Rozdział 1
Chciałabym opowiedzieć wam moją historię. Była dość krótka i nie zawsze kończyła się Happy End'em.
Mam na imię Anna! Anna Weans. Osoba, która stała się kimś innym przez te kilkanaście chwil. Teraz otacza mnie świat narkotyków, dilerów i imprez. Wieczne udawanie złej dziewczynki, zakrywanie własnych słabości. Nie chcę tego. Zmieniłam się. Czemu? Pewnie każdy z was zna Harry'ego Styles'a - „Pan Sławny". Grał kiedyś w moim życiu kogoś ważnego, ale to już przeszłość. Znałam go za nim stał się sławny, był moim przyjacielem, bratem, wszystkim o czym chciałabym zapomnieć. Odszedł! Mimo obietnicy i medalionu, który mówił o naszej wieczności. Jedyne co mi po nim zostało to ten cholerny naszyjnik.
Chciałabym zapomnieć, ale jak, gdy dzisiejszego dnia mam go zobaczyć z jego rodzicami? Otóż moja mama przyjaźni się z nimi od lat. Zastanawia mnie czemu akurat teraz moja kochana rodzicielka zaprosiła i jego? Co chce tym zyskać? Mnie tu nawet nie będzie. Nie mam ochoty przesiadywać całego wieczoru w jego towarzystwie. Po prostu pójdę do swojego świata, w którym teraz żyje.
-Anna! -słyszę wołanie mojej rodzicielki. Tylko ona mi została, tata zmarł jak miałam 15 lat. Tęsknię za wieczorami z nim, kiedy opowiadał o muzyce. Często budzę się rano i idę do jego gabinetu z nadzieją, że tam jest.
-Już idę.- odpowiadam schodząc po schodach.
W rogu kuchni widzę wysoką postać o czarnych włosach, szykującą jedzenie. Jakby zaraz miałoby odbyć się tu przyjęcie.
-Anna, choć pomożesz mi.- mówi odwracając się i podając mi talerze.
-Wiesz, że tu nie zostanę? Więc możesz odłożyć jeden talerz. – informuję, układając na stole porcelanowe talerze w czarne kwiaty.
-Anna! Rozumiem, że nie chcesz go widzieć, ale zrób to dla mnie.- prosi spokojnym tonem stawiając wazon z czerwonymi różami.
- Właśnie nie rozumiesz mamo. Wieczorem wychodzę i proszę nie kłóć się ze mną.- po tych słowach idę na górę. Za niecałą godzinę goście mieli zawitać w naszym domu. Ja przynajmniej nie mam ochoty brać udziału w tym marnym przedstawieniu.
Napisałam do Josha żeby przyjechał po mnie za 30 minut i kieruję się w stronę mojej szafy. Wyjmuję z niej pierwsze lepsze ciuchy, którymi okazały się czarne pumpy, szary top i czarno-czerwona koszula. Udaję się do łazienki. Po szybkim prysznicu wycieram swoje ciało ręcznikiem, zakładam ubrania i suszę włosy. Postanawiam jeszcze lekko się umalować, po czym zabieram torbę i schodzę na dół podchodząc do blatu by napić się jeszcze soku.
-Wychodzisz już?- pyta mama przebrana w piękną czarna klasyczną sukienkę.
Każdy kto ją zna myśli, że jest moją starsza siostrą, ale czemu się dziwić? Urodziła mnie jako 18-latka. Szczerze mówiąc jestem wpadką mojej kochanej rodzicielki, lecz jak widać podjęła się wychowywania mnie tak jak i tata. Podziwiam ich za to, że zostawili wszystko by założyć rodzinę, w której wychowam się i będę szczęśliwa.
-Tak- mówię odkładając szklankę na blat.
-Uważaj na siebie i weź ze sobą bluzę.-mówi opiekuńczym tonem, a ja kiwam tylko głową.
Zakładam moje -dość zniszczone- czarne martensy i zdejmuję czarną bluzę z wieszaka, wkładając ją na siebie. Po otworzeniu drzwi zauważam, że rodzina Stylesów już dotarła. Spoglądam wrogo na chłopka po czym udaję się w kierunku Josha. Stoi on, jak zawsze przy swoim samochodzie, wpatrując się w moją osobę. Podchodzę do niego całując namiętnie.
-Jedziemy?-pytam na co chłopak otwiera mi drzwi samochodu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro