Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

Nikt się nie obrazi, ze trochę bardzo odbiegam od historii, nie...?

***

Było tak dziwnie cicho. I spokojnie. Zdecydowanie zbyt cicho i spokojnie.
Generalnie, mieszkanie u Prus okazało się wcale nie być takie złe. Mimo że ten czasem robił jakieś... dziwne rzeczy... to mogłoby być znacznie gorzej.

Feliks rozejrzał się w ciemności. Niemalże nic nie widział przez późną porę. Ale coś mu nie pasowało. Zimno.

– Gilbert? – szepnął. Wyciągnął rękę na oślep. Nie było go. To ciepła jego ciało mu brakowało. – Gilbert!

Pierwszy raz podczas pobytu w tym miejscu obudził się sam.

Zaniepokojony, usiadł i przetarł oczy. Po kilku minutach przyzwyczaił się do ciemności. Miał nadzieję, że może Prusy robił sobie głupie żarty i siedział w jakimś kącie pokoju. Niestety, nie.

Blondyn wstał i poniósł płaszcz Gilberta z krzesła obok. Westchnął z zadowoleniem, poczuwszy przyjemne ciepło. Chociaż jeszcze lepiej by było, gdyby to właściciel ubrania go tak ogrzał... nie, dość. Stop, myśli, to głupie.

Wyszedł z ich wspólnego teraz pokoju. Gdzie ten głupi albinos mógł być? Może zgłodniał? Tak, dobrze by było, gdyby Feliks znalazł go w kuchni. Może też przy okazji coś by dostał.

Z cichą nadzieją wyruszył wgłąb budynku. Przez te kilka tygodni zdążył się mniej więcej nauczyć jego rozkładu, więc nie powinien już się gubić.

W pewnym momencie usłyszał znajomy głos. A był dopiero w połowie drogi do kuchni, szkoda. Zatrzymał się.

– Gilbercie, myślę, że naprawdę przesadzasz – powiedział ktoś po prusku. Feliks się wzdrygnął. Języki germańskie to dzieło szatana. Kto to wymyślił?

– O czym mówisz, panie?

– O Polsce. – Aha! Feliks sobie przypomniał. Władca Prus, Fryderyk Wilhelm II. Nie spotykał się z nim zbyt często. – Wiem, że się do niego przywiązałeś, ale...

– Nie – przerwał mu poprzedni głos. Gilbert. – Nie. Nie przywiązałem się. Nie martw się, nie lubię go nawet. To tylko... zabawka. Bo zaczynało mi się nudzić.

Polska na chwilę stracił oddech. Jak on mógł? Najpierw wzbudził w nim nadzieję, a potem takie rzeczy wygaduje! A ten durny Prusak mu się dziwił, że nie potrafił mu zaufać ani oddawać pocałunków. Jak dobrze, że tego nie robił. Czemu jednak, mimo tego, zdrada tak bolała?

Odetchnął cicho i oparł głowę o ścianę.

– Nudzić? – postanowił kontynuować rozmowę Fryderyk. – Och, jasne, biedne Prusy, nudzi ci się! Nie martw się, ja ci już niedługo znajdę zajęcie. Może napad na Rosję?

– C-co? Nie! Nie jestem na tyle silny...

– Tak? Cóż, co się odwlecze, to nie uciecze. Tymczasem, Polen, chodź tu.

Gilbert się wzdrygnął. Co, Polska? Gdzie?

Feliks udał, że to, że pan Prus go zauważył go nie zdziwiło i z podniesioną głową wszedł do pokoju. Spojrzał z góry z wyższością i pogardą na siedzącego albinosa, który jęknął w duchu. Wiedział już, że spieprzył. Bardzo.

– Cześć, Feliks – powiedział cicho. Nie dostał odpowiedzi.

Dwie personifikacje przez jakiś czas wpatrywały się w siebie nawzajem. W czerwonym spojrzeniu nie było już zwykłego im ognia, za to w zielonych oczach Gilbert zdawał się dostrzegać burzę na morzu, która niszczy wszystko. I coś czuł, że jego życie też ma ochotę rozpieprzyć. Nic dziwnego, w końcu on zepsuł te Feliksa.

– Więc – przerwał tę nieprzyjemną ciszę Fryderyk Wilhelm – skoro mówisz, że to tylko zabawka – ostatnie słowo specjalnie podkreślił – to nie będziesz miał nic przeciwko temu, żeby coś mu zrobić, prawda? W końcu to tylko mały, głupi, słaby Polen.

Prusy niechętnie wstał i ponownie spojrzał na blondyna. Ujrzał jego mocno zaciśnięte pięści, dziwnie wręcz spokojną twarz i coś, czego się nie spodziewał – strach w oczach.

Powoli do niego podszedł i zmusił się do uśmiechu, niemalże sadystycznego. Objął ramionami sztywnego Polskę.

– Przepraszam, Feliśka – wyszeptał i zmieniwszy pozycję rąk, skręcił mu kark.

***
Anooo... Przepraszam? xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro