Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41. Prawda o Czwartym

Dwa tygodnie po ataku, życie w wiosce zaczęło wracać do normy, a co za tym idzie życie drużyny 17. Kagura jak zwykle poszedł do pracy, wcześniej wysłuchawszy wykładu Imai o tym że ma się nie przemęczać, Imai chodzi po całej wiosce z pytaniem czy komuś nie potrzeba pomocy, Zen trenuje walkę wręcz, a Nariaki mu w tym pomaga. Dzień jak co dzień.
Jednak tego dnia Zen nie mógł się skupić na treningu. Do niego również dotarła plotka, że czwarty Mizukage, Yagura Karatachi, żyje i ma się dobrze.
Brak skupienia swojego ucznia zauważyła Nariaki, która nie mogła tego zignorować.
- Oi, Zen!- krzyknęła w końcu, to wyrywając tym samym białowłosego z zamyśleń - Nad czym tak rozmyślasz?
Zen rozejrzał się dookoła, aby sprawdzić czy aby nikogo nie ma, ale polana na której trenowali była pusta.
- Do mnie również dotarła plotka o tym że były Mizukage, Yagura Karatachi, żyje.- odparł Zen - I zastanawiam się czy to prawda.
Nariaki odwróciła wzrok, wbijając go w ziemię. Ona doskonale znała prawdę, jednak wolałaby aby to tylko ona ją znała.
- Wiesz jaka jest prawda, tak?- spytał Zen, domyślając się tego po wyrazie twarzy Nariaki.
Nariaki chwilę milczała.
- Tak.- odparła po chwili - Powiem ci, pod warunkiem że obiecasz nie powiesz Kagurze.
- Dlaczego?- spytał Zen - Przecież Kagura jest jego wnukiem, powinien znać prawdę!
- Ale dorastał bez niego.- zauważyła Nariaki - Mógłby go znienawidzić bardziej niż teraz.
- W sumie racja...- przyznał czerwonooki - No więc, obiecuję mu nie powiedzieć.
Nariaki westchnęła.
- Dobrze... Tak, to prawda. Yagura żyje.- odparła Nariaki - Co więcej, wie o istnieniu Kagury.
Zena trochę zatkało. Domyślał się że jego daleka kuzynka potwierdzi tą plotkę, jednak nie spodziewał się że Yagura wie o istnieniu swojego wnuka.
- Skoro wie o jego istnieniu, to dlaczego się nim nie zaopiekował?- Zen miał tyle pytań, których nawet nie umiał poukładać w głowie.
- Taką właśnie karę wyznaczył sobie samemu, za swoją słabość.- odparła Uzumaki, siadając na ziemi - Jego marzeniem było mieć rodzinę, gdyż całe życie był sam. A po za tym, nie może wrócić do wioski. Nikogo nie obchodzi jaki on jest na prawdę. Obchodzi ich tylko stara sensacja. Nikt nie chce słyszeć, że Yagura z własnych pieniędzy zapewniał zabawki biednym dzieciom, w dni wolne chętnie pomagał w szpitalach, że pomógł na prawdę wielu potrzebującym. To ich na prawdę nie obchodzi. A Yagura zdaje sobie sprawę z tego, że gdy wróci skutki przeszłości będzie odczuwał nie tylko on, ale i Kagura. No więc, woli żyć w ukryciu.
Zen pokiwał głową w geście zrozumienia. Jeszcze jedna rzecz go zastanawiała.
- A tak właściwie, to skąd ty wiesz że on żyje?- spytał Hozuki
- Gdy byłam mała, odwiedzał mnie i moją mamę.- odparła Nariaki, podnosząc głowę i wbijając wzrok w niebo - W końcu była dla niego jak siostra. Zresztą, gdyby nie on, zginęłabym razem z mamą...

- Mamusiu! Chodź!- krzyknęła mała dziewczyka, wyciągając rękę do swojej matki. Nie rozumiała, że jej mama była już martwa.
Ogień zajmował coraz większą powierzchnię domku. Dziewczynka już miała uciec, lecz potknęła się o próg i upadła.
- Moja kostka... Boli...- rzuciła cicho przez łzy. Zdała sobie sprawę z tego, że nie ucieknie.
- Nariaki!- zawołał czyjś głos
Nariaki podniosła głowę i zobaczyła Yagure, który ją chwilę później podniósł.
- Gdzie Na— - nie dokończył, gdyż ujrzał osobę o którą chciał zapytać. Niestety, martwą. Szybko zakrył dziewczynce oczy i wyniósł ją z domku na bezpieczną odległość.
Gdy byli kilkanaście metrów od domku, ogień pochłonął cały.
- Czy mamusia umarła?- spytała Nariaki, z łzami w oczach.
Yagura natomiast stał jak wryty. Po chwili, powstrzymując łzy, odparł:
- Tak... Ale nie płacz!- dodał po chwili - Jest teraz w dużo lepszym świecie.
Nariaki otarła łezkę i uśmiechnęła się. Wtedy boląca kostka dała o sobie znać.
- Boli...- powiedziała cichutko, wtulając się w Karatachiego.
Yagura kiwnął głową i pobiegł w stronę Konohy.
Postawił dziewczynkę na ziemi dopiero pod murem, każąc jej się oprzeć na owym murze.
- Ciągle trzymając się muru, powinnaś być w stanie dotrzeć do bramy.- powiedział, wskazując w bok, w kierunku bramy - To tylko kilka metrów.
Powiedziawszy to, przytulił ją na pożegnanie i zniknął.

____________________________________

Jak ja długo czekałam aż napiszę ten rozdział hihi

Mam nadzieję że się podobał ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro