Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40 Wszyscy dookoła

Jest sobota. Mam się z dziewczynami spotkać u mnie i stąd idziemy do Luke'a. Gdyby nie to, wpadłabym do niego wcześniej i zacałowała na smierć. Nie podoba mi się pomysł, że idę tam jako koleżanka. Będę to powtarzać w nieskończoność.

– Jak tam facet, który gada przez sen? – chcę im powiedzieć, ale skoro on..

– Nie wiem – to jest akurat prawda – Cały czas o nim myślę – to jest prawda – Chciałabym, żeby..

– Calum mówił, że ostatnio ma dobry humor.

– Nie widziałyście się z nim?

– Jak nie jest na uczelni to jest w pracy, a jak nie w pracy to wyciąga chłopaków na piwo. On lubi męskie pogaduszki.

– Których nikomu nie zdradzają – jęczy Iris – Zawsze pytam Ashtona o ich męskie pogaduszki, a wtedy on zaczyna mówi o rzeczach typu włosy na tyłku i odechciewa mi się słuchać – parskam śmiechem.

– Calum jest nieco bardziej wylewny, ale jak się uprze to też koniec.

– Macie upartych facetów – chciałabym powiedzieć, że 'my mamy', ale nie mogę.

– My też mamy swoje tajemnice – chcę im powiedzieć, ale może to jakiś jego test?

– Idziemy? – kiwają zgodnie głowami.

Dotarcie do domu Luke'a nie zajmuje nam dużo czasu. Po drodze wymieniamy się plotkami, a potem po prostu wchodzimy do środka. Calum jak zawsze nie może się już doczekać, aż jego dziewczyna go wyściska. Uwielbiam patrzeć na ich związek, ale czasem zdaję sobie sprawę jak bardzo niebezpieczne to jest.

– Czarownice z Eastwick przybyły! – Iris zasłania mu usta ręka.

– Przestań nazywać mnie czarownicą.

– Te czarownice były bardzo ładne, oglądaliśmy ten film wspólnie, nie pamiętasz? – obejmuje ją w pasie, ale potem szybko wypuszcza z objęć.

– Źle mi w czarnym – ostatnio są trochę humorzaści jakby potrzebowali na nowo rozpalić swój ogień.

Rozsiadamy się wszyscy w dobrze dla nas znanych miejscach. Chłopaki już zdążyli przynieś piwo, a nawet wypić kilka z nich.

– Ruth, pomóż mi w kuchni – wszyscy nas ignorują, to żadna nowość, że robimy coś wspólnie. Dlatego idę za nim do kuchni. Okazuje się, że jest tam pizza. Och, naprawdę chciał, żebym mu pomogła? Obracam głowę w jego kierunku. On sięga do najwyższych szafek, do których ja muszę stawać na krześle.

Mam to gdzieś.

Najwyższej mnie od siebie odsunie, a wtedy ja całkowicie odsunę się od niego.

Staję za nim i przytulam się do jego pleców. On zamiera, czuję to całym ciałem. Staję na palcach, żeby dosięgnąć jego szyi i muskam ją ustami.

– Cześć – szepczę w jego szyje. Czekam na jego reakcje. Czekam, aż odsunie mnie od siebie i przypomni, o co prosił. Może popycham go za daleko, ale co jest złego w tym, że pragnę poczuć jego usta na swoich?

– Puścisz mnie? – tak, to jest coś czego się spodziewałam. Powoli, przesuwając dłonie po każdym fragmencie jego brzucha, puszczam go – Ruth – patrzę na niego, nie uciekam, nie jestem tchórzem – Cześć – łapie mnie w talii i przyciąga do swojej piersi. Opieram na niej dłonie, żeby zachować dystans, ale wtedy on mnie całuje. On nie lubi gierek? To wszystko jest jedną cholerną grą.

– Co ty robisz? – szepczę.

– Witam się z tobą – chce kolejnego pocałunku, ale go powstrzymuję.

– Mówiłeś...

– A czy widzisz ich tu gdzieś? – nie chcę się na ma tym zastanawiać, wiem, że powinnam. W końcu to ludzie, którym ufamy, którzy są jak rodzina, a on po prostu nie chce in mówić.

Nawet nie wiem, co powiedzieć. Każdego dnia tęsknie za jego pocałunkami. Chcę więcej i więcej, nie mając nigdy dosyć. Ale on jest tym, który zna granice. Wie kiedy przestać. To znaczy wtedy gdy za bardzo się zatraca. A ja? Chcę tylko zostać w jego ramionach, czuć tę pewność, którą mają pozostałe dwie pary.

Luke odsuwa swoje usta ode mnie, a ja ciężko oddycham. To za mało, a może za dużo, a może.. Staję na palcach, żeby dostać jeszcze więcej. Łapię go za kark i przysuwam jego usta do moich. Luke się temu poddaje, chce tego tak bardzo jak ja, chociaż raz, chociaż na chwile.

– O przepraszam – obracam głowę w kierunku Caluma. Moje dłonie dalej są na karku Luke'a, a on dalej patrzy na mnie.

Calum się wycofuje, ale potem znowu na nas gapi.

– To wy? – nie wiem czy chcę uciekać czy się roześmiać – Przecież mówiłeś, że...

– Powiedziałeś im?! – to po prostu wypada z moich ust.

– A ty nie? –pyta zaskoczony.

– Mówiłeś, żeby...

– Nie sądziłem, że wytrzymasz – Calum dalej stoi w progu i gapi się.

– Ja osobiście powiedziałem Mandy – mówi rozbawiony Calum.

– Nie powiedziałaś dziewczynom?

– Bo nie chciałeś, żebym to robiła – odpowiadam uczciwie.

– Nie myślałem...

– Już to mówiłeś – wiem, że Calum tam stoi, ale i tak naruszam strefę komfortu Luke'a i go całuję. O dziwo oddaje pocałunek.

Czy w ten sposób zdobyłam jego zaufanie? Pokazałam jak wielkie ma dla mnie znaczenie? Wiem, że to bardzo mała rzecz, ale mam nadzieję, że daje mu do myślenia.

– Wracajcie do reszty, koniec jakiegoś durnego ukrywania – odsuwam się od niego, a Calum wychodzi z kuchni.

– Jesteś zła? – czy on jest niepoważny?

– Bo chciałeś się pochwalić kolegom? – uśmiecham się – Nie, Luke – dobrze mieć świadomość, że nie tylko ja jestem zagubiona.

– Jesteś taka...

– Zaczekam, aż znajdziesz idealny przymiotnik – całuję go w policzek i wracam do salonu.

Siadam pomiędzy dziewczynami.

– Przepraszam – mówię cicho.

– Próbowałyśmy to z ciebie wyciągnąć, ale ty... – patrzą na mnie – Godne podziwu.

– Musisz nam wszystko opowiedzieć ze szczegółami – szturcha mnie Iris.

– To się stało nagle – uśmiechają się do mnie.

– Nagle i powoli cały Luke – to sprawia, że i tak się uśmiecham.

Bardzo powoli, niemal powolutku, ale kiedyś będzie moim nagłym i powolnym Lukiem.

Czasem warto zaczekać i nie robić gwałtownych ruchów, ale tylko czasem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro