3 Co w trawie piszczy
Przede mną leży sterta książek. Mam się uczyć na egzamin, ale za żadne skarby świata nie mogę się za to zabrać. Kawa leżąca po mojej prawej stronie jest zbyt mocna, żeby wypić ją na raz, ale i zarazem inaczej nie ma sensu.
Mój telefon dzwoni, a ja nie mam pojęcia skąd. Jestem bałaganiarą. Jeśli teraz weszlibyście do mojego mieszkania, zobaczylibyście całą stertę porozrzucanych rzeczy. Zlew pełen brudnych naczyń i całą tonę kosmetyków w łazience.
Zaczynam szukać go po omacku. Nie ma go na kanapie, ani pod kanapą. Zbliżam się do łazienki, ale to nie tam. Znajduję ją w końcu w kurtce, którą miałam na sobie dzisiaj.
– Tak?
– Cześć, laska – od razu się uśmiecham.
– Cześć, Kelly – Kelly to moja najlepsza przyjaciółka, od jakiegoś czasu nie mieszkamy w tym damy miejscu, dlatego widujemy się bardzo rzadko, co nie zmienia faktu, że bardzo często rozmawiamy, właściwie codziennie.
– Co robisz? – pyta radosnym głosem, z resztą ona zawsze jest radosna. Chłopak ją rzucać a ona krzyczy, że bardzo ją to cieszy, bo i tak miała go dosyć.
– Próbuję się uczyć.
– Mam nadzieję, że robisz to przy bardzo dobrym winie.
– Przy kawie, laska – jest całkowicie z tego niezadowolona.
– To wiele tłumaczy, z resztą nie po to dzwonię. Opowiadaj o tym kolesiu. Luke, tak? – mój uśmiech się powiększa.
– Jest miły, ale przede wszystkim nieco zagadkowy. Ma super relacje z facetami jakby rozumieli się bez słów, ale często wyglada na zamyślonego.
– Od kiedy to twój typ? – to nie tak, że Luke jest mało pewny siebie, raczej chodzi o to, że nie pokazuje wszystkiego, co ma, a na pewno nie byle komu.
– Bo jest cholernie męski, Kelly – to coś, co można mieć albo można nie mieć. Jest to cecha, której nie można się nauczyć. Zawsze wybieram tych nieco zbyt pokazujących swoją męskość, a najlepsza jest chyba ta skromna. Nie chodzi tu o mięśnie czy o śnieżnobiały uśmiech, tylko to coś, co od niego emanuje.
– Masz jego zdjęcie? Chcę go zobaczyć! – to zawsze ona z nas dwóch jest tą, która się ekscytuje.
– Zobacz sobie na fejsie – jęczy niezadowolona.
– Myślisz, że mu się podobasz? – przygryzam wewnętrzną stronę policzka.
– Nie wiem, no. To nie jest takie proste. Wszystko jest zbyt mylące.
– Pocałuj go, a będziesz wiedzieć! – to szaleństwo.. rozmawiałam z nim trzy razy!
– Nie jestem taka odważna jak ty! – a ona jest bardzo odważna. Potrafi zaciągnąć do łóżka praktycznie każdego faceta. Czasem jej tego zazdroszczę.
– Musisz mnie wkręcić do tego towarzystwa, są tam jeszcze jacyś single, prawda?
– Tak, ale... to by było dziwne nie sądzisz?
– Hej! Jestem twoją najlepszą przyjaciółką – nowi nieco oskarżycielsko.
– Proszę nie, może później gdy lepiej ich poznam..
– Och, No zgoda, ale opowiedz mi więcej.
Opowiadam jej przez dwadzieścia minut o niesamowitym chłopaku, który interesuje mnie nie dlatego, że jest przystojny, ale przez swoją tajemniczość. Wydaję mi się jednak, że Kelly nie do końca to rozumie.
Po rozmowie z nią z nieco oczyszczonym umysłem zabieram się do nauki.
Zasnęłam nad książkami, a gdy obudziłam się następnego dnia, musiałam biec do pracy. Pracowanie w galerii handlowej nie jest straszne. Oprócz tony nieznośnych klientów i całkiem upierdliwej szefowej jest okej. Pieniądze nie są złe.
Dlatego po prostu zabieram się do pracy. Czas podwieszać na swoje miejsca towar, który klienci już zdążyli po zostawiać na nie swoich miejscach. Odkąd tu pracuje zawsze odstawiam rzeczy na miejsce w sklepie.
– Przepraszam — o cholera znam ten głos.
– Tak? – obracam się i unoszę dumnie głowę do góry. Nie mogę okazać zdenerwowania.
– Moja dziewczyna szuka... – czy on naprawdę mnie nie pamięta? Byliśmy razem ponad pół roku! – To ty – mówi w końcu, a wtedy jego laska przytula się do jego boku.
– Och – mówi jakbym to ja powinna wyjść, a to do cholery on mnie zdradził!
– W czym mogę pomóc? – profesjonalizm jest w tej chwili do dupy.
– Już w niczym. Misiu, wychodzimy stąd – No cóż, nie będę za nimi tęsknić.
Mój były chłopak to zdradzający kutas, sklep, w którym pracuje to idealne miejsce dla takich ciź jak jego nowa dziewczyna.
Ugh. Nienawidzę tego.
Więc piszę do dziewczyn, potrzebuję towarzystwa, żeby o nim nie myśleć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro