Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38. PRZEPRASZAM, BARCISZKU

ARTUR

Otwieram oczy, gdy słyszę dźwięk dzwonka. Spoglądam na zegar w komórce i ze zdziwieniem zauważam, że jest 2:17. Po chwili znowu rozlega się hałas dzwonka. Siadam na łóżku, żeby dojść do siebie i przecieram twarz dłońmi.

- Kto do cholery, dobija się do mojego domu o tej godzinie? – mówię do siebie zły.

Ubieram t-shirt, po czym nabuzowany negatywnymi emocjami schodzę na dół. Otwieram drzwi i zastygam w bezruchu. W progu mojego domu stoi Gosia. Nie wiedziałem, kogo się spodziewać , ale nawet przez ułamek sekundy nie przeszło mi przez myśl, że ujrzę właśnie ją. Stoję i wpatruję się w nią, a ona spogląda na mnie niepewnie. Wygląda inaczej niż w poniedziałek, kiedy widziałem ją ostatni raz. Na jej twarzy jest delikatny uśmiech, ale oczy pozostają smutne. Są wypełnione bólem. Na dodatek jest ubrana cała na czarno, jakby miała żałobę. Nie wiem, co się stało i zastanawiam się, czy jeśli ją o to zapytam, to powie mi prawdę.

- Cześć – odzywa się. W tym samym momencie zauważam zwątpienie na jej twarzy – Przepraszam, jestem idiotką, że tu przyszłam. Nie wiem czemu to zrobiłam – dodaje łamiącym się głosem, po czym odwraca się, żeby odejść.

- Zostań – zatrzymuję ją. – Wejdź – mówię, szerzej otwierając drzwi, kiedy spogląda w moim kierunku.

Skoro przyszła do mnie o tej porze, to musiała mieć ważny powód. Wiem, że coś się z nią dzieje i nie mogę zostawić jej teraz samej. Niepewnym krokiem kieruje się w stronę pokoju dziennego i siada na kanapie, a ja zajmuję miejsce obok. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że jestem w samych bokserkach i koszulce, ale jakoś nie dbam już o to.

- Przepraszam, za moje ostatnie zachowanie – odzywa się po chwili. – I przepraszam, że nachodzę cię o tej porze. Obiecuję, że to pierwszy i ostatni raz. Rano mam jeszcze coś ważnego do dokończenia, a potem znikam – dodaje, uśmiechając się nieśmiało. Szkoda tylko, że każdy jej uśmiech jest wymuszony.

- Wracasz do Niemiec? – dopytuję.

- Powiedzmy – odpowiada zamyślona. Jej wzrok staje się nieobecny, ale potem ponownie na mnie spogląda.

- Chcesz jakiegoś soku albo herbaty? – pytam. Alkoholu nie proponuję, bo w tym tygodniu wypiła już wystarczającą ilość.

- Nie, dziękuję.

- Powiesz mi, co się stało? – dopytuję, bacznie przyglądając się jej.

- Nic się nie stało – odpowiada, unikając mojego wzroku.

Przysuwam się do niej bliżej i chwytam za dłoń. Blondynka spogląda na nasze splecione ręce, a po chwili przenosi wzrok na mnie. Tak bardzo chciałbym, żeby od teraz codziennie na mnie patrzyła. Może to egoistyczne z mojej strony, bo widzę, że ona przeżywa rozstanie z Freitagiem, ale przecież czas leczy rany i prędzej, czy później zapomni o nim. Czuję, że to dla mnie szansa, żeby z nią być.

- Gosia, zostań ze mną – szepczę, zbliżając swoje usta do jej ucha, po czym składam delikatny pocałunek na jej szyi.

-Artur, jednak pójdę już – odzywa się, odsuwając się ode mnie.

- Nie rób tego – mówię cicho, opierając swoje czoło o jej. Chwytam jej twarz w swoje dłonie i zaczynam całować.

- Nie mogę – znowu mi ucieka, a ja cicho wzdycham.

- Dlaczego?

- Artur, nie kocham cię – mówi smutno, a ja rozpadam się w środku.

To niemożliwe. Przecież wiem, jak na nią działam, jak rozpływa się pod wpływem mojego dotyku. Do dzisiaj pamiętam tą noc z Finlandii, jak wiła się pode mną, gdy szczytowała. Żeby nie pobudzić ludzi w hotelu krzykiem, przyciągnęła mnie do swoich ust, zrywając jednocześnie z mojej szyi łańcuszek. Byliśmy wtedy jak jedność, a ona teraz twierdzi, że nic do mnie nie czuje.

- Cicho, nic więcej nie mów – szepczę, po czym całuję ją.

- Artur...

- Nawet nie wiesz, jak na mnie działasz – odzywam się i znowu łączę nasze usta, a ona po chwili oddaje pocałunek. Poddaje się i wplata palce w moje włosy, a następnie zaczyna się nimi bawić. Schodzę ustami na szyję. Kiedy wydaje z siebie cichy jęk, biorę ją na ręce i zanoszę do swojej sypialni.

GOSIA

Artur kładzie mnie na łóżku i przygniata swoim ciałem. Całuje mnie dziko i namiętnie, a ja się temu poddaję, choć kompletnie nie wiem czemu. Przecież go nie kocham. Kocham Richarda. Pomimo tego, że ogromnie mnie skrzywdził, to nie potrafię wyleczyć się z miłości do niego. Teraz będąc w sypialni innego mężczyzny, czuję się, jakbym go zdradzała, chociaż nie jesteśmy już razem. Artur na chwilę wstaje z łóżka, żeby ściągnąć z siebie bokserki i koszulkę. Robi to, cały czas patrząc mi głęboko w oczy. Kiedy zauważam jego nagie, umięśnione ciało, czuję pobudzenie. Po chwili wraca do mnie i kontynuuje to, co przerwał. Moje ręce zaczynają wędrówkę po jego ciele. Najpierw są we włosach, żeby następnie przejść na jego kark, barki, ramiona i plecy. Delikatnie napieram swoją dłonią na jego obojczyk, dając mu tym samym sygnał, że chcę zmienić pozycję, a on łapiąc mnie w pasie odwraca się ze mną na łóżku i tym razem, to ja ląduję na nim. Siadam na nim okrakiem, czując cały czas jego wzwód. Przyglądam się Arturowi z góry, a następnie zrzucam z siebie sweter i ściągam stanik. Muskam dłońmi jego policzki i szyję. Dotykam palcami jego nagiego torsu, kawałek po kawałku. Potem robię to samo, ale ustami. Brunet kładzie dłonie na moje piersi i zaczyna delikatnie je ugniatać. Po chwili łapie mnie w pasie i odwraca się ze mną, przez co znowu jestem pod nim. Czuję, jak odpina guzik w moich jeansach. Chwilę później ściąga je ze mnie wraz z majtkami i rzuca na podłogę. Zaczyna obsypywać moje ciało pocałunkami. Kiedy dociera do piersi zaczyna je na zmianę raz ssać, a raz przygryzać. Mój oddech staje się coraz szybszy, a przez ciało cały czas przechodzi dreszcz pobudzenia. Schodzi coraz niżej, żeby w końcu znaleźć się pomiędzy moimi nogami. Kiedy czuję na swojej kobiecości jego ciepły, wilgotny język z moich ust wydobywa się coraz głośniejsze pojękiwanie. Przez moje ciało przechodzi niesamowity dreszcz. Po chwili zaczyna wędrówkę swoich ust po moim ciele ku górze, zostawiając mokrą ścieżkę z pocałunków. Opiera się nade mną, na wyprostowanych rękach i patrzy mi głęboko w oczy, jednocześnie ocierając się swoim penisem o moje krocze. Przesuwa się w stronę nocnej szafki stojącej obok łóżka, z której wyciąga prezerwatywę. Rozrywa opakowanie zębami i zakłada ją, a chwilę później czuję, jak we mnie wchodzi. Wydaję jęk rozkoszy w jego usta. Zaplatam swoje nogi na jego biodrach, a dłonie znowu zaczynają wędrówkę po jego ciele. Moje ciało ogarnia coraz większa rozkosz. Czuję, jak nadchodzi fala gorąca, która przerodzi się w fantastyczny finał. Kładę ręce na jego pośladki i ściskam je mocniej.

- Szybciej – szepczę, a on od razu spełnia moją prośbę.

Po jakimś czasie moje podniecenie sięga zenitu.

- Artur! – zaczynam krzyczeć jego imię, a on w tym samym momencie wydaje z siebie stłumiony, gardłowy krzyk. 

Opiera swoje czoło o mój obojczyk, przez co na skórze czuję, jego szybki i płytki oddech. Po chwili składa delikatny pocałunek, a następnie unosi się, żeby sięgnąć moich warg. Wplatam swoje dłonie w jego włosy i zaczynamy całować się namiętnie, żeby po chwili popatrzeć sobie głęboko w oczy. Zsuwa się ze mnie i kładzie obok, mocno mnie przytulając.

- Proszę cię, zostań... nie wyjeżdżaj nigdzie – szepcze mi do ucha.

- Nie mogę... przepraszam... - odpowiadam cicho, spoglądając mu w oczy i głaszcząc po policzku.

- Kocham cię... kocham... - mówi, a ja czuję, jak do oczu napływają mi łzy, jednak na szczęście udaje mi się je skutecznie stłumić. Jest mi naprawdę źle, że nie mogę powiedzieć mu tego samego. Kiedyś może coś do niego czułam, ale to wszystko uleciało. zdaję sobie sprawę z tego, że przed chwilą popełniłam błąd, ale w pewnym momencie nie potrafiłam mu się oprzeć i po prostu poddałam się chwili namiętności.

- Chodź pod prysznic – ciągnę go za rękę, kiedy siadam na łóżku.

Wstaje i rusza za mną. Biorąc wspólną kąpiel, kolejny raz przeżywamy miłosne uniesienie. Po wszystkim wracamy do łóżka i rozmawiamy jeszcze chwilę, by w ostateczności zasnąć w swoich ramionach. To znaczy on zasypia, bo ja wpatruję się w niego. Obserwuję jego twarz. Po jakiejś chwili kładę swoją dłoń na jego policzku, a na ustach składam delikatny pocałunek. Ostrożnie wstaję z łóżka i zaczynam się ubierać, po czym kieruję się w stronę drzwi.

- Przepraszam za wszystko – szepczę, spoglądając na niego i wychodzę z pokoju.

Przechodzę do pokoju dziennego, gdzie leżą moje buty i zakładam je. Na szafce pod telewizorem dostrzegam kartki papieru, a obok nich długopis. Biorę jedną, po czym piszę krótkie pożegnanie. Składam ją na pół, po czym odkładam na stolik. Chwilę później opuszczam dom Artura. Po przejściu kilkunastu metrów wsiadam do stojącej nieopodal taksówki i wracam do siebie, żeby dokończyć to, co zaczęłam już wcześniej.

                                                                                        ***

Po wejściu do domu, swoje kroki od razu kieruję do salonu, gdzie siadam na kanapie, żeby dokończyć list, który zaczęłam pisać w tygodniu. Zajmuje mi to trochę czasu, ale w końcu go kończę. Wkładam go do białej koperty, którą zaklejam i piszę na niej imię osoby, do której jest skierowany, a następnie odkładam na środek stolika. W drugiej kolejności nagrywam nowe powitanie na moją pocztę głosową w telefonie komórkowym, który zostawiam obok koperty z listem. Potem zabieram się za porządki. Odłączam lodówkę z prądu i wyrzucam z niej całe jedzenie, jakie mi zostało. Odkurzam cały dom, wycieram wszystkie kurze z szafek i odłączam wszelkie inne sprzęty elektroniczne z prądu. Do kartonów, na których piszę słowo „ŚMIECI", wkładam swoje osobiste rzeczy, które zostały w tym domu. Następnie układam je w danym pomieszczeniu, w kącie, jeden na drugi. Myślę, że Adam sam sobie to wszystko powyrzuca, bo mi szkoda czasu na wynoszenie tego przed dom, obok śmietnika. Kiedy to kończę, rozglądam się jeszcze raz po całym domu. Chcę mieć pewność, że niczego nie pominęłam.

- No to koniec pracy – mówię do siebie, kładąc dłonie na biodrach.

Po wszystkim przebieram się w bardziej eleganckie, czarne ubrania. Mam żałobę, więc inny kolor nie wchodzi w grę. Na koniec wszystkie okna zasłaniam roletami i wychodzę z domu. Drzwi zamykam na klucz, który wkładam pod wycieraczkę, leżącą na progu. Do kosza, stojącego przed domem wrzucam ubrania, które wcześniej miałam na sobie, po czym zmierzam do furtki, zamykając ją za sobą. Kątem oka zauważam w ogródku swoją sąsiadkę, ale udaję, że jej nie widzę. To straszna plotkara i zapewne zacznie rozmowę, a ja nie mam na to ani ochoty, ani czasu. Odwracam się jeszcze w kierunku domu, który widzę ostatni raz i czuję wewnętrzny ból. Jest mi przykro, że tak to wszystko się kończy, ale nie mam już więcej sił na dalsze życie, na walkę z emocjami, które mną targają. To nie tak, że to wszystko zaczęło się przed kilkoma tygodniami. Tłumione przez wiele miesięcy, a może i lat emocje spowodowały, że wewnątrz jestem rozbita. Chociaż tym, którzy mnie otaczali pokazywałam, że wszystko jest w porządku, to nie było. Może sama przed sobą nie chciałam się do tego przyznać? Przecież jestem silną i niezależną kobietą i nie potrzebuję pomocy. Tak zawsze sobie wmawiam. 

Ruszam w stronę lasku, który jest niedaleko mojego domu. Kiedyś, gdy jeszcze mieszkałam w Warszawie i czas mi na to pozwalał, uwielbiałam po nim biegać. Wiem, że po jego drugiej stronie jest wiadukt kolejowy. To idealne miejsce na śmierć. Na popełnienie samobójstwa. Nikt mnie tam nie zobaczy i nie przeszkodzi w tym, co chcę zrobić. Nie mam już po co żyć. Moja dusza już jest martwa. Wewnętrznie jestem trupem. Teraz pozostało mi tylko uśmiercić moje ciało.

Kiedy zostałam porwana w Afganistanie i wisiałam nad ziemią przywiązana za nadgarstki, a następnie byłam torturowana, myślałam, że nie ma większego bólu niż ten, który wtedy doświadczałam. Teraz już wiem, że się myliłam. Ból umierającej duszy jest większy. Na dodatek z każdym dniem tylko się potęguje. Czy samobójcy po śmierci trafiają do nieba? Nie wiem. Podobno nie, bo to bluźnierstwo przeciwko Bogu, ale ja mimo wszystko tam chciałabym się znaleźć. Piekło przeżyłam na Ziemi i nie chcę go ponownie doświadczyć. Poza tym chciałabym spotkać się z rodzicami i moim małym Aniołkiem. Idę przed siebie, a z moich oczu nieustannie płyną łzy.

Po jakimś czasie w końcu docieram na miejsce. Podchodzę do barierki, biorąc głęboki wdech, a następnie kładę na niej drżące dłonie i przechodzę na drugą stronę. Spoglądam w dół, gdzie kilkanaście metrów pode mną rozpościera się torowisko, po którym niedługo przejedzie pociąg. Przymykam oczy i widzę przed nimi obraz, który spowodował, że kompletnie się załamałam, a moje życie po tym wszystkim legło w gruzach i straciło jakikolwiek sens. Czuję, jak po moich policzkach spływają łzy, a serce zaczyna mocniej bić. Spoglądam znowu w dół i zastanawiam się, czy skoczyć od razu, czy rozłożyć ręce i pozwolić swojemu ciału powoli opadać w dół. W końcu wybieram tą drugą opcję. Będę spadać powoli tak, jak powoli umierała moja dusza. Słyszę upragniony dźwięk lokomotywy, przez co przenoszę wzrok przed siebie i widzę, szybko nadjeżdżający pociąg.

- Przepraszam, braciszku. Kocham cię – mówię do siebie.

Puszczam barierkę, przechylając się lekko w przód. Czuję, jak moje ciało odsuwa się od niej. Jednak niestety, po chwili zostaję brutalnie ściągnięta na ziemię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro