Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

E I G H T E E N


________________________________________________________________________________


Środa, 27. Kwiecień.



– No naprawdę. – Mówi Emily poważnym głosem.
– Na samoobronę? Ty? Malutka, milutka Emily? – śmieję się.
– Nie jestem milutka ani malutka. No może trochę malutka, ale na pewno nie milutka. – Dziewczyna posyła mi groźną minę. – Słuchaj, jak trzeba, to potrafię przyfasolić.
Spoglądam na Emily, próbując rozszyfrować to, czy mówi prawdę czy nie. W końcu dochodzę do wniosku, że rudowłosa mówi prawdę. Myślę o tym chwilę, wyglądając przez szybę. Samoobrona, to nie taki zły pomysł. Może to coś i dla mnie. Może wtedy czułabym się pewniej siebie i bezpieczniej. 

– Ile razy w tygodniu trenujesz? – pytam.
– Dwa. W poniedziałki i w czwartki. Zainteresowana?
Wzruszam ramionami.
– Może troszkę – mówię, po czym wystawiam jej język.
– To chodź ze mną w ten czwartek po szkole. Pierwszy raz jest gratis. Zobaczysz czy to coś dla ciebie. 

Myślę o tym chwilkę po czym się zgadzam. Jestem w nowym mieście jako nowa osoba, więc przyda mi się poznanie nowych ludzi, no i jakieś zajęcie. Elizabeth siedziała od dnia do nocy przed książkami, bo to było jedyne, co odrywało ją od rzeczywistości. A jako Ashley, która ma zdecydowanie lepsze życie, muszę jej pozwolić się nim cieszyć, no i nie zanudzić jej na śmierć.
Emily zatrzymuje swoje auto pod domem, w którym mieszkam. Odpinam więc pas, dziękuję jej za podwózkę i wychodzę z samochodu. 

Przyglądam się odjeżdżającemu srebrnemu volvo, a gdy światła samochodu znikają z mojego pola widzenia, wyciągam papierosa i go odpalam. Nacieszam się ciszą tej okolicy i chłodnym powietrzem. Cała okolica kąpię się w ciemności, a ja czuję się... Nie wiem jak się czuję. Czuję się dobrze, bo życie jako Ashley jest lepsze niż śmiałam myśleć. Ale boję się ciszy przed burzą. Bo w moim życiu nigdy nie było dobrze za długo. Za zwyczaj było tak, że im ciszej było na początku, tym głośniejsza była burza potem. 

Zaciągam się po raz ostatni i odganiam te myśli od siebie. Tak jak kazał mi mój psycholog, próbuję cieszyć się chwilą i nie rozmyślać o tym co może się stać, bo dostałam drugą szansę od życia i z całych sił muszę z niej czerpać, nie zaśmiecając jej negatywnymi myślami. Brzmi łatwo, ale to cholernie trudne. Szczególnie to, że większość to nie moje wymysły, a wspomnienia. A trudno zapomnieć wszystko, co stworzyło tą osobę, którą jest się dzisiaj.
Wchodząc do środka, już z przedpokoju słyszę telewizję grającą w tle i rozmowy Margharet i Henryka.
– Hej – witam się z nimi zaglądając do salonu.
– Cześć słonko. Jak było u Emily? – pyta Margharet i obdarza mnie jednym z tych swoich zarażającym uśmiechów. Wchodzę do pokoju i siadam po drugiej stronie kanapy.
– Było bardzo fajnie. Na początku trochę się uczyłyśmy, a potem oglądałyśmy jakąś komedie romantyczną i zajadałyśmy się McDonaldem.
– Brzmi jak prawdziwy babski wieczór, gdyby odjąć naukę – komentuje Henryk. Natychmiast się z nim zgadzam.
– I jeśli nie macie nic przeciwko, to chciałam iść z Emily w czwartek po szkole na lekcje samoobrony.
– Oczywiście, że nie mamy nic przeciwko. Brzmi ciekawie. – Mówi kobieta, po czym siada trochę bliżej mnie.
– Tak, też tak pomyślałam. Pierwszy raz jest za darmo, więc będę mogła zobaczyć czy to coś dla mnie.
– Oh kochana – Margharet kładzie swoją dłoń na moim kolanie i nachyla się w moją stronę, a jej bliskość mnie nie przeraża. W ogóle mi to nie przeszkadza. – O koszty się nie martw. Mówiłam ci, że gdy będziesz potrzebować na coś pieniędzy, to wystarczy zapytać. Oczywiście wierzę, że nie wyskoczysz z zachcianką o Porshe.
Śmieje się z jej słów i kręcę przecząco głową.
– Na pewno nie.
– Z czego się tak chichracie? – Do salonu wchodzi Xavier. Spoglądam na Margharet, która unosi brwi w zaskoczeniu.
– Xavier, dobrze wiedzieć, że nie zgniłeś w tym swoim pokoju. – Żartuje Henryk.
Xavier drapię się chwilę po karku, po czym siada na progu sofy obok mnie.
– Byłem trochę zajęty. – Mówi, ale mam wrażenie, że kłamie. Nie wiem czemu. – A co do mojego pytania, to o czym rozmawialiście?
– Ashley zaczyna w czwartek na samoobronę, więc po kilku tygodniach nie będziesz mógł jej podskoczyć, bo ci jeszcze skopie tyłek. – Mówi Margharet, na co Henryk wybucha śmiechem.
– Nie zaczynam, tylko idę zobaczyć czy to coś dla mnie. Emily tam chodzi, więc pomyślałam, że mogę spróbować. – Tłumaczę mu.
– Okay, to może mnie czegoś nauczysz po jakimś czasie – mówi z przebiegłym uśmiechem na twarzy.
– No, już. – Przewracam oczami na jego słowa. 




________________________________________________________________________________


Dzień dobry kochani! Taki malutki żebyście się nie zanudzili w szkole haha <3 

Pozdrawiam, Sandra 

XoXoXo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro