F O R T Y F I V E
Strona 241-245
______________________________________________________________________
Susząc włosy, spoglądam na wiszący zegarek na ścianie. Mam jeszcze dziesięć minut. Próbuję związać włosy w ładny kok, ale po siódmym podejściu poddaję się i zostawiam je rozpuszczone. Postanawiam się nie malować, nakładam jedynie błyszczyk na usta. Ubrana w czarną koszulkę i czarne jeansy przyglądam się swojemu odbiciu w lustrze. Zaczesuję kosmyk włosów za ucho, jak robi to Xavier i przyglądam się sobie przez chwilę. Czy Xavier naprawdę coś do mnie czuje? Czy są to tylko przelotne uczucia? Ponieważ naprawdę chcę wiedzieć na czym stoję.
Dziwnie się czuję, po mojej dzisiejszej rozmowie z Margharet. Powiedziała, że lepiej wpływam na jej syna niż jego dziewczyna. Jak źle wpływa na niego Steffanie? Skoro Margharet to nawet zauważa, to musi coś w tym być. Ale czym Xavier byłby w stanie narazić mnie na niebezpieczeństwo, znając o mnie całą prawdę? Przygryzam wargę, zakłopotana własnymi myślami.
– Mówiłem ci już chyba, żebyś nie zagryzała wargi. – Głos Xaviera dobiega zza moich pleców. Nagle w odbiciu widzę, jak chłopak wchodzi do pokoju i przymyka za sobą drzwi. Przemierza przez pomieszczenie i staję tuż za mną. – Wyglądasz ślicznie. – Uśmiecha się do mnie, nie spuszczając ze mne wzroku. Ale nie odwracam się w jego stronę, tylko wpatruję się w lustro.
– Dziękuję. – Mówię, czując jak moje ciało sztywnieje pod wpływem jego bliskości. Nie stresuję się nim, tylko wszystkim nad czym myślałam. A problem jest w tym, że gdy Xavier znajduje się wystraczająco blisko, przestaję się martwić. Po prostu jestem w danym momencie. Ale w tedy również zapominam o tak zwanym rozsądku.
Chłopak nie odwraca ode mnie wzroku nawet na sekundę. Stoi i wpatruje się we mnie, analizując moją twarz.
– Gotowa? – Pyta w końcu.
– Tak. – Odwracam się na pięcie w jego stronę i uśmiecham. – Gotowa.
Gdy schodzimy na dół, Xavier oznajmia Margharet, że jedziemy do znajomych ze szkoły. Kobieta uśmiecha się do nad i życzy nam miłej zabawy, wierząc w każde słowo swojego syna. Czy każdy potrafi kłamać i się z tym dobrze czuć, prócz mnie?
Wsiadamy do auta i ruszamy. Dopiero po chwili nachodzi mnie pewna myśl.
– A czemu jedziemy autem? Nie mieliśmy iść na spacer?
Xavier odwraca głowę i uśmiecha się.
– Tak, ale blisko domu nie ma zbyt wiele ciekawych miejsc, żeby pospacerować. Z resztą chciałem pobyć gdzieś, gdzie nie ma wokół osób których znam.
Jeszcze kilka tygodni temu przeraziłaby mnie myśl o tym, że jakiś chłopak chce mnie gdzieś wywieść i pobyć ze mną sam na sam. Ale teraz czuję się podekscytowana. No i to w końcu Xavier. Gdy piosenka „Bad Intentions" rozbrzmiewa w radiu, pogłaśniam muzykę i pozwalam sobie trochę pośpiewać. Tekst piosenki sprawia, że jakieś uczucie we mnie rośnie, ale nie potrafię go opisać. Ale gdy wypowiadam słowa piosenki, to dociera do mnie, że jestem w stanie powiązać moje życie z nimi. Mam złe zamiary, mam pewne tajemnice, o których zapomniałam wspomnieć. Po prostu z życia wzięte. Widzę świat w dwudziestu pięciu wymiarach, widziałam zło panujące nad doskonałości, ciepło krwi nad napięciem.
Spoglądam zza szyby na wybrzeże topiące się powoli w zapadającym mroku, wzdłuż którego jedziemy. Wzdycham ciężko, przypominając sobie widok własnej krwi na podłodze, spowodowane przeze mnie samą. Przypominam sobie, jak bardzo chciałam odejść w niepamięć, zniknąć, przez wszystko co Jackson mi zrobił. Pamiętam ten ból w środku, który zagłuszał wszystko co działo się na zewnątrz. I pamiętam, jak obudziłam się w szpitalu, gdy życie postanowiło mi dać drugą szansę. A później pozwoliło mi nawet zacząć na czysto. Więc jak powiedziała Emily, powinnam złapać się mojej szansy obiema rękami i wziąć tyle i dam radę. Muszę zacząć żyć i przestać się martwić jutrem, bo to tylko zagłusza moje teraz. Nie mogę pozwolić Jacksonowi panować nad moim życiem dłużej, bo to jest już za mną. Muszę nauczyć się popełniać błędy, jak inni w moim wieku i cieszyć się życiem, jakby miało się ono skończyć jutro.
Nagle czuję nieznaną mi potrzebę.
– Zatrzymaj auto. – Mówię, gdy pierwsze słowa piosenki „Out of My Head" rozbrzmiewają w radiu.
Xavier spogląda na mnie, zdezorientowany.
– Zatrzymaj auto. – Powtarzam. Chłopak robi, jak mówię. Zatrzymuje auto na najbliższym postoju. Odpinam pas i nie zastanawiając się wysiadam z auta. Na drodze nie ma żadnych aut. Po jednej stronie widzę las, a po drugiej morze. Słyszę, jak Xavier zamyka drzwi za sobą, więc odwracam się.
– Co się stało? – Pyta.
– Nic i wszystko. Nie wiem. Nie wiem co mam ci powiedzieć, Xavier.
– Co czujesz?
– Wszystko naraz. – Wyduszam z siebie, opierając się o auto. – Moje życie, to jeden wielki poplątany kłębek. I czasem mnie wszystko przerasta, bo nie wiem na co mogę sobie pozwolić a na co nie.
– Okay. – Xavier przypatruje mi się przez chwilę w ciszy. – W takim razie powiedz mi czego pragniesz teraz. – Mówi.
Spoglądam na niego, na jego usta, na jego dłonie, a później znowu na jego oczy. I tak właśnie żegnam się z resztkami mojego rozsądku. I dobrze mi z tym w tym momencie.
– Ciebie. – Mówię. I tyle wystarczy, żeby Xavier podszedł do mnie, złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Tylko tyle wystarczy, żeby Xavier naparł swoimi ustami na moje.
Całuje mnie z pożądaniem, ale delikatnie. Pozwalam swoim dłonią powędrować i pozwiedzać jego ciało, którego tak bardzo były ciekawe. Czując jego mięśnie brzucha, pleców i ramion pod swoimi palcami topię się w euforii. Uchylam wargi, gdy jego język prosi o pozwolenie. Wsuwam dłonie w jego włosy, i przyciskam go delikatnie do siebie, jakby bojąc się, że ucieknie. A teraz nie może uciec, bo to jedyne co przytrzymuje mnie przy życiu w tym właśnie momencie. Jest jak powietrze, które jest potrzebne do życia, choć rzadko ktokolwiek zdaje sobie z tego sprawę. Ale nie ja. Ja nasycam się nim, jego oddechem, zapachem. Nim całym, ponieważ gdzieś w środku nie wiem, ile takich momentów jeszcze dostanę. Dlatego biorę tyle, ile dam rady. Nasze języki tańczą w rytmie naszych oddechów, gdy Xavier przyciąga moje ciało jeszcze bliżej swojego, zamykając każdą możliwą szparę.
Całuje mnie tak, jakbym za chwilę miała zniknąć i może właśnie tak jest. Dlatego właśnie całuję go właśnie z taką samą pasją.
______________________________________________________________________
Hehehe.
Nie ma to jak trochę luvvv..
Co sądzicie?
Pozdrawiam, Sandra
XoXoXo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro