabijając żołnierzy.
Po pozbyciu się żołnierzy, których nie było tak wielu, zabrano mieszkańców wsi tymczasowo do wioski rebeliantów. Ludzi prowadziła Angell, Zane, Emily i kilka innych osób. Za to Rozalinda, Sam, Will i Juliett zabezpieczali tyły.
Kiedy było już po wszystkim, zebrali się liderzy i król. Przy stole siedzieli już wszyscy.
- Za łatwo nam poszło. - odezwał się nagle Zane
- Jak to? - zapytał Mark nie do końca rozumiejąc
- Było o wiele mniej żołnierzy niż zawsze - wtrąciła Emily
- I nie wysłali za nami żadnego oddziału - odezwała się Angell
- Coś mi tu nie gra. - odezwała się znowu Emily - Trzeba mieć oko na tych ludzi. To może być pułapka.
- Zgadzam się - poparł ją Mark - Za jakiś tydzień zaczniemy ich wyprowadzać po cichu do małych wiosek, ale na razie trzeba tym ludziom zapewnić dobre warunki do życia. A i jeszcze...
Nagle do pokoju wbiegł młody chłopak z smutną miną. Chłopak miał w ręku kilka papierów, które szybko odłożył na stół, przeprosił i odszedł.
Mark sięgnął po raport i zaczął go czytać.
- Tak jak przypuszczaliśmy. Wioska została spalona. - król westchnął - Macie jakieś propozycje, gdzie ich przeniesiemy?
~*~
W czasie, gdy Liderzy nagradzali się, Juliett, Will i Rozalinda siedząc przy ognisku rozmawiali. Niedaleko nich w namiotach mieszkańcy spalonej wioski jedli kolacje.
- Nie rozumiem dlaczego to zrobili - odezwała się Juliett nadal patrząc w ognisko
- Im wystarczy sam fakt, że ty tam mieszkałaś. W końcu jesteś ostatnim medykiem w Arkonii i chcą Cię dopaść, chociaż nikt nie wie dlaczego tak się na tych medyków uwzięli- odpowiedziała Roza
Juliett wzdrygnęła się. Nigdy nie podejrzewała, że będzie ścigania przez Radę . Will objął ramieniem Juliett i pocałował ją w czubek głowy.
- Nie pozwolę, aby coś Ci się stało - wyszeptał nad jej głową.
~*~
Do wielkiej sali tronowej, w której siedziały trzy postacie wbiegł zdyszany żołnierz.
- Wielka Rado, wioska została spalona. Wieśniaków i szpiega uratowali Rebelianci. Wszystko według planu. - powiedział wojownik
- Dobrze, możesz odejść. - odpowiedział Patrick, po czym żołnierz ukłonił się i odszedł.
- Leonardzie, myślisz że ta smarkula, może nas zdradzić lub zawiedzie? - spytała Beatrycze, nerwowo obgryzając paznokcie
- Uspokój się kobieto! Nie zdradzi nas. Mamy przecież w lochach jej siostrę i młodszego brata. I nie zawiedzie. Zna medyka na tyle dobrze, aby ostudzić jej czujność. - odpowiedział
- Znają się?! - zapytał Patrick, który zakrztusił się, pitym właśnie winem
- No przecież powiedział to przed chwilą tłumoku - powiedziała Beatrycze z poważną miną i walnęła Patrika w głowę
- I z kim ja muszę pracować? Sami idioci. - pomyślał Leonard
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro