Rozdział 12
Zapach panujący w tym miejscu od razu spowodował ciarki na moim ciele. Przechodziłam po korytarzu, na którym panował mrok, nadsłuchując choć jednego dźwięku. W pewnym momencie usłyszałam krzyk, krzyk mojej kochanej Emmy. Wyjęłam pistolet i odgarniając włosy z ramion, weszłam z hukiem do pomieszczenia gdzie zobaczyłam cztery osoby. Jedną z nich była zakrwawiona dziewczyna, przywiązana do krzesełka. Patrzyła na mnie z bólem, a ja bez zastanawiania strzeliłam w jakiegoś faceta. Nie wywołało to zaskoczenia, każdy z nich stał wpatrzony w moją osobę. Podeszłam do Markusa i patrzyłam w jego jakże odrażająca twarz.
- Witamy wśród swoich. Stęskniłem się za tobą.- parsknął.
- Po pierwsze, masz ją kurwa wypuścić w tym momencie. Jeżeli nie zrobisz tego co mówię nawet nie zdajesz sobie sprawy w jakie piekło wkroczyłeś.- wydarłam się podnosząc broń. Pokazał tylko gestem ręki, że jego przydupaski mają uwolnić moją przyjaciółkę. Niby był moim szefem, a to ja zawsze miałam władze nad każdym z nich. Dziewczyna upadła z impetem na zimną posadzkę, a ja tylko spojrzałam ze złością na każdego z nich.
- Dzięki chłopcy, ale już się nie przydacie- po wypowiedzeniu tych słów wystrzeliłam z pistoletu w dwójkę. Podbiegłam do Emmy patrząc na jej zapłakane oczy moje serce pękło. Z moją pomocą udało się jej wstać, przetarłam brudną twarz dziewczyny i zaczęłam się kierować w stronę wyjścia.
- To jeszcze nie koniec Anna.- usłyszałam głos Markusa.
- Ciesz się, że nie zabiłam ciebie jak tamtą trójkę, pierdolony dupku.- wydarłam się po czym wyszła. Emma o ostatnich siłach weszła na motocykl, a ja od razu go odpaliłam i ruszyłam. Musiałam uciec z tego miejsca jak najszybciej jak się da, bo nie miałam w zanadrzu chęci na starcie się z reszta ludzi Blacka. Gdy tylko weszłam do mieszkania Stylesa, on od razu pojawił się wraz z Zaynem przy mnie patrząc z szokiem wymalowanym na twarzy. Ułożyłam Emmy w salonie delikatnie ją przykrywając. Dziewczyna od razu zasnęła. Z pewnością z bólu, który towarzyszył jej przez te parę dni. Nie mogłam sobie darować tego, że doprowadziłam bliską mi osobę do takiego stanu. Upadłam na podłogę, patrząc na jej zranioną twarz. Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam szlochać.
- Anna - usłyszałam cichy głos, który należał do Harry'ego. Spojrzałam na niego i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Bałam się jego każdego słowa i jakiejkolwiek reakcji z jego strony.
- Harry ja przepraszam.- wyszeptałam, a on tylko podszedł obejmując mnie.
- Kto jej to zrobił?- spytał się Zayn. Westchnęłam, przecierając swoją twarz i spojrzałam na jego zmieszany wyraz twarzy.
- Ludzie, których nigdy nie powinnam spotkać Zayn. Gdy wkroczysz do tego świata na normie codziennej jest to, że nie cierpisz tylko ty, a też twoi bliscy.
***
Pomagałam własnie ubrać się Emmy w czyste ubrania, a ona nadal płakała. Nawet nie mogłam sobie wyobrazić co czuje teraz i jak bardzo skrzywdzona została.
- Emmy chcesz się położyć, coś zjeść?- zapytałam. Dziewczyna od pewnego czasu cały czas wpatrywała się w moją twarz. Nie odpowiedziała nic, a delikatnie wtuliła się w moje ciało. Przytuliłam ją jeszcze mocniej do siebie, gładząc po blond włosach.
- Dziękuję ci Anna gdyby nie ty...- zaczęła jeszcze głośniej szlochać.
- Ciii.. Kochanie to moja wina i to ja powinnam cię przepraszać.- odparłam. Położyłam się razem z moją przyjaciółką na łóżku otulając ją z każdej strony ciepłą pierzyną. Emmy przymknęła oczy i oparła się o moją klatkę piersiową pogrążając się w krainie Morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro