6 Dzień następny
Wszyscy budzą się dopiero rano. Wstałam pierwsza, bo ciepło Luke'a, który przez cały czas był obok mnie, uniemożliwiało mi cokolwiek. Dlatego wstałam wcześniej i postanowiłam zrobić śniadanie. Lodówka zawierała kilka dżemów, warzyw, a na szafce obok lodówki był chleb tostowy i pomidory. Widać, że raczej jest minimalistą. Uśmiecham się jak głupia. Niezwykły facet z cechami typowego faceta. Mam nadzieję, że moje kanapki i herbatka, która o dziwo tutaj jest, będzie wystarczającym pożywieniem.
– Co robisz? – Ashton pojawia się w kuchni.
– Nie mogę spać.
– Kto padł pierwszy? – wskazuję na niego bezczelnie palcem – Bez jaj, nie ma mowy, lubię noce filmowe – przy okazji przewraca oczami – Te super, straszne horrory są dla mnie jak najlepsi przyjaciele.
– Oo jestem głodna – Iris pojawia się obok Ashtona, ale szybko siada przy stole – cieszę się, że tu z nami jesteś.
– Cieszysz się, kochanie, bo zrobiła śniadanie – Iris karci go wzrokiem – Ja też się cieszę, Ruth! – podskakuje w miejscu – Muszę coś zjeść, poziom mojego sarkazmu opadł.
– Dzięki Bogu – Ash siada obok Iris.
– Kochanie, uwielbiasz mój sarkazm – Iris wkłada mu do ust grzankę, a on tylko szeroko się uśmiecha.
Niedużo później pojawia się reszta. Luke dziwi się, że ma tyle rzeczy w kuchni, a Mandy ziewa w szyję Caluma. On głaszcze ją po plecach w kolistych ruchach.
Cody, Mike i Luke robią sobie płatki z mlekiem, ale Luke zjada też jednego tosta. Nasze spojrzenia znowu się krzyżują.
— Jaki to dżem? – uśmiecham się i macham mu słoiczkiem z dżemem o smaku leśnych owoców – Dobre – wygląda jakby jadł go pierwszy raz, ale nie komentuję tego, tylko się uśmiecham.
– Chcę mi się spać – Mandy ziewa mu w twarz, a on po prostu się uśmiecha i całuje ją w nos – Wracamy do domu?
– Weźcie pokój na górze i idźcie spać – Mandy patrzy na Luke'a – Dajcie spokój – jest w tym coś, co widać tylko w jego spojrzeniach, ale nie ma w tym odpowiedzi na drugą cześć zdania Luke'a.
– Dzięki za śniadanie, Ruth, ale grzanki były trochę przypalone – uśmiechamy się do siebie na ten mały żartobliwy przytyk.
– Popracuj nad jego tosterem – humor Asha sprawia, że wszyscy się śmieją, ale nikt nie rozumie, co on mówi.
– Dzięki, stary – Luke klepie go w ramię.
– No co? Faktycznie trochę przypalone – wsuwa go do ust i szczerzy się do swojego przyjaciela.
─ Nie wiem kiedy ostatni raz ktoś w tej kuchni naprawdę gotował ─ mówi Luke.
─Cóż od wczoraj zaliczam dużo rzeczy w stylu nieprawdopodobnym ─ unosi kącik ust ku górze i czuję jakby to był mój kącik, unoszony tylko dla mnie. Wiem, że to głupie.. ale mam ochotę go pocałować. Myślicie, e drugi kącik ust też by dla mnie uniósł?
─ Teraz to ma sens ─ z jakiegoś powodu zaczynamy chichotać i cały czas patrzymy sobie w oczy ─ Dzięki ─ macha mi tostem przed twarzą, a potem wsuwa go do ust.
─ Zostało jeszcze jakieś piwo? ─ pyta Mike, zajadając się płatkami, ale jak widać tak naprawdę myśli o czymś innym ─ No co? Mam wolną niedzielę to chcę skorzystać ─wstaje i idzie do lodówki. Na szczęście dla siebie znajduje tam piwo, a drugie podaje Cody'emu.
─ Co dzisiaj robimy? ─ pyta Iris unosząc głowę ze stołu.
– Myślałem może o wycieczce w góry? ─ wszyscy jęczą, ale Luke'a w ogóle to nie obchodzi ─ No dalej! Zrobimy zapasy i obejrzymy zachód słońca z góry.
─ Nienawidzę cię, Hemmings ─ Iris jęczy i znowu opada na stół ─ Jakim cudem ty masz się dobrze? ─ wczoraj po naszych wpadkach jednak zrezygnowaliśmy z alkoholu, dlatego mamy się lepiej od innych.
─ Tajemnica ─ znowu kącik ust dla mnie! Ja daję mu mój pełen najlepszy uśmiech.
─ Obudźmy Mandy i Caluma bez nich nie idę ─ cała Iris, zawsze chce mieć wszystkich na raz.
─ Musimy kupić piwo ─ mówi Mike.
─ Sturlamy cię z góry, stary ─ Ash klepie go w ramię, a Mike po prostu dalej miesza alkohol z płatkami.
Uwielbiam ich.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro