19
Wrócili nieco znużeni długa podróżą. Oczywiście wcześniej informując Hokage o tym fakcie. Przekraczając bramy Wioski Iruka i Kakashi czuli tą śmierdzącą, złą energię. Po drodze do siedziby Hokage widzieli przebiegającego Jiraiyę, który chyba nawet ich nie zauważył i co najdziwniejsze nie pędził ani za kobietą ani w stronę łaźni czy innego typu przybytku.
Szczerze zaniepokojeni weszli do gabinetu Hokage.
- Co się tu dzieje, Hokage-sama? Jiraiya nie daje rady? Dlaczego?- zaatakował od razu
- Wyczułeś czy czy rozmawiałeś z nim? Dlaczego wróciliście? Iruka miał zostać w Świątyni do odwołania. Wciąż jak zauważyliście nie jest bezpiecznie.
- Wyczułem wchodząc i widziałem jak gdzieś gonił nawet nas nie zauważając. Mogę pomóc. Zdobyłem nową wiedzę w świątyni. Mogę pomóc bez szkody dla siebie, o ile nie wyczerpię za dużo chakry. Jeśli będę robił przerwy na jej uzupełnienie, to mogę pomagać.
- Tsunade i Jiraiya radzą sobie.
- Właśnie widziałem.
- Iruka, daj spokój. Będą potrzebować pomocy to na kolanach do ciebie przyjdą.- wtrącił się Kakashi.- Teraz musimy odpocząć po podróży.
- Dobrze. Pewnie masz rację.- skapitulował
- To wszystko. Możecie odejść.
Skłonili się i rozeszli. Kakashi zaprosił Irukę na herbatkę. Ten chciał odmówić, ale nagle uświadomił sobie, że to wszystko brzmiało jak: chodźmy do mnie i ustalmy plan działania, by jak przyjdą po pomoc, to móc zadziałać od razu. Zgodził się, więc również ze względu sprawdzenia czy jego teoria była słuszna. Weszli do domu i skierowali się do kuchni.
- Klapnij sobie w salonie. Chcesz ciastko do tej herbaty?
- Jeśli masz, to ok. Nie fatyguj się specjalnie.
- Sprawdzę.
Wrócił po chwili z tacą na której stały parujące kubki i talerzyk maślanych ciastek.
- Proszę, tylko nie wiem czy jeszcze jadalne.- powiedział drapiąc się w kark
- Och... dawno nie jadłem maczanych.- ucieszył się
- Jesteś niesamowity. Każdy inny wywaliłby je do śmieci, albo odmówił tknięcia.
- Przesadzasz. Po prostu nie widzę w tym problemu ani nic złego. Umiem sobie radzić, choć jak większość mówi: nie wyglądam na takiego.
- Bogowie.... jak ja cię za to kocham.- palnął bez zastanowienie
Zreflektował się dopiero jak zobaczył, że sensei pokraśniał i zdecydowanie się zawstydził.
- Przepraszam. Jakoś tak samo mi się wymsknęło.
- Kakashi?
- Tak?
- Naprawdę mnie kochasz, czy tylko chodzi ci o to, że nie marudzę i nie posyłam po świeże?
- Skoro już mi się chlapnęło.... pewnie nie pamiętasz, ale pierwszy raz cię spotkałem jak zostałeś ciężko ranny broniąc drużyny, której dzięki tobie udało się wrócić do Wioski. Opatrzyłem cię i poleciałem po medycznych, a kiedy wróciłem ty znów musiałeś walczyć. Naprawdę, używanie genjutsu i to tak dobrego w tak poważnym stanie zasługuje na szacunek i respekt. Jakoś tak... początkowo nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, ale dowiedziałem się, że to zadurzenie i jeśli minie to było nic nie warte. Obiecywali, że to głupie uczucie zniknie, ale ja... to mi się tylko pogłębiało. Zrozumiałem, że tak naprawdę się w tobie zakochałem, choć nie potrafię ładnie zdefiniować, co takiego mi się aż tak spodobało, więc możesz uznać, że wszystko...
- Dlatego chciałeś mnie pocałować, żebym był twoim talizmanem?
- Tak, wybacz jeśli w jakikolwiek sposób cię zraniło. Nigdy nie byłem zbyt... ogarnięty w te towarzyskie gadki, zawiłości i gierki.
- Nie mam ci tego za złe. To nawet miłe, wiesz?
- Dziękuję. Raczej spodziewałem się innej reakcji. No wiesz... takie relacje nie są zbyt popularne, zwłaszcza między takimi różnicami w randze.
- Kiedyś byłem zakochany w innym chuuninie.
Kakashi chciał coś powiedzieć, ale kompletnie nie wiedział co. Zrobił tylko zafrasowaną minę i spuścił wzrok.
- Nie szkodzi. Tamto to przeszłość, do której nie ma powrotu. Tak. On nie żyje. To była bolesna rana, ale.... ten kapłan ze świątyni. Pewnie ci powiedział, prawda?
- Och... to brzmiało jak bełkot szaleńca.
- Możesz wierzyć lub nie, ale dzięki tobie te rany zostały wyleczone, więc jeśli chcesz, to ja się zgadzam. Miło przestać być duchową jątrzącą się raną.
- Skoro już o tym wspomniałeś, to jaki masz plan? Nie mogę ci pozwolić dawać się demonom poranić za czyjąś głupotę.
- Pamiętasz stare rulony?
- Mhm...
- Była tam cenna wiedza o demonach, wskazówki i sposoby walki. Przed każdą walką mogę otoczyć się specjalną barierą dzięki której nie będą mogły mnie zranić. Jedynie co może mi zaszkodzić, to wyczerpanie chakry. Jest tylko jeden kłopot.
- Jaki?
- Trzeba znaleźć przywoływacza, bo inaczej to się nigdy nie skończy, a walka będzie naprawdę bez sensu.
- Rozumiem. Nic nie może być proste.- westchnął
Iruka tylko się uśmiechnął do niego i sięgnął p kolejne ciastko. pomaczał w gorącej herbacie i zjadł. Kakashi patrzył na niego i zastanawiał się nad paroma kwestiami. Po chwili wezwał Pakkuna.
- Znajdź Jiraiyę. Powiedz mu, żeby skupił się na znalezieniu człowieka, który ściąga tu demony. Musi zostać zlikwidowany, wtedy my się zajmiemy resztą.
- Jasne, Kakashi.- powiedział zerkając na stół, a potem na chrupiącego ciasteczka
- Chcesz jedno?- zapytał Iruka i podsunął mu swoje namoczone ciasteczko.
Pakkun chapnął je i przeżuł.
- Dobry z ciebie człowiek, Iruka-sensei.- powiedział i dopiero wtedy zniknął
Kakashi zaczął się śmiać. Zdjął maskę i wziął ciastko. Też namoczył w swojej i spróbował.
- Hmm... całkiem niezłe. Jednak wolę świeże. Może skoczymy do marketu?
- Możemy upiec lepsze jeśli masz składniki.
- Nie chcę cię wykorzystywać. Miałeś odpoczywać, a nie w kuchni...
- Lubię piec, to żadna praca. Hmm... jak chcesz to możesz pozmywać po wszystkim, a ja się polenię na kanapie w zapachach świeżutkich, gorących ciasteczek.
- Zgoda, jeśli będziesz robił nic na tej kanapie.
- Och... nie mam wyboru.- zaśmiał się i wstał.
Poszedł do kuchni i przejrzał jej zawartość.
- Kakashi?
- Czego ci potrzeba?
- Czekolady, bakalii, mleka, cynamonu, wanilii i pomarańczy. Chce na bogato.
- Jasne. Zaraz wracam.- powiedział i zniknął w obłoczku.
Iruka tymczasem przyszykował sobie pozostałe składniki i rozpracował system działania kakashiowego piekarnika.
Pół godziny później w kuchni pojawił się Kakashi z siatką zakupów.
- Chyba niczego nie zapomniałem i nie pomieszałem z twojego zamówienia.
- Zobaczmy...- powiedział zaglądając do siatki.- Hmm... w porządku. Zabieram się do działania.
- Mogę jakoś pomóc?
- A chcesz? Co prawda niezbyt lubię jak mi się ktoś pod ręką pląta, ale znajdę ci zajęcie. Na przykład... możesz mi rozpuścić czekoladę. Na kuchence już wszystko przygotowałem.
- Tylko powiedz mi jak to zrobić.
- Zagotuj wodę. Do miseczki połam czekoladę. Im drobniej tym szybciej się roztopi. Nad gotującą się wodą dajesz miseczkę i powoli mieszasz, żeby ci się ładnie rozpuszczało. Potem wyłączasz i wrzucisz kawałek masła, który ci przygotuję. Trzeba je szybko wmieszać, żeby się ładnie z czekoladą połączyło. Potem posiekasz mi bakalie, a ja zajmę się resztą.
- Zrozumiałem.- powiedział i zabrał się za swoją część.
Nigdy z nikim nie robił słodkości, a tu miał okazję w dodatku mógł bezczelnie kręcić się obok Iruki i gapić do woli. Te w między czasie wymieszał ciasto, sparzył i otarł pomarańczę i dodał przyprawy. Kiedy masa czekoladowa i bakalie były gotowe dodał je do reszty i starannie wymieszał. Następnie ponakładał ciasto na blachę i wstawił do piekarnika. Powrzucał wszystkie brudy do zlewu i zaczął sprzątać ze stołu oraz zakupy, które wciąż nie były pochowane. Postawił też wody na kolejną herbatkę.
Zanim się z tym wszystkim uporał ciasteczka już były gotowe. Wyciągnął je i poukładał na dużym talerzu. Zaniósł do salonu i wrócił po swoją herbatę.
- Jak skończysz, to możesz przyjść się poczęstować. Powinny już przestygnąć.
- No chwilę mi to jednak zajmie. Rozważę kupno zmywarki. Tak na poważnie.- mruknął odprowadzając go wzrokiem.
Nie przypuszczał, że zrobienie ciastek generuje aż tyle brudnych rzeczy w zlewie! Chociaż z drugiej strony, pachniało obłędnie.
Iruka tymczasem rozsiadł się na kanapie i upił kilka łyków. Skusił się na jeszcze ciepłe ciastka i wciągnął dwa, mimo, że były jeszcze dość gorące. Białowłosego wciąż nie było, a on się nagle poczuł strasznie senny, więc przymknął oczy i nawet nie zorientował kiedy spłynął po oparciu na kanapę i zapadł w drzemkę.
Wszedł do salonu spodziewając się Iruki robiącego cokolwiek, by tylko nie pozostawać w bezruchu, ale trafił na zaskakująco słodki obrazek. Brunet beztrosko drzemał na jego kanapie w dość niewygodnej dla normalnego człowieka pozycji.
- Nauczyciele nie przestaną mnie zaskakiwać.- mruknął do siebie i poprawił go ostrożnie, by ten się nie obudził.
Wykopał koc i okrył go nim, a sam usiadł z drugiej strony i przytulił jego ostygniętą herbatę. Nie lubił pić wrzątku. Sięgnął po ciasteczko. Spróbował i aż się zarumienił, takie było dobre.
- Normalnie marnuje się jako zwykły nauczyciel.- mruknął i wciągnął jeszcze dwa obserwując go jak śpi.
Jednak ten twardo spał jak trup. Nie ruszał się, nie mamrotał przez sen, więc Kakashi porzucił na razie obserwacje i sięgnął po książeczkę. Dawno nie czytał, a teraz miał okazję na chwilę świata flirtów.
Długo się ta sielanką nie nacieszył, gdyż do salonu wszedł sannin z jego psem na dłoni.
- To jego pomysł, prawda Kakashi?- zapytał widząc jak ten śledzi wzrokiem kolejne linijki tekstu książeczki.
- Ta.- mruknął nie odrywając się od fabuły.
- Na pewno ci nie powiedział jak niebezpieczna jest walka z tymi pomiotami?
- Nie ma bezpiecznej walki, Jiraiya.
- Dla niego każda walka może się okazać ostatnią. Mówiłem już wcześniej, że on jest wrażliwy na ataki. Może i wygra jedną, dziesięć czy nawet sto walk, ale każda z nich wyciąga z niego energię życiową. To nie jest zwykłe zużywanie chakry. Żeby zrobić, to o czym mówił w krótkim czasie musi użyć pełnej techniki, a nie jej ubezpiecznionej dla użytkownika wersji. To zakazana technika kończąca. Wiesz, co to oznacza?
- Wiem, że zna sporo zakazanych technik.
- Nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. On nie ma tyle energii, by ją poprawnie złożyć i wykonać.
- Pomogę. Dam mu swoją chakrę. Jeśli to też za mało, to zrobimy łańcuch przekierowań i będzie miał tyle chakry ile będzie potrzebował, żeby oczyścić całą Konohę z tego paskudztwa.
- Tu nie chodzi o samą ilość chakry. To potrafi zmanipulować. To technika obosieczna. Coś jak wezwanie ducha śmierci. Rozumiesz?
- Powiedział, że zna sposób, że mu to krzywdy nie zrobi. Złoży tam jakąś barierę i nawet duchowych ran nie dozna, tylko trzeba poziomu chakry pilnować.
- Kakashi, nie bądź naiwne dziecko. Nie ma technik, które nie osłabiają, nie ranią użytkownika w ten czy inny sposób. On po prostu nie chce cię martwić.
- Wziąłbyś się lepiej za sukinsyna, co? Bo jak na razie to tylko to, ci dobrze wychodzi.- niemal wysyczał pokazując czytaną książeczkę.
- Zapytaj go wprost jak się obudzi.- wzruszył tylko ramionami i wyszedł nieco zdziwiony jego niecodziennym zachowaniem. Zdecydowanie musi o tym porozmawiać z Tsunade i Hiruzenem. Przeczuwał kłopoty. Duże kłopoty.
Kakashi po tej rozmowie stracił chęć i na książeczkę i na ciastka. Czekał aż Iruka się obudzi.
Po nieznośnie długim kwadransie usłyszał głośny oddech i niemal zerwanie się z kanapy bruneta. Dyszał jakby biegał albo miał straszny koszmar.
- Zły sen?- zaczął neutralnie
- Tak, nie przejmuj się. To norma.- uśmiechnął się przepraszająco
- Co ci się śniło?
- Przeszłość. Jak ciasteczka?- szybko zmienił temat
- Przepyszne. Iruka? Mogę o coś zapytać?
- Jasne.
- Co to za technika, której chcesz użyć? Wystarczy ci energii? Mogę ci dać swojej, żebyś nie wyczerpał się za bardzo.
- Kto nasiał fermentu? Tsunade? Jiraiya? Shizune?- zapytał marszcząc brwi
- Czy to ważne? Po prostu odpowiedz. Ta technika cię zabije, prawda? Dlatego nie chcesz nic powiedzieć?
- Tylko jeśli coś pójdzie nie tak, np. ktoś mnie rozproszy, skończy mi się chakra za szybko, stracę przytomność, jeśli zostanie przerwana przed końcem i takie tam. Przecież będziesz mnie ochraniał dopóki nie skończę prawda?
- A co jeśli mi szybciej się skończy chakra, albo zostanę pokonany, albo wroga będzie za dużo i się przedrze?
- To weź kogoś do pomocy.- fuknął.
- Nie zgadzam się. Nie możesz użyć podobnej do tamtych, co już składałeś?
- Mogę, ale wtedy trzeba było poczekać, aż wszystkie nie zniszczone demony wejdą w ciało żywiciela, znaleźć wszystkich z pieczęciami nim zostaną zabici, sprowadzić do szpitala i po kolei niszczyć. Mogę maksymalnie 10 pieczęciom pod rząd podołać, o ile ktoś użyczy mi chakry. Potem musze odpocząć, bo inaczej zemdleję i sam mogę zostać żywicielem. Oczywiście Jiraiya i Tsunade mogą w tym czasie obsłużyć kolejnych, ile dadzą radę, ale i tak nie zdążymy wszystkich na raz, więc będą ginąć kolejni ludzie. Ile istnień chcesz w ten sposób poświęcić?
- Oni mnie nie obchodzą.
- To tu mamy konflikt interesów, bo mnie tak. Boli mnie strata każdego człowieka bardziej niż rany, które może mi byle demon zadać. Jesteśmy by chronić ludzi, a nie poświęcać ich, by ktoś z nas nie zginał. Zapomniałeś, że ninja czasem giną, prawda?
Kakashi był wściekły. Został okłamany, a teraz jeszcze te słowa. On starał się zrobić wszystko, by go ocalić, by nie musiał więcej cierpieć, a nawet wyznał mu miłość, a tu się okazuje, że to nic dla niego nie znaczy, że te wszawe i niewdzięczne istnienia są dla niego ważniejsze! Wstał i uderzył go w twarz.
- Jesteś parszywym kłamcą, nienawidzę cię!
- Wybacz, może kiedyś to zrozumiesz.- powiedział cicho i wstał.
Ubrał się i wyszedł. Nie porzuci swojej drogi dla pozornego uczucia. Nie chciał być ponownie wykorzystany i zdradzony. Bolało go, że Hatake tak gładko przeszedł od kocham cię do nienawidzę. Musiał to spokojnie przemyśleć. Chciał go zrozumieć. Może też się bał, ale też nie chciał przyznawać do tego nawet przed samym sobą. Może słowa dla niego nic nie znaczą, nie mają większej wartości? Mimo wszystko bolało. Czuł, że to kolejna duchowa rana, która może się otworzyć w bardzo nieodpowiednim momencie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro