Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11


Kakashi siedział przy łóżku Iruki zastanawiając się, co zrobił źle i jak delikatne to stworzenie, ale i jak umiejętne. 

- Nie martw się. Jest dobrze. Tylko wyczerpał swoją chakrę. Nic mu nie będzie. Tej kunoichi też. 

- Ta. Posiedzę jeszcze i trzeba będzie iść ten raport napisać.- westchnął cierpiętniczo.

Tsunade podpięła nieprzytomnemu kroplówkę i podała odpowiednie leki. 

- Możesz mi teraz wyjaśnić, jakie "znowu" się właśnie przed chwilą wydarzyło?

- Och, no. Pierwszą pieczęć jak zdjął, to pojawiły się czarne macki, które poparzyły mu całe ręce. Za każdym razem, kiedy zdejmuje z kogoś pieczęć, cierpi. Zupełnie jakby przejmował ból ofiary demona na siebie i tym go pokonywał. Jeśli chcesz  wiedzieć więcej, to znajdź tego starego zboczeńca. Miał tu być już dawno. Gdyby tu był ten człowiek przed twoją kunoichi by przeżył. 

- To wiele wyjaśnia. Jesteś pewna, że nic mu nie będzie?

- Tak bardzo jak tego, że zaraz chyba nie wytrzymam i strzelę ci w pysk. 

- Idź, bo coś za bardzo zmęczona jesteś. Muszę pomyśleć w ciszy.

- Uważaj tylko, żeby ci się ten genialny mózg nie przegrzał.- warknęła.

Wyszła zajrzeć do innych i zdrzemnąć się w gabinecie przy spodeczku dobrej sake. 

Kakashi wziął jego dłoń w swoją i jeszcze chwilę wpatrywał się w spokojną, choć wciąż jeszcze bladą twarz Iruki. Trochę się bał go zostawiać. Wciąż pamiętał ich pierwsze, dość dramatyczne spotkanie. Zastanawiał się dlaczego on tego nie pamięta, albo dlaczego o tym zapomniał. Przecież to było nieco ponad trzy miesiące temu. Zdarzenie wciąż całkiem świeże, ale wyglądało na to, że tylko dla niego. Iruka zdawał się żyć dniem trwającym, ale kiedy poprosił go o pomoc, miał tamto cierpiące spojrzenie. Dokładnie to samo. 

- Zrobię to dla ciebie, Iruka. Choćby siłą go sprowadzę, żebyś nie musiał tego robić. Możesz sobie nie wierzyć, ale masz tutaj naprawdę sporo osób, które martwią się o ciebie i nie chcą byś cierpiał. Próbują ci z tym jakoś pomóc, a ty uważasz, to za coś złego. Nie jesteś moim wrogiem.

Nachylił się nad nim i zdjąwszy maskę pocałował w czoło. Wstał i niechętnie wyszedł, by zrealizować swoje słowa. Znajdzie go, choćby miał przeryć cały Kraj Ognia, albo i świat. 

Wieczorem do pokoju weszła Shizune. Pół dnia zajęło jej wyduszenie z Tsunade, co się u diabła stało, że jest aż tak roztrzęsiona. Dawno już jej nie widziała w takim stanie. Martwiąc się również o stan psychiczny Iruki postanowiła go odwiedzić i sprawdzić jak głębokie te rany mógł zadać mu demon, z którym walczył. Zbyt dobrze wiedziała jakiego zamieszania może narobić nawet osłabiony demon. Nie  bez przyczyny te twory właśnie tak nazwano. 

Podeszła do łóżka i usiadła przyglądając się śpiącemu. Sprawdziła temperaturę, ale była tylko nieznacznie podniesiona. Jego sen był głęboki i zaskakująco spokojny. 
Złożyła nad nim technikę skanującą, by sprawdzić właśnie te niefizycznie obrażenia. Znalazła je, ale zaskoczona odkryła, że zasklepiają się nie zostawiając duchowych blizn. Zupełnie jakby ktoś przed nią przyszedł i troskliwie zajął się jego duchowymi ranami. Złożyła jeszcze technikę leczącą umysł, by pomóc mu do końca je wyleczyć. 
Patrzyła na niego zastanawiając się, kto mógłby to zrobić. Oprócz Yamanaki i Moreno nikt nie władał technikami umysłu na odpowiednim poziomie, by tego dokonać. Jednak to nie mógł być żaden z nich. Obaj od wczoraj męczą jakiś biedaków z wioski bez oznaczeń, którzy wpadli "na herbatkę". Nikogo z klanu Yamanaka w szpitalu też nie widziano, więc odpada. 
Nagle dotarło do niej, że Tsunade mówiła coś o jakiejś ciemnowłosej kunoichi, ale ona była poważnie ranna, więc nie mogła się tu tak szybko pojawić i Hatake, który podobno przyniósł tu nieprzytomnego i siedział rozmawiając z Tsunade o tym, co się wydarzyło na bloku. 

- Kakashi przechero....- mruknęła pod nosem odkrywając, co mogłoby pomóc tak ładnie zasklepiać duchowe rany. Tylko szczere i odpowiednio ciepłe słowa mogły to uczynić. 

Zastanawiała się jakim cudem na tej lodowej, krwawej pustyni mogło się znaleźć tyle kojącego ciepła?! To graniczyło z absurdem, ale zdawało się, że to jedyne wytłumaczenie mające sens. Przecież nikogo tu nie było oprócz Tsunade i Kakashiego. No niby Iruka potrafił sam siebie wyleczyć z duchowej rany, ale po tym zawsze zostawały blizny. Zdarzało się że też pękały w najmniej odpowiednim momencie. Właśnie dlatego głównie siedział w Wiosce. To stwarzało zbyt duże niebezpieczeństwo dla niego samego, kompanów i pomyślności misji....
Zdawało się, że Hatake miał podobny problem, ale on był na swój sposób silniejszy. Poszedł w zupełnie przeciwną stronę, co sprawiało, że wiele osób jednocześnie go szanowało i bało się jak krwawej bestii.  Uśmiechnęła się do siebie. Kiedy deszcz spotyka słońce może powstać tylko tęcza, tym piękniejsza im silniejsze zjawiska się spotkają. To będzie piękne zderzenie frontów.

- Może właśnie to będzie ratunek dla nich obu?- pomyślała patrząc na wciąż śpiącego. 

Pogładziła go jeszcze po włosach i wyszła. Teraz musiała ogarnąć Tsunade. Wiedziała, że dobre wieści o Iruce na pewno poprawią jej nastrój, ale o swoich podejrzeniach co do Hatake wolała nie wspominać. Od pewnego momentu nie przepadają za sobą. Westchnęła ciężko na myśl, że ta kość niezgody może zaważyć na cicho rodzącej się więzi między nimi.  Będzie musiała mieć teraz na oku całą trójkę, a to było jak to Asuma zwykł mawiać.... uciążliwe i kłopotliwe.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro