27. Krew i łzy
Ostrzeżenie! Ten rozdział może zawierać (i na pewno będzie zawierał) sceny krwi i przemocy! Jak nie lubisz, to nie czytaj!
Zen otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Było całkowicie puste. No prawie całkowicie, bo były tam drzwi i okno, które znajdowało się pod samym sufitem, co dowodziło że jest w jakiejś piwnicy.
Białowłosy próbował wstać, ale zorientował się, że jest przykuty do ściany. Czerwonooki usiłował zamienić się w wodę, by uciec, jednak jego chakra była zablokowana. Nawet jego szyja była przykuta do ściany.
Największy lęk Zena, to właśnie taka sytuacja. Chłopak wewnętrznie zaczął panikować. Kto i czego od niego chce?!
Ktoś wszedł do pomieszczenia i zaczął po nim chodzić. Zen śledził go wzrokiem, milcząc. Po około dziesięciu minutach ta osoba zatrzymała się i spojrzała na Zena. Dopiero teraz białowłosy mógł dojrzeć twarz tego kogoś. Był to dość wysoki mężczyzna, z twarzą gorszą niż jego najstraszniejszy koszmar.
- Nie spytasz kim jestem i czego od ciebie chcę?- odezwał się kpiąco. Zen już czuł że życzy temu komuś śmierci.
- Czekam aż sam to powiesz.- odparł białowłosy. Zewnętrznie wyglądał na niewzruszonego tą sytuacją, ale wewnętrznie trząsł się ze strachu.
Mężczyzna zaśmiał się szyderczo i podszedł do Zena, który go piorunował wzrokiem.
- Więc cię oświece.- mężczyzna przybliżył się do twarzy Zena - Zostałeś skazany przez kraj rzek na śmierć, za swoje zbrodnie. A ja, mogę z tobą zrobić wszystko co zechce.
Powiedziawszy to, wyciągnął kunaj i robił nim trzy nacięcia na twarzy Zena, z których zaczęła się wylewać szkarłatna ciecz.
- Skoro możesz ze mną zrobić wszystko co chcesz, to chciej zostawić mnie w spokoju.- rzucił Zen. Te nacięcia go bardzo bolały, ale nie chciał tego okazywać, aby nikt nie miał satysfakcji.
Niestety, za tą zadziorność spotkała go kara. Chwilę po swojej uwadze, miał podbite oko.
- Zdajesz sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazłeś?- mężczyznę denerwowała postawa białowłosego - Zamiast błagać o litość, ty jeszcze mnie próbujesz wkurzyć?!
- No i mi się udało.- Zen uśmiechnął się kpiąco. Może to mu nie pomoże, ale przynajmniej przed śmiercią chce mieć satysfakcję z wyprowadzenia tego człowieka z równowagi.
Jednak szybko się przekonał że za każdy taki tekst spotka go kara. Tym razem oberwał w brzuch na tyle mocno, że zakaszlał krwią.
- Naucz się szacunku, gnojku.- warknął mężczyzna, wstając. Jeszcze raz kopnął Zena w brzuch, po czym odszedł kawałek - Mam dla ciebie ofertę. Kraj rzek poszukuje również Kagury Karatachiego, Imai Uchihy oraz Nariaki Uzumaki. Jeśli powiesz gdzie przebywają, wyrok zostanie cofnięty, a ty wypuszczony. To jak będzie? Będziesz współpracował czy wolisz zginąć?
To już czerwonookiego do reszty zdenerwowało. Czego oni chcą od jego przyjaciół?!
- Wal sie.- rzucił Zen z pogardą - Prędzej poderżne sobie gardło, niż powiem ci o nich cokolwiek!
Chłopak otrzymał na kolejnego siniaka na twarzy. Jednak swojego zdania nie zmienił. Nigdy ich nie wyda. Już woli zginąć.
- Więc wybierasz śmierć?- mężczyzna uniósł brew, po czym się zaśmiał - Twoja wola, ja i tak wyciągnę z ciebie informację.
Powiedziawszy to, zaczął robić kolejne nacięcia. Na twarzy, ramionach i szyi. Każde robił powoli i starannie, aby czerwonooki utracił jak najwięcej krwi. Jednak Zen nadal milczał.
Gdy już chciał zrobić chłopakowi nacięcia na nadgarstku, zauważył blizny. Widać, że na ranę były nakładane szwy. Blizn było niewiele, jednak można było się domyślić że rany były głębokie.
- Oh, jak słodko.- mężczyzna odsunął się od Zena i zaśmiał się szyderczo - Chciałeś mi ułatwić robotę? Jesteś niczym.
Te nacięcia bardzo bolały Zena. Miał ochotę płakać z bólu, jednak nadal nie miał zamiaru dawać mu satysfakcji.
- To będziesz współpracował czy wolisz się wykrwawić?- chłopaka przerażała perspektywa śmierci, ale już wolał wybrać śmierć niż zdradzić przyjaciół.
- A ty pójdziesz się zabić czy pójdziesz się zabić?- Zen nie miał pojęcia czemu postawił na pyskówkę, ale woli się już jej trzymać.
Oczywiście za tą pyskówkę poniósł karę. Kolejny siniak.
- Wracam za godzinę. Masz czas, aby się zastanowić czy na pewno chcesz grać odważnego.- powiedziawszy to, mężczyzna wyszedł.
- A spadaj.- rzucił Zen na pożegnanie.
Gdy tylko mężczyzna wyszedł, białowłosy zaczął płakać z bólu.
___________________________________
Mam ochotę się zabić za ten rozdział ;-;
Tak czy owak, do nexta ^^
A w mediach macie Zena w stylu mangi xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro