38. Powrót do Kirigakure
Z samego rana do pokoju w którym spała drużyna 17, wpadła Nariaki z krzykiem.
- Uwaga drużyno 17! Macie 10 minut na zabranie wszystkich swoich rzeczy!- rozkazała Nariaki, widocznie zestresowana.
- Zbierajcie się szybko! Bardzo szybko!- dodał, stojący za Nariaki, Masaru.
- Agh!- Zen spadł z łóżka, z głośnym hukiem - Matko święta, co was opętało żeby nas budzić o bladym świcie?!
- Zgadzam się z nim...- mruknął Kagura, podnosząc się do pozycji siedzącej i przetarł powiekę.
Natomiast Imai tylko się cała schowała pod kołdrą.
- Wstawać powiedziałam!- wrzasnęła Nariaki. Dla nikogo by nie było zdziwieniem, gdyby było ją słychać aż w gabinecie Hokage. Na jej uczniów zadziałało to jak kubeł zimnej wody - W Kirigakure ogłoszono stan wyjątkowy. Wioska jest atakowana ze wszystkich stron, a wszyscy shinobi z Kirigakure przebywający poza nią, są wzywani specjalnym rozkazem Mizukage. No więc ruchy!
Cała trójka natychmiast zaczęła się ogarniać i po 15 minutach byli gotowi do drogi powrotnej.
Po jednej dobie dotarli do Kirigakure. Przed samą wioską napotkali problemy z wrogami, atakującymi wioskę. Na szczęście, ominięcie ich nie zajęło zbyt wiele czasu.
- Drużyna 17! Ochraniajcie cywili! Jeśli będzie taka potrzeba, możecie przeciwnika zlikwidować całkowicie. Do roboty!- nakazała Uzumaki, po czym gdzieś pobiegła, zostawiając drużynę 17 na plaży.
Cała trójka szybko się rozbiegła w różnych kierunkach. Imai pobiegła w głąb wioski, Zen pomagał w ewakuacji plażowiczów oraz ludzi mieszkających przy plaży, a Kagura pobiegł do sierocińca. Sam nawet nie do końca wiedział czemu. Po prostu coś mu nakazywało chronić to miejsce, w którym i tak nie było za wiele dzieci.
Czarnowłosa rozejrzała się po rynku, bądź tym co niegdyś nim było. Przerażeni ludzie bronili się przed wrogami jak mogli.
Fioletowooka dostrzegła grupę przeciwników, atakujących kobietę z małym dzieckiem. W tym momencie, nie mogła zareagować czymkolwiek innym niż siłą.
- Suiton: Taki! - ogromny strumień wody, który wystrzelił spod ziemi, wysłał agresorów do oceanu, a Imai podbiegła do kobiety trzymającej dziecko.
- Nic się pani nie stało?- spytała, po czym pomogła kobiecie wstać.
- Wszystko w porządku!- odparła kobieta, a na jej twarzy malował się uśmiech pełen ulgi - Dziękuję!
- Kim byli ci ludzie?- Uchiha postanowiła się czegoś dowiedzieć o intruzach.
- Widziałaś ich oczy?- odparła pytaniem kobieta - Ich oczy nie są normalne.
- Dlaczego?- Imai miała coraz większe obawy, że to początek czegoś gorszego.
- Bo ich nie mieli!- wykrzyknęła kobieta - Byli bez oczu! Kompletnie bez oczu! Mieli tylko puste oczodoły!
- A zachowywali się... Jak nie ludzie?- czarnowłosa coraz bardziej chciała żeby to się okazał tylko jakiś dziwny sen.
- Zachowywali się jak zombie! Bezmyślnie atakowali kogo i co popadnie!- kobieta chwilę później pobladła i krzyknęła - Dziecko, za tobą!
Imai szybko spojrzała za siebie. Jeden z nich próbował ją zaatakować. Na szczęście, Imai szybko wyjęła kunaj i wbiła go przeciwnikowi w twarz. Ten natychmiast padł martwy.
- Dziecko...- wydusiła kobieta, jakby innym tonem. Imai szybko odwróciła się w jej stronę i zamarła. Oczy kobiety się stapiały, a skóra bladła - Zabierz moje dziecko i uciekaj!
Imai szybko wyrwała kobiecie dziecko z rąk i gdy ta już miała zaatakować, czarnowłosa wbiła jej kunaj w głowę, przyszpilają do ściany budynku, po czym uciekła z dzieckiem na rękach.
_____________________________________
Roooooozpieeeeerdooooool
Kto się cieszy? Ja na pewno nie ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro