Wróć Do Mnie 42.
________________________________________________________________________________
Po tym jak wróciłyśmy do stolika, Lukasa już nie było. Bez zastanowienia uznałam, że to i może dobrze. Kontynuowaliśmy granie i sięgnęliśmy po mocniejszy alkohol. Impreza się powoli zaczęła rozkręcać, a na parkiecie zaczęło się zbierać coraz więcej ludzi. Gdy z przyjaciółmi postanowiliśmy brać szoty, Xavier zniknął gdzieś, ale byłam zbyt zdeterminowana żeby się dobrze bawić i niczym nie martwić, żeby się tym zainteresować. W końcu zaciągnęłam przyjaciół na parkiet, gdzie spędziliśmy jakieś dwadzieścia minut, zanim ogłoszono, że czas na tańce w parach. Amie natychmiast złapała Tylera i zaciągnęła go do tańca, a Alex zaczął tańczyć z Melisą, więc postanowiłam usiąść i popatrzeć jak dobrze się bawią i wygłupiają. Jest coś wspaniałego w obserwowaniu bliskich ci osób, gdy są szczęśliwi. Postanowiłam sięgnąć po drinka, ale cały alkohol z naszego stolika był już wypity, więc podniosłam się i powędrowałam na tył domu, gdzie cały alkohol stał w kartonach, do dyspozycji dla wszystkich. Sięgając po butelkę wódki usłyszałam śmiech Lukasa, więc z zaciekawienia postanowiłam iść na dźwiękiem i sprawdzić, czy to na pewno on. I tak właśnie znalazłam się tu. Oparta o framugę tylnych drzwi prowadzących na taras, wpatrując się w grupę osób siedzących kilka metrów dalej. Serce mi się ściska, co wprowadza mnie w dezorientację. Może i nie jestem zakochana po uszy w Lukasie, ale widząc jak jakiś chłopak podaje mu blanta, a dziewczyna siedząca na jego kolanach obejmuje go ramieniem, nie wiem co myśleć. Po kilku machach Lukas proponuje blanta ciemnowłosej dziewczynie na jego kolanach, a ona się godzi i nachyla, żeby zaciągnąć się blantem który trzyma Lukas. Mógłby chociażby po prostu jej go podać, zamiast tego... Czymkolwiek to jest. Nagle czuję jak czyjaś dłoń dotyka delikatnie mojego ramienia, więc momentalnie się odwracam.
– Wszystko okay? – Pyta Xavier. W jego głosie słychać troskę.
– W najlepszym. – Uśmiecham się sztucznie, na co Xavier unosi znacząco brwi. – Przyszłam po to. – Mówię unosząc butelkę wódki, po czym wzdycham.
Xavier spogląda pierw na butelkę, po czym unosi wzrok i przesuwa go gdzieś za mnie, zapewne na Lukasa. Nagle mruży powieki, a jego tęczówki ciemnieją. Moją uwagę przyciąga jego szczęka, którą widocznie teraz zaciska.
– Mam pomysł. – Mówi, wracając swoim wzrokiem do moich oczu. – Zatańcz ze mną.
– Sama nie wiem... – Spuszczam wzrok, po czym odwracam się jeszcze raz, spotykając widok, który boli bardziej, niż mogłabym się spodziewać.
– On jest nawalony i zjarany. Nie przejmuj się nim. Jutro na pewno dotrze do niego, że zachowywał się jak dupek. – Xavier uśmiecha się smutno. – Mówię z doświadczenia.
Patrzę mu chwilę w oczy, nie wiedząc co myśleć.
– Okay. – Godzę się w końcu.
Gdy odchodzimy, spoglądam jeszcze raz przez ramię na swojego chłopaka, który mnie nawet nie zauważył. Bycie pod wpły-wem, to jedno. Pozwalanie innej dziewczynie usiąść na swoich kolanach, to już raczej coś całkiem innego. Najbardziej boli mnie chyba właśnie to. Bo gdyby z nią chociażby tylko flirtował, a on wyraźnie nie przejmuje się faktem, że większość osób wie, że jesteśmy razem, przez co czuję się jak idiotka. Czuję wstyd i nawet nie wiem czemu.
– Daj, odstawie to. – Mówi Xavier, zabierając ode mnie butelkę, po czym szybko stawia ją przy naszym stoliku i łapie mnie za rękę. – Czas pokazać wszystkim jak się tańczy.
Parskam śmiechem, gdy prowadzi mnie na parkiet.
– Przecież wiesz, że nie umiem tańczyć.
– Oboje wiemy, że potrafisz. Masz znakomite poczucie rytmu. Więc tak jak na balu maturalnym, musisz tylko dać mi się poprowadzić.
Kręcę niedowierzająco głową, szczerząc się, gdy Alex i Amie unoszą pytająco brwi na mój widok.
– Mówiłaś, że nie umiesz tańczyć w parze. – Mówi Alex.
– Bo nie umiem. – Tłumaczę.
– Ona kłamie. – Droczy się ze mną Xavier, po czym momentalnie przyciąga mnie do siebie, tak że nasze klatki piersiowe się stykają. Jedną rękę kładzie na mojej nagiej skórze na plecach, doprawiająco mnie o gęsią skórkę, a drugą łapie moją dłoń i splata nasze palce. W tym samym momencie zaczyna się kolejna piosenka. Chwilę się zastanawiam nad jej tytułem, aż wreszcie przypominam sobie, że to piosenka Bruno Marsa, Versace on the Floor. Xavier spogląda mi prosto w oczy, jednocześnie zaczynając prowadzić mnie po parkiecie. Taniec jest powolny, ale jego ruchy zdecydowane. Naciska na moją dłoń, gdy prowadzi mnie w tył, a gdy prowadzi mnie w przód, przyciska swoją dłoń mocniej do moich pleców. Nim się obejrzę, tańczymy. Nie kłamałam, gdy mówiłam przyjaciołom, że nie umiem tańczyć. Po prostu umiem tańczyć tylko w tedy, gdy prowadzi mnie Xavier. Kołyszemy się powoli do muzyki, po czym chłopak odpycha mnie delikatnie, okręca mnie wokół własnej osi i przyciąga stanowczo z powrotem do siebie. Nie przerywamy kontaktu wzrokowego w żadnym momencie. Chyba nawet gdybym chciała, to bym nie potrafiła, ponieważ jego spojrzenie jest tak intensywne. W jego oczach odzwierciedla się tyle uczuć, że trudno mi je wszystkie zrozumieć, czy nazwać.
Cały świat wokół nas przestaje istnieć, gdy prowadzi mnie po parkiecie we wszystkie strony. Jego dłoń delikatnie muska moje plecy, a jego ciepły, miętowy oddech łaskocze moją szyję. Nagle Xavier okręca mnie ponownie, a gdy przyciąga mnie do siebie, odchyla mnie gwałtownie w tył. Podtrzymuje mnie dłonią na plecach, a drugą łapie mnie pod udo. Stoimy w tej pozycji zaledwie sekundy, ale wydają się ona trwać wieczność póki trwają. Jego wzrok opada z moich oczu na moje usta, po czym ponownie wraca do góry. Tak staje się kilka razy, jakby nie mógł zdecydować, na co woli patrzeć. W końcu podnosi mnie do góry, po pozycji stojącej, a piosenka się kończy. Xavier trzyma mnie jesz-cze chwilę swoimi dłońmi, jakby chcąc się upewnić, że nie stracę równowagi. Cóż, może to i dobrze, bo czuję jak uginają się pode mną kolana, gdy zapach jego perfum dociera do moich nozdrzy.
Nagle z myśli wyciąga mnie gwizdanie, więc biorę krok w tył, tym samym pozbawiając samą siebie dotyku Xaviera.
– Kto by pomyślał, że umiesz tak tańczyć! – Krzyczy uradowana Amie, a Melisa parska śmiechem.
– A ja myślałem, że ja potrafię tańczyć. – Odzywa się Alex, na co ja wybucham śmiechem.
Kolejna piosenka się zaczyna, gdy nagle słyszę oklaski. Odwracam się i wzrokiem napotykam Lukasa, stojącego nieopodal, opartego o ścianę. Przygląda mi się ze złością w oczach, powoli klaskając w dłonie.
– No to się nazywa taniec. – Mówi, idąc powoli w moją stronę. Nagle przechodzi koło mnie, nawet na mnie nie patrząc, więc odwracam się i zauważam jak podchodzi do Xaviera, po czym gwałtownie go popycha.
– Lukas! – Krzyczę, nie wiedząc co on wyprawia.
– Jeszcze raz zobaczę cię, śliniącego na widok mojej dziewczyny, to ci obiję tą śliczną twarz. – Grozi mu, wciskając mu swój palec wskazujący w pierś.
Przez chwilę nie potrafię odczytać miny Xaviera. Wydaje się... Zdezorientowany? Nagle jego mina się zmienia, gdy Xavier rozciąga usta w uśmiech i mruży powieki. Ciemnowłosy chłopak prostuje się, łapie dłoń Lukasa i widocznie ją ściska. Jego knykcie robią się wręcz białe. Mój chłopak próbuje zabrać mu swoją rękę, ale to na nic. Nagle Xavier się pochyla odrobinę.
– Gdybyś nie jarał z jakąś dziewczyną na swoich kolanach, tylko tańczył ze swoją dziewczyną jak powinieneś, to nie mielibyśmy problemu. – Xavier puszcza rękę Lukasa, który wydaje się zaskoczony jego słowami, po czym bierze krok w przód. – I tak na marginesie, to połamie ci wszystkie kości, jeśli jeszcze raz nie potraktujesz jej tak, jak powinna być traktowana.
Lukas zerka na mnie przez ramie, jakby czekając na moją reakcje, jednak ona nie przychodzi, więc chłopak odwraca głowę ponownie w stronę Xaviera i patrzy się na niego przez chwilę.
– Grozisz mi? – Pyta, po czym ponownie popycha Xaviera, a raczej próbuje, bo on ledwo co drgnie.
– Ja? Nigdy. To była obietnica, a ja zawsze dotrzymuję swojego słowa.
Nim się obejrzę, Lukas unosi rękę i pięścią trafia Xaviera prosto w twarz. Chłopak odwraca tylko swoją głowę i przykłada dłoń do skroni, a jego usta rozciągają się w uśmiech. Gdy ponownie unosi wzrok, jego oczy są wręcz czarne. Widzę, jak złość go pochłania, więc zanim zdąży cokolwiek zrobić, krzyczę.
– Nie! – Podbiegam i staję pomiędzy nimi. – On nie jest tego dziś wart. – Mówię, patrząc Xavierowi prosto w oczy.
Chłopak spogląda jeszcze chwilę na Lukasa, ale po chwili bierze głęboki wdech i kiwa potakująco głową.
– Masz rację. – Odpowiada, po czym odwraca się na pięcie i odchodzi.
– Sofia...– Odzywa się Lukas.
– Zniknij mi z oczu. – Warczę, patrząc na niego z obrzydzeniem. Chłopak stoi jeszcze przez chwilę, nie wiedząc co ze sobą zrobić, po czym kręci głową i odchodzi, mamrocząc coś pod nosem. Zamykam na chwilę powieki, czując jak łzy napływają mi do oczu.
– O co chodzi? – Odzywa się Amie, zamykając mnie w uścisku swoich ramion. – O czym mówił Xavier?
Biorę głęboki wdech i otwieram ponownie oczy.
– O tym, co zobaczyłam na tarasie, gdy poszłam po wódkę, a wy tańczyliście. – Wzruszam ramionami. – Jakaś laska siedziała mu na kolanach i kleiła się do niego. Można by pomyśleć, że ona jest jego dziewczyną. – Śmieję się, niedowierzając własnym słowom.
– Mówisz serio? – Odzywa się nagle Alex.
– Jak najbardziej.
– Co go do cholery naszło?
– Cóż, jeśli miałabym zgadywać, to zawiodłam go, gdy nie zgodziłam się na „co nieco", więc znalazł sobie inną laskę, z którą mógł sobie zapalić i się zabawić. – Mówiąc to, łzy ponownie napływają mi do oczy i tym razem nie zdążam ich zatrzymać. Jestem wściekła i nawet nie wiem na co dokładnie. Nie potrafię pozbierać myśli, a uczucia rozpierające moją klatkę piersiową utrudniają mi oddychanie.
– Hej... Wszystko będzie dobrze. – Mówi Alex, wtulając mnie w siebie. – Zachował się jak idiota. Przykro mi, że cię zranił.
– Sofia...– Głos Xaviera dociera do mnie zza pleców, więc się odwracam. – Mogę cię zabrać do domu. Co ty na co?
Nie odpowiadam, tylko kiwam potakująco głową, po czym posyłam przyjaciołom smutny uśmiech.
– Mam jechać z tobą? – Pyta Alex. – Mogę wrócić dziś do domu, zamiast jechać do Tylera.
– Nie ma takiej potrzeby. – Wzdycham. – To nic takiego. Powiedzmy, że mam doświadczenie, jeśli chodzi o idiotów. – Prostuję się i wzruszam obojętnie ramionami. – Bawcie się dobrze i nie przejmujcie się. Po prostu zmęczyła mnie już ta impreza.
– Mówiąc o tym doświadczeniu z idiotami, miałaś namyśli mnie? – Pyta Xavier, nachylając się ku mnie, gdy odchodzimy.
– Żebyś wiedział. – Mówię całkowicie poważnym głosem, a po chwili oboje parskamy śmiechem.
________________________________________________________________________________
Moje drogie, oto rozdział, o który prosiłyście xD
XoXo Sandra.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro