28 Ślepy taniec
Niezręczność
To słowo, które idealnie opisuje powrót do domu. Weekend się kończy, kończą się pocałunki. Więc wróciłam do domu i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
Okazało się, że pocałunki są bardziej dezorientujące niż ich brak. Nie podobała mi się ta pustka, którą nagle w sobie poczułam.
Oczekiwanie na następny weekend było męczące. W szczególności gdy tydzień był tak pracowity, że nawet nie było czasu na długie rozmowy czy jakiekolwiek rozmowy.
Bałam się.
Co jeśli wkręciłam się w to bardziej niż on? Jeśli wszystko, co się stało było dla mnie o wiele ważniejsze niż dla niego? Nie chciałam tego. Chciałam tylko, żeby mu zależało na naszej rekacji, żeby mnie pragnął, ale nie tylko fizycznie. Dużo wymagam, co? Weekend pocałunków, a ja od razu chciałabym, żeby wyznał mi, co czuje.
Jednak w końcu przyszedł upragniony weekend, a w raz z nim pojawiło się wyjście do klubu. Spotykaliśmy się na miejscu, żeby oszczędzić sobie dodatkowego alkoholu u któregokolwiek z nas, w największym prawdopodobieństwie u Luke'a, ale to pomińmy.
– Cześć – nie jestem ostatnia. Dzisiaj z kolei jest to Mike, który właśnie do nas biegnie. Luke stoi i rozmawia z Ashtonem, paląc. Kilka razy w tygodniu zorientowałam się, że oglądałam się za tym zapachem czy wspominałam go.
Obraca głowę w moją stronę, prawie się uśmiecha.
Luke daje mi skinienie głowy, na co właściwie liczyłam? Że porwie mnie w ramiona? To nie Calum i Mandy, którzy tak swoją drogą pożerają sobie twarze, kłócąc się o coś.
To będzie długa noc.
Dlaczego przyznanie się, że kogoś się pragnie jest takie trudne? Ciągle uciekamy przed tym czego chcemy, bo boimy się konsekwencji. Nie chcę tego, potrzebuję czegoś pewnego.
Gdy tylko wchodzimy do klubu Mandy wyciąga Caluma na parkiet. Widzę jak on przewraca oczami, ale i tak się uśmiecha i idzie z nią robić to czego chce.
– Chodź, Ruth – mówi Cody – Czas trochę zaszaleć! – uwielbiam pozytywną energię tych ludzi.
– Hej – słyszę przy uchu. Obracam się i spotykam z twarzą kolegi ze studiów.
– O cześć! – ściskam go krótko, a zaraz pojawia się reszta naszych znajomych – No proszę jaki ten świat jest mały – w miarę możliwości przedstawiam ich przyjaciołom.
– Od kiedy prawo studiują tacy przystojniacy? – szepcze do mnie Iris – A te dziewczyny wyglądają jak modelki! Chcesz mi coś powiedzieć, Ruth?
– Kochana, nie jestem w agencji modelek – obie parskamy śmiechem, a potem zabieramy się za nasze drinki.
– Jak z Lukiem? – on rozmawia z Mike'm, ale nie ze mną.
– Jeszcze tego nie rozgryzłam – to prawda.
Po kolejnych kilku drinkach i odmówionych tańcach, znowu pojawiają się moi znajomi z roku. Tym razem nie odmawiam ani shotów, ani tańców.
– Dosyć smęcenia! – gdy ciągnę ze sobą Iris na parkiet, mijamy Caluma i Mandy, którzy dopiero idą odpocząć. Wraz z nami w tłum wchodzi kilkoro naszych znajomych.
Na początku tańczę z Iris. Właściwie to więcej się śmiejemy i naśladujemy ludzi w ogół nas niż w rzeczywistości pokazujemy do czego jesteśmy zdolne. Iris decyduje się iść po swojego chłopaka.
Zostaję ze znajomymi i po prostu bawię się dalej. Nie robię nic złego, jestem sobą, bawię się, nie przejmuję jego dezorientującą osobą. Za to moja niezdarność sprawia, że nieco się potykam i teraz tańczę bliżej jednego z moich kolegów. Chcielibyście zobaczyć grzeszny, prowokujący taniec? Nie sądzę, żeby to było to w czym jestem dobra. Wygłupy są lepsze, sprawdzone ruchy seksowniejsze, a zainteresowanie kolegów pożądane. Bawię się świetnie i na chwile zapominam z jaką nadzieją tutaj przyszłam.
Taniec, to taniec. Nie ma w nim nic, co by mówiło 'pragnę cie i cię i cię'. Chcę oczyścić głowę, bawić się, ale wcale nie chodzi tu o czucie.
Jakimś cudem udaje mi się go dostrzec. Przygląda mi się i popija piwo. Jego wielkie, niebieskie oczy mówią, że nie podoba mu się to, co widzi. Gdy nerwowo pociera zarośniętą szczękę, wiem, że zastanawia się, co zrobić, a potem po prostu odwraca głowę.
Już nie czerpię z tego przyjemności.
Teraz to ja odnajduję go wzrokiem i pożeram. Wszystko trwa póki, Luke nie wraca do gry, a może bardziej póki nie jest wciągnięty w grę. Dziewczyna, która obok niego siedzi jest nim widocznie zainteresowana. Przyglądam się jak rozwija się sytuacja, jednocześnie wracając do tańca. Gdy chcesz coś widzieć, zobaczysz to nawet z zatłoczonego parkietu. Moje tańce są niewinne w porównaniu z tym jak ta dwójka trzyma na sobie ręce.
Jego dłoń jest na jej kolanie, druga odgarnia włosy. Czy on kiedykolwiek zrobił to mi? Ona widzi dłonią po jego policzku, przesuwają się do siebie, a wtedy on sięga po piwo. Bawi się z nią, czy bawi się ze mną?
Dlaczego ja się w ogóle tym przejmuję? Cholera, cholera....
Wstają. Idą tańczyć? Całować się? Dotykać? Obracam głowę, nie, nie potrafię.
Jego dłonie błądzą po niej, jej dłonie błądzą po nim. Przechodzą mnie ciarki, nagle czuję czyjeś usta na szyi.
– Stop – to wystarczy, żeby ten ktoś kto mnie w ogóle nie obchodzi przestał.
W końcu widzę łączące się usta.
Wybucham.
– To zabawne – stoję na palcach, żeby dosięgnąć jego ucha – Czekałam na mój pocałunek miesiącami, a wszyscy dookoła dostają je kurwa za samo patrzenie na ciebie – warczę – Co ty sobie wyobrażasz?
– Ja? – oboje ignorujemy dziewczynę, która gdzieś tam stoi – A ty?! Co robiłaś?
– Tańczyłam – nie zrobiłam nic innego – Tańczyłam ze znajomymi.
– To nie był kurwa taniec!
– A niby, co? – chcę usłyszeć odpowiedzi – Co według ciebie robiłam!? – krzyczę ponad muzykę.
– Nie wiem, kurwa! To na pewno nie jest zachowanie...
– A twoje? Co ty robiłeś? – przysuwam się do niego – Nawet się nie przywitałeś! Potem po prostu poszedłeś robić swoje!
– Nie wiem, co robię! – w to akurat uwierzę.
– Ja też nie wiem, co robisz! Całujesz wszystkich tylko nie mnie! Może ty w ogóle tego nie chcesz? – to najodważniejsze pytanie na jakie mnie stać – Jestem w stanie posuwać się twoim tempem, ale to musi być jakieś tempo!
– Chodź tu – odsuwam się.
– Zareaguj! – krzyczę.
– Nie podoba mi się jak ktoś inny cię dotyka! To chciałaś usłyszeć? Nie podoba mi się to, kurwa!
– Ty też tego nie robisz! Dotykasz wszystkich, ale nie mnie! – odsuwam się – Mam dosyć – szepczę – To jest to, co lubisz robić? To jest to, co robisz w tygodniu? W ogóle cię nie znam..
– Znasz.
– Nic nie mówisz! Wszystko muszę czytać między wierszami! Dajesz mi tylko to na, co masz ochotę w danej chwili, nie patrząc czy ja nie będę chciała więcej.
– Ruth – ten ton, ugh.
– Poddaję się, Luke – z tą myślą go zostawiam.
Nie wiem czego on chce, nie rozumiem go, a jego tajemniczość przestaje mi się podobać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro