Rozdział 18
- Więc jaka sprawa cie do mnie sprowadza?- spytał Josh siadając wygodnie na krześle.
Opowiadałam o wszystkim chłopakowi upijając z nim co zmianę swoje napoje.
Gdy skończyłam blondyn przez chwile był cicho z pewnością zastanawiał się właśnie na tym co przed chwilą dotarło do jego mózgu. Odłożył kubek na stół i spojrzał na mnie przeczesując ręką swoje włosy.
- Słuchaj nie podejrzewał bym twojego Ojca nigdy o takie gówno, ale ze względu na dawne czasy postaram ci się pomóc.- wow Josch jednak nie jest taki skurwielem jak myślałam.
- Dziękuję dużo to dla mnie znaczy- powiedziałam uśmiechając się.
- Masz może ochotę na spacer Anna?- zapytał, a ja zdziwiona popatrzyłam na niego i tylko pokiwałam głową w potwierdzeniu.
Szliśmy przez park gadając ze sobą jak starzy znajomi.
Zastanawiało mnie jedno czy chłopak się zmienił lub kolejny raz miał niecny plan ze mną w roli głównej.
- Na ile w ogóle jedziesz?- zapytał.
- Nie jestem pewna, ale na początku chyba miesiąc- odparłam przystając przed jeziorem.
Chłopak wziął do ręki jakiś mały kamyczek i zaczął rzucać w wodę robiąc kaczki
- Miałeś mnie kiedyś nauczyć- przypomniałam robiąc minkę zbitego psa na co tylko się zaśmiał podając mi kamyk
- Po prostu nachyl się i rzuć.- odparł przyglądając się moje czynności.
Zaczęłam skakać ze szczęście gdy udało mi się zrobić trzy żabki, a chłopak splótł swoje ręce na klatce piersiowej kręcąc głowa z rozbawienia.
- Zawsze byłaś zdrowo szurnięta Anna- powiedział, a ja tylko go szturchnęłam w ramie.
Nie zauważyłam nawet kiedy Josh przerzucił mnie przez swoje ramie i zaczął biegać śpiewając jakoś piosenkę. Musiało to na prawdę komicznie wyglądać zwłaszcza, że ja sama się wydzierałam i biłam go moimi małymi piąstkami w plecy.
Oczywiście na nasze szczęście chłopak razem ze mną wywalił się i znalazł na de mną.
- Tęskniłem za tobą wiesz?- powiedział na co zmarszczyłam brwi.
- Josh zejdź ze mnie proszę- odparłam odpychając się od jego klatki.
Otrzepałam ręką swoje ubrania i zaczęłam przyglądać się chłopakowi, który nadal leżał na ziemi.
- Nie masz zamiaru wstać?- spytałam.
- Mam- odpowiedział cicho- Odprowadzić cie do domu?
- Jestem samochodem głupku- zaśmiałam się cicho.
Pożegnaliśmy się po czym oby dwoje rozeszliśmy się w swoje strony.
Po krótki czasie wróciłam do domu Stylesa, który siedział w salonie oglądając jakiś film.
Skoczyłam na sofę co spowodowało, że Harry wzdrygnął się i spojrzał na mnie jak na debilkę.
- Pojebało cię tak?- warknął.
- O co ci chodzi?- zmarszczyłam nos, a on tylko się odwrócił.
- Miałaś być godzinę temu w domu, nie odbierasz telefonu i za pół godziny jedziemy na lotnisko.
- Nie denerwuj się miałam ważna sprawę do załatwienie. - powiedziałam przytulając się do niego jak dziecko.
- Niech ci będzie, a teraz idź po walizki i jedziemy.
***
Lot minął nam dosyć przyjemnie, oczywiście zaraz miał przyjechać po nas bus w, którym niestety musiałam spędzić cały miesiąc z piątką idiotów.
Weszliśmy do pojazdu rozglądając się jak wygląda.
Bus był skromnie urządzony, a moje łózka było na górze.
Postanowiłam iść się umyć, przebrać i wykonać wszystkie wieczorne czynności po czym poszła do naszej mini kuchni robiąc sobie kolacje.
- Z kim ty się dzisiaj widziałaś Anna?- usłyszałam głos Styles obok mnie.
- Z nikim ważnym- odparłam siadając do stołu.
- Tak, a mi się wydaje, że był To Josh. Ty już zgłupiałaś? Chcesz żeby kolejny raz ci złamał serce tak?- podniósł ton, a ja tylko patrzyłam na niego kończąc herbatę.
- Więc jaka sprawa cie do mnie sprowadza?- spytał Josh siadając wygodnie na krześle.
Opowiadałam o wszystkim chłopakowi upijając z nim co zmianę swoje napoje.
Gdy skończyłam blondyn przez chwile był cicho z pewnością zastanawiał się właśnie na tym co przed chwilą dotarło do jego mózgu. Odłożył kubek na stół i spojrzał na mnie przeczesując ręką swoje włosy.
- Słuchaj nie podejrzewał bym twojego Ojca nigdy o takie gówno, ale ze względu na dawne czasy postaram ci się pomóc.- wow Josch jednak nie jest taki skurwielem jak myślałam.
- Dziękuję dużo to dla mnie znaczy- powiedziałam uśmiechając się.
- Masz może ochotę na spacer Anna?- zapytał, a ja zdziwiona popatrzyłam na niego i tylko pokiwałam głową w potwierdzeniu.
Szliśmy przez park gadając ze sobą jak starzy znajomi.
Zastanowiło mnie jedno czy chłopak się zmienił lub kolejny raz miał niecny plan ze mną w roli głównej.
- Na ile w ogóle jedziesz?- zapytał.
- Nie jestem pewna, ale na początku chyba miesiąc- odparłam przystając przed jeziorem.
Chłopak wziął do ręki jakiś mały kamyczek i zaczął rzucać w wodę robiąc żabki.
- Miałeś mnie kiedyś nauczyć- przypomniałam robiąc minkę zbitego pasa na co tylko się zaśmiał podając mi kamyk.
- Po prostu nachyl się i rzuć.- odparł przyglądając się moje czynności.
Zaczęłam skakać ze szczęście gdy udało mi się zrobić trzy żabki, a chłopak splótł swoje ręce na klatce piersiowej kręcąc głowa z rozbawienia.
- Zawsze byłaś zdrowo szurnięta Anna- powiedział, a ja tylko go szturchnęłam w ramie.
Nie zauważyłam nawet kiedy Josh przerzucił mnie przez swoje ramie i zaczął biegać śpiewając jakoś piosenkę. Musiało to na prawdę komicznie wyglądać zwłaszcza, że ja sama się wydzierałam i biłam go moimi małymi piąstkami w plecy.
Oczywiście na nasze szczęście chłopak razem ze mną wywalił się i znalazł na de mną.
- Tęskniłem za tobą wiesz?- powiedział na co zmarszczyłam brwi.
- Josh zejdź ze mnie proszę- odparłam odpychając się od jego klatki.
Otrzepałam ręką swoje ubrania i zaczęłam przyglądać się chłopakowi, który nadal leżał na ziemi.
- Nie masz zamiaru wstać?- spytałam.
- Mam- odpowiedział cicho- Odprowadzić cie do domu?
- Jestem samochodem głupku- zaśmiałam się cicho.
Pożegnaliśmy się po czym oby dwoje rozeszliśmy się w swoje strony.
Po krótki czasie wróciłam do domu Stylesa, który siedział w salonie oglądając jakiś film.
Skoczyłam na sofę co spowodowało, że Harry wzdrygnął się i spojrzał na mnie jak na debilkę.
- Pojebało cię tak?- warknął.
- O co ci chodzi?- zmarszczyłam nos, a on tylko się odwrócił.
- Miałaś być godzinę temu w domu, nie odbierasz telefonu i za pół godziny jedziemy na lotnisko.
- Nie denerwuj się miałam ważna sprawę do załatwienie. - powiedziałam przytulając się do niego jak dziecko.
- Niech ci będzie, a teraz idź po walizki i jedziemy.
***
Lot minął nam dosyć przyjemnie oczywiście zaraz miał przyjechać po nas bus w, którym niestety musiałam spędzić cały miesiąc z piątką idiotów.
Weszliśmy do pojazdu rozglądając się jak wygląda.
Bus był skromnie urządzony, a moje łózka było na górze.
Postanowiłam iść się umyć, przebrać i wykonać wszystkie wieczorne czynności po czym poszła do naszej mini kuchni robiąc sobie kolacje.
- Z kim ty się dzisiaj widziałaś Anna?- usłyszałam głos Styles obok mnie.
- Z nikim ważnym- odparłam siadając do stołu.
- Tak, a mi się wydaje, że był To Josh. Ty już zgłupiałaś? Chcesz żeby kolejny raz ci złamał serce tak?- podniósł ton, a ja tylko patrzyłam na niego kończąc herbatę.
- To nie jest twoja sprawa po pierwsze, a po drugie Josh mi w czymś pomaga.- odparłam odkładając naczynia. Związałam włosy w koka, zaczęłam myć talerz mając nadzieje, że chłopak pójdzie sobie.
- Jesteś idiotką Anna, zawsze myślisz tylko o sobie, a potem są tego skutki.- powiedział wychodząc.
- Pierdol się Styles- wykrzyczałam i kopnęłam z całej siły w drzwiczki.
Usiadłam przeczesując swoje włosy, nie wiedziałam o co mogło mu chodzić.
Czemu Harry zachowywał się właśnie tak w moim stosunku.
Najpierw gada mi, że chce mieć mnie przy sobie, a potem prawi morały i odtrąca.
Wyjęłam ze swojej kieszeni paczkę papierosów i wyjęłam jednego odpalając.
Może i jestem idiotką? Przecież to wszystko co się dzieje tylko to pokazuje.
Nie mając na to wpływu czułam spływając łzy po mojej twarzy.
Czuje się gorsza od każdego człowieka.
To wszystko nie było łatwe najpierw odejście Harryego, Taty, moje problemy, poznanie Josha i rodzinę tajemnice. Czego oni wszyscy ode mnie wymagają?
Przetarłam zapłakane oczy słysząc kroki.
Spojrzałam w stronę drzwi gdzie stał smutny brunet.
- Anna ja..- zaczął.
- Tak wiem przepraszasz. - dokończyłam odwracając od niego obojętnie wzrok.
Chłopak usiadł obok mnie odwracając ręką moją twarz wprost na niego.
- Czemu płaczesz?- zapytał.
-Nie masz pojęcia, jak ja czasem cierpię, zupełnie bez wyraźnego powodu. Mam dosyć Harry tego wszystkiego co cały czas mnie spotyka.- odparłam, a on tylko wtulił mojej małe ciało w siebie.
- Anna nic nigdy nie dzieje się bez powodu i wierze, że dasz sobie radę z tymi problemami.- powiedział całując mnie w czubek głowy. Własnie takiego Harryego pamiętałam tego, który pozwolił mi się zawsze poczuć bezpiecznie przy jego boku.
Leżeliśmy tak chwile, a mi powieki same opadały w pewnym momencie poczułam tylko jak chłopak wkłada swoje ręce pod moje nogi i na plecy podnosząc mnie.
Położył mnie na łóżku przykrywając delikatnie, patrzył się na mnie przez chwile co spowodowało spotkanie się naszych oczu.
- Dobranoc księżniczko.- powiedział zgarniając pojedynczy kosmyk moich włosów za ucho.
- Dobranoc Książę.- odparłam zamykając swoje już ciężkie powieki od zmęczenia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro