Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Pov'Harry
Wychodząc z samochodu zobaczyłem drobną dziewczynę kierującą się w stronę jakiegoś chłopaka. Nie mogłem jej nie rozpoznać. Anna. Oczywiście zmieniła się, lecz jakbym mógł ją zapomnieć? Teraz ma dłuższe włosy, jej ciało stało się pociągające, a ubrania bardziej odważne. Pamiętam, że jako 16-latka nie uganiała się za chłopcami i nie stroiła w spódniczki, nie odkrywała swojego ciała, tylko zawsze miała na sobie jakieś luźne spodnie i bluz. W tej chwili powinienem sobie pogratulować.  Cieszyłem się , że ją zobaczę, ale widocznie jej reakcja była odwrotna. Po prostu pojechała. Zdaję sobie sprawę, że nie wybaczy mi nagłego odejścia z jej życia, ale chcę to zmienić. Pokierowałem się z rodzicami w stronę domu Weansów, gdzie drzwi otworzyła nam ciocia Bet z która od razu się przywitałem.
-Beta, a Anny nie będzie?- spytał mój ojczym.
-Nie chciała zostać. Powiedziała,że wychodzi i tyle ją widziałam- westchnęła.
-Widzieliśmy ją z jakimś chłopakiem przy samochodzie-powiedziała mama.
-To pewnie jej chłopak, Josh.- uśmiechnęła się słabo. Przez te ostatnie 4 lata obwiniałem się za to, że nie byłem przy niej, gdy mnie potrzebowała. Nie odważyłem się przeprosić, nie wiem dlaczego.  Kolacja trwała już dobre 4 godziny, a ja wsłuchiwałem się w rozmowy mojej mamy i Bet. Dochodziła 24:00, lecz dziewczyny nadal nie było. W głowie gościło mi cały czas jedno pytanie. Gdzie podziała się moja dawna Anna, którą tak bardzo lubiłem? Po chwili ciocia odeszła od stołu odbierając telefon. Jej mina była dość nieciekawa.
-Co ona zrobiła?- wydarła się do słuchawki. Zorientowałem się, że chodziło pewnie o Annę.
-Dobra Dann dziękuje ci i zaraz po nią będę.- odparła i rozłączyła się.
-Przepraszam was, ale muszę jechać po Annę-odparła sięgając po klucze.
- Bet przecież piłaś! Jedź z Harry'm, a my sobie zamówimy taksówkę.- ciocia tylko skinęła głową i spojrzała w moją stronę. Zerwałem się szybko z kanapy i ruszyłem z nią w stronę mojego samochodu. Odpalając spytałem się gdzie mam jechać.
-Na pobliski komisariat.- powiedziała cicho. Zadziwiło mnie co ta dziewczyna wyprawiała. Słyszałem od mamy, że się bardzo zmieniła i Beta nie daje sobie już z nią rady, lecz nigdy nie pogłębiałem się w ten temat.
-Na komisariat?- spytałem zszokowany.
- Tak Harry. Ja już po prostu nie mam do tej dziewczyny siły. Dann do mnie dzwonił i powiedział, że spotkał Annę, która była naćpana. Nie wiem co mam z nią zrobić.- zaczęła mówić ze smutkiem w głosie.
-Będzie dobrze, zobaczysz- odparłem parkując samochód. Mama Anny szybko wybiegła w stronę komisariatu i zaczęła rozmawiać z jakimś facetem.
-Gdzie ona jest?- spytała poddenerwowana.
- Spokojnie Bet. Już cię do niej prowadzę. Czekając na powrót kobiety przyglądałem się tutejszym ludziom.Gdy zauważyłem Bet i Annę zachciało mi się momentalnie śmiać. Dziewczyna śpiewała jakąś piosenkę, aż ludzie się na nią patrzyli, a jej rodzicielka krzyczała by się uspokoiła.
-Coś ty znów zrobiła?- wydarła się na dziewczynę.
-JESTEM MOTYLKIEM!!!-odparła biegając po dworze. Dziewczyna zatrzymała się przede mną i spojrzała z dziwną miną.
-Co on tu robi?- spytała już bardziej stanowczo.
-Przyjechał ze mną. Po za tym nie zmieniaj tematu. Znów jesteś naćpana przez tego dupka. Dziewczyno ty się pogrążasz.- odparła Beta
- STOP STOP!!!-dziewczyna zaczęła w dziwny sposób wymachiwać jej rekom przed twarzą

-Przypominam, że te dupek to mój chłopak i nie masz prawa tak mówić.-powiedziała i na tym się skończyło. Po dojechaniu do domu Beta poprosiła mnie bym zaprowadził dziewczynę do jej pokoju. Ułożyłem ją delikatnie na łóżku i przykryłem,a ona się we mnie wpatrywała jakby chciała coś wyczytać z mojej twarzy. Już miałem wychodzić, kiedy dziewczyna odezwała się.

-Harry, proszę zostań.-powiedziała cicho,a ja spojrzałem w jej stronę zdziwiony.
-Zostaniesz?-spytała.
-Ymm tak, czemu nie.-odparłem kładąc się po drugiej stronie łóżka. Anna odwróciła się w moją stronę i nic nie mówiła.
-Przepraszam-powiedziałem cicho.
-To nie zawsze wystarczy Harry-odparła.
-Nie chce żebyś trzymała do mnie urazy.
-Możemy o tym nie gadać. Wystarczy mi tego wszystkiego na jeden dzień- powiedziała cicho i niepewnie przytuliła się do mnie. Wstałem z samego rana, gdyż chciałem porozmawiać z Betom. Schodząc na dół zauważyłem siedzącą kobietę przy blacie kuchennym.
-Ciociu będzie dobrze-kobieta tylko spojrzała z wyrazem smutku.
-Nie rozumiesz Harry, nie będzie dobrze. Nie wiesz jak trudne jest patrzeć na swoją córkę, która rujnuje sobie życie, a ty nie wiesz jak jej pomóc.-odparła.
- Właściwie ja wiem jak jej pomóc- uśmiechnąłem się w jej stronę
-O czym ty mówisz?
- Może zmiana otoczenia by jej pomogła?Zabrałbym ją do siebie i uciekłaby od tych wszystkich problemów. Chcę jej pomóc ciociu.- powiedziałem.
-Jesteś tego pewny?-spytała
-Tak! Damy sobie z nią radę. Zaufaj mi, proszę.
-Dobrze Harry.- powiedziała, a na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: