Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Zniknięcie

Dzień już chylił się ku końcowi. Zen właśnie miał wracać do wioski. W końcu tam czekają na niego jego przyjaciele. Chłopak już wyszedł, machając wszystkim na pożegnanie, gdy zatrzymała go Karin, wręczając mu niewielki pakunek.
- Masz na drogę, gdybyś zgłodniał.- rzuciła zimnym tonem. Mimo tego, że jej ton był zimny, to Zena bardzo ucieszył fakt, że jego matka w ogóle się do niego odezwała. Najchętniej skakałby z radości, ale musiał też zachować w miarę powagę.
- Dziękuję mamo!- uśmiechnął się, odbierając pakunek.
Pomachał reszcie ostatni raz i odszedł w kierunku wioski.
Zaczynało się już ściemniać, a po chwili było już ciemno, ale nie tak do końca, gdyż księżyc i gwiazdy, idealnie widoczne tej nocy, oświetlały niebo. Noc była ciepła, więc droga również była przyjemniejsza.
W pewnym momencie poczuł, że jego matka jest medium, gdyż faktycznie zgłodniał podczas drogi. Usiadł więc na uboczu i otworzył pakunek. Zawierał on kilka kulek ryżowych, kanapkę, kilka ciastek i niewielką butelkę wody. Zen uśmiechnął się pod nosem. Może jednak jego matka go nie nienawidzi. Z tą optymistyczną myślą, zabrał się za jedzenie. Po około 20 minutach skończył i ruszył dalej.
Jego myśli krążyły wokół wszelkich bzdur. Zaczynając na nowych taktykach gry w karty, a kończąc na tym czy są już nowe smaki napoju aloesowego.
Nagle poczuł że ktoś silnie pociągnął go do tyłu i przyłożył do ust szmatkę, pachnącą jak jakiś dziwny narkotyk. Białowłosy próbował się bronić, lecz po chwili widział już tylko ciemność.

- Gdzie Zen? Już powinien wrócić.- zauważył Kagura, starając się cokolwiek dostrzec w tej ciemności. Owszem, zazwyczaj kończył pracę po zmroku, ale w Kirigakure wszędzie są latarnie. Przed wejściem do wioski też. A tutaj ich nie było i oczy chłopaka nie były do tego przyzwyczajone.
- Ja również zaczynam się niepokoić dattebaye.- powiedziała Nariaki, wpatrując się w ciemną przestrzeń za bramą Konohy - Wiem ile zajmuje dotarcie od jego domu do wioski, i na pewno nie zajęłoby aż tyle.
- A co jeśli coś mu się stało?- spytała Imai, patrząc pytająco na Nariaki.
Zamiast od Nariaki, otrzymała odpowiedź od Kagury, starającego się dopilnować aby zbyt bardzo nie panikowali.
- Zen jest silny, nawet jak jakiś zwierz samobójca go zatrzymał, to on mu da radę bez problemu!- Kagura usiłował udawać że się nie martwi, ale tak jak Imai i Nariaki, był zaniepokojony co się dzieje z Zenem.
Nariaki zacisnęła dłonie w pięści.
- Kagura, Imai, idźcie do hotelu.- rozkazała Nariaki - Ja tutaj poczekam na Zena.
- Ale Nariaki-sensei! Zen to nasz przyjaciel!- zaczęła Imai
- I nie ma mowy że wrócimy do hotelu bez niego!- dokończył za nią Kagura
Nariaki spiorunowała ich wzrokiem, ale szybko się uspokoiła. Gdyby ona miała taką postawę jak oni... Może do pewnych rzeczy by nie doszło.
Uzumaki westchnęła.
- Postarajcie się nie przeziębić dattebaye.- powiedziała Nariaki, wracając do wpatrywania się w drogę prowadzącą do Konohy.

Był już środek nocy. Kagura i Imai już dawno spali, oparci o mur i wtuleni w siebie, aby im było ciepło, a Nariaki pozostawała w takiej samej pozycji. Na prawdę się bała o swojego ucznia.
"- Zen... Gdzie ty do jasnej cholery jesteś, dattebaye?!"- głównie ta myśl teraz jej krążyła po głowie.
Zena znała najdłużej z tych dzieciaków i swego czasu wytworzyła się między nimi relacja brat-siostra. Zresztą, są daleką rodziną, więc to w sumie logiczne.
Nariaki miała ochotę pobiec wgłąb ciemności i go poszukać, ale to by było najgłupsze co mogłaby w tym momencie zrobić.
- No tak!- zawołała nagle, po czym usiadła na ziemi, krzyżując nogi. Skupiła się najbardziej jak tylko mogła i udało jej się wejść w tryb mędrca (będę używała tej przetłumaczonej nazwy).
Rozejrzała się dookoła. Jej wzrok sięgał tylko kilometra, ale tyle wystarczyło by dostrzec miecz Zena, bez którego poza wioskę by się nie ruszył. A teraz ta broń leżała luzem na ziemi.
Nariaki spojrzała na swoich pozostałych uczniów. Spali jak zabici. Dziewczyna to wykorzystała i pobiegła po ten miecz. Gdy już przy nim była, ostrożnie podniosła go z ziemi. Kolce, sterczące na wszystkie strony, były lekko zaplamione krwią. Jakby ktoś się przypadkowo zranił. Ale tym kimś na pewno nie był Zen, bo on na pewno by nie krwawił. Nariaki spojrzała na miejsce gdzie leżała broń. Okazało się, że pod bronią leżała jakaś chustka. Uzumaki ostrożnie ją podniosła i zbliżyła do twarzy, w celu dokładnego obejrzenia jej, lecz od razu poczuła okropny zapach. Już wiedziała co się stało.

__________________________________

Myhyhy :>

No dobra, będę szczera, nienawidzę samej siebie za ten rozdział. Czemu? Bo Zen to moja kochana cynamonowa bułeczka, a ja go tak krzywdzę.
Przepraszam cię Zen 😢

Ale mam nadzieję że rozdział się podobał ^^"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro