14
Kakashi właśnie odcedzał ugotowane, dzikie ziemniaki, kiedy rozległo się kołatanie do drzwi. Skończył i zostawiając garnek na zlewie poszedł otworzyć.
- Ohayo, Kakashi-san. Mam nadzieję, że nie jestem za wcześnie?- powitał się Iruka
- Yo, jesteś idealnie. Właśnie kończę kolację. Prosto z pracy?- odpowiedział wpuszczając go do środka
- Nie, skoczyłem szybko się odświeżyć. Nie lubię w gościach pachnieć całym dniem.- odpowiedział drapiąc się w nos.
- Mogłeś włożyć cywilki, serio.- powiedział przyglądając się jego ubiorowi.
- Może ci pomogę? Będzie szybciej?- szybko zmienił temat.
- Nie ma mowy! Jesteś gościem! Zaraz ci herbaty przyniosę! Siadaj!- krzyknął machając rękami i ewakuując się do kuchni.
Iruka zrobił tylko zakłopotana minę, ale podszedł do kanapy i grzecznie usiadł czekając aż gospodarz skończy się krzątać w kuchni.
- Mogłem się tak nie spieszyć.- westchnął w myślach.- W ten sposób też się spóźnia.
Kakashi szybko postawił wody na herbatę. Wsypał jej odpowiednia ilość do kubka i zajrzał do piekącej się rybki. Wyglądało to dobrze, więc zajął się ostatnim etapem czyli przygotowaniem sosu. Upewnił się, że ma wszystko i nim woda się ugotowała przygotował wszystko tak, że można było wrzucać i podgrzewać.
- Twoja herbata, Iruka.- powiedział stawiając przed nim kubek.
- Dziękuję, Kakashi. Na pewno nie potrzebujesz pomocy?- upewnił się.
- Na pewno. Tylko skończę sos i możemy jeść.- powiedział lekko się uśmiechając pod maską.
Iruka zajął się sączeniem gorącej herbaty i obserwacją wnętrza salonu. Nieświadomie analizował i wyciągał pewnie wnioski i spostrzeżenia dotyczące właściciela domu. Niezbyt mu pasowało to wnętrze do kopiującego i czuł tu bardzo dużo "starej energii", ale nie chciał się wtrącać i wymądrzać. Gospodarz mógłby się za to obrazić. Kiedy tak o tym pomyśleć to sam nie był lepszy. Też nie wymienił jeszcze starych mebli. Miał do nich tak bolesny sentyment, że kiedy myślał o wymianie na nowiutkie, to chciało mu się płakać.
Pragnął nowego życia, powiewu nowości i wolności, ale nigdzie tego nie doświadczał, więc coraz bardziej i boleśniej wsiąkał w stare. Zakładał, że Kakashi może mieć tak samo.
- Jestem już. Wybacz, że musiałeś tyle jeszcze czekać. Hej, co to za mina?- zakłopotał się
- O, przepraszam. Miałem ciężki dzień i jakoś tak samo. Masz piękne, stare meble.- powiedział uśmiechając się lekko i nieco zawstydzony
- Dzięki. Wszyscy zwracają uwagę, że są stare, ale tylko tobie się podobają.- zaśmiał się
- Naprawdę? Może tylko ja widzę jak są wykonane, z jaką starannością i dbałością o detale. Lubię takie, chociaż mają sporo historii do opowiedzenia.- pokraśniał lekko
- Nie mów, że z meblami gadasz?- zaśmiał się szczerze rozbawiony taką wizją
- Nie próbowałem. Po porostu.... nie ważne. Jedzmy, bo wygląda i pachnie niesamowicie.- urwał zmieniając temat
- Och, to tylko...
- Pyszka!- przerwał mu, gdyż skosztował rybki i aż mu się kubki smakowe ucieszyły.
- He? Ty tak serio, czy nie chcesz mi sprawiać przykrości, że ledwo jadalne?- zapytał z niedowierzaniem
- Serio, to jedna z najlepszych pieczonych rybek jakie jadłem. Masełko, czosnek, natka pietruszki i jakiś cytrus..... niech zgadnę.... na cytryny i limonki za słodkie, ale też bez goryczy.... pomarańcza? Tylko nie wiem jaki dokładnie gatunek....- zaczął, a Kakashi zauważył, że w jego czekoladowych oczach smutek i zmęczenie zniknęło, a pojawiły się radosne iskierki
- Idealnie wyczułeś składniki. Pomarańcza z marketu, więc też nie wiem. Tylko takie mieli. Skąd wiedziałeś, że piekłem, a nie smażyłem?- zapytał nie mogąc oderwać wzroku od jego oczu
- Po skórce.- powiedział radośnie i wpakował kolejną porcję do ust.
- Dobry jesteś.- mruknął z uznaniem.- To już mnie nie dziwią legendy o niebiańskiej kuchni.- dał zdejmując maskę i również zajmując się swoją porcją
Iruka nagle zaczerwienił się i spuścił wzrok. Jedli przez chwilę w milczeniu.
- Iruka?
- Tak?
- Jakbyś miał kiedyś wolniejszą chwilę.... chciałbym spróbować twojej kuchni.
- Jasne. Chociaż nie jest aż tak doskonała jak niektórzy rozgłaszają.- powiedział cicho
- Pozwolisz, że ja ocenię?
Iruka pokiwał mu głową wpatrując się w pusty talerz.
- Jeszcze herbaty?- zagadnął Kakashi czując, że sprawił, iż jego gość poczuł się niezręcznie.
- Poproszę. Może jednak pomogę?- zaproponował
- Nie ma takiej potrzeby. Kupiłem zmywarkę. Zrobię herbaty, a ty wyciągaj te stare rulony. Sam jestem ciekaw, co tam się skrywa.- powiedział sprzątając ze stołu
- Naprawdę chcesz? W sumie....
- Tak. Nie miałem czasu w nie zajrzeć, a kapłan, który mi je dał nie chciał zdradzić, co w nich jest, więc mimo wszystko trochę jestem jednak ciekawy.- odpowiedział lekko się uśmiechając
- Skoro tak, to już rozkładam.- ożywił się, co wywołało szeroki uśmiech na twarzy Kakashiego.
Nie umknęło to uwadze Iruki, gdyż Kakashi po posiłku jakby zapomniał zaciągnąć maski na twarz, więc wszystko było pięknie widać.
Wrócił po 10 minutach z dwoma kubkami herbaty. Usiadł obok skupionego belferka i podsunął mu jeden. Ten bez odrywania wzroku od linijek znaków sięgnął po naczynie, upił łyk i odstawił bezpiecznie nie rozlewając.
Kakashi w myślach poczynił uwagi, że Iruka ma nie tylko fascynujące oczy, ale i nieprawdopodobną podzielność uwagi i koordynację bez użycia oczu. Musiał to mieć wyćwiczone fizycznie, gdyż nie wyczuł użycia nawet odrobiny chakry.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro